Zamieszczając w notce o -> naleśnikach zagadkę, nagrodę za jej rozwiązanie miałam już przygotowaną. Było to muesli, które robię regularnie co 3 tygodnie od 5 lat (z półtoraroczną przerwą, kiedy to mieszkałam za granicą i miałam ograniczony dostęp do kuchni na swoich zasadach).
Muesli więc sobie stało i spokojnie czekało na zwycięzcę konkursu.
Bardzo niedługo czekało, bo zwycięzca wyłonił się już w około godzinę po opublikowaniu zagadki. Okazała się nim wszystkim nam tutaj dobrze znana autorka bloga -> Kulinarne-Smaki. Pozdrawiam!!!
No i wtedy nagle zorientowałam się, że nie mam na moje muesli godnego opakowania.
Zaczęłam szperać w necie w poszukiwaniu jakichś ciekawych słoiczków, których zresztą nie znalazłam, za to natknęłam się na zdjęcia zakrętek do słoiczków ozdobionych techniką decoupage. Uznałam, że to mogłoby być to - własnej roboty muesli w słoiczku z oryginalną, ręcznie wykonaną zakrętką.
Zaczęłam szperać w necie w poszukiwaniu jakichś ciekawych słoiczków, których zresztą nie znalazłam, za to natknęłam się na zdjęcia zakrętek do słoiczków ozdobionych techniką decoupage. Uznałam, że to mogłoby być to - własnej roboty muesli w słoiczku z oryginalną, ręcznie wykonaną zakrętką.
Należało tylko znaleźć osobę, która by ją dla mnie, a właściwie dla Kulinarnych-Smaków, wykonała, bo już po sposobie, w jaki ozdabiam potrawy, chyba widać, że zdolnościami manualnymi raczej nie grzeszę.
Łatwo nie było, ale się w końcu udało - trafiłam na pewien -> blog, na którym, wśród wielu przepięknych prac - sami zobaczcie - wypatrzyłam zakrętki, dokładnie takie, jakie chodziły mi po głowie.
Natychmiast napisałam do autorki tych wspaniałości.
A ona natychmiast mi odpisała.
I tak własnie poznałam Rzekotkę - cudowną, bardzo utalentowaną i skromną osobę, o wielkiej klasie i dorównującym tej klasie temperamencie.
Wspominam o temperamencie nie bez powodu. Bo to dzięki niemu już na drugi dzień miałam przed oczami gotowy projekt zakrętki, a kilkaset kilometrów ode mnie, Rzekotka - jej prototyp w produkcji.
I wtedy w sprawę wmieszał się los w postaci kociego włosa.
Trudno powiedzieć, który futrzak podziwiał z bliska schnącą zakrętkę - Moona czy Majka (kotki Rzekotki), w każdym razie pozostawiony na niej ślad sprawił, że prototyp wylądował w koszu i praca, niemal na ukończeniu, musiała rozpocząć się na nowo. (Kociarzy uspokajam - incydent wydarzył się w Dzień Kota, toteż żaden z domniemanych sprawców nie został ukarany nawet krzywym spojrzeniem).
Od tego feralnego momentu wszystko już poszło piorunem.
W piątek zakrętka została wysłana, w poniedziałek miałam ją w rękach, we wtorek z samego rana do zakrętki dołączył słoiczek ze świeżutkim, uprażonym w poniedziałek muesli (gdyż to wygrane przez Kulinarne-Smaki zdążyłam w międzyczasie już zjeść). Około południa całość starannie zapakowałam w pudełko i właśnie miałam zamiar wyjść z nim na pocztę, kiedy uświadomiłam sobie, że nie zrobiłam nagrodzie zdjęcia.:) Haha.:)))
Rozpakowałam więc paczkę, cyknęłam pospiesznie jedno jedyne zdjęcie jej zawartości (stąd też jakość zdjęcia jest bardzo pośledniego gatunku, za co serdecznie przepraszam), okleiłam ją ponownie drugą już warstwą taśmy tak, że wyglądała jak jeden wielki taśmowy sześcian skrywający majątek i... wysłałam.
Uff...
Opowieść jest długa, ale bo też i trochę trwało zanim wygrana dotarła wreszcie do Kulinarnych-Smaków, która dzisiaj zrobiła jej na swojej stronie tak piękną prezentację, że aż mi się ze wzruszenia łezka w oku zakręciła...
Dziękuję Wam obu, Dziewczyny, za wszystkie przemiłe emocje, których mi dostarczyłyście.:)
Łatwo nie było, ale się w końcu udało - trafiłam na pewien -> blog, na którym, wśród wielu przepięknych prac - sami zobaczcie - wypatrzyłam zakrętki, dokładnie takie, jakie chodziły mi po głowie.
Natychmiast napisałam do autorki tych wspaniałości.
A ona natychmiast mi odpisała.
I tak własnie poznałam Rzekotkę - cudowną, bardzo utalentowaną i skromną osobę, o wielkiej klasie i dorównującym tej klasie temperamencie.
