"Motywacja jest tym, co pozwala ci zacząć, nawyk jest tym, co pozwala ci wytrwać."
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kolendra. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kolendra. Pokaż wszystkie posty

piątek, 8 lipca 2011

ZUPA MULLIGATAWNY

Wiem, że obiecałam na dzisiaj przepis na krem, ale plany musiały ulec pewnej modyfikacji z przyczyn, które się niebawem same wyjaśnią czy też może raczej odkryją.:)

Co się odwlecze, to nie uciecze - zaprezentuję za to zupę, w pewnym sensie też krem:), przygotowaną przeze mnie na weekend brytyjski akcji Adrijah -> F1 od Kuchni.

To bardzo znane i często goszczące na blogach danie może się pochwalić dość ciekawą historią. Otóż nie ma ono rdzennie indyjskich korzeni, jak się zwykło uważać, jednakowoż to Indie są jego kolebką - zostało mianowicie wymyślone właśnie tam, w XIX wieku, dla potrzeb brytyjskich kolonizatorów lubujących się w potrawach wieloskładnikowych obcych indyjskiej, za to charakterystycznych dla  wyspiarskiej tradycji.

Oczywiście w tej chwili funkcjonują już dziesiątki przeróżnych odmian Mulligatawny, jednakże jeden trójskładnikowy wątek przewija się w nich niezmiennie - seler, jabłko i curry.


I przy nim, jeśli pozwolicie, pozostanę.:)

Nie będzie więc w zupie ani śmietany, której nie użyłam w swojej kuchni bodaj od 5 lat (a przynajmniej niczego takiego sobie nie przypominam), ani mleczka kokosowego, bo od pół roku w moim mieście nie można nabyć lajtowego (6% tłuszczu zamiast 17), a mnie się skończyły zapasy.

Dlaczego śmietany nie?
Należy ona do tych nielicznych wysokotłuszczowych produktów, które spokojnie mogą być zastąpione równie smacznymi, a znacznie mniej kalorycznymi  swoimi odpowiednikami tj. serkami homogenizowanymi lub jogurtami.

Oto jak się w liczbach przedstawia taka zamiana:

Śmietana 12% - 135 kcal, 2,7 g - białka, 3,9 g - węglowodanów, 12 g - tłuszczu/100 g

Znakomity w smaku, śmietankowy, gęsty twaróg naturalny President (dostępny w Biedronce) - 90 kcal, 9 g - białka, 2,7 g - węglowodanów i 4 g tłuszczu/100 g

Gęsty jogurt naturalny Bakoma - 62 kcal, 3,6 g białka, 5,2 g węglowodanów i 3 g tłuszczu/100 g

Wydaje się, że różnica wartości energetycznej pomiędzy śmietaną a serkiem nie jest taka znaczna, ale w serku pochodzi ona głownie z białek, a w śmietanie z tłuszczu, którego ta zawiera aż 3-krotnie więcej.

Przekładając to na ludzki język w 1 szklance śmietany znajdują się 3 łyżki masła, w 1 szklance serka zaś - tylko 1.

Jeśli o jogurt chodzi to choć mamy tu do czynienia ze znaczną redukcją kalorii, to niestety mają one swoje źródło głównie w węglowodanach. Nie są to również  produkty o wysokiej zawartości białka, z czego wniosek, że dla diety redukcyjnej są mniej korzystne, niż serki, jednak oczywiście wciąż bardziej, niż śmietana.

Mam świadomość, że jest wiele potraw, w których nic śmietany nie zastąpi, ale jeszcze więcej takich, w których serek czy jogurt sprawdzą się równie dobrze, albo, które wręcz nie potrzebują ani jednego, ani drugiego, żeby doskonale smakować.

I do tej drugiej grupy, na szczęście dla odchudzających się, należy m.in. zupa Mulligatawny - ciekawostka na letni czas - w tej wersji rewelacyjna również na zimno.:)

