Oto i on - deser dla tych, którym spływa ser z piersi, albo którzy wprost preferują obnażone*.:)
Że brzmi dwuznacznie?
Sorry, za brzmienie nie odpowiadam:) - co ma komu w duszy grać, to już sobie każdy organizuje we własnym zakresie:) - osobiście mogę co najwyżej pogratulować wyobraźni:) lub jej - ewentualnie - powspółczuć (to drugie to w nawiązaniu do wydarzeń, które sprowokował swoją niedawną, odważną wypowiedzią Pan Premier).
Wolę gratulować.:) I jeszcze przy okazji częstować deserem - niskokalorycznym i dodatkowo dość niebanalnym, tak w smaku, jak i w konsystencji, która to niebanalność wzięła się z połączenia przeciwstawnych cech tworzących go składników.
Że brzmi dwuznacznie?
Sorry, za brzmienie nie odpowiadam:) - co ma komu w duszy grać, to już sobie każdy organizuje we własnym zakresie:) - osobiście mogę co najwyżej pogratulować wyobraźni:) lub jej - ewentualnie - powspółczuć (to drugie to w nawiązaniu do wydarzeń, które sprowokował swoją niedawną, odważną wypowiedzią Pan Premier).
Wolę gratulować.:) I jeszcze przy okazji częstować deserem - niskokalorycznym i dodatkowo dość niebanalnym, tak w smaku, jak i w konsystencji, która to niebanalność wzięła się z połączenia przeciwstawnych cech tworzących go składników.
Mamy tu więc łagodność truskawki, zdecydowanie pistacji i orzeźwiający, nieco cierpki chłód mięty.
Ale, ale... Łagodność truskawki...
Truskawka
Najbardziej niewinny owoc świata. Ze strony truskawki nic człowiekowi nie grozi, prawda?
Nie otacza jej nieprzyjazna twarda łupina, nie spowija zbędna skórka. Nie kryje w sobie zdradliwych pestek, irytujących błonek ani tryskających znienacka w niewłaściwych kierunkach niespodzianek w płynie.
Jest urocza, smaczna, delikatna, wielkości i wagi w sam raz, ma przyjazną konsystencję i nadaje się do konsumpcji in statu nascendi, bez żadnych praktycznie czynności przygotowawczych - nie potrzeba dodatkowych akcesoriów ani ekwilibrystycznych umiejętności, żeby ją zdobyć i spacyfikować - wystarczy sięgnąć, zerwać i włożyć do ust - w najbardziej elegancki z możliwych sposób - uchwyconą zgrabnie za szypułkę.
Owoc doskonały.
BEZPIECZNY
BEZPIECZNY
Łagodność truskawki...
Pisząc te słowa moje palce zawisły na chwilę nad klawiaturą, a umysł (nader śmiałe określenie zważywszy na kolor włosów ich - tych słów - autorki - blondynki) dokonał pewnej wolty myślowej...
Czy znacie historię truskawki?
"Powstała z dwóch gatunków poziomek - chilijskiej (Fragaria chiloensis) z Ameryki Południowej i wirginijskiej (F. virginiana) z Ameryki Północnej. Gdy te dwa gatunki sprowadzono do Europy i posadzono obok siebie, (ok. 1712 roku) doszło do krzyżowego zapylenia. Uzyskana w ten sposób roślina zdumiała ogrodników - tak wielkich owoców nie wytwarzała dotychczas żadna poziomka!" (za Wikipedią)
I co teraz?
Ten tekst nie budzi żadnych wątpliwości.
Każe spojrzeć na truskawkę innymi oczyma.
Obnaża prawdziwą naturę tego, wydawałoby się, niewiniątka, co to raz torcik ozdobi, innym razem w koktajlu się popluska.
Każe spojrzeć na truskawkę innymi oczyma.
Obnaża prawdziwą naturę tego, wydawałoby się, niewiniątka, co to raz torcik ozdobi, innym razem w koktajlu się popluska.
