"Motywacja jest tym, co pozwala ci zacząć, nawyk jest tym, co pozwala ci wytrwać."

sobota, 29 stycznia 2011

KIBBEH Z WOŁOWINY, kaszy kuskus i orzeszków ziemnych

Na dzisiejszy obiad przygotowałam danie premierowe - dietetyczną zapiekankę z kaszy kuskus i wołowiny inspirowaną przepisem na libański kibbeh, który w oryginalnej wersji przyrządza  się z kaszy bulgur, jagnięciny i orzeszków piniowych.


Niestety mieszkam tu, gdzie mieszkam, na krańcu krańca krainy wszechobecnego schabowego (o rany, język mi się połamał o te krańce), co oznacza, że żeby zaspokoić swoje kulinarne kaprysy typu - orzeszki piniowe - bardzo często jestem zmuszona kupować przez Internet, a wiadomo, że mało kiedy jest to możliwe tak szast prast, bez planowania. Jednego dnia w każdym razie na pewno nie, toteż, ponieważ klamka w kwestii kibbeh zapadła, postanowiłam zrobić go nie oglądając się na nic, korzystając z zasobów mojej spiżarni i zamrażarki: z wyżej wymienionej kaszy, takoż wyżej wymienionego mięsa oraz orzeszków... ziemnych.:) A co tam!:)

Kaloryczność tej potrawy jest regulowana tłustością mięsa - chudym kawałkiem wołowiny można ją zmniejszyć o 1/4 z niemal 2000 do poniżej 1500 kcal i sprawić, że będzie o niebo smaczniejsza i lżej strawna.

Jedynie osobiście wybierając mięso i mieląc je w maszynce, w domu, albo i w sklepie - w naszej obecności, można mieć pewność, że jest ono dokładnie tak chude, jakbyśmy tego chcieli. W oferowanych do sprzedaży już gotowych mięsach mielonych znajduje się mnóstwo tłuszczu, w mięsach na tackach, takich z folią, oprócz tłuszczu i mięsa pełno jest jeszcze bliżej niezidentyfikowanych różnych innych substancji - nie polecanych w żadnej diecie, a już zwłaszcza redukcyjnej. Korzystajmy z tego, że w Polsce są jeszcze miejsca, w których można nabyć dobre, świeże mięso i trzymajmy się ich - za parę złotych czy minut chwilowej marketowej oszczędności, naprawdę nie warto trwale rujnować sobie zdrowia. I figury.;)

Jeżeli jednak mimo starań nasz zakup nie do końca się uda i uznamy, że wołowina, którą nabyliśmy, w jakimś tam stopniu odbiega od ideału, możemy potrawę sporządzić inaczej - zamiast placka formując z mięsnej masy podłużne wałeczki i nadziewając je na szpadki, a następnie umieszczając mięso na ruszcie, żeby wytopić z niego zbędny tłuszcz. 
Gdybym kiedyś zrobiła kibbeh w tej drugiej wersji, obiecuję zamieścić zdjęcia. A tymczasem jest, jak jest.:)


Składniki:
  • 160 g kaszy kuskus (1 niepełna szklanka)
  • 500 g mielonej, chudej wołowiny (np. udziec/ligawa)
  • 1 duża bardzo drobno pokrojona cebula
  • 2 białka
  • 3 łyżki pokruszonych orzeszków ziemnych
  • 1/3 szklanki drobno posiekanej natki pietruszki lub selera
  • 1/2 łyżeczki mielonego cynamonu
  • 1/4 łyżeczki pieprzu kajeńskiego
  • 1/2 łyżeczki mielonego ziela angielskiego
  • sól

Wykonanie:


1. Kaszę wsyp do dużej miski i zalej wrzątkiem  w ilości odpowiadającej ilości kaszy. Po pół godzinie odsącz ją i wyciśnij ewentualny nadmiar wody.

2. Do kaszy dołóż wszystkie pozostałe składniki, całość bardzo dokładnie wymieszaj i przełóż do lekko wysmarowanej olejem formy.

3. Piecz w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez 45 minut.

4. Gotowy kibbeh przed podaniem pokrój na kliny lub grube plastry.


Z czym podawać:


Kibbeh można podawać z różnymi sosami lub dressingami. 
Żeby zachować arabski (w wyrazie) charakter dania, przygotowałam naprędce dressing na słodko, z kilku łyżek serka homogenizowanego Pilos 3%, 1 łyżki musu jabłkowego, odrobiny mięty oraz startego na grubych oczkach kawałka świeżego ogórka.

