Mam takie marzenie.
Że kiedyś wejdę do sklepu, przejdę na dział warzywny, na którym będzie stała dłuuuga lada chłodnicza, sięgnę ręką na półkę i z kilku różnej wielkości owiniętych w folię kawałków wybiorę ten o wadze 750(?) g, który następnie, już w domu, pokroję i przyrządzę. Jak zechcę. Może zrobię z nich tortellini? Może flan? Może ciasto? A może gulasz?
Gulasz z dyni, bo o tym wszechstronnie utalentowanym użytkowo warzywnym cudzie tu mowa, przyrządziłam już dzisiaj, nie czekając na samoistne spełnienie się moich marzeń.
Marzenia się realizuje, a nie o nich śni; szkoda czasu na sen, kiedy cele są do osiągnięcia - realnie, na jawie. Może nie wszystkie i nie zawsze, ale też znacznie więcej i częściej, niż na ogół myślimy.
Zwykle to kwestia nie Bóg wie jakich nadzwyczajnych ludzkich zdolności, ale najpierw odpowiednio silnej motywacji, następnie zaś - właściwego zorganizowania.
Mówicie - a tam, gadanie.
Wiele bym chciał, czy chciała, staram się i tak i owak, a nie wychodzi.
No właśnie.
Tak już jest ten świat dziwnie skonstruowany, że ludziom częściej udaje się osiągnąć to, czego (tu, teraz i naprawdę) chcą, niż to, czego by (gdzieś, kiedyś i ewentualnie) chcieli.
Dotyczy to, nie inaczej, również uzyskania wymarzonej sylwetki.
Schudnąć.
Być szczupłym.
Jak również mieć możliwość gotowania potraw z dyni i z dynią przez cały rok, nawet w sytuacji, kiedy warzywo to jest w Polsce dostępne w sprzedaży jedynie jesienią.
Ponieważ dynię uwielbiam i chcę ją mieć na stole nie tylko w październiku, to ją sobie mrożę i przechowuję w zamrażarce, i się wściekam, bo przez tę całą dynię niewiele co mogę tam jeszcze wcisnąć, więc marzę o ladzie chłodniczej w sklepie, w dziale warzywnym, i nic, i nic wciąż się w tej materii w naszym kraju nie dzieje!
Ale co moje, to moje - silna motywacja, właściwa organizacja i:
1.) chudnę, chudnę, CHUDNĘ
2.) dynię - w Polsce - mam i jem, również w marcu, czego i Wam serdecznie życzę.:)
"Jeśli się naprawdę chce, to można wszystko"*
Schudnąć.
Być szczupłym.
Jak również mieć możliwość gotowania potraw z dyni i z dynią przez cały rok, nawet w sytuacji, kiedy warzywo to jest w Polsce dostępne w sprzedaży jedynie jesienią.
Ponieważ dynię uwielbiam i chcę ją mieć na stole nie tylko w październiku, to ją sobie mrożę i przechowuję w zamrażarce, i się wściekam, bo przez tę całą dynię niewiele co mogę tam jeszcze wcisnąć, więc marzę o ladzie chłodniczej w sklepie, w dziale warzywnym, i nic, i nic wciąż się w tej materii w naszym kraju nie dzieje!
Ale co moje, to moje - silna motywacja, właściwa organizacja i:
1.) chudnę, chudnę, CHUDNĘ
2.) dynię - w Polsce - mam i jem, również w marcu, czego i Wam serdecznie życzę.:)
Podane niżej składniki tworzą potrawę (dla - nawet - 6 osób) o wartości energetycznej ok. 2300 kcal. Mimo to liczbę kalorii można w niej jeszcze zredukować i to na szereg sposobów:
- używając do jej sporządzenia wyłącznie piersi
- przygotowując ją z kawałków kurczaka pozbawionych skóry
- usuwając skórę przed podaniem
- usuwając tłuszcz z powierzchni schłodzonego gulaszu.
Ja przygotowałam i podałam gulasz bez żadnej antytłuszczowej interwencji.
Prezentowanie obnażonego kurczaka wydało mi się jakieś takie... nie za bardzo stosowne.
W dodatku publicznie.
I w zimie.