Tymczasem - tak - nie bójmy się tego powiedzieć:
truskawka to nieodrodne dziecię natury (choć hybryd), powołana do życia najpospolitszą z możliwych metodą. Nie jakiś tam popromienny mutant z pochodzenia - co sugerują niektóre teksty - tylko owoc o najdzikszych z dzikich korzeniach.
A to diametralnie zmienia postać rzeczy, znaczy wizerunek truskawki.
Bo dzika truskawka to może być truskawka (za słownikiem języka polskiego definiującym pojęcie dzikości):
A to diametralnie zmienia postać rzeczy, znaczy wizerunek truskawki.
Bo dzika truskawka to może być truskawka (za słownikiem języka polskiego definiującym pojęcie dzikości):
- nieśmiała, nieufna, niewyrobiona towarzysko, wstydliwa
- barbarzyńska, bestialska, brutalna, okrutna, zwierzęca
- agresywna, straszna
- gwałtowna
- wymykająca się spod kontroli, nieokiełznana, niepohamowana, nieposkromiona, nieprzemożna, nieujarzmiona, żywiołowa
- nieoswojona
- niedostępna, pierwotna
- barbarzyńska, bestialska, brutalna, okrutna, zwierzęca
- agresywna, straszna
- gwałtowna
- wymykająca się spod kontroli, nieokiełznana, niepohamowana, nieposkromiona, nieprzemożna, nieujarzmiona, żywiołowa
- nieoswojona
- niedostępna, pierwotna
To coś, co może oznaczać zupełnie coś innego, niż cywilizowaną słodycz, której obraz przywołujemy pierwszym skojarzeniem - to wyzwanie, o kierunku, mocy i charakterze trudnym do przewidzenia.
To ZASKOCZENIE.
Ten, być może nieznany dotąd niektórym, obraz truskawki, dopełnia fakt, że widuje się ją czasem w znakomitej komitywie z towarzystwem z zupełnie innej bajki np. szpinakiem, szampanem czy rybą, co jest ewidentnym dowodem na istnienie w niej ducha wolności i nieskrępowanej konwenansami potrzeby swobody.
Wypada nam więc nie tylko nie lekceważyć truskawek, ale też szukać dla nich niecodziennych zastosowań i śmiałych połączeń - sprawdzą się w takowych doskonale, często o wiele lepiej, niż owoce uznawane jako te o bardziej zdecydowanym charakterze.
Dzisiaj więc truskawki w takim właśnie nieco nietypowym, acz niezwykle udanym połączeniu - z pistacjami i miętą.
Składniki (porcja dla 2 osób):
- 250 g truskawek
- 30 g niesolonych pistacji, starannie obranych z łupinek i zdrewniałych osłonek
- 6 liści mięty
- 1-2 łyżeczki soku z cytryny
- 15 g cukru brzozowego
- 1-2 łyżki rozpuszczonej galaretki truskawkowej lub poziomkowej
Wykonanie:
- Truskawki umyj, odszypułkuj i pokrój na małe kawałki.
- Pistacje rozdrobnij wraz z 4 liśćmi mięty.
- Wszystkie składniki wymieszaj w misce i przełóż do dwóch, małych, metalowych obręczy lub foremek. Środki polej galaretką. Całość wstaw do lodówki na 1/2 godziny.
- Tuż przed padaniem truskawki wyłóż na talerzyki i ozdób pozostałymi listkami mięty.
Bardzo smacznego!
Źródło - "Kuchnia dietetyczna"
*Nawiązanie do poprzedniej notki -> Piersi kurczaka grillowane w musztardzie
Bardzo, bardzooo smaczne (to byc musi)!
OdpowiedzUsuńSciskam!