Składniki:
  • 2-3 łyżki masła gee
  • 1 duża posiekana cebula
  • 2 duże pokrojone w kostkę marchewki
  • 2-3 pokrojone w talarki selery naciowe
  • 1 duże, twarde jabłko
  • 1 łyżka mąki
  • 1-2 łyżeczki curry madras w proszku /użyłam 1 łyżki zwykłej curry w proszku/
  • 1-2 łyżeczki pasty curry /pominęłam/
  • 1 łyżeczka mielonej kolendry
  • 5 szklanek bulionu warzywnego lub drobiowego
  • 240 g pomidorów z puszki w kawałkach /użyłam świeżych bez skórki/
  • sól
  • pieprz
  • 1/2 - 1 szklanka ugotowanego ryżu
  • opcjonalnie 1/2 - 1 szklanka ugotowanego i rozdrobnionego mięsa z piersi kurczaka /dodałam/
Wykonanie:
  1. Masło podgrzej na patelni i ciągle mieszając smaż na nim cebulę, marchew, selera i 3/4 obranego i pokrojonego w kostkę jabłka, ok. 4-5 minut.
  2. Dodaj mąkę, curry i kolendrę. Smaż ok. 1 minutę.
  3. Przerzuć warzywa do dużego garnka i zalej je wrzącym bulionem, zagotuj.
  4. Dodaj pomidory, dopraw i gotuj pod przykryciem 30-45 minut, aż warzywa będą miękkie.
  5. Zupę lekko przestudź i zblenduj.
  6. Dodaj pokrojoną w cienkie plasterki resztę jabłka oraz ryż i ewentualnie kurczaka. Podgrzej i podawaj.
Po konsumpcji...

    Smakowała jak mało co.:)
    Zięć;) stwierdził, że czuć w niej historię.
    Choć zupa żółta, gwarantuję, że nie chodziło mu o historię żółtej... ciżemki.;)

    Gotowe!

    Bardzo smacznego!
    Źródło - "Dania niskotłuszczowe"

    wtorek, 19 kwietnia 2011

    RYBA PO JUKATAŃSKU

    Kolumbowych odniesień ciąg dalszy (-> kiszki z papryką). Niezamierzenie, bo niczego takiego nie planowałam - żadnych podróżniczych eskapad z serii palcem po mapie. Przynajmniej nie dzisiaj.:)
    Chciałam jedynie zjeść naprawdę dobrą rybę, a ta akurat, choć bardzo lubiana, nie gościła na moim stole od dość dawna... jakieś 3 lata, więc czas na nią był już najwyższy.

    Ryba po jukatańsku.

    Ciekawe tylko kto i kiedy Meksykanom, a może i nawet samym Majom dostarczył pieczarki i czy przypadkiem nie w zamian za paprykę?

    No dobrze, już dobrze.:) Żartowałam.:)

    Danie przyrządzane w ten sposób robiłam dotąd trzykrotnie, przy czym za każdym razem z innym gatunkiem ryby. Po wykonaniu jej dzisiaj z dorszem, a jeszcze wcześniej z tuńczykiem i łososiem arbitralnie stwierdzam, że jak do tej pory nic nie przebija łososia i że odtąd właśnie jego będę polecała jako stałą rybną bazę tej potrawy. 

    Nie dlatego, żebym miała cokolwiek przeciwko smakowi innych ryb, absolutnie nie.
    Decydujące znaczenie mają tu zupełnie inne, powiedzmy -  estetyczno-wrażeniowe względy.

    Po prostu. To własnie na łososiowym tle najefektowniej prezentuje się oliwkowa zieloność sosu i to łososiowe, zwarte mięso najlepiej współpracuje z chrupkością dyniowych pestek.

    Niestety łososia nie udało mi się zdobyć*, a delikatny, biały dorsz jak widać, a może raczej, czego nie widać:), zupełnie zgubił się w paprykowo-pieczarkowym sosie i ryżu. Zapewniam Was jednak, że tam był i że smakował tak mocno, jak tylko dorsz potrafi.:)

    * Do właścicieli jedynego sklepu rybnego 
    w 70-tysięcznym mieście 
    na południowym wschodzie Polski 
    - list otwarty

    Drodzy Państwo!
    Czy mogą mi Państwo wytłumaczyć jaka jest filozofia i sens prowadzenia sklepu z szyldem "rybny", w którym NIGDY nie można dostać świeżych ryb? (I bardzo proszę mi tu nie mydlić oczu wigilijnym karpiem, o którego przed Bożym Narodzeniem człowiek potyka się na ulicy).

    Czy zdają sobie Państwo sprawę, że asortyment oferowany przez Państwa - zmieloną rybę w zamrożonych na kość wodnych płytach i makrelę w tomacie kupię niemal w każdym bez wyjątku spożywczym sklepie w mieście?

    Zapewniam, że gdyby klienci mieli GWARANCJĘ, że dostaną u Państwa to, co powinno być możliwe do dostania w takim właśnie miejscu, zjawialiby się regularnie i regularnie robili u Państwa zakupy.

    Myślicie, że tego nie robią, bo nie lubią ryb, albo bo ich na nie nie stać?
    Nie.
    Nie przychodzą, bo zwyczajnie nie ma po co i dlatego właśnie Wasz sklep notorycznie świeci pustkami. 

    Blask ten zresztą wkrótce może się okazać wręcz oślepiający - tylko patrzeć jak i Poczta Polska, w placówkach której nie uświadczy się pudełek do wysyłki, bo ich miejsce zajmują kołdry, szampony i obrusy, obłoży swoje okienka również rybimi puszkami.