Ale Wy już róbcie, jak chcecie.;)
Składniki:
- 1 łyżka oliwy z oliwek
- 1,5 kg kawałków kurczaka /użyłam piersi, udek i podudzi/
- 1/2 łyżeczki soli
- 1/4 łyżeczki pieprzu
- 1 średnia cebula grubo posiekana
- 4 ząbki czosnku obrane i przekrojone na pół
- 1 szklanka białego wina /użyłam półsłodkiej Sophii/
- 2 łyżki koncentratu pomidorowego
- 2 liście laurowe
- 1/2 łyżeczki suszonego tymianku
- 450 g białej fasoli z puszki, odsączonej i wypłukanej
- 750 g dyni pokrojonej w dużą kostkę
Wykonanie:
- Kawałki kurczaka przypraw połową soli i pieprzu. Rozgrzej oliwę i podsmaż je z dwóch stron na dużym ogniu na złoty kolor, następnie przełóż kurczaka do naczynia żaroodpornego z przykrywką.
- Zmniejsz ogień, wrzuć na patelnię cebulę i czosnek. Smaż ok. 3 minuty, aż zmiękną. Dodaj wino, koncentrat, liście laurowe, tymianek oraz resztę soli, doprowadź do wrzenia i powstałym sosem zalej kurczaka.
- Piecz całość w piekarniku, pod przykryciem, w temperaturze 180 stopni, przez 45 minut.
- Dodaj fasolę i dynię. Piecz kolejne 30-45 minut, aż mięso i warzywa będą tak miękkie, jak lubisz. Przed podaniem wyjmij z potrawy liście laurowe.
Z czym podawać:
Z uwagi na obecność zarówno dyni, jak i fasoli można gulasz traktować jako samodzielne danie, bez konieczności uzupełniania go nawet pieczywem.
Gotowe!
Bardzo smacznego!
Źródło - "Potęga warzyw"
*słowa Martyny Wojciechowskiej, po zdobyciu w 2006 roku Mount Everestu.
Jak zwykle urzekło mnie Twoje danie i ta wiedza na temat kalorii. :) Wprawdzie połączenia dyni i fasoli nie miałam okazji kosztować, co nie zmienia faktu że mogę to sobie wyobrazić. Niestety rozkoszuję się tylko myślami.
OdpowiedzUsuńNo i smacznego, pani kochana! też bym łychę zanurzyła w tych pysznościach, a jakże :)
OdpowiedzUsuńWeszłam do Ciebie niestety głodna i teraz przez Ciebie muszę szybko coś zjeść:)Ale pyszności!
OdpowiedzUsuńte zdjęcia są tak niezwykle apetyczne..
OdpowiedzUsuńStosunkowo niedawno polubiłam dynię :) i jak tylko się do niej dorwę, chętnie wypróbuję Twój przepis :) tylko jak to ja, zastąpię fasolę... ciecierzycą :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie gulasz podoba. Ja tez chce. CHCE wrocic na silownie i schudnac! :) Od Kwietnia! :)
OdpowiedzUsuńAleż piękne zdjęcia, a jak działąją na wyobraźnię, a jak na ślinianki:)
OdpowiedzUsuńI have a dream – wypowiedział to kiedyś czarny przywódca walczący o prawa czarnoskórych mieszkańców USA. Historia zatoczyła koło – biała kobieta w Polsce walczy o prawa żółtej dyni :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jesteś bezpieczna, bo Martin Luther King został zastrzelony za swoje poglądy.
To taki czarny humor (mam nadzieję, że rodem z Monty Pythona:)).
Do tego co napisałaś dołożę, że mamy całe bogactwo warzyw i owoców i za małe wykorzystanie w kuchni polskiej (czy też bardzo tradycyjne i zawężone).
Mam nadzieję, że takie przepisy (którym towarzyszy jakiś zamysł) jak kropla wody kruszą skałę naszych kulinarnych przyzwyczajeń i nawyków :)
Moja droga (leciutka) koleżanko :) Nie tak dawno pisalam o dyni i wydźwięk tego byl dokladnie taki sam, jak u ciebie :) Ja tez uwielbiam dynie i uwielbiam ja nie pierwotnie, a wtornie ;) Bo dynie pokochalam dopiero wtedy, kiedy przestano mnie zmuszac do jej jedzenia. To samo sie tyczy szpinaku.
OdpowiedzUsuńCzasami wydaje mi sie wrecz nierealne, ze mozna cos tak bardzo nienawidzic, a pozniej nie dosc, ze przestac, to jeszcze calkiem na druga strone wywrocic swoje kulinarne gusta i - pokochac :D
No ale - jak widac na zalaczonym obrazku - mozna.
