"Motywacja jest tym, co pozwala ci zacząć, nawyk jest tym, co pozwala ci wytrwać."

środa, 16 lutego 2011

FLĄDRA grillowana PO JAPOŃSKU

Do zdobycia ryby na dzisiejszy obiad podeszłam metodycznie, nie tak jak do ostatniego polowania na -> dorsza. Postanowiłam mianowicie zaprzestać walki z wiatrakami, tj. wymagać dostosowywania się rynku do moich osobistych konsumenckich potrzeb, a wykazać elastyczność i korzystać z tego, co mi ten rynek jest w stanie w danym momencie oferować.

Przed wybraniem się na zakupy wyszukałam więc sobie aż 4 niezależne i bardzo zróżnicowane przepisy na dania rybne, żeby być przygotowaną na czekającą mnie każdą możliwą rybią ewentualność. 
Nie ma to jak dobrze opracowana strategia.
System sprawdził się idealnie. 
Zero nerwów i straty czasu. A nabytek zaiste atrakcyjny - 4 urocze, płaskobrzuszne, niewielkich rozmiarów, świeżuteńkie flądry. Victory!

Uwielbiam flądry! Bo nie dość, że się sympatycznie nazywają (prawda?), to jeszcze mają mało i grube ości, dzięki czemu, w odróżnieniu od wielu innych ryb są bardzo przyjemne w konsumpcji. Oczywiście przy dysponowaniu choć podstawową umiejętnością radzenia sobie z rybą - a wiem, że nie każdy takową posiada (np. moja córka - nie;)).
Może kiedyś napiszę jak jeść ryby (i córka to przeczyta)? A może to nawet obfotografuję (i zobaczy)?


W każdym razie zachęcam osoby odchudzające się do jak najczęstszego nabywania ryb w całości - pstrągów, makrel, fląder właśnie. Zabawa z rybą z ośćmi spowalnia jedzenie posiłku i wydłuża proces trawienia. Kawałków pożywienia nie łyka się pospiesznie, co jest znamienne dla osób zmagających się z nadwagą. 
Kiedyś gdzieś przeczytałam, że dla usprawnienia pracy jelit każdy kęs jedzenia powinien być przeżuty 30 razy, zanim się go połknie! 
To bardzo trudna sztuka, w opanowaniu której ościste ryby mogą posłużyć jako idealne pomoce naukowe.:)


Flądry zdarzało mi się przyrządzać różnie. W zaprezentowany dzisiaj sposób robiłam je po po raz pierwszy, w mojej opinii - ze świetnym efektem.:)

Przygotowanie samego dania zajmuje dosłownie parę minut - tyle co połączenie składników na marynatę, trzeba sobie natomiast wygospodarować sporo czasu na sam proces marynowania - co najmniej 2 godziny (a najlepiej nawet i całą noc) potem zaś mieć chwilę na pokrojenie warzyw.
Flądra po japońsku jest potrawą wyjątkowo niskoenergetyczną, gdyż posiada zaledwie ok. 1000 kcal (900 - ryba + 100 - warzywa).

Składniki:


- 4 niewielkie flądry (po ok. 170 g każda)
- 6 łyżek sosu sojowego
- 2 łyżki sake /może być też białe wytrawne wino/
- 2 łyżki oleju sezamowego
- 1 łyżka soku z cytryny
- 2 łyżki cukru trzcinowego
- 1 łyżeczka startego korzenia imbiru
- 1 zgnieciony ząbek czosnku
- 1 mała marchewka
- 1 mała pietruszka
-  pęczek cebuli dymki
- 1 listek laurowy
-1/4 kostki bulionu z oliwą z oliwek i ziołami
- szczypta cukru 
Wykonanie:
  1. Rybę umyj i osusz papierowym ręcznikiem, po czym natnij ją w kilku miejscach po obu stronach, żeby marynata lepiej się wchłaniała.
  2. W dużym, płaskim naczyniu wymieszaj sos sojowy, wino, olej, sok z cytryny, cukier trzcinowy, imbir i czosnek.
  3. Ryby obtocz w marynacie z każdej strony i odstaw do lodówki na przynajmniej 2 godziny.
  4. Marchewkę i pietruszkę pokrój na cienkie słupki, cebulki dymki na 2 do 4 części. 
  5. Rozgrzej patelnię i na kropli oleju obsmaż warzywa przez 1-2 minuty, następnie dolej do nich 1/3 szklanki wrzątku z rozpuszczoną w nim kostką bulionu, dodaj szczyptę cukru, przykryj patelnię i duś całość na małym ogniu przez ok. 10 minut.
  6. Rybę grilluj 7-8 minut ciemną stroną do góry, po czym przewróć ją i opiekaj kolejne 4-5 minut. Podawaj natychmiast szczodrze obłożoną warzywami.
Z czym podawać:

Podałam naszą flądrę z cienkim makaronem ryżowym, ale był to ewidentny błąd w sztuce. Duszone warzywa stanowią idealne dopełnienie ryby - makaron zabrzmiał z nią nieszczerze - jak taki kulinarny kwiatek do kożucha. W ostateczności pewnie chleb byłby lepszy. Tylko w sumie po co?

    Gotowe!





    Bardzo smacznego!

    Źródło - "Dania niskotłuszczowe"

    Potrawę dodaję do akcji Ireny i Andrzeja -> Z Widelcem po Azji.