    W tym kraju wiele spraw jest postawionych na głowie, albo funkcjonuje wręcz bez niej. Czy koniecznie trzeba do tego grona zaliczyć również i Państwa z założenia tak pożyteczną działalność?
    Z uszanowaniem 
    Lekka coraz lżejsza

    Potrawa ma wartość energetyczną od ok. 1150 do 1800 kcal w zależności od tłustości użytej do niej ryby.

    Składniki:
    • 4 filety lub steki z łososia /użyłam filetów z dorsza po ok. 180 g każdy/
    • 2 łyżki soku z limonki
    • sól
    • pieprz
    • 1 zielona papryka
    • 1 łyżka oliwy z oliwek
    • 1 drobno posiekana cebula
    • 1 zgnieciony ząbek czosnku
    • 40 g pestek dyni
    • skórka starta z 1 limonki
    • 1 łyżka świeżo siekanej kolendry lub natki pietruszki
    • 1 łyżka świeżo siekanej mieszanki innych dowolnych ziół /użyłam pół łyżki suszonych ziół prowansalskich/
    • 60 g małych pieczarek pokrojonych w cienkie talarki
    • 2-3 łyżki soku z pomarańczy lub białego wina
    Wykonanie:
    1. Rybę umyj, osusz, przełóż do płaskiej formy na zapiekanki, skrop i obtocz sokiem z limonki, przypraw solą i pieprzem, przykryj i odstaw na 30-45 minut do lodówki.
    2. Nastaw piekarnik na funkcję grillową. Włóż do niego paprykę, na górną półkę i piecz z każdej strony, aż skórka zrobi się czarna i zacznie pękać. Gotową paprykę wyjmij z piekarnika, owiń na 15 minut w papier, po czym obierz ze skórki, wydrąż i drobno posiekaj.
    3. Olej rozgrzej na patelni na małym ogniu i duś na niej cebulę, czosnek, paprykę i pestki dyni, aż cebula zrobi się miękka.
    4. Dodaj skórkę z limonki, wszystkie zioła oraz pieczarki, smaż 1-2 minuty, następnie mieszankę z patelni wyłóż równomiernie na filety z ryby.
    5. Piekarnik rozgrzej do temperatury 180 stopni. Rybę skrop sokiem pomarańczowym lub winem. Piecz pod przykryciem ok. 30 minut.
    6. Podawaj natychmiast.
    Z czym podawać:

    Ryba po jukatańsku najlepiej smakuje z ryżem - brązowym lub mieszanką długoziarnistego z dzikim.

    Gotowe!

    Bardzo smacznego!
    Źródło - "Dania niskotłuszczowe"


    Potrawę dodaję do akcji Kingi -> Ryby!!! i Ireny i Andrzeja -> Dzień Czosnku.

    poniedziałek, 4 kwietnia 2011

    KREWETKI PO HINDUSKU

    Okazja wypróbowania na córce -> siły oddziaływania makaronu na inne produkty pojawiła się szybciej, niż myślałam i w okolicznościach sprzyjających mi bardziej, niż bardzo.
    Do E. miał przyjść Ważny Gość.
    Oznajmiając mi to zapytała, czy może go przyjąć obiadem i czy mogę na ten obiad przygotować makaron.

    Impuls skojarzeniowy i:

    - "Dobrze - mówię - nie ma sprawy, pod warunkiem, że będzie to makaron z krewetkami".
    Spodziewałam się zwyczajowego oporu, konieczności zastosowania szeregu technik negocjacyjnych, planowałam trwające kilka dni zawieranie kontraktu, burzliwe dyskusje, naprzemienne ważenie się siły stanowisk i argumentów, zaczynałam powoli być dumna jak wiele trudności byłam w stanie przewidzieć i z iloma jeszcze się zmierzyć, a usłyszałam krótkie:
    -"Okej".

    Zaskoczoną odpowiedzią stać mnie było jedynie na głupawy uśmiech.

    I mam teraz kolejny dowód na to, że nigdy, człowieku, nie przygotujesz się na każdą ewentualność i że również najbliżsi, których - wydaje się - znamy jak zły szezląg;) mogą nagle okazać się sporą niespodzianką.

    Ponieważ gra szła o dużą stawkę - krewetkowe być albo nie być w życiu córki i jej Ważnego Gościa, który dotąd miał przyjemność, ale pojedynczą i nieśmiałą - żadne ryzyko, żadne eksperymenty, żadna improwizacja nie wchodziły w grę. Więcej nawet - przygotowywane krewetki musiały być wypróbowanym, stuprocentowym kulinarnym pewniakiem.

