No i nadszedł moment wyznania tej szokującej prawdy - ostatnio zupę ugotowałam w maju 2008 roku.
Wiem, wiem - niewybaczalnie dawno.
Wcale nie dlatego, że nie lubię zup, bo bardzo lubię.
Nie dlatego też, że mi się ich nie chce gotować, bo cóż to za różnica jaką konsystencję ma to, co przyrządzam - stałą, czy płynną?
Ani nie dlatego, że zupy bawią mnie jednak ździebko mniej, niż inne potrawy - w końcu komicznych obiektów wokół nie brakuje - wcale niekoniecznie muszą za nie robić akurat zupy.
Może np. córka:
Może np. córka:
***
Ja: - "Co robisz?"
Ona: - "Aktywnie leżę."
Ja dzwonię: - "Słuchaj, gdzie jesteś? Kupiłabyś coś?"
Ona: - "Jeszcze w Chełmie, a co trzeba?"
Ja: - "Seler naciowy. Wiesz jak wygląda seler naciowy?"
Ona: - "No nie wiem, ale poradzę sobie."
Ja: - "No to super! Bo wiesz, WCZORAJ byłam na rynku..."
Ona - przerywajac mi: - "Mam być dostawcą selerow czy badaczem historii starożytnej?"
Ona: - "Jeszcze w Chełmie, a co trzeba?"
Ja: - "Seler naciowy. Wiesz jak wygląda seler naciowy?"
Ona: - "No nie wiem, ale poradzę sobie."
Ja: - "No to super! Bo wiesz, WCZORAJ byłam na rynku..."
Ona - przerywajac mi: - "Mam być dostawcą selerow czy badaczem historii starożytnej?"
Ona dzwoni: - "Czy nie przechowałybyśmy Niemca?"
Ja - totalnie zaskoczona: - "Niemca? To Żydów się przechowuje chyba."
Ona: - "W XXI wieku - Niemców. Teraz nie mamy wojny tylko wymianę międzyszkolną..."
***
Ja - totalnie zaskoczona: - "Niemca? To Żydów się przechowuje chyba."
Ona: - "W XXI wieku - Niemców. Teraz nie mamy wojny tylko wymianę międzyszkolną..."
***
Tak więc niewielka popularność zup w moim domu ma miejsce również nie dlatego, że mnie one średnio śmieszą.
Nie jem ich i tym samym nie gotuję, bo jak się człowiek odchudza i ogranicza z ilością przyjmowanych pokarmów, to zupa, będąca w większości płynem, kradnie mu miejsce przeznaczone na konkretny posiłek. I potem chodzi się głodnym. No a niestety obiady z dwóch dań to menu w mojej rodzinie zarezerwowane wyłącznie na uroczyste okoliczności, nie na codzień.
Skąd więc teraz ta nagła zmiana frontu?
Głównie przez Anię, która na swoim blogu rozpisała -> konkurs na zupę i tego, i wiosenną:).
Ale też bo... cóż... nie da się ukryć, że przyda mi się więcej niż odrobina kulinarnej wstrzemięźliwości po przesadnie rozpasanych Świętach.
A także, ponieważ już mi się chciało zupy.:)
No i na koniec, żeby nie było na blogu brzydkiej dziury w menu.;)
Oto zupa:
Wiosenna w sposób tak nieprzyzwoity, że aż się zastanawiam, czy wypada się tym tak publicznie afiszować - tyle wiosenności naraz może zawstydzić.
Może wywołać na twarzy rumieniec.
Albo nawet niebezpiecznie pobudzić.
A wiadomo, że nie w każdych okolicznościach ekscytacja bywa tak samo pożądana.
Na przykład zimą, dajmy na to - skosztowałby człowiek wiosennej zupy, napalił się ciut nie euforystycznie, wybiegł w tym stanie na dwór i zaraz bach... złapał katar, albo się pośliznął i nie daj Bóg uszkodził.