Taki deser po prostu musi być pyszny! Wygląda bardzo smakowicie! Te magiczne truskawski to jest to...! :)
OdpowiedzUsuńzdjecia sa tak mega apetyczne i mega owocowe, ze mam po prostu ochote rzucic sie na ten deser:)
OdpowiedzUsuńWspaniały deser, zapisuję do zrobienia :)
OdpowiedzUsuńFantastycznie to wygląda, musi być pyszne :D
OdpowiedzUsuńOch, ale mi dogodziłaś, Lekka, tym wpisem :D a ja tam kocham dwuznaczności ;) i miętę z truskawkami :)
OdpowiedzUsuńheheh..bardzo lubie czytac twoje wpisy:)
OdpowiedzUsuńPołączenie może i nietypowe, ale jak dla mnie - wymarzone. Kłania się fanka mięty, truskawki i pistacji, która nigdy nie wpadła na to, by połączyć je razem ;)
OdpowiedzUsuńhihi, rozbawił mnie ten rys historyczno-psychologiczny Truskawki:) wyobrażam sobie ciebie jako truskawkowego psychoanalityka, do którego zgłaszają się truskawki z problemami emocjonalnymi:)
OdpowiedzUsuńkocham truskawy pod każdą postacią! a chyba najbardziej takie zapomniane, mocno dojrzałe (psychicznie i fizycznie;) - prosto z krzaka, takie czteroletnie, albo pięcio, małe i mega słodkie, które zaczynają dziczeć:)
ale przyznam, że znowu mnie zaskoczyłaś, bo truskawek z pistacjami to ja jeszcze nie jadłam:) co za niedopatrzenie!:)
Tekst o truskawkach poruszył mnie do głebi. Dzięki Tobie zrozumiałam, dlaczego truskawki są moim ulubionym jedzeniem, na które czekam cały rok. One po prostu sa takie, jak ja : podwójne...
OdpowiedzUsuńDziękuję z całego serca.
Deser wspaniały!!! Jakie Ty masz świetne pomysły!!! doskonałe wyczucie składników, które prowadzi do niebanalnego efektu końcowego.
Mam tylko uwagę odnośnie Kartaginy.
O ile dobrze zrozumiałam użycie tak małej ilości galaretki ( co ma wpływ na końcową konsystencję również) to Twoja obawa przed dodawaniem cukru ( z buraka) zakamuflowanego w gotowej galaretce?
Wiesz, że nie musisz? Możesz spokojnie olać. a galaretkę z paczki zastąpić zmiksowanymi truskawkami ( rozrzedzonymi wodą, lub nie), wymieszanymi z żelatyną lub agar-agar. Dosłodzonymi czym chcesz, nawet słodzikiem, lub w ogóle nie dosłodzonymi niczym, jeśli owoce są słodkie. Na każdym opakowaniu żelatyny jest napisane, jaka ilość płynu ( w tym przypadku musu z truskawek) na jaką ilość żelatyny.
No i kolor będzie ładniejszy. O braku tego chemicznego posmaku już nawet nie wspomnę.
A jeśli uzyskać efekt tej klarownosci- to po prostu weź sok z owoców- tak słodki, jak chcesz go mieć słodkim.
Nie wymądrzam się, tylko dzielę całkiem świeżym doświadczeniem, bo ja całkiem niedawno odkryłam, że z żelatyną ( lub agar-agar) można... wiele ;)
Deser super :)
Wspaniały deser! Za każdym razem, gdy kupię truskawki, by zrobić z nimi jakiś przepis, zjadam je po prostu same i z przepisu nici :)
OdpowiedzUsuńjak to super wygląda!
OdpowiedzUsuńi połączenie kuszące.
Cuda . Tylko ja tych niesolonych za nic nie mogę dostać.
OdpowiedzUsuńWspaniały pomysł, piękne jak zawsze zdjęcia, wszystko mi się tu podoba! I ta psychoanaliza! Czekam tylko, aż dojrzeją moje truskawki, to już lada dzień, a potem - hulaj dusza!
OdpowiedzUsuńAha, zapomniałam o najważniejszym: nareszcie dzięki Tobie ustaliłam moją mroczną tożsamość - JESTEM TRUSKAWKĄ!