    I ja takiego pewniaka chowam w zanadrzu od dość dawna. Pewniaka, którym przekonałam do krewetek bez wyjątku wszystkich nimi dotąd poczęstowanych, w tym 2 osoby z nastawieniem super hiper antykrewetkowym.

    Krewetki po hindusku.
    Pomysł na krewetkowy debiut pierwszorzędny, ponieważ aromatyczna i kolorowa kuchnia hinduska jest w stanie odwrócić uwagę od wszystkiego tego, co zwykle zniechęca do krewetek - ich naturalistycznej formy i stosunkowo niewyszukanego smaku.

    Ale zanim będzie o przepisie, chciałabym jeszcze napomknąć kilka słów o krewetkach w diecie. Nie tylko odchudzającej.
    Otóż o krewetkach krąży opinia, że podwyższają poziom cholesterolu.
    Z badań również wynika, że to prawda.
    Czyli co? Krewetki out?

    Zanim wyrzucimy do kosza świeżo zakupione krewetki wniknijmy w tę prawdę nico głębiej.
    Podwyższają poziom cholesterolu - ale jakiego?
    Wiemy, że są dwa - ten "zły" - LDL i ten "dobry" - HDL.

    Zły
    osadza się na ścianach tętnic, zmniejsza ich światło powodując miażdżycę czyli chorobę zwyrodnieniową tętnic. Przyczynia się również do powstawania kamieni żółciowych. 
    Zawierają go głównie:
    tłuste mięso, masło, tłuste mleko, śmietana oraz margaryny utwardzane, ciastka, frytki i chipsy.

    Dobry 
    obniża całkowity poziom cholesterolu we krwi i usuwa ten zły ze ścianek tętnic czyli nie tylko zapobiega miażdżycy, ale nawet ją cofa. 
    Źródła  korzystnie wpływające na poziom tej frakcji to: 
    warzywa, owoce, zboża, zioła, ryby, czosnek, olej i oliwa.

    No dobrze, to jaki w końcu cholesterol podwyższają te nieszczęsne krewetki?
    Otóż wszystko wskazuje na to, że oba - zły o 7%, ale dobry aż o 12, a jako bonus oferują naszemu organizmowi również dodatkowe 13%-owe obniżenie poziomu trójglicerydów - substancji jeszcze niebezpieczniejszych od złego cholesterolu, bo odpowiedzialnych za powstawanie zakrzepów, zawałów i udarów. 
    Bilans wychodzi więc bardzo na plus, a to znaczy, że dobrze jest wprowadzić krewetki na stałe do swojej diety, nawet jeśli dotąd nie chciało się o tym nawet słyszeć.:)

    Więcej cennych informacji o krewetkach znajdziesz tu -> Krewetki,
    a o cholesterolu i trojglicerydach tu -> 17 pogromców cholesterolu 

    Wartość energetyczna dania wynosi zaledwie ok. 600 kcal.

    Składniki:
    • 1 zgnieciony ząbek czosnku
    • 2 łyżeczki startego korzenia imbiru
    • 2 łyżeczki mielonej kolendry
    • 2 łyżeczki mielonego kminu rzymskiego
    • 1/2 łyżeczki mielonego kardamonu
    • 1/4 łyżeczki chili
    • 2 łyżki koncentratu pomidorowego
    • 5 łyżek wody
    • 3 łyżki świeżo siekanej kolendry
    • 500 g gotowanych krewetek tygrysich
    • 2 łyżki oleju
    • 2 małe pokrojone w talarki cebule
    • 1 świeża posiekana zielona papryczka chili /użyłam papryczki jalapeno ze słoika/
    • sól
    • pieprz

    Wykonanie:
    1. W misce wymieszaj wszystkie przyprawy z wyjątkiem zielonej papryczki, cebuli, soli i pieprzu. Dodaj wodę i koncentrat pomidorowy.
    2. Wrzuć do miski krewetki, obtocz je dokładnie w marynacie i odstaw na 2 godziny.
    3. Rozgrzej olej na patelni, wrzuć cebulę i smaż do mocnego przyrumienienia. Dodaj krewetki z marynatą i chili. Smaż je na dość dużym ogniu, aż się skręcą w pierścionki, po ok. 3-4 minuty z dwóch stron (dłuższe smażenie spowoduje, że staną się łykowate), dopraw solą i pieprzem.
    4. Potrawę podawaj natychmiast udekorowaną posiekaną kolendrą.
    Z czym podawać:

    Krewetki bardzo dobrze smakują z indyjskim pieczywem i ryżem, raczej jednak nie same, bo mają na to zbyt zdecydowany smak.
    Ja podałam je z makaronem tajskim.
    I mam w dorobku kolejną dwójkę przeciągniętych na jasną stronę mocy - moją córkę i jej Ważnego Gościa również.:) 

    Gotowe!