    16 komentarzy:

    1. Mnie nie musisz namawiać. Uwielbiam flądry. Kiedyś mieszkaliśmy w Szczecinie i jeździliśmy do Kołobrzegu z wielką przenośną lodówką, którą zapełnialiśmy podczas zakupów w porcie - prosto od rybaków. Takie ryby naprawdę smakują inaczej:) Aleś mi narobiła ochoty na rybkę:)

      OdpowiedzUsuń
    2. Flądra kojarzy mi się z wakacjami i Trójmiastem. Nie wiem dlaczego ale tylko tam ją jadam.

      OdpowiedzUsuń
    3. Ja też bardzo lubię flądrę a dawno jej nie jadłam. Narobiłaś mi smaku, tym bardziej, że w takiej marynacie nie miałam okazji jeszcze jeść. Fajny przepis.

      OdpowiedzUsuń
    4. No bardzo smakowite rybencje i pięknie pokrojone warzywa :)

      OdpowiedzUsuń
    5. Oj ten Kołobrzeg ! Jak byłem tam we wojsku sto lat temu, to wychodziłem na przepustki do smażalni i jadłem flądrę z frytkami. Bardzo miło wspominam. Oczywiście florę. Bardzo sympatyczna ryba. Dobrze nam było razem. Na wiele lat straciłem ją z oczu.
      I oto wróciła do mnie po latach jak bumerang w postaci tego wysublimowanego przepisu kulinarnego.
      Przed flądrą człowiek nie ucieknie :)

      OdpowiedzUsuń
    6. @Aniu, na pewno świeża rybka to o niebo lepszy smak. Ciekawe jak długo jechały do mnie moje fląderki?

      @Kulinarne-Smaki, o tak, skojarzenie z wakacjami prawidłowe, choć dla mnie z powodu grilla.;)

      @Haniu, zachęcam. Mogłabym jeść takie rybki codziennie.:)

      @Turlaczku, dzięki, przy okazji trafiłaś na mój słaby punkt - krojenie warzyw. Nie mam żadnego sprzętu służącego do tego celu i trochę się męczę, bo warzywa to w końcu podstawa mojej kuchni. Ale mam już na oku coś upatrzonego, więc może ta męka już niedługo...:)

      OdpowiedzUsuń
    7. Ach te chochliki drukarskie :)
      Oczywiście florę i flądrę wspominam miło :))

      OdpowiedzUsuń
    8. Pamiętam , że jako dziecko tolerowałam z ryb tylko flądrę.
      To jakoś z biegiem lat się zmieniło, bo teraz się jej boję jakoś-> chyba ilość ości mnie przeraża;p

      Pozdrawiam serdecznie

      OdpowiedzUsuń
    9. Ależ ta flądra apetycznie wygląda!!

      OdpowiedzUsuń
    10. Flądra kojarzy mi się bardziej z dyskiem.:)))@Piotrusiu. No ale dysk sam nie wraca.:)))
      A flora też ładna.:)))

      @Olciaky. To kup makrelę. Lęk przed flądrzymi ośćmi minie w sekundę, jak ręką odjął.;)))

      @Grumko, smakuje chyba jednak lepiej, niż wygląda.:) Witam Cię serdecznie!:)

      OdpowiedzUsuń
    11. Uwielbiam ryby, ale flądry nigdy nie próbowałam. Wygląda fantastycznie :)

      OdpowiedzUsuń
    12. Przepadam za rybami, a przepis jest zachęcający. Trzeba będzie wypróbować. Pozdrawiam :)

      OdpowiedzUsuń
    13. niestety należę do tych, którzy nie radzą sobie z konsumpcją ryb, które mają ości, więc raczej ich unikam ;/ niemniej Twoja rybka wygląda bardzo apetycznie

      OdpowiedzUsuń
    14. @Monico, @Basiu - warto, oj warto.:)

      @Kaś, na pewno nie powiedziałaś jeszcze ostatniego słowa i kiedyś samą siebie zaskoczysz.:)

      OdpowiedzUsuń
    15. Lekka, ależ Ty masz dar pisania!!! Felieton z przygotowań do nabycia ryby - Genialny! A jednocześnie jakże życiowy! Tak wygląda każde moje "polowanie" na rybę w stolicy... Oczywiście, zawsze mogę być pewna, że uda mi się nabyć mrożone kostki z mintaja lub mrożoną pangę... Flądrę? Widziałam. Nawet na dziale "Świeże ryby"... ale sądząc po wyglądzie, nie pasowała do tego działu...
      Przepis jednak zapisuję, bo może kiedyś szczęście się do mnie uśmiechnie;) Pzdr Aniado

      OdpowiedzUsuń
    16. @Aniado, bardzo jesteś łaskawa dla mnie.:) Dziękuję Ci za te wszystkie miłe słowa - nawet nie wiesz, jak przyjemnie jest mi je czytać.:)
      Masz cenny dar dmuchania ludziom w skrzydła.:)

      OdpowiedzUsuń

    Bardzo mnie cieszy każdy wpis, a Twój szczególnie.:)

    Jeśli piszesz jako Osoba Anonimowa, podaj swoje imię albo nick - będzie mi miło wiedzieć z kim rozmawiam.:)

    Dziękuję.:)

    Blog jest obecny w serwisie

    TOP 10 ostatniego miesiąca