"Motywacja jest tym, co pozwala ci zacząć, nawyk jest tym, co pozwala ci wytrwać."

wtorek, 29 marca 2011

KURCZAK Z PĘDAMI BAMBUSA

Chińskie jedzenie uwielbiam od... Zaraz...
Nie, od...
Nie, nie, to było jeszcze wcześniej.

... od 26 lat.

Tak, od wtedy. Od jakiejś warszawskiej restauracji, której nazwy już nie pamiętam, w której jadłam coś, czego też nie pamiętam, a jedyne co pamiętam, to to, że było to INNE i że mi szalenie smakowało.

A potem była dłuuuga przerwa z jakimiś pojedynczym chińskim epizodem w Łodzi - bardzo sympatycznym zresztą - kurczak 5 smaków, wieprzowina słodko-kwaśna.

A jeszcze potem był już cały chiński ciąg, nie do powtórzenia zapewne, z początkiem w vicestolicy chińskiej kuchni czyli na zachodnim wybrzeżu Stanów, w Portland i kontynuacją dokładnie po przeciwnej stronie kraju - najpierw w Richmond (Virginia), następnie w szeregu różnych miast i miasteczek New Jersey i wreszcie w Nowym Jorku. Półtora roku, w którym to czasie miałam okazję spróbować, ba - żywić się chyba wszystkim (cywilizowanym), co  się w Chinach i na całym świecie powszechnie chińskiego spożywa.

Mandarin Chinese Restaurant Cove w Portland*
Po tych amerykańskich peregrynacjach wsiąkłam w chińską kuchnię doszczętnie i teraz, kiedy się tylko wyrwę ze swojego zaścianka gdzieś dalej i poczuję głód, którego nie mogę zaspokoić we własnym zakresie, to mnie w pierwszej kolejności wiedzie uparcie w jedną stronę - w stronę najbliższej knajpy z chińszczyzną.

Kuchnia tego zakątka świata nie dość, że smaczna (krewetki w cieście uznaję za jedyne danie mogące dla mnie konkurować z czekoladą) jest wprost stworzona do osiągnięcia i zachowania szczupłej sylwetki.

Widziałam w swoim życiu wielu grubych, bardzo grubych i monstrualnie grubych ludzi (łącznie ze sobą), i nie kojarzę, żeby którykolwiek z nich był Chińczykiem (ja też nie jestem), choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że i tacy się zdarzają i pewnie wcale nierzadko.
Generalnie jednak chiński naród należy do szczupłych i z całą pewnością ma w tym swój udział ichniejsza dieta.

Jeśli więc - Drogi Czytelniku - jesteś na redukcji i nie za bardzo orientujesz się co i jak jeść - zaopatrz się w pierwszą lepszą chińską książkę kucharską.

Zasada jest prosta - bierzesz przepis, gotujesz i jesz.
Zero modyfikacji, zero przystosowań, zero zamienników produktów full na light - wszystko w oryginale gotowe do spożycia od tu i od teraz (naturalnie z zastrzeżeniem, że ma być urozmaicone i nie w dużych ilościach) i proszę uprzejmie - chudniemy.:)

Dygresja
Czasem zadaję sobie pytanie - czy nie prościej byłoby będąc dietetykiem zamiast diety 1000 czy nawet 1200 kcal zlecać na odchudzanie dietę chińską, japońską czy śródziemnomorską?;)
W mojej opinii prościej i dużo zdrowiej, a przy tym jakże praktycznie, bo przestałby się jeden z drugim człowiek miotać, targany niepokojem, czy może zjeść to albo tamto i czy na danym produkcie ma szansę schudnąć, czy też nie. Siadałby, jadłby, dziękował i chudł.;)

No więc (wiem, że nie zaczyna się zdania ani od "no", ani od "więc"), no więc -  ponieważ aktualnie jestem jak wiadomo na redukcji, skorzystałam z własnej rady, wzięłam książkę kucharską, wybrałam z niej przepis na kurczaka (z pędami bambusa), sporządziłam, zjadłam i chudnę.
Patent działa.;)

Bambus ponoć też.:)
Jak przeczytałam w necie - wspomaga, a nawet wręcz intensyfikuje przemianę materii a przy okazji zapobiega przeziębieniom - słowem - roślina w sam raz dla dietujących i w sam raz na teraz.:)


Kaloryczność dania nie przekracza 1800 kcal, przy czym jest ono prawdziwą kopalnią pełnowartościowego białka, co przekładając na język polski oznacza, że na tych kaloriach, Drodzy Państwo, nic tylko się chudnie i chudnie.:)