    Bardzo smacznego!
    Źródło - "Dania niskotłuszczowe"

    Potrawę dodaję do rozszerzonej o owoce morza akcji Kingi -> Ryby!!!

    czwartek, 17 marca 2011

    ZIELONE CURRY Z HALIBUTA

    Zainspirowana aż trzema akcjami naraz (-> Zielono mi, -> Ryby!!! oraz -> Z Widelcem po Azji) postanowiłam wykorzystać dzisiaj jeden z trzech moich ulubionych przepisów na rybę (z których aż dwa są na curry) - tj. przepis na curry tajskie zielone.

    Wybierając się na zakupy byłam święcie przekonana, że tym razem przechytrzę kapryśny rynek, bo nie nastawiłam się na żaden konkretny gatunek ryby, a jedynie na jej najpopularniejszą formę - filety. Jakoś sobie nie wyobrażałam, żeby w 70-tysięcznym mieście nie było Świeżych Rybnych Filetów Wszystko Jedno Z Czego.

    Jak się okazało moja wyobraźnia jednak okrutnie ograniczoną jest.
    Otóż właśnie NIE BYŁO.
    (...)

    Wiem, że trudno uwierzyć w to, co teraz powiem, ale:
    i całe szczęście, 
    bo w ten sposób miałam przyjemność zakupić halibuta.:)

    Pal sześć, że mrożony.
    Pal sześć, że z 20% glazury.
    Pal sześć, że drogi, jakby się go nie łowiło w Oceanie Atlantyckim a wydobywało metodą odwiertu na Marsie.

    Wszystko nieważne - najważniejszy jest sam halibut - ryba o śnieżnobiałym, zwartym ale niezwykle delikatnym i soczystym mięsie - rozwarstwiającym się (co uwielbiam) na takie duże, grube łupki a przy tym zwyczajnie i po prostu pyszna.

    Zielone curry przyrządzałam już wcześniej i to nie raz (co jest oczywiste, bo skąd bym niby wiedziała, że jest moim ulubionym), ale nie z halibutem.
    Po dzisiejszym doświadczeniu kulinarnym chciałabym już nigdy więcej nie robić go z inną rybą. 
    Nawet pod groźbą bankructwa.

    Z tym ostatnim to żartowałam.;)

    Curry wyszło bajeczne... 
    Ta jednoczesna łagodność sosu, ostrość przypraw, aksamitna gładkość mięsa...
    Co Wam będę mówić - trzeba spróbować i tyle.

    Potrawę charakteryzuje bardzo niewysoka wartość energetyczna - ok. 1100 kcal, gdyż:

    - halibut należy do ryb chudych, tj. mających mniej, niż 8 g tłuszczu na 100 g produktu, 
    - bazę sosu stanowi mleczko kokosowe light o zawartości tłuszczu niespełna 6%, czyli 1/3 zwykłego.

    Aczkolwiek tłustych ryb nie trzeba się bać - w diecie, każdej, nie wyłączając redukcyjnej, są wręcz pożądane - rybi tłuszcz zawiera bowiem wielonienasycone kwasy tłuszczowe omega-3, nieocenione w profilaktyce miażdżycy oraz choroby niedokrwiennej serca. 

    Wziąwszy pod uwagę to właśnie kryterium, do najzdrowszych gatunków ryb zaliczyć można:
    • łososia (zawartość omega-3 - 1,8)
    • sardelę (1,7)
    • sardynki (1,4)
    • śledzia (1,2)
    • makrelę (1,0)
    • tuńczyka (0,7)
    • halibuta 0,4)
    • dorsza (0,1)
    a polecić - absolutnie wszystkie.:) 
    I wszystkim.:) 
    Osobom odchudzającym się szczególnie, z racji tego, iż zawarte w nich kwasy tłuszczowe sprzyjają uregulowaniu się w organizmie poziomu leptyny - hormonu mającego wpływ na stabilizację łaknienia -> Dobroczynne kwasy tłuszczowe omega 3,6 i 9.

