Tydzień bez ryby to tydzień stracony.
Mogłabym stracić tydzień.
W listopadzie.
Ba, nawet całego listopada nie byłoby mi żal.
Ale mieć w plecy tydzień czerwca? Mojego ukochanego miesiąca?
Nigdy.
Powiem więcej - gdyby było możliwe utrzymać czerwiec przez cały rok codziennym jedzeniem ryb, zrobiłabym to bez mrugnięcia okiem.:)
Tak to jest, jak się kocha po całości.:)
Zresztą sama nie wiem co bardziej - czerwiec czy ryby?:)
Najbardziej - ryby w czerwcu.:)
A dzisiaj szczególnie - mintaja.:)
Dobroczynnych kwasów omega ma on malutko, bo to jedna z najchudszych ryb, ale za to jest niskokaloryczny i wyjątkowo ubogi w rtęć - też miło.:)
Sam z siebie również smakuje tak sobie (podejrzewam, że z uwagi na tę chudość właśnie), toteż zaserwowanie go w sosiku, z niewielkim dodatkiem białego wina, wydało mi się całkiem rozsądnym pomysłem.
I jeśli o mintaja chodzi, pomysł okazał się faktycznie trafiony.
Za to z krewetkami, które posłużyły mu za towarzystwo, poszło trochę gorzej.
Teraz muszę zapamiętać już raz na zawsze, żeby do sosu kupować małe krewetki, np. koktajlowe, te większe zaś przyrządzać jednak w inny sposób (smażenie, bądź grillowanie).
Ewentualnie przed właściwą obróbką jakoś je marynować, gdyż takie sobie zwyczajne wrzucenie tych skorupiaków do łagodnego w wyrazie sosu dało efekt raczej bardziej nijaki - ja tam w każdym razie zachwycona nie byłam, a i mąż jakoś nie lewitował, uznając, całkiem słusznie, że porzuconemu przez krewetki mintajowi dzisiejszy popis wyszedłby znacznie lepiej.
Nic straconego.
Jeszcze mu się da okazję wystąpienia solo, to się będzie mogła ryba wykazać. A dla krewetek będę szukać innego zastosowania, bo te -> hinduskie wciąż i uparcie górą, co się już powoli zaczyna robić nudne.;)
Składniki:
Sam z siebie również smakuje tak sobie (podejrzewam, że z uwagi na tę chudość właśnie), toteż zaserwowanie go w sosiku, z niewielkim dodatkiem białego wina, wydało mi się całkiem rozsądnym pomysłem.
I jeśli o mintaja chodzi, pomysł okazał się faktycznie trafiony.
Za to z krewetkami, które posłużyły mu za towarzystwo, poszło trochę gorzej.
Teraz muszę zapamiętać już raz na zawsze, żeby do sosu kupować małe krewetki, np. koktajlowe, te większe zaś przyrządzać jednak w inny sposób (smażenie, bądź grillowanie).
Ewentualnie przed właściwą obróbką jakoś je marynować, gdyż takie sobie zwyczajne wrzucenie tych skorupiaków do łagodnego w wyrazie sosu dało efekt raczej bardziej nijaki - ja tam w każdym razie zachwycona nie byłam, a i mąż jakoś nie lewitował, uznając, całkiem słusznie, że porzuconemu przez krewetki mintajowi dzisiejszy popis wyszedłby znacznie lepiej.
Nic straconego.
Jeszcze mu się da okazję wystąpienia solo, to się będzie mogła ryba wykazać. A dla krewetek będę szukać innego zastosowania, bo te -> hinduskie wciąż i uparcie górą, co się już powoli zaczyna robić nudne.;)
Składniki:
- 1 łyżka oliwy z oliwek
- 1 cebula średniej wielkości grubo posiekana
- 1 por pokrojony w cienkie plasterki
- 2 ząbki czosnku zgniecione
- 400 g pomidorów świeżych bez skórki lub krojonych z puszki
- 2 listki laurowe
- 50 ml wytrawnego białego wina
- sól
- pieprz
- 750 g filetów białej ryby o zwartym mięsie pokrojonej na kawałki wielkości kęsa /użyłam mintaja/ i owoców morza /użyłam krewetek tygrysich, z których usunęłam wcześniej twarde ogonki/
- 2 łyżki drobno posiekanej świeżej natki pietruszki
Wykonanie:
- Rozgrzej oliwę na średnim ogniu na dużej patelni. Wrzuć na nią cebulę, pora i czosnek. Smaż do lekkiego przyrumienienia, ok. 5 min.
- Dodaj pomidory, listki laurowe, wino, sól i pieprz. Doprowadź do wrzenia i duś na wolnym ogniu pod przykryciem ok. 20 min.
- Dodaj rybę i duś ok. 5 min. Dodaj owoce morza i duś w zależności od ich rodzaju 5-7 minut.