Składniki:
  • 220-240 g pędów bambusa /użyłam odsączonego z zalewy bambusa w plastrach ze słoika. Bambus świeży trzeba by było wcześniej obgotować, przepłukać zimną wodą i zostawić do przestygnięcia/
  • 1 kurczak średniej wielkości, bez kości, pokrojony na cienkie paseczki /użyłam kawałków kurczaka: 3 piersi, 2 udek, 3 podudzi - wszystko bez skóry/
  • 1-2 łyżki oleju sezamowego
  • 1 ząbek posiekanego drobno czosnku
  • 1 łyżeczka startego imbiru
  • 1 łyżka wina ryżowego Shaoxing /użyłam sake/
  • 1 łyżka sosu ostrygowego
  • 300 ml bulionu z kurczaka
  • sól
  • pieprz
  • 1 łyżeczka mąki kukurydzianej rozrobionej z małą ilością wody
  • opcjonalnie szczypta ciemnego cukru
Wykonanie:
  1. W woku, lub na powlekanej patelni rozgrzej olej na dużym ogniu i smaż na nim kurczaka wraz z czosnkiem i imbirem do lekkiego zrumienienia nieustannie mieszając.
  2. Dodaj wino, wymieszaj. 
  3. Dodaj sos ostrygowy, bulion, pędy bambusa, sól, pieprz i gotuj 2-3 minuty mieszając.
  4. Dodaj rozrobioną mąkę, wymieszaj i podgotuj chwilę aż sos zgęstnieje.
  5. Podawaj natychmiast (choć ja osobiście wolę, jak się smaki "przegryzą" i chińskie dania, które sporządza się błyskawicznie, lubię odgrzewane).
Z czym podawać:

W przepisie jest mowa o kolbach młodej kukurydzy i jeśli planujemy zaserwować danie w jednej tonacji kolorystycznej, będzie to dobry wybór.

Jako alternatywa proponowany jest smażony groszek cukrowy, który to pomysł podoba mi się bardziej i chętnie bym go podchwyciła, gdyby nie fakt, że tu gdzie mieszkam, groszku cukrowego niestety w sklepach nie uświadczę. W tym roku planuję zrobić sobie jego zapas i zamrozić, bo mam w zanadrzu wiele przepisów, których nie zrealizowałam z powodu braku właśnie tego jednego, jedynego składnika.

Kukurydza mi nie leżała, groszku nie było, innych pomysłów też - podałam więc bambusowego kurczaka bez żadnych warzywnych dodatków, z makaronem ryżowym, ale patrząc teraz na zdjęcia dochodzę do wniosku, że powinnam go była - makaron znaczy - wzbogacić o jakiś żywy kolor, to by się kurczak z bambusem zaprezentowali w nieco optymistyczniejszym wizualnie wydaniu.
Nic to!:)
Do dwóch razy sztuka!:)

Gotowe!

Bardzo smacznego!
Źródło - "Kuchnia chińska"

*Restauracja, którą miałam przyjemność odwiedzić, niestety bez aparatu, toteż jej zdjęcie zostało zapożyczone ze strony:

Potrawę dodaję do akcji Ireny i Andrzeja -> Z Widelcem po Azji.

34 komentarze:

  1. http://www.dailymail.co.uk/news/article-1368772/Lu-Hao-60kg-9-stone-years-old.html - a jednak sa na tym swiecie bardzo grubi Chinczycy :)
    Ale co racja, to racja: dobra chinska kuchnia sprzyja zachowaniu smuklej sylwetki. Problem w tym, ze o autentyczna, dobra chinska kuchnie wcale nie jest latwo. Omijam szerokim lukiem wszystkie miejsca, ktore oferuja bufet "wszystko-co-mozesz-zjesc", bo wiem, ze tam nie znajde nic dla siebie.
    Twoj kurczak swietny, a do tego zdrowy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chińską kuchnię kocham nieco krócej, ale nie mniej intensywnie:)
    Pyszne danie! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kuchnie azjatyckie są w ogóle idealne na diecie. Po pierwsze: smacznie. Po drugie: inaczej. Po trzecie: mnóstwo przypraw o zbawiennym działaniu. I mogłabym dalej wymieniać :). Uwielbiam kuchnię indyjską. Co do chińskiej (i tajskiej) - mam kilka książek w domu, jeszcze się do nich nie przymierzyłam. To ciągle jest w sferze planów.
    Może z Twoim przepisem spróbuję na początek? Z lekkimi modyfikacjami. Pysznie wygląda.