Jakież to katastrofalne skutki mogłoby przynieść - dla gospodarki i życia społecznego!
Dlatego wiosenne zupy zdecydowanie lepiej jeść jednak na wiosnę. O tej porze roku nawet silne pobudzenie da się zawsze sensownie zagospodarować - skopać działkę, pojeździć na rowerze, upleść wianek z kwiatów... No jakoś tam sobie można w każdym razie poradzić z energią, która po takim posiłku nic tylko roznosi i roznosi.:)
No to jemy, Kochani?:) Tę zupę wiosenną na wiosnę?:)
Jemy!:)
Składniki na 8 porcji:
- 2 łyżeczki oliwy z oliwek
- 2 pory (tylko biała i jasnozielona część) grubo posiekane
- 1 średnia grubo posiekana cebula
- 2 rozgniecione ząbki czosnku
- 1 mała główka młodej kapusty grubo posiekanej
- 1 mały pęczek liści botwiny grubo posiekanych
- 2 średnie młode ziemniaki pokrojone na duże kawałki
- 2 młode marchewki grubo posiekane
- 2 szklanki bulionu z kurczaka /z uwagi na konkurs użyłam bulionetki Knorr/
- 1 łyżeczka soli
- 1/2 szklanki mieszaniny porteru i jasnego piwa w proporcjach 1:1
Wykonanie:
- Rozgrzej oliwę na dużej patelni na średnim ogniu. Dodaj pory i cebulę, smaż aż zmiękną ok. 5 minut. Dodaj czosnek, smaż kolejne 2 minuty.
- Całość przerzuć do garnka, dodaj kapustę, botwinę, ziemniaki i marchew. Zalej wszystko gorącym bulionem i dodatkowymi 4 szklankami wrzątku. Posól, wymieszaj i zagotuj.
- Zmniejsz ogień i gotuj zupę 50 minut na małym ogniu, pod częściowym przykryciem, żeby ulotniły się z niej kapuściane zapachy.
- Zupę zblenduj, dodaj piwa, wymieszaj, całość podgrzewaj jeszcze przez 2-3 minuty, aż alkohol zupełnie wyparuje i podawaj.
Można naturalnie z groszkiem ptysiowym, niemniej byłby to jednak niepotrzebnie wysokokaloryczny i mało wartościowy, choć rzecz jasna bardzo smaczny wybór.
Lepsze byłyby grzanki albo pełnoziarnista bagietka, plus niewielki dodatek startego parmezanu.
Ja użyłam stostowanej bagietki czosnkowej - mniam.:)
Gotowe!
Źródło - "Potęga warzyw"
Edit:
Hurra, hurra, hurra i się udało i będę sobie teraz blendowała do woli i co mi pod blender podejdzie -> Wyniki konkursu - Bajkorady! Wiosenne zupy to jednak potęga!:) Dziękuję Ci, Aniu!!!:*)
Wiosenne zupa jest dobra na wiosnę!
OdpowiedzUsuńJa preferuję zupy przez cały rok.Nie raz podniosły mnie na duchu,rozgrzały,wywołały uśmiech.
Bardzo radosny i wiosenny wpis. Lekka, nie mogę uwierzyć - 2008 ok? Serio? A tu ci taka ładna zupa wyszła :D mnie przyprawiła o zdrowy rumieniec. Wystarczająca doza ekscytacji, bym sama sobie ugotowała jakąś zupę. Albo taką zupę :)
OdpowiedzUsuńP.S. Bawisz do łez!
Fajna warzywna zupka. Podoba mi się że na końcu całość zmiksowałaś - wolę zupki krem niż takie w których pływa tysiąc rzeczy :)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o stosunek do robienia zup... cóż.. mam dokładnie tak samo jak Ty :p Nie robiłam 3 lata, a jak mnie wzięło to od razu dwie pod rząd :)
pozdrawiam wiosennie i miłej majówki życzę ;)
To długo wytrzymałaś bez zupy. Ja bym tak nie mogła.