    Jeśli natomiast chodzi o tłuszcz z mleczka kokosowego - to już jest zupełnie inna bajka, o czym może przy następnej okazji.:)

    Składniki:
    • 1 łyżka oleju
    • 2 pokrojone w talarki dymki
    • 1 łyżeczka mielonego kminu rzymskiego
    • 2 świeże drobno posiekane zielone papryczki chili /ponieważ w sprzedaży były tylko czerwone, użyłam zwykłej zielonej papryki i kilku plastrów ostrej papryczki jalapeno ze słoika - patent szczerze polecam/
    • 1 łyżeczka mielonej kolendry
    • 2 łyżki świeżo siekanej kolendry /użyłam mrożonej natki pietruszki/
    • 2 łyżki świeżo siekanej mięty /użyłam 1 łyżki suszonej/
    • 1 łyżka świeżo siekanego szczypiorku
    • 165 ml - mała puszka mleczka kokosowego light
    • sól
    • pieprz
    • 800 g filetów z białej ryby /użyłam halibuta/
    • opcjonalnie gałązki z mięty do przybrania /ha, ha i jeszcze raz ha/
    Wykonanie:
    1. Rozgrzej olej na patelni, dodaj dymkę i smaż ją na średnim ogniu często mieszając 2-3 minuty aż uzyska złoty kolor.
    2. Dodaj kmin, papryki i kolendrę mieloną, smaż aż zaczną wydzielać aromat 3-4 minuty.
    3. Dodaj zioła, szczypiorek, mleczko kokosowe, sól i pieprz - wszystko starannie wymieszaj.
    4. Na sos połóż rybę i duś przez 10-15 minut pod przykryciem. Możesz ją w międzyczasie ostrożnie przewrócić.
    5. Podawaj udekorowaną gałązką mięty.
    Z czym podawać:

    Doskonale smakuje z ryżem basmati.

    Gotowe!

    Bardzo smacznego!
    Źródło - "Dania niskotłuszczowe"

    niedziela, 27 lutego 2011

    WOŁOWINA Z MORELAMI po marokańsku

    To danie jest wyjątkowe aż z trzech powodów:
    - jest moją drugą i ostatnią propozycją do -> Festiwalu Kuchni Arabskiej Panny Malwinny (miały być trzy, ale wyszło, jak wyszło),
    - jest moim ulubionym daniem arabskim,
    - jest najlepszym daniem z wołowiny, jakie kiedykolwiek przyrządzałam i w ogóle jadłam.


    Absolutna harmonia smaków: słodkiego i wytrawnego, owoców i warzyw, niewiarygodna wręcz kruchość mięsa, które po prostu rozpływa się w ustach a do tego puszysty kuskus - trudno wyobrazić sobie lepiej skomponowaną potrawę. Piszę to bez skrępowania, gdyż przepis nie jest moim dziełem. W sumie szkoda, bo chciałabym stworzyć w życiu coś tak doskonałego.:) Ale teraz cieszę się, że mam chociaż sposobność zaprezentować i polecić taki delikates, w dodatku w wymarzonych do tego okolicznościach.:)


    Połączenie mięsa, warzyw i owoców, przy czym, co ważne - na słodko, jest dla narodów północno-zachodniej Afryki bardzo typowe; nieraz zdarzało mi się słyszeć, że Arabowie jedzą "mięso z dżemem". W mojej opinii to niezwykle ciekawy mariaż, który na pewno warto przetestować. Ja zrobiłam to wręcz z zapałem, bo bardzo lubię wszelkie mięsno - owocowe zestawienia, co zresztą udowodniłam ostatnio serwując po kolei -> kurczaka ze śliwkami, -> wieprzowinę z jabłkami i -> kurczaka z ananasem


    Wartość energetyczna naszej potrawy ma szansę wynieść nie więcej niż ok. 1500 kcal, oczywiście, jeżeli zadbamy o to, żeby jagnięcina czy też wołowina do niej użyta była naprawdę chuda. Mnie udało się wczoraj kupić właśnie taką super chudą łopatkę (z której i tak wycięłam jeszcze jakieś 100 g białego), niemniej w polskich sklepach chude mięso to jednak wciąż rzadkość. Podobnie jak rzadkie, a właściwie wręcz niespotykane, jest  oznaczanie zawartości tłuszczu w oferowanych do sprzedaży mięsach i wędlinach.
    Myślę, mam głęboką nadzieję, że kiedyś dojdziemy i do tego.:)
    A na razie, jeśli chcemy schudnąć, kupując mięso bądźmy po prostu czujni. 
    Jak te...no... Ważki.;)