A ja dzisiaj na kolacje zjadlam miseczke truskawek w pierwotnej postaci...oczywiscie, bez szypulek ;)
OdpowiedzUsuńDeser wysmienity! niestety ja w owocowych deserach to len jestem...zazwyczaj jedyne na co mam sily to je umyc przed zjedzeniem ;)
@Nat,
OdpowiedzUsuń@Doctorku,
@Ago,
@Grażynko,
@Slyvvio,
@Karmelitko,
dzięki.:)
Połączenie jest faktycznie dość niesamowite - słodko-wytrawne, miękko-chrupiące - bardzo ciekawe.:) Stanowczo do powtórzenia.:) Nawet niekoniecznie podany w tych foremkach (wersja bardziej zdjęciowa), ale np. luzem, jako sałatka.:) No i wtedy rzecz jasna bez galaretki.:)
@Auroro, cieszę się jak dzika truskawka - okrutnie.;)
Chociaż Tobie w przewrotności skojarzeń nie dorównam - jesteś w tym mistrzynią.:)
@Trzcinowisko, bardzo to dla mnie miłe, bardzo.:*)
@Arven, mnie w pierwszej kolejności ujął widok tego deserku - jeśli by użyć do niego samych pistacjowo-zielonych pistacji - byłby powalający.:) Ja kupiłam ich za małą paczuszkę, żeby dokonywać selekcji i poszły jak leci niemal wszystkie - w różnych kolorach. Bardzo smakowita kompozycja, naprawdę.:)
@Goh, no widzisz, jakie jesteśmy podobne!:))) Ja też mam przed oczami wizje problematycznych truskawek, z których najbardziej zabawne wydają mi się te bestialsko - zwierzęce i jeszcze może te lekko wstydliwe.:))))
OdpowiedzUsuńTobie na pewno mogę pogratulować wyobraźni.:)
I wrażliwości.:)
Truskawki sterane życiem są najlepsze. I jeszcze te zdeformowane, po przejściach. Takie, które się już kończą, drobne, spalone lipcowym słońcem...
;)
A tam! Ty i niedopatrzenie! Po prostu realizowałaś dotąd inne projekty.:)
Zaiste niebanalnie i apetycznie! Ciekawe połączenie :) a że teraz niemal codziennie zamiast obiadu jadłabym coś z truskawkami... ;)
OdpowiedzUsuńJak ja lubie ciebie czytac :)
OdpowiedzUsuńKocham truskawki najbardziej z owoców. Oczywiście wybieram te słodziutkie, ale mimo wszystko najbardziej chyba mnie w nich pociąga kwasowość pesteczek (czyżby kwas pruski w nich zawarty?)
OdpowiedzUsuńCudowny wpis :) i co za tym idzie bardzo ciekawy opis charakterologiczny truskawki :) No i jeszcze świetny deser, bo truskawki i mięta idą ze sobą w parze. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń@Agik,
OdpowiedzUsuń@Hajduczku,
wygląda na to, że obie jesteście archetypowymi Dzikimi Truskawkami.:)
Ja też.:)
@Agik, dzięki.:) Rozpieszczasz mnie.:)
Użyłam galaretki, bo ją dostałam od Winiar za potrawę z czosnkiem i otworzyłam torebkę robiąc pudding rabarbarowy. A mało, bo w przepisie w ogóle jej nie było, tylko mi się wierzyć nie chciało, że bez jakiegoś wzmocnienia truskawki będą się trzymać.:))) Z drugiej strony zależało mi, żeby deser nie stał się sam w sobie galaretką. I się nie stał - to na dole to całkiem płynny sok.:)
Zwykle używam żelatyny (robię galaretki z soków, herbat owocowych i herbaty miętowej, a także mleczne - tak, jak piszesz:)), choć niezbyt to lubię, bo jej użycie jest o wiele bardziej czasochłonne i kłopotliwe, niż takich gotowych galaretek. Galaretek na co dzień nie kupuję i nie używam, z powodu zawartego w nich cukru. Mam nadzieję już niedługo zaopatrzyć się w takie bezcukrowe - brat obiecał mi przywieść z Niemiec. W Polsce się pokazały i znikły, jak jakieś meteoryty - albo nie ma zapotrzebowania, albo reklama była kiepska. Inna sprawa, że ich cena do niskich raczej nie należała. Ale cukrzycy na pewno mieliby z nich pożytek.:)
@Hajduczku, hahaha.:))) "Mroczna tożsamość Dzikiej Truskawki" - popłakałam się ze śmiechu.:))) Jak Ty coś napiszesz.:))))
Cieszę, się, że deser zaspokoił Twoje gusta, choć wizualnie, ale myślę, że jego smakiem również nie byłabyś rozczarowana - jest bardzo... dzikotruskawkowy...;)))
@Lashqueen, nic się nie martw - raz, że takie najzdrowsze, a dwa, że sama 99% zjedzonych w sezonie truskawek spożywam zawsze w jeden sposób - z jogurtem.;))) Tak więc możemy sobie właściwie podać ręce.:)
OdpowiedzUsuń@Kabamaigo, a Carrefour? Tam też nie ma?
