W swojej wędrówce ku szczupłej sylwetce zahaczyłam też o słynną dietę proteinową. Był to zupełnie chybiony, zaledwie kilkunastodniowy epizod, o którym szybko (i chętnie) bym zapomniała, gdyby nie fakt, że coś dzięki niemu zyskałam - a mianowicie kilka zupełnie niegłupich pomysłów na niskokaloryczne potrawy, w tym - co dla mnie szczególnie cenne - również słodkości.
Muszę jednak natychmiast ostudzić zapał co niektórych - proteinowe desery bazują na słodzikach - jakkolwiek by na to patrzeć - po prostu chemii. Faktem jest, iż światowy rynek konsumencki został już przez słodziki nie tylko opanowany, ale wręcz zawłaszczony (można je znaleźć w ogromnej masie produktów, wcale nie wyłącznie tych typu light), niemniej opinie na ich temat wciąż są podzielone, a często wręcz bardzo krytyczne.
Toteż, choć osobiście uważam, że zastosowane w kuchni raz na jakiś czas zabić raczej nie powinny, na pewno nikogo do ich używania namawiać nie będę.
Skoro więc tę kwestię mamy definitywnie wyjaśnioną, mogę z czystym sumieniem przystąpić do kolejnej - zaprosić wszystkich chętnych na smaczne i zdrowe proteinowe śniadanie - placuszki serowe, do wykonania których zamiast mąki używa się otrębów.
Z podanych niżej składników wychodzi 13 zgrabnych placuszków, o wartości energetycznej (z już wkalkulowanymi wszystkimi dodatkami) nie przekraczającej 350 kcal. Chudo, a dzięki otrębom niezwykle sycąco.
Danie zwyczajowo szykuję na śniadanie, mimo, że w wersji podstawowej jest w nim znacznie więcej białka, niż węglowodanów. Żeby poprawić te proporcje, jak również uatrakcyjnić potrawę smakowo, warto placuszki podawać z owocami. Ja dzisiaj zaserwowałam je z garścią jagód, ale ponieważ po rozmrożeniu jagody wyglądają wybitnie niewyjściowo, nie zdecydowałam się na ich uwiecznienie.
Składniki:
- 2 jajka
- odrobina soli
- 2 łyżki otrąb owsianych
- 1 łyżka otrąb pszennych
- 1/3 kostki sera twarogowego 0% tłuszczu
- 1/2 łyżeczki cynamonu
- 3 krople aromatu waniliowego /może być oczywiście inny/
- opcjonalnie - 1 łyżeczka słodzika przystosowanego do gotowania /użyłam słodzika Sussina Gold/
Wykonanie:
- Do szklanego naczynia wbij całe jajka, dodaj do nich maleńką szczyptę soli i rozbij je mikserem na puszystą masę.
- Wrzuć resztę składników i wymieszaj je łyżką (dobrze, żeby twaróg pozostał w drobnych kawałkach). Odstaw całość na 15 minut aż otręby napęcznieją i masa zgęstnieje.
- Patelnię rozgrzej na średnim ogniu i spryskaj olejem w sprayu. Wlewaj na nią masę w ilości nie większej, niż duża łyżka stołowa na 1 placek. Po ok. 3 minutach przewróć placki ostrożnie na drugą stronę, uważając, żeby się nie rozpadły - są bardzo kruche. Podawaj na ciepło.
Z czym podawać:
Placuszki doskonale smakują z serkiem homogenizowanym zamiast śmietany. Do tej ilości placków wystarczy ok. 50 g serka, tj. duża kopiasta łyżka. Dzisiaj użyłam mieszanki dwóch homoserków - 3% Pilos i 0% Maćkowego wzbogaconych 1 łyżeczką słodzika Top Sweet i kroplą aromatu śmietankowego.
Gotowe!
Bardzo smacznego!
Źródło - Forum Dukana
podobnie jak Ty: też zahaczyłam o tą dietę, nie wspominam jej najlepiej, ale niektóre przepisy wykorzystuję do dziś (głównie sernik).
OdpowiedzUsuńbardzo fajne placki, jutro będą na śniadanie
Ale piękna wieża. Super zdjęcia:)
OdpowiedzUsuń@Kaś, czyli mamy podobne doświadczenia.:)
OdpowiedzUsuńDzięki, że wpadłaś z odwiedzinami.:)
A te placki wszyscy w domu jedzą i lubią. Mąż nawet sam je sobie smaży.:)
@Aniu, bardzo się cieszę, że Ci się podoba. Dzieciom pewnie podobałaby się taka zabawa w plackową wieżę, prawda?
Kurcze. Kolejny fajny i zdrowy przepis. Te otręby mnie zaintrygowały i zupełny brak mąki. Placki zawsze kojarzyły mi się z mąką. Takie stereotypowe myślenie. Myślałem placki - mówiłem mąka.
OdpowiedzUsuńTak jak niektórzy mówili Lenin a myśleli rewolucja :)
Dzisiaj po powrocie z pracy robię. A co !