    PS A najprzyjemniej wspominam chińską restaurację w... Pradze :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tym chudnięciem to obsesja już globalna.Niektórzy odchudzą się jedynie czasowo,a potem znowu sporo ciała.To tak działa i nie oszukujmy się ,że na zawsze...
    Kuchnia chińska jest jedną z bardziej smacznych,choć nie lekka całkowicie.Ja kocham ją od dawna.Twój kurczak smacznie wygląda.Wszystko w nim pyszne!

    OdpowiedzUsuń
  5. pysznie wygląda...;) kuchnię chińską jadam od czasu do czasu za to zakochana jestem w arabskiej...;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny pomysł :) Muszę przyznać, że kuchnię chińską uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo!!! Ja rowniez uwielbiam,przeuwielbiam kuchnie chinska!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Lekka zdecydowanie trzeba jakiemuś dietetykowi szepnąć słówko na ten temat. Super danie

    OdpowiedzUsuń
  9. Lekka, Ty to potrafisz dać reklamę!!! po dzisiejszym wpisie pewnie wszystkie chińskie restauracje będą oblegane przez chcących co nieco zrzucić:)
    Przepis kupuję bo moja puszka z pędami bambusa już ma centymetrową warstwę kurzu, a chińską kuchnię lubię, i to bardzo, przede wszystkim za chrupkie warzywka w ciepłych potrawach, i za te INNE przyprawy.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. @Maggie, wiem, że są.:)))
    Tylko ja takich grubych po prostu nie widziałam na żywo, choć Chińczyków generalnie widziałam bardzo, bardzo wielu.
    Grubych za to widziałam całe rzesze Amerykanów, Arabów, Turków...
    I zgadzam się z Tobą absolutnie - knajpa to nie to samo, co domowe jedzenie, choć pewnie też zależy trochę i od knajpy i od tych, kto gotuje i dla kogo.:)
    Myślę, że u nas w Polsce jest wiele miejsc, gdzie się raczej oferuje coś chińskopodobnego, a nie prawdziwą chińszczyznę.

    @Anno-Mario, a co się tam będziemy licytować, która ile i jak mocno;) - kochamy i tylko to się liczy!;)

    @Turlaczku, zgadza się, dietetycy polecają generalnie kuchnię azjatycką - też ją kocham, choć to nie była miłość od pierwszego ugryzienia, a dopiero od drugiej, może trzeciej skonsumowanej potrawy. Potrzebowałam czasu, żeby się "nauczyć" tej hinduskiej intensywności aromatów.
    Ten przepis jest okej, choć, rozumiesz, przy krewetkach wszystko kuca.;) Ale na drugi dzień to już kucało mniej - nic na to nie poradzę, że wolę odstane potrawy i koniec.:)
    Będę wyglądać u Ciebie czegoś tajskiego lub chińskiego.
    Aha, bo bym zapomniała. Jedyny kłopot jest tu z trybowaniem mięsa - mam kiepskie noże i trochę się z tym pomęczyłam. Natomiast sama pierś byłaby nieco zbyt sucha - to nie byłoby dostatecznie dobre - mięso jest w tej potrawie ważne, bo bambus to jedynie chrupkość - smaku jakiegoś wyraźnego nie ma...:)
    Kocham Pragę.:)

    OdpowiedzUsuń
  11. @Amber, nie wiem czy większość, ale całkiem sporo ludzi daje radę schudnąć, ale nie daje rady tego utrzymać. Mnie się też nie udało, choć samą kwestię odżywiania mam już dawno uregulowaną.
    Jak się już weszło w tę tłustą machinę, wyjść z niej jest sztuką przez największe S. Z mnóstwa względów, o których może powoli będę starała się pisać.
    A kurczak faktycznie bardzo smakował!:)

    @Izaa, no arabska jak wiadomo pyszna jest, choć już dietetycznie mniej doskonała, ale jeśli o samą smakowitość chodzi - to jest super!