OdpowiedzUsuńPyszna zupa, ale wolę bez miksowania, lubię gdy warzywa są "na ząb" :)
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu!
Świetna zupa...troche mnie zszokowała przerwa w gotowaniu zup ale ...ta, zwlaszcza z dodatkiem piwa jest świetna:)
OdpowiedzUsuń@Amber, no bo w zupach jest mega moc! Nawet jeśli nie są na piwie.:)
OdpowiedzUsuń@Aurorko, no cóż... Jakby to powiedzieć... No tak się jakoś złożyło... Ja tak jakoś złożyłam.:) Oj, dobra, tylko winni się tłumacza.;)))
Dzięki, Kochana!
Wygląda na to, że obie się nawzajem bawimy.:)
Bardzo cieszę się, że czytasz to, co piszę.:)
@Nat, czasem lubię miksować, a czasem nie.:) Np. taki barszcz ukraiński - on jest idealny, kiedy wszystko w nim pływa i kiedy to wszystko się raz po raz wyławia...
Ale ta zupka jest zmiksowana fajniejsza niż, nie, bo nie ma w niej mięsa i byłaby mało atrakcyjna au naturel.
No to możemy sobie podać ręce - cieszę się, że nie tylko ja jestem takim zupowym dziwadłem.;)
@Lashqueen, oj, wierz mi, mogłabyś, mogła, gdybyś miała do wyboru albo zupę albo drugie i na przykład nic, albo prawie nic poza tym. Po tygodniu - gwarantuję - że konkret pociągnął by Cię bardziej, niż woda.:)
Ja bez miksowania wolę zupy mięsne. Wyłącznie warzywne w formie kremu są jednak treściwsze. I nawet nie tylko o wizualia tu chodzi.
Serdeczności i moc uścisków.:)
Dziękuję za udział w konkursie i propagowanie jedzenia zup:)
OdpowiedzUsuńHahah, uroczy dialog z córką :)
OdpowiedzUsuńJa tam zupki robić lubię i cały czas szukam nowości w tej dziedzinie, by nie zatrzymać się na tradycyjnego 'ogórkowej'. Dlatego też ciesze się na nowalijki ( u Ciebie widzę tez są), bo wniosą urozmaicenie do menu :)
ile pyszności jest w tej Twojej zupie! super!
OdpowiedzUsuńteż przestałam jeść zupy, kiedy się odchudzałam. choć tak po prawdzie, to nigdy za nimi nie przepadałam, wyjątkiem była pomidorowa. szkoda, że nie karmiono mnie takimi zupami w dzieciństwie, może nie miałabym teraz zupowej traumy :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam zupy- a ta wygląda pysznie!:)
OdpowiedzUsuńZawsze jak czytam twoje notki to od razu sie uśmiecham! :)
@Trzcinowisko - sama się zszokowałam ,kiedy to odkryłam, ale wkrótce się przekonasz, że w starszym wieku czas szybko leci.;)))
OdpowiedzUsuńZupa sama w sobie jest bardzo delikatna, słodkawa - młode warzywa robią swoje. Dodatek piwa genialnie równoważy ten smak dodając mu odrobinę pazurka - dokładnie tyle, ile trzeba.:)
@Aniu, propagatorką byłabym, gdyby zupy trafiały na mój stół częściej, niż raz na 3 lata.;) Ale niech będzie, że to z Twojej strony zachęta dla mnie.:)
A zupy są naprawdę wartościowe i super zdrowe!:)
Dzięki, @Eskapade.:) No dostarcza mi ta córka wiele nieustającej radości, nie da się ukryć.:)))
A ogórkowa jest super - bardzo ja lubię.:)
Chociaż oczywiście masz rację, że na kilku wciąż takich samych zupach, człowiek długo by nie pociągnął i umarł... z nudów.;)
@Paula - mnóstwo - jakieś 1,5 kg.:)
Dokładnie tak jest, @Kaś, ze przy odchudzaniu zupy bywają pewnym problemem, choć przecież takie zdrowe i pyszne!