    Składniki:
    • 450 g jagnięciny pokrojonej na kawałki wielkości kęsa /użyłam łopatki wołowej/
    • 1 łyżeczka mielonego cynamonu
    • 1 łyżeczka mielonej kolendry
    • 1 łyżeczka mielonego kminu rzymskiego
    • 2 łyżeczki oliwy z oliwek
    • 1 drobno posiekana czerwona cebula
    • 1 zgnieciony ząbek czosnku
    • 400 g pomidorów z puszki w kawałkach
    • 2 łyżki koncentratu pomidorowego
    • 125 g mięsistych, suszonych moreli
    • 1 łyżeczka cukru
    • 300 ml bulionu warzywnego
    • sól
    • pieprz
    • 1 pęczek świeżej kolendry do przybrania /użyłam natki pietruszki/
    Wykonanie:
    1. W średniej wielkości misce połącz ze sobą cynamon, kolendrę, kmin i oliwę, następnie dokładnie obtocz w nich mięso.
    2. Rozgrzej piekarnik do 180 stopni.
    3. Wrzuć na patelnię wołowinę i smaż ją na dużym ogniu 4-5 minut, do zrumienienia, po czym usmażoną przełóż do naczynia do zapiekania z przykrywką.
    4. Zmniejsz ogień do średniego i na patelnię wrzuć cebulę, czosnek, pomidory i koncentrat. Smaż wszystko ok. 4 minut, aż sos zgęstnieje. Dodaj morele, cukier, bulion, sól i pieprz, i doprowadź całość do wrzenia.
    5. Polej mięso sosem (nie mieszaj), przykryj i piecz 1 godzinę, po czym zdejmij pokrywkę i piecz całość jeszcze 5 minut.
    6. Przed podaniem posyp potrawę grubo posiekaną kolendrą.
    Z czym podawać:

    Obowiązkowo z kaszą kuskus, bulgur, ciemnym ryżem lub chociaż pełnoziarnistym pieczywem (kolejność nie jest przypadkowa;)).

      Gotowe!

      Bardzo smacznego!
      Źródło - "Dania niskotłuszczowe"

      sobota, 5 lutego 2011

      BERBERYJSKI KOCIOŁEK

      Kuchnia arabska generalnie do sprzyjających szczupłej sylwetce nie należy. Jest na to za tłusta i zbyt słodka. Niemniej pełna cennych warzyw i owoców, dlatego wiele arabskich potraw, po pewnych modyfikacjach, może się znaleźć na stole osoby będącej na diecie redukcyjnej. I to z niewątpliwą dla niej korzyścią.


      Wprawdzie mam swoje ulubione danie arabskie, ale zorganizowany przez Pannę Malwinnę -> Festiwal Kuchni Arabskiej  skłonił mnie do wypróbowania czegoś całkiem nowego. I dobrze, bo jak sie okazało jednogarnkowiec rodem z kuchni berberyjskiej - wołowina z papryką i cieciorką - w pełni zasługuje na szerszą reklamę. Aż żałuję, że nie mogę Was poczęstować, tak dobre to wyszło.:)




      Wartość energetyczna kociołka jest nieduża, bo wynosi ok. 1500 kcal. - oczywiście tylko pod warunkiem, że do jego sporządzenia użyje się naprawdę chudej wołowiny. 
      Wiem, że do gulaszu zwykle nie wybiera się najszlachetniejszego mięsa, jednak naprawdę warto zmienić swoje przyzwyczajenia w tym względzie. Uzyskany efekt wynagrodzi nam poniesione, nieco większe koszty. Efekt subtelniejszego smaku i smuklejszej linii. Już o zdrowiu nie wspominając (mylę się, czy jednak słówko o zdrowiu nadmieniłam?);)
      Aha, bo to ważne. 
      Tradycyjnie kociołek podaje się z kuskusem (wersja dla szczuplaków). My, odchudzający się, spokojnie możemy sobie, akurat do tej potrawy, ten kuskus darować. I tak będzie dobre. 
      I wciąż arabskie:)

      Składniki:
      • 2 pokrojone w półtalarki spore czerwone cebule
      • sok z 1 cytryny
      • szczypta szafranu
      • 3 papryki w trzech różnych kolorach, wydrążone i pokrojone w paski średniej szerokości
      • 1 połamana na kawałki laska cynamonu
      • 1 łyżka miodu
      • 300 ml gorącego bulionu warzywnego
      • 2 łyżeczki oliwy z oliwek
      • 400 g wołowiny pokrojonej w kostkę wielkości jednego kęsa /idealna jest część zrazowa, taka na tatara/
      • 200 g pomidorów z puszki w kawałkach
      • 480 g odsączonej i przepłukanej cieciorki z puszki
      • 1 łyżeczka harissy /to taka wściekle ostra arabska przyprawa, której niestety nie miałam, toteż w zamian użyłam 1/4 łyżeczki chili, i po 1/2 łyżeczki zmielonych - kolendry, kardamonu, kminku, kminu rzymskiego oraz zgniecionych 2 ząbków czosnku/

      Wykonanie:
      1. Cebulę wrzuć do dużego garnka i skrop sokiem z cytryny. Dodaj szafran, paprykę, cynamon i miód. Wszystko zalej gorącym bulionem, doprowadź do wrzenia i gotuj pod przykryciem 15 minut na wolnym ogniu.
      2. W tym czasie rozgrzej oliwę na patelni i na dużym ogniu podsmaż mięso aż się lekko przyrumieni.
      3. Usmażone mięso wrzuć do garnka, dodaj resztę składników i dokładnie wymieszaj. Doprowadź całość do wrzenia, zmniejsz ogień i gotuj bez przykrycia 20 - 30 minut, aż wołowina będzie miękka.
      4. Podawaj z kaszą kuskus lub jako samodzielne danie.