A czy ja mogłabym jedno pięterko z tej wieży "chapnąć" ?
OdpowiedzUsuńprzeczytałam kilka Twoich postów - jakbym siebie czytała :)
OdpowiedzUsuńzrobiłam i placki wyszły bardzo dobre. dzięki za przepis, myślę, że wejdzie w stałe menu śniadaniowe
mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli w najbliższym czasie i u mnie na blogu podzielę się Twoim przepisem
pozdrawiam
Robiłam je i zgadzam się - są naprawdę dobre :) Moja dieta proteinowa trwała 2 tyg. I o 2 za dużo! Źle ją wspominam :-)
OdpowiedzUsuńja tej diety nawet nie znam ( w wolnej chwili sie dokształcę). a placuszki wyglądają bardzo apetycznie, i może i ja kiedyś je Lubemu przygotuję, rzecz jasna z cukrem;)
OdpowiedzUsuńWyglądają rewelacyjnie!
OdpowiedzUsuńJeszcze pytanie: co to jest to ciemne na placuszkach? Jakiś sos lub sok? Z przepisu nie dowiedziałam się, co to jest a intryguje mnie to.
OdpowiedzUsuńPrzymierzałam się do diety proteinowej, ale mnie nie przekonała - w moim przypadku skończyło się na lekturze książki i zakupie paczki otrębów owsianych, które leżą gdzieś na dnie szafki kuchennej, więc niewykluczone, że placki według Twojego przepisu będą jutro na śniadanie.
;))) Oj, @Piotruś, Piotruś;))), czyś Ty się nie bawił przypadkiem w taką (fajną) zabawę w skojarzenia? Byłbyś w niej dobry.
OdpowiedzUsuń@Kulinarne-smaki - łap pięterko z serkiem - samo dobre.:)
@Kaś - czyżbym trafiła na bratnią duszę? Chociaż żadna tam ze mnie Ania z Zielonego Wzgórza.;)
Oczywiście, że nie mam nic przeciwko Twojej publikacji.:) Tym bardziej, że nie jestem autorką przepisu, tylko jego nieznacznej modyfikacji.
A jak tam teraz z wagą u Ciebie? Jeśli to nie nazbyt intymne pytanie?
@Kasiu, chyba za bardzo lubisz urozmaicenie w kuchni, jak ja... Już trzeciego dnia mięcho zaczęło wyłazić mi bokiem. A efekty tego poświęcenie nieomal żadne. O niebo wolę to, co teraz. Z mnóstwem smakowej przestrzeni przed sobą. Ilość jedzenia mnie nie kręci, za to jakość - bardzo.
@Malwinko, ma ta dieta kilka intrygujących mnie tajemnic, choć jest delikatnie mówiąc bardzo niedoskonała. Kiedyś może o niej napiszę kilka słów komentarza. A placki raz na pewien czas warto zrobić z uwagi na zawartość błonnika, którego w diecie nigdy dość.
Też uważam, ze cukier to nie wróg, jest dla ludzi, tylko jednak chyba nie takich, jak ja...
@Haniu, dzięki.:) To ciemne to sok z jagód. Chciałam go użyć w charakterze polewy, jak syropu klonowego, tylko za szybko wsiąkł.;)))
Dziękuję, Kochani, że piszecie.:) Od tego serce rośnie.:)
Ooo przypomniałaś mi o dukanowych placuszkach :D jakoś nigdy nie wyszły mi takie ładne i cieniutkie... A już na pewno nie kruche. Muszę pokombinować :)
OdpowiedzUsuńZnajome placuszki :)) robiłam je i w wersji na słono, i na słodko - te drugie wolę :).
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że dieta Dukana podsuwa pomysły na fajne przepisy. Moi znajomi niebędący na diecie również z nich korzystają :).
Pozdrawiam!
prezentujesz na blogu bardzo zdrowe i rozsądne podejście do odżywiania, do którego ja doszłam dopiero po dwóch latach diet (często bardzoooo głupich) przeplatanych napadami obżarstwa. teraz "panuje" nad sobą, zdrowo jem, ćwiczę i pozwalam sobie czasem na słodkie przyjemności, bo już wiem, że wszelkie rygory kończą się u mnie źle
OdpowiedzUsuńmoja waga to żadna tajemnica - 58 kg przy 172 cm
pozdrawiam
@Adrijah, dziękuję.:*)
OdpowiedzUsuńO ile wiem, to problem z placuszkami polegał głównie na laniu zbyt dużej ilości ciasta. I jeszcze zbyt wczesnych próbach przewracania ich.
@Turlaczku, mimo wszystko wysiadłam.:)
@Kaś, Kochana, miło mi czytać Twoje słowa.:)
Tylko 2 lata... Ja straciłam prawie całe życie.
Ranyyy, to z Ciebie nieziemska laska! I Ty się kiedykolwiek odchudzałaś???