Oj, to potrzebna Ci terapia zupowa! Zupy odwracające uwagę, zupy dmuchające w skrzydła, zupy ciepłe w zimie i chłodzące latem.
Kaś, nic się nie martw - wyjdziesz z tego! I w o niebo lepszej kondycji, niż w to weszłaś!:)
Może mały konkursik?;)
Tak. W orkiestrach dętych jest jakaś siła a w zupach moc :) Kiedy byłem, kiedy byłem małym chłopcem - hej, to jadłem zupy. Wychowałem się na zupach. Stworzyła mnie zupa. Były lata siedemdziesiąte. W domu się nie przelewało (zupa się przelewała) i mama często gotowała pyszne zupy takie jak: barszcz czerwony, ogórkowa i pomidorowa. To te najlepsze.
OdpowiedzUsuńA potem przeczytałem, że gęsta, zawiesista zupa to ulubione danie polskich alpinistów (wywiad z Onyszkiewiczem) w górach. I znaczenie zupy wzrosło w moich oczach. Nie tylko ja mały chłopak jadłem zupę ale również najdzielniejsi ludzie gór (tak uważam i teraz) na świecie jedzą to samo co gotowała dla nas mama. Nastąpiła nobilitacja zupy i trwa do dzisiaj :)
Piękne zdjęcia. Pędzę do Turka czy Araba po warzywa i gotuję powyższą zupę z radością :)
hi, jestem podniecona :P
OdpowiedzUsuńUwielbiam zupy :)- kremowe, pełne warzywnej treści, wygładzone masłem, podane z pesto, albo prażonymi ziarenkami, podane ze spiralną strużką jogurtu( bitej śmietany) albo z czapeczką spienionego mleka...
Lekka, to incydent? czy dołączysz do klubu miłośników zup
@Doctorku, bardzo mi miło, bo tego właśnie chcę.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję.:)
@Piotruś, fajna opowieść o zupach Twojego życia i w Twoim życiu.:)
Ja wiem, że Ty lubisz i jadasz zupy często i wiem, że ta by Ci bardzo smakowała.:)
I myślę tak sobie, że Twoi Turcy lub Arabowie mają już w ofercie szparagi...
@Agik, no ładnie.;) Podniecona.;) Nie sądziłam, że to się może stać od samego czytania o wiosennej zupie.;) Mam nadzieję, że ze swoim stanem emocjonalnym nie zostałaś pozostawiona samej sobie.;)
Nie muszę dołączać - od lat stoję na ich czele - tylko co zrobić, kiedy sytuacja, w której się znalazłam, zupom kiepsko sprzyja. Ale na pewno przepisy na nie będą się tutaj pojawiać. Blog bez zup byłby zdecydowanie niepełny.:)
Lekka! Wspaniała zupa! Takie lubię najbardziej:) Może się wymienimy - u mnie też zupa i też zielona;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
A u Ciebie jak zwykle.. pysznie i lekko ;-) I oczywiście ZDROWO ;-)
OdpowiedzUsuńwww.przysmakiewy.pl
Oj Lekka juz wiem, ze nie we wszystkim sie jednak zgadzamy. U mnie zupa to podstawa i codziennie musi byc. Ja jej wcale nie traktuje jako alternatywe obiadu. Jest albo zupa i drugie lub tylko drugie, ale to malo kiedy.
OdpowiedzUsuńZupa (niekoniecznie na piwie) jest dla mnie kwintesencja lekkiego posilku, bo gotuje na wywarach warzywnych i zawieraja tak duzo warzyw, ze lyzka staje. Druga kategoria to zupy kremy, ktore tez geste musza byc.