Kiedy czytalam o twojej zamrazarce, to caly czas sie usmiechalam. Bo moja wyglada tak samo! Cala jedna szuflada zaladowana dynia :)
A druga - pewnie cie to nie zdziwi - pełna szpinaku, grzybow i jagod :)
Twoje zdjecia sprawily, ze zapragnelam czegos dyniowego... Moze jutro na obiad pojawi sie u mnie taki kurak na żółto ;)
Ps. Spojrz na swoje pierwsze zdjecie - czy tylko ja widze tam rybkę (zwaną - bardzo byc może - Wandą)...? :D
Ps.1 Dlaczego ja sie u ciebie tak rozpisuje...?
Lekka, Ty chodząca rozpusto....
OdpowiedzUsuńRobię się głodna jak widzę Twoje przepisy.
Wpadnij jutro na czekoladowy sernik :)
I ja widzę, i ja ... :) Wielką wypasioną rybę z nogi kurczaka w dyni :)
OdpowiedzUsuń@Kulinarne-Smaki, serdeczne dzięki za miłe słowa.:) Wiesz, jak mi sprawić przyjemność.
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobre połączenie.
Zresztą powiem Ci, że jestem dynią zafascynowana i ona mi smakuje w każdej jednej odsłonie - na słodko, na wytrawnie i na jak tam tylko wyjdzie.:)
@Aniu, już widziałam, czym się skończył Twój głód.
Chcę tych klusek!;)
@Turlaczku, no nie chcę nic mówić... ale powiem;), że mam zamrożoną jedną porcję dla zbłąkanego wędrowca. A to gulasz, a gulasze są po mrożeniu jeszcze lepsze, niż przed, więc błądząc ewentualnie, możesz trafić do mnie. To okno, z zapaloną świeczką, jest moje...:)
@Asiejko, dzięki.:)
OdpowiedzUsuń@Adrijah, czy Ty nie jesz fasoli?
@Arku, miło mi Cie powitać.:)
Już zaczęłam trzymać kciuki, więc wiesz... Duża odpowiedzialność przed Tobą... Żeby mi się jakieś przykurcze od zbyt długiego trzymania nie porobiły.;)
@Żeńko, och... woda na mój młyn te słowa... od Ciebie.:)
@Piotruś, no przecież ja Cię uwielbiam za ten Twój humor. Hahaha:))) Jak Ty mnie dobrze znasz! Za sprawę (może być i dyńską) stanęłabym i na barykadzie. Hahaha.:)))
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o dynię, to w moich stronach gotuje się z niej zacierkę. I finito.:)
@Małgoś, w takim razie choć nasze drogi do dyni były różne, to na jedno wyszło - pokochałyśmy ją późno, za to na zabój. I się wyrównało.:)
Ze szpinakiem miałam podobna przeprawę - było to dla mnie warzywo przeklęte i nienawistne - zarzekałam się, że ja wszystko, ale tego nigdy i na pewno nie.
I proszę, jak się można samemu sobą zaskoczyć.:)
A ja czytając o Twojej zamrażarce śmiałam się już w głos; w górnej szufladzie mojej, oprócz tradycyjnego już kalafiora (haha) i fasolki szparagowej mam - grzyby, szpinak i... jagody!:))))
Mnie się to górne zdjęcie od początku kojarzyło z wielorybem (Pan Maluśkiewicz i wieloryb - Tuwima) - no sama zobacz:
http://www.google.com/imgres?imgurl=http://www.wydawnictwodwiesiostry.pl/tytuly/pan_maluskiewicz/wieloryb.gif&imgrefurl=http://www.wydawnictwodwiesiostry.pl/tytuly/pan_maluskiewicz/pan_maluskiewicz.html&usg=__LpuEtIxjdBMXmlJ2G4vmNt2UN4w=&h=320&w=920&sz=21&hl=pl&start=0&zoom=1&tbnid=Ot3BMcxWpi2QlM:&tbnh=56&tbnw=161&ei=E4F6Tb6pLI_NswbIz4HoBg&prev=/images%3Fq%3Dpan%2Bmalu%25C5%259Bkiewicz%2Bi%2Bwieloryb%26hl%3Dpl%26sa%3DX%26rlz%3D1C1DVCJ_enPL384%26biw%3D1280%26bih%3D685%26tbs%3Disch:1%26prmd%3Divns&itbs=1&iact=hc&vpx=231&vpy=103&dur=403&hovh=132&hovw=381&tx=167&ty=87&oei=E4F6Tb6pLI_NswbIz4HoBg&page=1&ndsp=28&ved=1t:429,r:1,s:0
Wow, co za link!