    @Doctor, no to sobie może trochę poczajnizujemy?;) Już sobie szukam nowego chińskiego celu do przekąszenia.:)

    @Dzolina, witaj w klubie!:)

    @Kabamaigo, znam tylko jednego i wirtualnie - weź i znajdź u takiego ucho.;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Qrcze, @Żeńka, ja bym wolała, żeby to w domach się zaczęło to i owo upichcać po chińsku.:) A nie tak na gotowe.:) I dużo tłustsze, niżby trzeba było.:)
    A bambus faktycznie zachęcająco i przemile chrupki.:) Mówię Ci, PRZEMILE.;)
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  13. mniaam, uwielbiam chińszczyznę! a ta Twoja to już w ogóle cudo ze względu na niską kaloryczność :) chociaż muszę się przyznać, że czasem dam się skusić na sajgonki w jednej z wielu łódzkich budek o wątpliwej jakości i czystości ;) a tam niestety wszystko smażone na głębokim oleju... ale jakie dobre! ;) pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja też lubię kuchnię azjatycką, ale wydaje mi się, że wciąż jeszcze o niej niewiele wiem. Więc próbuję i próbuję. Dziękuję za wskazówki i zachęcający przepis :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja też zapisuję się do grona lubiących kuchnię chińska:))

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo mi się podoba, uwielbiam pędy bambusa. Jeszcze trochę Cię poodwiedzam i może czegoś się nauczę jeśli o kuchnię chińską chodzi... bo to co ja wyczyniam to są najwyżej jakieś wariacje na temat około chiński ;-))
    Zdjęcia jak zawsze cud, miód, malina - aż chce się porwać ten talerz :-)
    Ps. Za radą Xymeny nabyłam skrobię kukurydzianą - będę testować zamiast mąki. I przy okazji odkryłam, że w tym sklepie mają mąkę ryżową i kaszę bulgur i jeszcze inne fajne zdrowe rzeczy ;-))

    OdpowiedzUsuń
  17. Ciekawy zbieg okoliczności (u mnie japońskie bułeczki:)) - a do tego właśnie dziś napotkałam na swej drodze fajny sklepik z chińsko/japońskimi produktami i nabyłam małe co nieco:)

    OdpowiedzUsuń
  18. ta restauracja w Portland...musiałabym spróbować wszystkiego, co widać na zdjęciu, łącznie z Twoim kurczakiem. Nie wiem, czy to pomaga w chudnięciu...:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jedzmy ryż. Miliard Chińczyków nie może się mylić. Trochę stare hasło, ale jakże aktualne.
    Dla mnie kuchnia chińska i powyższy przepis idealne. Chociażby ze względu na duży udział mięsa i warzyw poddanych specyficznej obróbce termicznej z dodatkiem smacznych sosów, ryżu i makaronu.
    Perfekcyjne połączenie które sprawia wiele radości :)

    OdpowiedzUsuń
  20. jej, ale inspirujące !!! Biegnę po bambusa! Zaraz, zaraz... czy Alma jest jeszcze otwarta?! O, kurka... no nic, przekonałaś mnie lekka do tej chińszczyzny. Niby się nie odchudza, ale niebawem strój kąpielowy trzeba będzie przywdziać ;=)
    p.s. Jestem zainteresowana Twoją historią!

    OdpowiedzUsuń
  21. Lekka, Twój cytat: Ten przepis jest okej, choć, rozumiesz, przy krewetkach wszystko kuca.;)
    Genialny, pokłony, hahaha.
    ps. Ma się rozumieć, że potrawa zrobiła mnie wrażanie, oczywiście:-)

    OdpowiedzUsuń
  22. @Różowe Chmurki - w kuchni chińskiej głęboki tłuszcz nie jest rzadkością przecież. Tylko to się robi inaczej, niż u nas - bardziej obsmaża, niż smaży, króciutko, kilka minut - mięso czy inne składniki łapią ten tłuszcz na powierzchni a nie przesiąkają nim w całości. No i rzecz jasna te akurat potrawy - wiem, że najsmaczniejsze - ale przecież nie muszą, tj. nie powinny stanowić podstawy diety, a jej urozmaicenie.
    Tak więc sajgonki co pewien czas- czemu nie.
    Lepsze to, niż McDonald.
    A najlepsze - domowe.:)

    @Escapade, też o niej wiem niewiele, a bardzo chciałabym więcej. Do tej pory byłam bardziej konsumentem, ale myślę tak sobie, że dobrze byłoby to zmienić.:)
    A ja dziękuję za zawsze miłe dla mnie Twoje odwiedziny.:)

    @Ilko, przybij piątkę.:)

    OdpowiedzUsuń
  23. @Margarytko, zdecydowanie nie czuję się fachowcem w tej materii - przytłaczająca większość chińszczyzny, która w życiu zjadłam była i na zawsze pozostanie dla mnie zagadką tak na poziomie składników, jak i szczegółów technicznych wykonania, ale przecież nie znaczy, że nie można tego zmienić, prawda?:)