      Gotowe!


      Bardzo smacznego!

      Źródło - "Dania niskotłuszczowe"

      środa, 2 lutego 2011

      DORSZ PO HINDUSKU

      Ryb w diecie redukcyjnej nigdy dość (gdyby były podstawą naszej kuchni, na zawsze moglibyśmy zapomnieć o nadwyżkowych kilogramach), toteż robię je często i na różne sposoby. Dzisiaj umyśliłam sobie, że czas na dorsza - koniecznie po hindusku - z warzywami, w klimatach i aromatach południowych Indii. Może to przez tę jednostajną szaroburość za oknem?


      W celu zdobycia rzeczonego dorsza udałam się więc na zakupy.

      Najpierw szukałam w sklepach świeżych dorszowych steków tudzież dzwonków (do tej potrawy idealnych), potem obniżyłam wymagania do w ogóle świeżego dorsza, wreszcie uznałam, że zadowoli mnie jakakolwiek morska ryba, byleby nie przypominała kry lodowej... 
      I kiedy już powoli zaczęłam tracić nadzieję na powodzenie mojej ekspedycji i przymierzać się do zakupu kaszanki (ta o dziwo była świeża, nic a nic nie mrożona) - znalazłam dorsza! A w zasadzie drobne dorszowe filety - bejbki takie, ale kto by w tych (trudnych) okolicznościach przyrody jeszcze kręcił nosem?  Wzięłam, co było, z uśmiechem na ustach - 8 kawałków - 07,kg. Ufff!:) i do domu, i do dzieła!

      To szybkie i proste w przyrządzeniu lekkie rybne danie ma zaledwie ok. 1500 kcal, mimo, że znajdują się w nim aż 3 łyżki oleju. Ilość oleju można by było wprawdzie obniżyć do 1 (nie smażąc dorsza, tylko od razu go dusząc), ale ewidentnie ucierpiałby na tym smak potrawy, więc moim zdaniem skórka nie warta wyprawki. Zalecam co najwyżej ograniczenie ilości dodatków - typu ryż, czy pieczywo, z którymi będzie się miało zamiar skonsumować rybę.


      Składniki:
      • 4 steki lub dzwonka z dorsza o grubości ok. 2,5 cm /użyłam 0,7 kg filetów/
      • 3 łyżki oleju
      • sól
      • pieprz
      • 1 drobno pokrojona cebula
      • 2-3 zgniecione ząbki czosnku
      • 1 czerwona papryka pokrojona w kostkę
      • 1 łyżeczka mielonej kolendry
      • 1 łyżeczka mielonego kminu rzymskiego
      • 1 łyżeczka mielonej kurkumy
      • 1/2 łyżeczki garam masala
      • 400 g pomidorów z puszki w kawałkach (1 puszka)
      • 165 ml mleczka kokosowego light (1 mała puszka)
      • 1-2 łyżki świeżo siekanej kolendry lub natki pietruszki
      Wykonanie:
      1. Rozgrzej olej na dużej patelni i podsmaż na nim steki na tyle krótko, żeby się nie rozpadły. Dopraw je solą i pieprzem, zdejmij z patelni i odłóż na talerz obok.
      2. Na patelnię wrzuć cebulę, czosnek, paprykę i przyprawy. Smaż 2-3 minuty cały czas mieszając. Dodaj pomidory, doprowadź sos do wrzenia, zmniejsz ogień, przykryj patelnię i duś całość przez ok. 5 minut.
      3. Wlej mleczko kokosowe, wymieszaj sos i delikatnie wyłóż na niego rybę. Gotuj wszystko na małym ogniu, pod przykryciem jeszcze przez 5-8 minut.
      Z czym podawać:

      Podawaj rybę polaną sosem i posypaną siekaną zieleniną, z ryżem, ewentualnie chlebkiem chapati, naan lub innym indyjskim.

        Gotowe!


        Bardzo smacznego!
        Źródło - "Dania niskotłuszczowe"

        Potrawa została zgłoszona do akcji Ireny i Andrzeja -> Z Widelcem po Azji.

        Blog jest obecny w serwisie

        TOP 10 ostatniego miesiąca