Zaiste wielorybi!
PS. Rozpisujesz się, żeby komuś po drugiej stronie ekranu, było z tej okazji baaardzo miło.:)
I jest.:) Dziękuję.:)
@Kubełku, normalnie... tak... jestem nią...
OdpowiedzUsuń;)))))))
Wpadnę, wpadnę, a co się mam nie poumartwiać podziwiając pyszności, które tworzysz.;)
ja generalnie za dynią nie przepadam...może dlatego że u mnie w domu raczej nikt jej nie przygotowywał czasem babcia robiła i tylko zupę pamiętam że jej nie lubiłam. Twój gulasz wygląda mega apetycznie że chętnie bym spróbowała....;):)
OdpowiedzUsuńCiekawe zestawienie smaków i ładne zdjęcia. Widziałam wczoraj jeszcze dynię (z importu) na straganie warzywnym. Trzeby by jeszcze kupić i coś z niej zrobić, zanim całkiem zniknie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
@Izaa, pewnie Cie raczono słynną zupą z dyni... Generalnie to ona jest dobra, ale dla dzieci to zwykle paskudztwo na równi ze szpinakiem. Blee...
OdpowiedzUsuńGulasz polecam z całego serca.
To jedna z nielicznych potraw, która pojawia się na moim stole dość często.:)
@Haniu, dzięki.:)
Dynia z importu - ładnie. A nasze polskie gniją pozostawione na polach... No proszę.:)
Fajne danie, chociaż za dynią nie przepadam, więc chyba musiałabym ją wymienić na coś innego - może na bakłażana?
OdpowiedzUsuńKto wie - może i ja ją kiedyś polubię? :)
@Delikatessen, batat. Batat idealnie może zastąpić dynię. To jest dokładnie ta bajka.:)
OdpowiedzUsuńza dynią nie przepadam, ale takiego kurczaka to bym zjadła z wielką chęcią, po prostu palce lizać
OdpowiedzUsuńa taka lada to by się jeszcze przydała na dziale owocowym :)
Co byś tam chciała znaleźć, @Kaś?:)
OdpowiedzUsuńWitaj, Lekka!
OdpowiedzUsuńTwoja propozycja jest bardzo interesująca. I wygląda apetycznie! Widzę, że postanowienia już masz. Ja też. I też związane z jedzeniem. A w zasadzie z przyrządzaniem go ;) - nie piekę do Wielkanocy słodkości. Ale Twój pomysł nie jest zagrożony, więc może go wykorzystam! Pozdrawiam!
Ja bezczelnie obdzieram kurczaka ze skóry... litości nie mam nawet w zimie ;-))
OdpowiedzUsuńI mnie się marzy taka lada chłodnicza i to nie tylko z dynią... a nie bieganie od sklepu do sklepu, żeby w końcu skompletować warzywa ;-)))
Witaj, @Mollisiu!:)
OdpowiedzUsuńDzięki.:) Bardzo mi miło, że tu zajrzałaś.:)
Trzymam kciuki za realizację Twoich postanowień i za ich pozytywne efekty.:)
A pomysł wykorzystania wart, oj wart.:)
@Margarytko, hahaha.:)))
No kto by się spodziewał, że w osobie o tak wdzięcznym imieniu ukrywa się istota nie mająca litości (dla kurczęcej skóry).
Kolejny dowód jak pozory mogą mylić.;)
:))))
Z tego, co się zdążyłam zorientować, Ty też raczej nie mieszkasz w miejscu, które by można nazwać żywieniowym eldorado.;)
Taki nasz wspólny los, więc przybij piątkę.:)
Oj tam, ja jestem łagodna jak baranek a kurczak sam się prosi... no bo kto to widział mieć taką tłustą skórę :-))
OdpowiedzUsuńNo cóż, do najbliższego żywieniowego eldorado, czyli do Poznania mam jakieś 100 km. W Pile niestety wiele dostać nie można, przynajmniej jeśli chodzi o produkty kuchni wschodnich.
Tia, @Margarytko, baranki aż słyną z łagodności;)
OdpowiedzUsuńMówisz - łagodność - myślisz - baranek.;)
A z kurczakiem co racja to racja.;) No kto to widział taką skórę i po co.
No chyba, że na rożno. Wtedy się nawet przydaje - do skwierczenia i chrupania.:)
Mam w sumie bardzo podobnie - 60 km do Lublina, 12 do Chełma.:)