- Przed podaniem posyp całość natką pietruszki i starannie acz delikatnie wymieszaj.
Gotowe!
Źródło - "Szybko i smacznie - Ryby i owoce morza"
Za to (w sensie, że w zamian za straty moralne wynikające z krewetkowych niedociągnięć) zdjęcia boskie, chyba mieliście miły wieczór :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was oboje
Monika
www.bentopopolsku.blogspot.com
(odzyskam tożsamość wraz z komputerem w przyszłym tygodniu)
Pychotka! Dawno nie jadłam mintaja :)
OdpowiedzUsuńto mi przypomnialas, ze trzeba jakiegos rybola zrobic. Ostatnio tylko chleby i chleby...
OdpowiedzUsuńw tym "zalataniu" życiowym właśnie się zorientowałam, że w tym tygodniu nie jedliśmy ryby:) były co prawdę owoce morza: mieszanka krewetek, kalmarów, ośmiorniczek i małży - czy to się liczy?
OdpowiedzUsuńTych krewetek się nie czepiaj;) bo jako pierwsze zwróciły moją uwagę, jako takie urocze wiatraczki:) bardzo ładne zdjęcia:)
A dzięki, @Moniś, dzięki.:)
OdpowiedzUsuńOne nawet nie były niedobre te krewetki, tylko bezpłciowe takie. Jeszcze gdyby były koktajlowe, to ta ich bezpłciowość by się gubiła, ale tygrysie to się jadło i jadło - jakieś 3 gryzy bezpłciowości, czyli o 2 za dużo.;)
@Em,
@Katie,
popieram refleksję.;)
@Goh, liczy, liczy jak najbardziej.:)
Tylko uroda je ratowała, inaczej bym je za gardła i z parteru...;)))
Witam w klubie rybnych łasuchów! Tez je uwielbiam i jem prawie codziennie coś rybnego. Wczoraj akurat trafił taki dzień, że nawet tuńczyka z puszki nie podjadłam... Trzeba to dzisiaj nadrobić!
OdpowiedzUsuńRyby jadam głównie pieczone albo gotowane na parze, nie próbowałam jeszcze dusić- pora zacząć :)
hahahaha:DDD uważaj bo ja mam bardzo plastyczną wyobraźnię hahaha:D właśnie sobie zwizualizowałam tą rzeź: za gardła i z parteru, buhahahaha:DDD
OdpowiedzUsuń@Kikimoro, o tak - ryby to moja słabość.:)
OdpowiedzUsuńZaraz, zaraz - nie! Chyba raczej moc.;)))
Trzymam więc kciuki za pierwsze eksperymenty, oby udane.:)
@Goh, czy nie po babci przypadkiem?:)))
Bo ja mam taką po teściowej, a one chyba nadają na podobnej fali.;)))
Ostatnio rozmawialiśmy przy stole, kto czego nie lubi dziwnego typu dźwięk styropianu na szkle, wełniana włóczka w zębach, metalowe czarki na lody... A teściowa mówi, że nie lubi chodzić gołymi stopami po mokrym piachu, bo jej w zębach chrzęści. Nawet w tych, których nie ma...
;))))
Twoja potrawa wywołała u mnie zachwyt no i kubki smakowe zaczęły mocniej pracować
OdpowiedzUsuńSlicznie podane,uwielbiam krewetki,ryby rowniez,niestety jako jedyna w rodzinie;)czyli samo przez sie zrozumiale jest, ze jadam je nie za czesto,aczkolwiek wczoraj krolowal u mnie losos ,tez fajnie.
OdpowiedzUsuńOdnosnie Twojego pytania u mnie na blogu...zrezygnowalam z tej funkcji,uzywam jedynie na swoim ,,pulpicie nawigacyjnym...mam wpisane ulubione blogi,na stronie glownej tez,i tam zagladam.
Musisz skopiowac ( w tym przypadku np moj: http://mojkuchennyswiat.blogspot.com/)adres url,wejsc na swoj pulpit nawigacyjny,potem na dole strony masz ,,lista czytelnicza-blogi,ktore obserwuje,,tam jeszcze nizej jest ikonka ,,dodaj,,i dalej sobie poradzisz :))Mam nadzieje ze nie namieszalam zbyt duzo.
Serdecznie pozdrawiam i tak czy siak ja bede sie u Ciebie meldowac;)
hahaha:D no tego bym się nie spodziewała:) gdzie stopy, gdzie zęby i do tego te nie istniejące hahaha:P twoja teściówka to też niezła aparatka:)
OdpowiedzUsuńdanie dobroczynne, ale i z pewnością super pyszne :) zaprezentowane cudnie :)
OdpowiedzUsuńhahha, a ja nie lubię dotykać waty, takiej zwykłej, bo mam ciary na plecach, i nie takie miłe ciary z przyjemności, tylko takie z nieprzyjemnosci. Wy to się znacie z Gosią, czy co? bo mam wrażenie dusz pokrewieństwa, jakby to ujęła Ania z pewnego Wzgórza...