Taka zupe traktuje niekoniecznie w kategoriach tylko i wylacznie obiadowych. Zarowno podczas diety jak i teraz zjadam czasem zupe z dnia poprzedniego na sniadanie albo biore do pracy i zjadam w porze lunchowej. W razie ewentualnego glodu moge zjesc jeszcze jogurt, czy serek wiejski, ale uwierz mi, ze po takiej gestej zupie jestem najedzona.
Jesli chodzi o stosowanie diet to zauwazylam, ze to czesty trend z niejadaniem zup. Przegladajac jadlospisy ludzi na diecie juz dawno to zauwazylam i zawsze zachecam wszystkich, zeby wprowadzili je do swojego jadlospisu. Zwlaszcza zupy ze straczkowych, badz z ich dodatkiem sa bardzo syte i rownoczesnie niskokaloryczne.
Tyle czasu bez zupy? U mnie w domu by to nie przeszło. Zupa musi być CODZIENNIE. Mlecz śliczny - dzisiaj właśnie dostałam taki bukiet od synka z życzeniem smacznego.
OdpowiedzUsuńJa chcę totalnie wiosenną zupę!
OdpowiedzUsuńNawet bym nie miksowała tylko drobno pokroiła to wszystko, a co!:)
@Anno-Mario, nie mam nic przeciwko.:) Swojej zupy ugotowałam tak dużo, że mi jej starczy chyba do Bożego Narodzenia, więc w grę wchodzi możliwość nawet kilku zamian.;)
OdpowiedzUsuń@Biedronko, stale pracujemy nad tym, żeby tak było.:)
@Thiesso, Kochana, zgadzać to się na pewno zgadzamy, bo ja absolutnie uznaję wielkość zup, bez dwóch zdań i myślę, że moją dietę dało by się zorganizować tak, żeby zadowolić i miłośników zup, żeby i na nie znalazło się w diecie miejsce.:)
Np. 6, a nie 5 posiłków i już nie trzeba zamieniać zupy drugim.
Problem mógłby się pojawić jedynie w dziennej kaloryczności (trzeba pamiętać, że wtedy jemy porcje zaledwie po 200 g), ale i to na pewno można by jakoś dopracować - dla chcącego nic trudnego.:)
W tej formie, w której dietuję ja, zupa codziennie nie wchodzi w grę, choć spokojnie mogłaby być jedzona nawet raz na 2-3 tygodnie.
Codziennie nie wchodzi, gdyż musiałaby zastąpić któryś z innych posiłków. I teraz pytanie który?
Z mojego I śniadania nie zrezygnuję, bo jest dla mnie kuracją hormonalną, źródłem węglowodanów złożonych i błonnika, a także stałym źródłem kwasów omega. To uznaję za ważniejsze od gotowanych warzyw, które zastępuję surowymi, a więc bardziej wartościowymi, na II śniadanie.
To z kolei śniadanie - II - również w warunkach pracowych nie może być zupą, bo bym go nie miała jak podgrzać.
Zupa też nie zastąpi mi kolejnego posiłku, tj. porcji owoców, które choć zawierają więcej cukrów prostych są surowizną, a więc znowu czymś wartościowszym od najbardziej wartościowego gotowanego.
No a potem jest obiad.
I teraz zobacz.
Rano zupa mleczna - zaledwie 50 g stałej treści.
II śniadanie ok. 120 g treści, bo reszta to woda w postaci warzyw.
Lunch - owoce - 40 g stałej treści - owoce mają w sobie ok. 80 a czasem i więcej g wody.
Kolacja. Często pije na nią sam jogurt, albo jem serek wiejski - produkty zawierające mnóstwo wody - bardzo nie lubię mieć wieczorem pełnego żołądka - czyli tej stałej treści jest wtedy powiedzmy od 30 do 100 g, raczej nie więcej.