Trafiłam do Ciebie zupełnie przypadkiem, ale wiem, że już teraz będę tutaj częstszym gościem! Bardzo podoba mi się Twój styl pisania, lekki i z humorem, a i przepisy co jeden to ciekawszy! Już sobie kilka pozwoliłam zapisać i będę testowała:) Pzdr Aniado Ps. Zdjęcia "stosu" placuszków jest wprost fenomenalne!
OdpowiedzUsuń@Lepszysmaku, serce mi urosło po Twoim komentarzu, bardzo Ci za niego dziękuję.:)
OdpowiedzUsuńNiesamowite, że obie znalazłyśmy ten sam klucz do bycia szczupłym - tyle, że Twój prezentuje się jak misterna robota artysty (od którego z chęcią będę pobierała nauki), a mój wyglada na razie jak skrzyżowanie wytrycha z kluczykiem do... konserw.;))))
A na poważnie mówiąc - każdorazowo z wielką radością będę Cię gościć na mojej stronie.:)
Pozdrawiam!
Lekka, i to jest właśnie to co mnie u Ciebie od razu zachwyciło! "Skrzyżowanie wytrycha z kluczykiem do... konserw" jest oczywiście określeniem, które absolutnie do Twojego bloga nie pasuje, ale jednocześnie "bawi do łez" :)
OdpowiedzUsuńŻyczę dobrej nocy i do "zobaczenia" na którymś z blogów Aniado
dziękuję :) bo ja kiedyś straszną chudzinką byłam i jak mi się przytyło w szybkim tempie z 52 do 62 to zaczęłam różne dziwne diety podejmować a później to już wpadłam w błędne koło dietowania ;/
OdpowiedzUsuńps znowu zrobiłam placki, z dżemem porzeczkowym (taki z lidla, seria linessa - dla mnie najlepszy na świecie) to moja ulubiona wersja :)
@Kaś, to ja Ci szczerze i z całego serca gratuluję rozumu. Że się umiałaś w porę zatrzymać. Złapać do siebie dystans, że go cały czas masz.:) Z czymś takim nie grozi Ci przespanie życia, co nieomal przytrafiło się mi.
OdpowiedzUsuńCałusy.:*)
teraz jesteśmy na prostej i to się liczy. i żeby tylko tego rozumu, dystansu starczyło i mnie, i Tobie i wszystkim zdrowo dietującym :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
@Kaś, kwestię jedzenia mam już od dawna załatwioną.
OdpowiedzUsuńTylko problem ze słodyczami. Na samą myśl o czymś słodkim aż mnie skręca. Moje wizyty na stronach, na których jest tyle fantastycznych słodkości są dla mnie drogą przez mękę.
A w Lidlu bardzo lubię kupować - czasem naprawdę można się tam natknąć na coś ciekawego - do jedzenia, albo z kulinarnych akcesoriów. I to wcale nie najgorszej jakości.
co do słodkości musiałam sobie wypracować na radzenie z nimi, bo też za nimi przepadam (z resztą jak za nimi nie przepadać?):
OdpowiedzUsuń1. powiedzmy raz na tydzień pozwalam sobie na mały kawałek ciasta
2. codziennie rano zjadam do kawki pierniczka, czekoladkę itp - świadomość, że pozwalam sobie na słodkie jest dla mnie bezcenna (a takie ilości nie zaburzają mojej wagi)
3. zaczynam dzień od słodkich śniadań (placuszki, racuchy, ciasto z mąki pp, sernik dietetyczny)
4. owoce rano i na podwieczorek
5. prowadzę bloga :) jakkolwiek to zabrzmi, jak się umęczę przy jakimś wypieku, to aż nie mam ochoty go zjeść. albo widzę, ile masła i cukru w niego włożyłam, to też się odechcewa :)
taki mam sposób na słodycze od dłuższego czasu. na początku było ciężko ale teraz to nawet wizyta w cukierni mnie nie rusza (wyjątek stanowi ma miłość-faworki...)
wybacz, że tak Ci się rozpisuję. kiedy nabrałam dystansu do własnej diety, stałam się jakaś wylewna :)
OdpowiedzUsuń@Kaś, stosuję się do dokładnie drugiej połowy Twoich zasad.:) Pierwsze 2 i pół punktu u mnie się nie sprawdzają - za okruszkiem, dosłownie ZA OKRUSZKIEM ciasta uruchamia się u mnie lawina pożądania, której zatrzymanie graniczy niemal z cudem. Już myślałam nawet, żeby się poddać hipnozie, ale to trochę skomplikowane...
OdpowiedzUsuńBardzo Cię podziwiam za to co napisałaś.
I bardzo to doceniam.
:*)
to trzymam kciuki za wypracowanie własnej metody na słodkiego głoda :) ja jeszcze muszę popracować nad zatrzymaniem moje własnej lawiny pożądania wobec faworków :)
OdpowiedzUsuńuściski
wieżyczka pierwsza klasa, zapraszamy z nią do nas :D
OdpowiedzUsuńświetnie wyglądają te placuszki...;) muszę wypróbować
OdpowiedzUsuńDziękuję, @Izaa.:)
OdpowiedzUsuńZajrzałam na Twój blog i wiem, że lubisz placki.:)