OdpowiedzUsuńMonika
@Kulinarne-Smaki, bo też i naprawdę dobry jest tak zrobiony mintaj.:) Może dzięki coraz słodszym świeżym pomidorom?
OdpowiedzUsuń@Ewo, dziękuję.:)
Może warto zawalczyć o zmianę rodzinnych gustów kulinarnych?:) Goh udała się taka sztuka.:) Wszystko opiera się na dobrym przepisie. Mam w swoim menu kilka takich, które gwarantują spektakularny efekt, z tych już opublikowanych np. zielone curry - myślę, że byłoby ono w stanie zachwycić nawet największego oponenta.
Niedługo opublikuje też przepis na moją rybkę No 2.:)
Udało mi się i już mam Twojego bloga na podglądzie.:) A Twoje odwiedziny każdorazowo bardzo mnie bardzo cieszyć.:)
@Goh, długo by o niej opowiadać.:)))
Kot był ostatnio chory, teraz jest na specjalnej diecie i wygląda i czuje się wystawowo.
Teściowa mówi, że wyczytała na ulotce, ze ta karma hamuje procesy starzenia, więc może by tak i ona choć garstkę dziennie...
:)))
Dzięki, @Magdo, aż pokraśniałam od Twojego komplementu.:)
@Monia, hahaha:))) Wata.:))) Nie uważasz, że to dziwne? Takie reakcje? Ja bym nigdy nie mogła zjeść lodów metalową łyżeczką z metalowego pucharka - na samą myśl aż się kurczę w sobie...:)))
Nie znamy się z Gosią, ale faktycznie też czuję, że wyjątkowo bardzo nam po drodze.:)
Z Tobą też mi się świetnie rozmawia.:)
@Lekka, nie mogę z tej twojej teściowej, hahaha:DDD
OdpowiedzUsuńMiśku co chwilę pyta, z czego się śmieję, a ja mówię, "bo tu w komentarzach u koleżanki na blogu..." i mu opowiadam, hahaha:D więc @Monika, ja też czuję jakbyśmy się znały z Lekką kopę lat:D zresztą ten wirtualny krąg koleżanek z każdym dniem zaczyna mi się poszerzać:)
Kochana Lekka, post bez Twoich komentarzy, to post stracony ;P a i bez zaglądania do ciebie również! Dziś rybki! Super!!! Ja bez rybki jestem jak rybka bez wody ! Dzięki! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń@Goh, moja teściowa, nie będę tego ukrywać, jest najlepsza na świecie.:) Jeden z dwóch moich największych życiowych sukcesów.:)
OdpowiedzUsuńA jak gotuje... Mówię Ci - poezja.:)
@Aurorko, no qrcze, nie zawsze jest czas na to komentowanie komentarzy, ale robię, co mogę.:) Miłego wieczoru.:)
Witam po długiej przerwie! Nie mogłam się oprzeć, gdy zobaczyłam danie rybne, aby po raz kolejny napisać że JA TEŻ FANKĄ RYB JESTEM!!!, całkowicie przekonaną do ich smaku, zauroczoną zaskakującą ilością sposobów na które można je przyrządzić, że ciągle odkrywam nowe gatunki ryb i smaki. A do tego te ich właściwości zdrowotne - białko pełnowartościowe i w dużej ilości i tłuszcze Omega 3! Szkoda, że nie mogę skorzystać z Twojego przepisu, bo nie jadam owoców morza... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńLekko i pysznie. To co uwielbiam w Twoich przekąskach ;-))
OdpowiedzUsuńwww.przysmakiewy.pl
@Kingo, bo ryby są the best!:)
OdpowiedzUsuńSpokojnie możesz skorzystać - można użyć samą rybę bez krewetek - każdy przepis z owocami morza można spokojnie zrobić z samych ryb, niektóre mogą co najwyżej wymagać gatunków o zwartym mięsie, żeby się bryndza z nich nie zrobiła i już.:)
I ja Cię serdecznie pozdrawiam ciesząc się ogromnie, że zajrzałaś.:)
Dzięki, @Biedronko.:)
Alez taka ryba z cebulka, pomidorami i dodatkiem wina jest najlepsza. I taka wlasnie podduszona. Dodatek krewetek to bylba taki wabik dla mojego dziecka (uwielbia od malego), ktore twierdzi, ze nie lubi ryb, chociaz za kazdym razem zjada.
OdpowiedzUsuńBardzo sie staram, zeby ryba pojawila sie u nas na stole przynajmniej raz w tygodniu i bynajmniej nie tradycyjnie w piatek:-)
@Thiesso, to naprawdę wspaniale, że syn je ryby i owoce morza.:) I to wspaniale, że duża w tym Twoja zasługa.:)
OdpowiedzUsuń