@Agnieszko i jak smakowały? Bo prawdę powiedziawszy akurat amerykańskie truskawki wspominam nie najlepiej, tzn. - jako czerwone owoce pozbawione smaku i z czasem usychające, a nie psujące się. Inna sprawa, że nie wiem czy kiedykolwiek jadłam kalifornijskie, o których pisałaś, że są INNE.:)
Natomiast nigdy w Polsce nie jadłam tak pysznego mango, jak to kupowane w US - nawet nie przypuszczałam, że ten owoc może tak bosko smakować!:)
Co do lenia zaś - to jest to moje drugie imię, i to niestety nie tylko w kontekście deserów z owoców.;(;)
a to Ci frywolna truskawka! Przepis ciekawy, z miętą na pewno odświeżający.
OdpowiedzUsuńP.S. Czy Ty gdzieś (prócz bloga) pisujesz? Książki, felietony? Bo jeśli jeszcze nie to powinnaś może? Masz świetny, lekki (nota bene) język.
Pozdrawiam
Monika z
www.bentopopolsku.blogspot.com
www.efektnimbu.blogspot.com
@Turlaczku, a co z orzechami w III fazie? Bo owoce już, jak rozumiem, można jeść?
OdpowiedzUsuń@Maggie, bardzo dziękuję.:*)
I bardzo się cieszę, że to w ogóle czytasz.:)
@Aniu, no ładnie! Czego ja tu się dowiaduję, nie dość, że dzikie, to jeszcze uzbrojone w kwas pruski - rany julek!;)
@Escapade, jesteś kochana.:)
OdpowiedzUsuńW każdej z nas drzemie taka truskawka.;)
Pasuje mięta do truskawki i to bardzo, a już z pistacją tworzą trio niezapomniane.:)
@Moniko, no tak - frywolność to drugie imię truskawki.;))) Twoje uwagi są bardzo celne a przy tym potrafisz je dowcipnie formułować - bardzo mi się to podoba.:)
Dziękuję Ci za te miłe słowa.:) Kiedyś faktycznie nieco pisywałam, ale już od dawna tego nie robię.:) Może się znowu tym blogiem trochę rozkręcę?:)
Uściski gorące.:)
Lekka, aż dostałam ślinotoku tak mnie te smaki i zdjęcia przekonują! Wygląda wspaniale, pachnie pewnie genialnie, a smakuje bosko!
OdpowiedzUsuńMiłego dnia.