Wspominam o temperamencie nie bez powodu. Bo to dzięki niemu już na drugi dzień miałam przed oczami gotowy projekt zakrętki, a kilkaset kilometrów ode mnie, Rzekotka - jej prototyp w produkcji.
I wtedy w sprawę wmieszał się los w postaci kociego włosa.
Trudno powiedzieć, który futrzak podziwiał z bliska schnącą zakrętkę - Moona czy Majka (kotki Rzekotki), w każdym razie pozostawiony na niej ślad sprawił, że prototyp wylądował w koszu i praca, niemal na ukończeniu, musiała rozpocząć się na nowo. (Kociarzy uspokajam - incydent wydarzył się w Dzień Kota, toteż żaden z domniemanych sprawców nie został ukarany nawet krzywym spojrzeniem).
Od tego feralnego momentu wszystko już poszło piorunem.
W piątek zakrętka została wysłana, w poniedziałek miałam ją w rękach, we wtorek z samego rana do zakrętki dołączył słoiczek ze świeżutkim, uprażonym w poniedziałek muesli (gdyż to wygrane przez Kulinarne-Smaki zdążyłam w międzyczasie już zjeść). Około południa całość starannie zapakowałam w pudełko i właśnie miałam zamiar wyjść z nim na pocztę, kiedy uświadomiłam sobie, że nie zrobiłam nagrodzie zdjęcia.:) Haha.:)))
Rozpakowałam więc paczkę, cyknęłam pospiesznie jedno jedyne zdjęcie jej zawartości (stąd też jakość zdjęcia jest bardzo pośledniego gatunku, za co serdecznie przepraszam), okleiłam ją ponownie drugą już warstwą taśmy tak, że wyglądała jak jeden wielki taśmowy sześcian skrywający majątek i... wysłałam.
Opowieść jest długa, ale bo też i trochę trwało zanim wygrana dotarła wreszcie do Kulinarnych-Smaków, która dzisiaj zrobiła jej na swojej stronie tak piękną prezentację, że aż mi się ze wzruszenia łezka w oku zakręciła...
Dziękuję Wam obu, Dziewczyny, za wszystkie przemiłe emocje, których mi dostarczyłyście.:)
Ale fajna opowieść, ja po prostu UWIELBIAM wszelkie historyjki :) Było mi bardzo miło posiedzieć u ciebie i "wysłuchac" tej opowieści :)))
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękuję :)
OdpowiedzUsuńPudełko nie było jak jeden wielki taśmowy sześcian - nie oszukuj ;) Na dowód mam jeszcze jego zdjęcie :)
Musli jest przepyszne!!!! Skubnęłam już troszkę bo mój Ł. nie mógł się już doczekać i sobie otworzył. Oboje jesteśmy pełni podziwu wyglądu słoiczka. Całe szczęście, że chociaż ono zostanie mi na pamiątkę po musli :)
@Małgosiu, tez lubię historyjki, bo z nimi tak już fajnie jest, że nie trzeba ich pisać, same się piszą.:)
OdpowiedzUsuńDzięki.:*)
@Kulinarne-Smaki, już Ty lepiej nie pokazuj tego pudełka.:))) Hahaha.:))))
Wiem, że Ty też przygotowujesz swoje muesli, ale od przybytku przecież głowa nie boli.;)
A słoiczek, z zakrętką, niech Ci szczęśliwie służą.:)
Serdeczności na ten nowy dzień.:)
Jak miło coś optymistycznego z rana przeczytać:) Pozdrawiam i życzę miłego dnia:)
OdpowiedzUsuńW taki czas jak teraz nie ma jak optymizm. Jakoś nam trzeba dotrwać do wiosny niezmrożonym.;)
OdpowiedzUsuńDzięki i nawzajem!:)
Ojej, a prosiłam bez fotek...
OdpowiedzUsuńNa całe szczęście na Waszych zdjęciach nie widać mojego zdenerwowania, trzęsących się łapek i (jednak!) krzywych spojrzeń rzucanych kotom :)
Zrobiło mi się ciepło na sercu i siedzę sobie przy kompie z bananem na twarzy :D
I solennie obiecuję, że następne zakrętki będą ładniejsze.
I dziękuję za te wszystkie przemiłe słowa, na które nie zasłużyłam.
I w ogóle jestem szczęśliwa, że tu trafiłam :) Życie plecie takie nieprzewidziane scenariusze, człowiek by tego sam nie zaplanował. Jak to dobrze, że wylądowałam w tym magicznym miejscu, które dobrze działa na moje samopoczucie i na moją talię równocześnie :)
Fajna opowieść i bardzo przyjemna nagroda :)
OdpowiedzUsuń@Rzekotko, Twoja prośba została odrzucona przez niezależną komisję czyli mnie i Kulinarne-Smaki.:)
OdpowiedzUsuńNormalnie nic tu nie miałaś do powiedzenia.
Mogłaś się jedynie bananowo uśmiechać.:)
A co do magii - wiem, że ona jest wszędzie, ale już zobaczyć ją nie każdemu jest dane.:)
Dzięki, @Turlaczku.:)