Gdybym na obiad jadła codziennie zupę - konkretnego jedzenia dostarczałabym sobie dziennie jakieś 260 - 330 g.
To jest porcja wyniszczająca, głodowa - takie są fakty.
Konkretny obiad oznacza dla mnie niemal 2 razy tyle jedzenia. Jak również właściwą liczbę kalorii, o które w sumie mniejsza, bo to by się z całą pewnością, jak pisałam, dało zorganizować.
Tak więc sama widzisz, że nie wystarczy rzucenia hasła: jemy zupy, żeby znalazły one sobie stałe miejsce w diecie - kwestię tę należałoby każdorazowo bardzo starannie przemyśleć.
U mnie jest na to szansa i to już niebawem, kiedy w moim życiu wiele organizacyjnie się zmieni. Zobaczysz wtedy, że nie jestem w zupowym względzie Twoją antagonistką.:)
Teraz też nie jestem - zupy popieram i chcę, żeby było to jasne, choć dobrze zdaję sobie sprawę, że to moje poparcie jest czysto teoretyczne, więc wygląda sztucznie. Będę pracować nad tym, żeby tak nie było.:)
@Kabamaigo, dla nieodchudzających się codzienna zupa to faktycznie jedna z najlepszych rzeczy, które można zrobić - więc popieram Twój determinizm tym kierunku całym sercem.:)
Bukiet mleczy dla mamy - urocze.:)
@Atrio, jak widzę są dwie szkoły radzenia sobie z zupami - miksowania i niemiksowania.:))) Hahaha.:)))
Przypomina mi to odwieczny, nieustający spór prowadzony przez moje koleżanki, dawno temu, w pierwszej mojej pracy - pierogi z ciasta wałkowanego czy rwanego... Hahaha.:))))
A jednak Cię pokusiło na zupę i dobrze bo wygląda bardzo apetycznie. Po zaprezentowaniu treści rozmów z Twoją córą śmiem twierdzić, że są interesujące.
OdpowiedzUsuńTrudno, żeby nie pokusiło, @Kulinarne-Smaki.:) Ty też masz w tym spory wkład.;) Było tak kusić na swoim blogu i taką zupka i taką?;) I proszę, czym to się skończyło - rewolucją kulinarną nieomal!;)
OdpowiedzUsuńNiektóre rozmowy są interesujące nawet bardzo.;)
Lekka, to musi być bezczelnie pyszna zupa...! Nawet jeśli jest uzupełnieniem luki na blogu;)
OdpowiedzUsuńDla mnie wizualnie bardziej ta nie miksowana, ale ta miksowana z mleczykiem tez niezmiernie mnie ujęła:)
Dobrej niedzieli, proszę Pani!
zdecydowanie potrzebuję pozytywnej kuracji zupowej :)
OdpowiedzUsuńkonkursik? może mnie zmobilizuje do wyczarowanie zupy, którą polubię :)
pozdrawiam
Lekka teraz rozumiem w czym rzecz u Ciebie. Moja dieta miala calkiem inny charakter niz Twoja. Ja po prostu niczego nie przeliczalam ani na gramy ani na kalorie. Po prostu jadlam w takiej ilosci jak chcialam, ale tylko rzeczy dozwolone. Na sniadanie zwykle zjadalam jajecznice lub platki owsiane, zupa byla przyjemnym urozmaiceniem. A w pracy mam mikrofale i to bylo blogoslawienstwo, bo moglam spozywac posilki na cieplo. Szesciu posilkow nigdy nie bylam w stanie zmiescic w siebie w ciagu dnia, bo primo to za duzo jak dla mnie a secundo nie mam na to czasu. Polowe dnia musialabym spedzac jedzac, jest to tez niemozliwe ze wzgledu na prace w ktorej mam tylko jedna 20 minutowa przerwe do dyspozycji (praca w urzedzie przy obsludze klientow). Tak jak u Ciebie kolacja bardzo wczesnie i to przewaznie tez jogurt lub serek wiejski.