Deser wygląda bosko. Piękne, apetyczne zdjęcia. Kulinarne cuda powstają na naszych oczach. Jestem wielkim fanem wszelkiego rodzaju krzyżówek takich jak: indyko-kaczka czy wiśnio-czereśnia:) Najbardziej ucieszyła mnie krzyżówka drzewka jabłoni z psem (to osiągnięcie genetyków radzieckich). Wynik: drzewko samo się podlewa i szczeka kiedy ktoś kradnie jabłka. Takie połączenie to chyba spełnienie marzeń każdego (szanującego się) sadownika :). Trochę to karkołomne, ale wskazuje jak wielkie korzyści mogą powstać z krzyżówek zwykłych poziomek. Kocham truskawki oraz zdrowe desery owocowe. Dla mnie to owoc doskonały:)
OdpowiedzUsuńSmakuja ok! Ale daleko im do tych polskich. Nasze nie maja szans uschnac bo szybko znikaja:) W sobote chcemy sie wybrac na festiwal truskawek na jedna z farm...ale mam obawy bo slonca u nas jest i bylo niewiele wiec nie wiem co to za truskawki beda;) Ale z zeszlego sezonu pamietam, ze te oregonskie z farmers market to nawet wygladaly jak te polskie i smak tez mialy truskawkowy:) Mango tez uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne polaczenie skladnikow. Czy ktos wie na czym byl autor slownika gdy zamieszczal w nim truskawke? A co do bezpieczenstwa - zgadza sie, o ile nie ma sie alergii, a sa tacy pechowcy...
OdpowiedzUsuńhaha, Piotr, o takim wynalazku rosyjskich naukowców nie słyszałam, pewnie to Jabłonow wymyślił.
OdpowiedzUsuńLekka, rozkręcać się już nie musisz bardziej, pisz, pisz koniecznie i dawaj namiary na te teksty, bo ja Cię chcę częściej i więcej.
Fajne towarzystwo tu zgromadziłaś :)
Mnemonique,
tylko z okazji awarii mego komputera nie mogę się tu w nijaki sposób zalogować (kurka wodna)
Jak Ty coś wykombinujesz to ja padam z wrażenia :)bardzo piękne i z pewnością by mi smakowało :)
OdpowiedzUsuńZ tymi zagrożeniami ze strony truskawek to akurat różnie bywa (ze względu na histaminę) :) Ale połączenie składników fajne, świetny, nietypowy deser! Pozdrawiamy i zapraszamy również do nas :)
OdpowiedzUsuńpotrafisz kobietko zaskakiwać. na takie coś to ja bym nie wpadła. aż zatęskniłam za truskawkami, ale niestety jestem na nie uczulona;(
OdpowiedzUsuń@Eve, autentycznie ciekawe to wyszło, wręcz intrygujące - warto spróbować.:)
OdpowiedzUsuńSerdeczności.:)
@Piotruś, mam nadzieję, że pojesz sobie jeszcze naszych truskawek, choć jest susza i sprzedawcy mówią, że jak tak dalej pójdzie, to zaraz będzie ich koniec - ale może te 10 dni jeszcze na Ciebie poczekają.:)
Krzyżówka jabłoni z psem z pewnością załatwiłaby kilka problemów sadowników.;)))
@Agnieszko, no tak - Oregon raczej spływa deszczem, niż świeci słońcem.:)
Znajome amerykańsko-polskie dzieci mieszkające na stałe w US, polskich truskawek jeść nie chciały, bo im nie smakowały, jak truskawki.;)))
@Arku, truskawki nie zamieszczał, tylko synonimy dzikości - już poprawiłam w tekście swoją nieprecyzyjną wypowiedź.:)
No pechowcy bez dwóch zdań! Gorzej z alergią to już chyba nie można trafić.:) Nawet kot jest lepszy, bo zawsze alternatywą są psy. A tu? Smutna beztruskawkowa pustka...
@Moniko, no pełno tego jest w necie, tylko z nieco innej, bo felinologicznej beczki, np.:)
OdpowiedzUsuńhttp://www.bagiracat.com/egzotyk.html
http://www.bagiracat.com/pers.html
http://www.zwierzeta.autogielda.pl/?swiatzwierzat,koty,1310
http://www.canis.org.pl/opiekun.html
http://www.devonreni.pl/rasa.html
http://www.naukowy.pl/encyklopedia/Neva_Masquarade
Trzymam kciuki za komputer, żeby się wziął i przywołał do porządku.:) Sama mam ostatnio jakiś wysyp awarii i jakby się tak uważniej przyjrzeć, to właściwie mało co u mnie w domu działa bez zarzutu.:)
@Magdo, z pewnością by smakowało. W każdym razie mi tak bardzo, że z pewnością powtórzę.:)
@Just Great - czyli jednak się zgadza, nie takie znowu niewiniątko z tej truskawki.:)
Ale aspektu alergii tu nie poruszałam, bo w końcu całe mnóstwo produktów żywnościowych albo zawiera histaminę, albo ją wywołuje.