    Dzięki za miłe słowa o zdjęciach...:)
    Też kupiłam skrobię! I mąkę ryżową!!!:)
    Jeszcze ich nie używałam, ale jak najbardziej zamierzam.:) Będę szukać inspiracji u Ciebie na blogu.:)
    Co do kaszy bulgur, to pewnie też już niebawem pojawi się u mnie na stole, bo jest to niezwykle wartościowy i warty zainteresowania produkt.:)

    @Aniu, wiosna zaczyna się rozgaszczać na dobre i pewnie Twoje i Ewy wycieczki staną się coraz dłuższe i owocniejsze.:)
    Dobre to trendy dla kuchni.:)

    @Beti, bufet w niej miał pewnie jakieś 100 m długości. I wszystko za wówczas 11,95$ bez ograniczeń ilości. Po kilku wizytach jednak przestawało się jeść, a zaczynało delektować.
    Przynajmniej tak było w moim przypadku.:)
    Ale fakt, że pokusa przeogromna.:)

    OdpowiedzUsuń
  24. ja dopiero niedawno pokochałam kuchnię chińską. zwykle jadam na mieście, ale mam nadzieję, że już niedługo uda mi się kupić woka i wtedy poszaleję w kuchni :) zapisuję przepis na zaś :)

    OdpowiedzUsuń
  25. @Piotruś, wiem, że lubisz i wiem, że czasem też chodzisz do chińskiej knajpy i wiem, że ostatnio zagustowałeś też w moich ukochanych krewetkach.:)
    I już się nie mogę doczekać, kiedy pójdziemy na nie razem.:)
    A może wraz z okrą przyślesz mi w paczce chińską baksę?;)

    @Auroro, strój kąpielowy po chińszczyźnie zdecydowanie lepiej leży.:) Jak nic miałby na czym oko zawiesić Pan Zbyszek.:)
    PS. A historia - fakt - malownicza wielce, rzekłabym nawet - książkowa.:)
    I pewnie jeszcze nieraz do niej nawiążę, tym bardziej, że bywało, że jedzenie odegrywało w niej rolę nawet kluczową.:)

    @Sabienne:) moja radocha z Twojej radochy jest jeszcze większa.:)
    No i tak trzymać.:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Chińska - tak.
    Bambus - tak.
    Zdrowe odchudzanie - tak.

    Yes, yes, yes - bynajmniej nie politycznie...danie absolutnie dla mnie, wspaniałości :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Tak. To pierwsze krewetki w których zagustowałem bardzo. To było odkrycie kulinarne.
    Najważniejszy jest smaczny, udany początek.
    Prześlę Ci cały chinese box :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Dzięki, @Monia.:*)

    @Piotruś, w rozmiarze XXL, poproszę.:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Och, prze prze przepyszne! Uwielbiam chińskie dania, to wspaniałe połączenie przysmażonego mięsa, chrupiących jeszcze, nierozgotowanych warzyw i aromatycznych sosów:)

    OdpowiedzUsuń
  30. Strasznie podoba mi się Twój sposób podania kurczaka.. z bambusem ;-) Nie ma to jak jeść przyjemnie z wiedzą, że ani jeden kilogram nam nie przybędzie ;-)

    www.przysmakiewy.pl

    OdpowiedzUsuń
  31. Wygląda zdrowo, pysznie i z pewnością jest to coś innego niż zwykle. Do tego piękne zdjęcia - super!

    OdpowiedzUsuń
  32. "Niech rozkwita tysiąc kwiatów" - jak powiedział towarzysz Mao. Dla mnie te kwiaty (różnorodne) rozkwitają w kuchni chińskiej :)

    OdpowiedzUsuń
  33. @Delikatessen, wiem, że Ty też sporo podróżowałaś i zapewne zdarzało Ci się jadać wiele ciekawych chińskich potraw. Ta jest bardzo niewyszukana, ale przecież nie wszystko, co najlepsze musi być praco i czasochłonne. Również kulinarna prostota może sprawić człowiekowi mnóstwo frajdy.:)

    Dzięki, @Haniu, dzięki @Ronic.:)

    @Biedronko, no jakby tak zjeść to wszystko naraz, to pewne kłopoty z chudnięciem mogłyby się pojawić.;)

    Czasem bardzo różnorodne, a czasem wręcz identyczne te całe chińskie kwiaty:

    http://www.videocurioso.com/2011/03/pequenos-musicos.html

    :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mnie cieszy każdy wpis, a Twój szczególnie.:)

Jeśli piszesz jako Osoba Anonimowa, podaj swoje imię albo nick - będzie mi miło wiedzieć z kim rozmawiam.:)

Dziękuję.:)

Blog jest obecny w serwisie

TOP 10 ostatniego miesiąca