OdpowiedzUsuńNiedlugo przechodze z powrotem na krotka diete, bo musze zrzucic jakies 4 kg i na pewno nie zabraknie na niej zup.
@Ewelajna - bezczelnie.:) Idealnie to ujęłaś.:) Czym potwierdziłaś swój niewątpliwy talent literacki.:)
OdpowiedzUsuńHahaha.:))) Z tym miksowaniem.:))) Normalnie mam deja vu.:))) Rozśmiesza mnie to do łez.:))) Ta powracająca dyskusja o wyższości ciasta rwanego nad ciastem wałkowanym czyli Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiejnocy.:))) Hahahaha.:)))
@Kaś, to ja będę trzymała kciuki.:)
Tylko wiesz, taką konkursową zupę trzeba zjeść.;)
:)))
@Thiesso, no tak - mamy trochę inne doświadczenia w odchudzaniu, bo startowałyśmy z innych pułapów. Ja dokonałam na sobie mentalnego zmniejszenia żołądka - tego, co się robi w takim przypadku, jak mój - otyłości klinicznej - operacyjnie. Żeby schudnąć, że się tak wyrażę - drugiego człowieka, nie wystarczą drobne modyfikacje w diecie - to wszystko trzeba gruntownie przemyśleć i to tak bardzo na wymiar, indywidualnie, rozumiesz.:)
Ale niedługo zmieni się u mnie wiele i będę mogła w temacie zup powrócić do tego, co miałam przed 3 laty - tj. jedzenia ich właśnie na II śniadanie. Może nie aż do tego stopnia, że każdego dnia, ale na pewno często. Zmieni się tryb mojego życia, to raz, a dwa - przestanę się odchudzać i będę mogła zwiększyć porcje, co już wystarczy na powrót zup.:)
Co do 6 posiłków, to podobnie jak dla Ciebie i dla mnie byłoby to trudne do wykonania, ale pewnie są tacy, którym taki system pasowałby akurat idealnie - no różnie to bywa - są tego zarówno dobre, jak i złe strony - jak zawsze i ze wszystkim.:)
Ściskam Cię serdecznie i bardzo się cieszę, że znalazłaś czas i ochotę, żeby napisać na ten "zupi" temat i to tyle ważnego i mądrego.:)
a ja lubię zupki, ale fakt traktuję je raczej jako przystawkę, nie jestem na diecie (choć pewnie jakaś by mi się przydała, niestety za bardzo lubię jeść):)
OdpowiedzUsuńtwoja jest cudownie wiosenna:) aż szkoda ją blendować, tyle w niej koloru!:)
@Goh, dobre zupki nie są złe, a niektóre są nawet super! Ta wyszła udała się wyjątkowo.:) Ale ona w ogóle jest wyjątkowa, bo wiosenna.)
OdpowiedzUsuńBardzo rozumiem Twoje upodobanie do jedzenia.:)
Witam.Zobaczyłam tę zupkę i postanowiłam szybko zabrać się do pracy żebyś mi tego blendera nie sprzątnęła sprzed nosa:)to tylko żartem:) na szczęście są 3 :) Trzymam kciuki za wygraną.P.s. Uwielbiam czytać twoje dialogi:)Pozdrawiam.Asia.
OdpowiedzUsuńHahaha:))), @Asiu - teraz pytanie - co mnie bardziej kręci - blender, zabawa z Anią, czy bycie czyimś motywatorem?:))) Niech to może pozostanie moją tajemnicą.:)))
OdpowiedzUsuńJa za Twoją zupkę (bo pomysł, że Cię tą swoją zaktywizowałam lub zaktywizuję - przyznam - podoba mi się szalenie) też mocno trzymam kciuki.:)
Fajnie, że napisałaś.:)
I że jeszcze tak miło.:)
Dziękuję.:)