Dziękuję za miłe słowa i zaproszenie.:) Na pewno skorzystam.:)
Ooo, współczuję, @Malwinko, z całego serca. Dla wegetarianki być uczulonym na owoce, to z pewnością problem...
No nie, o cukrze brzozowym, to ja pierwsze słyszę! :) Dobrze, że ta truskawka chociaż bezpieczna, bo bym się chyba załamała z niedocukrzenia niedługo :)) Uściski!
OdpowiedzUsuńLekka Kobietko, dziękuję za linki, nie omieszkam zerknąć, na razie jednym okiem popatrzyłam na persa. A przy okazji grzebiąc w Twym profilu (przepraszam za obrzydliwe sformułowanie) odkrłyłam słowo felinologia, i choć przeczuwałam jego znaczenie (jakem filolożka) to musiałam sprawdzić. I już wiem!!! lubię się uczyć.
OdpowiedzUsuńDziękuję pozakulinarnie.
z domu i nadal anonimowo
mnemonique
www.bentopopolsku i tak dalej
@Kasiu, to Ksylitol - wygląda na to, że to naprawdę niegłupi wynalazek, no w każdym razie bije na głowę niezbyt udany wynalazek, jakim jest fruktoza.
OdpowiedzUsuń@Moniko, proszę bardzo.:) A stronę z persami polecam gorąco - jest absolutnie unikalna, bo to są zdecydowanie jedne z najpiękniejszych persów na świecie - po prostu wzorce rasy.:)
Uściski nieustające.:)
Napisałam u siebie, ale napiszę też u Ciebie. Przepisy archiwalne z 2011 jak najbardziej kwalifikują się do akcji, więc ten Twój przepis z 6.06 jak najbardziej pasuje do akcji.
OdpowiedzUsuńDzięki, @Shinju.:)
OdpowiedzUsuństrasznie lubię koty, nigdy nie miałam, zawsze sobie mówiłam, że jak będę starą panną to sobie kupię kota, niestety z powodu posiadania Męża z takich pobudek nie nabędę kota. Ale kto wie, może z innych pobudek :) Podobają mi się rosyjskie, z tych rasowych. Te koty egzotyczne, o których też pisałaś, są słodkie. Ale ja pewnie bym sprawiła sobie zwyklego nierasowca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
MF
@Moniko, tu masz kawałek artykułu o rosyjskich:
OdpowiedzUsuńhttp://www.swiatloporanka.pl/orasie.html
Tu masz o tym czy mieć kota, czy nie:
http://adopcje.weebly.com/jeste347-stworzony-dla-kota-je347li.html
A tu o nierasowcach:
http://www.zwierzeta.autogielda.pl/?swiatzwierzat,koty,1439,,kot_wielorasowy.html
A brytyjczyki? Też niebieskie, ale mają zupełnie inny temperament, niż rosyjskie:
http://www.angevin.pl/PL/o-rasie
I na Twoim miejscu bym odtąd uważała (z dobrego serca Ci radzę), bo koty to mój konik (jakkolwiek głupio to brzmi), na którym mogę galopować do końca świata...
I ja pozdrawiam moje Bentowe Guru.:)
hoho, górnolotnie zabrzmiało to Bentowe Guru ;) moje ego jest zadowolone do granic obrzydliwości.
OdpowiedzUsuńTy masz brytyjczyka, tak?
Zgadza się, @Moniko.:)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie cudowne koty!:)
A wiem, co mówię, bo pewnego dnia, w moim domu było takich aż 11!
Ale to był dzień szczególny, normalnie, na co dzień, miałam 2 kotki.:) Teraz, od kilku lat, jest już tylko jedna.:)
Mhmh!! Pyszne!
OdpowiedzUsuńwww.przysmakiewy.pl