Gotowe!

Bardzo smacznego!


Potrawę dodaję do akcji Ireny i Andrzeja -> Z Widelcem po Azji.

14 komentarzy:

  1. ja z reguły mięso mielę w domu sama (choć czasem połówek przywlecze ze sobą jakąś gotową tackę). apetyczne danie, tak sobie myślę, że może miałabyś ochotę dołączyć do akcji Festiwal kuchni arabskiej na Durszlaku, zaczyna się pojutrze;)

    buziaki slę;*

    OdpowiedzUsuń
  2. I to jest najlepszy z najlepszych sposób. Niestety skończyła mi się maszynka do mięsa, a zanim kupię nową, jestem skazana na innych.
    Dzięki za zaproszenie na festiwal:*) - oczywiście zajrzę na Durszlak.:) I tylko się zastanawiam, czy modyfikując przepisy nie bezczeszczę przypadkiem dorobku kulturalnego tego czy innego kraju...;)
    Uściski.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj! Nigdy nie słyszałam o takim daniu, a zapowiada się bardzo smakowicie!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja Droga, przepisy możemy modyfikować, bo powiedz mi skąd ja bym miała wziąć jagnięcinę? Albo niektóre inne składniki. improwizacja mile widziana rzecz jasna;)

    miłego wieczorku;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze nie słyszałam o takim daniu...
    Z chęcią wykorzystam Twój przepis.
    Serdecznie pozdrawiam,
    SWS

    OdpowiedzUsuń
  6. Aniu, w konsystencji przypomina polski klops, jest tylko nieco bardziej zwarty. No i mniej kaloryczny.;)
    I ja pozdrawiam, jeszcze raz dziękując za wizytę.:)

    Właśnie sama nie wiem, skąd się bierze jagnięcinę, Malwinko.:))) Normalnie leżącą w sklepach widziałam ją tylko za granicą. Jest droga, ale pyyyyszna, rozpływająca się w ustach, bardzo delikatna - przynajmniej taką ją jadłam. Niezapomniane wrażenie.:)
    Tobie też miłego.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. MZ, myślę, że nawet nie dietującym może posmakować. Choć wiadomo, do oryginału to mu raczej daleko. Ale to nic nowego - tłuszcz bardzo poprawia smak potraw...:)
    Serdeczności, dziękuje za odwiedziny i zapraszam częściej.:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też jestem zwolenniczką mielenia mięsa z wybranego kawałka w miejscu zakupu lub w domu. Nigdy nie słyszałam o tym daniu, a bardzo mi się ono podoba. Pozdrawiam serdecznie. Lo.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki, lo.:) Wy tu, dziewczyny, jesteście najwyższa kulinarna półka i wiecie, co dobre.:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Męskie danie. Zrobiłem dzisiaj i polecam szczególnie facetom którzy nie boją się gotować. Trudno zepsuć. Ciekawy smak wołowiny z cynamonem. Alternatywa dla klopsa, pieczeni rzymskiej czy mielonego. Mój kibbeh zrobiłem z wołowiny o śladowej ilości tłuszczu (3-7%). Koniec świata. Sprawdzam zawartość tłuszczu w tłuszczu.
    I w kibbeh:)

    pozdrawiam
    Piotr

    OdpowiedzUsuń
  11. Do kibbeh koniecznie zimne piwo.
    Oczywiście niskokaloryczne i bezalkoholowe :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czasem danie musi być męskie. Gdy, dajmy na to... śnieg za oknem, albo... głodny mężczyzna w domu.;)
    Piwo niskokaloryczne mówisz... Jeszcze nie spotkałam, ale to przecież nie znaczy, że nie ma. Chyba.;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajne, a my robiliśmy kebbee nadziewane w środku serkiem;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. @Grumko, to jest w ogóle super hiper wykwintna potrawa - ja ją nieźle zmaltretowałam tym udietowieniem.:) Mam nadzieję, że mi żaden Libańczyk nie wytoczy procesu...;)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mnie cieszy każdy wpis, a Twój szczególnie.:)

Jeśli piszesz jako Osoba Anonimowa, podaj swoje imię albo nick - będzie mi miło wiedzieć z kim rozmawiam.:)

Dziękuję.:)

Blog jest obecny w serwisie

TOP 10 ostatniego miesiąca