"Motywacja jest tym, co pozwala ci zacząć, nawyk jest tym, co pozwala ci wytrwać."

piątek, 10 czerwca 2011

KOTLECIKI ZIEMNIACZANE Z KAPUSTĄ i karmelizowaną czerwoną cebulą

Najgorsze, jak człowiek ma lenia i mu się wtedy kapusty chce.

To znaczy, ja wiem, że może być jeszcze kilka gorszych rzeczy (np. jak myślisz, że masz ketchup/proszek do pieczenia/ocet (niepotrzebne skreślić), a go nie masz, albo jak stoisz nad patelnią z rozbitym jajkiem w rękach i wtedy nagle odkrywasz, że patelnia jest nieumyta), ale duet leń z ochotą na kapustę też potrafi nieźle dopiec - kto przeżył, ten wie, o czym mówię i na pewno będzie się ze mną solidaryzował w udręce.

Ochota ochoczo wertuje przepisy, a leniwiec przebrzydły marudzi - a to za długo się robi, a tu mięso trzeba dobre kupić, a tego to nikt więcej nie będzie jadł, itp., a czas leci, robi się coraz później i trzeba się  na coś zdecydować - koniec końców alternatywa jest jedna - jeść albo nie jeść.

No dobra - niech już będzie, że jeść.

Padło na kapustę z ziemniakami, a to dlatego, że mam zamiar wziąć udział w muzycznej akcji Magdy -> Jedzenie z muzyką w tle i te ziemniaki będą bardzo a propos, a właściwie tytułowym bohaterem znalezionego przeze mnie utworu, który zaprezentuję w następnym tygodniu, już po skompletowaniu całej jego obsady.:)


No to do miasta po kapustę.
Miała być włoska, co za pomysł - po włoską trzeba by chyba raczej do Włoch, więc jest polska, w Polsce południowo-wschodniej ogólnodostępna i w dodatku młoda - też coś.:)

Reszta składników kupiona już bez problemów, aczkolwiek zdobyć o tej porze stare ziemniaki wcale nie było łatwo - oferowało je tylko jedno stoisko na rynku; pan wydobył kilka sztuk spod sterty skrzynek, w zadziwiająco dobrej kondycji jeszcze.:)

A teraz będzie dygresja.

Muszę się przyznać, iż mam słabość do kapusty, ale bynajmniej nie kulinarną, bardziej... hmm... jakby to określić... frazeologiczną?
Otóż przez wiele lat, gdzieś do osiągnięcia pełnoletności, nazywana byłam w domu Kapuściną vel Kapustą. Przydomek ten wziął się z dość karkołomnego skojarzenia - rymu do mojego przekształconego imienia i z jego istnieniem wiąże się pewien stosunkowo zabawny epizod.

Otóż mając lat naście i wakacjując któregoś pięknego lata u wujka, na Mazurach,  wypłynęłam  byłam sobie hen hen daleko na jezioro, aż się tym oddaleniem zaniepokoiła moja mama. Stanęła przy brzegu i zaczęła mnie przywoływać: -"Kapusta! Kapusta!", co zdumiało wujka, jej brata, który dotąd nie słyszał tego przezwiska i go ze mną kompletnie nie kojarzył. Pyta więc taki zdumiony wujek mamę: - "Jadwiga, a gdzie ty tam kapustę widzisz?" Na co mama: - "No właśnie nie widzę, dlatego wołam." Wujka na to dictum tak przytkało, że ledwo zdołał wykrztusić: - "...kapustę...? ...wołasz..?" Niezwyczajny ton głosu brata pozwolił mamie zarejestrować absurd całej sytuacji, ale wyjaśnić ją i tak zdołała dopiero po paru minutach spędzonych na regularnym umieraniu ze śmiechu.:)

Dzisiaj jednak kapusta na bardzo poważnie, bo i ze starymi ziemniakami żartów nie ma, i w towarzystwie cebuli człowiek się prędzej popłacze, niż pośmieje.:)

Składniki:
  • 700 g mącznych ziemniaków
  • 1 obrany ząbek czosnku
  • 150 g kapusty włoskiej drobno poszatkowanej /użyłam białej/
  • 4 cebule dymki drobno pokrojone
  • 1 białko
  • sól
  • pieprz
  • 1 łyżka masła ghee
  • 1 łyżka oliwy z oliwek
Karmelizowana cebula:
  • 4 duże czerwone cebule drobno posiekane
  • 50 g cukru /użyłam brzozowego/
  • 1 łyżka białego octu winnego
Wykonanie:
  1. Ziemniaki obierz, pokrój na równe kawałki i ugotuj wraz z czosnkiem do miękkości (15-20 minut). Po odcedzeniu zgnieć na puree i pozostaw do przestygnięcia.
  2. Kapustę zalej wrzątkiem i zblanszuj, następnie odcedź i dodaj do ziemniaków wraz z dymką, białkiem i przyprawami. Całość starannie wymieszaj.
  3. Czerwoną cebulę z cukrem i octem wrzuć na patelnię i duś na małym ogniu bez przykrycia przez około 20 minut, aż wyparuje z niej niemal cały płyn, a ona stanie się miękka.
  4. Uformuj z ziemniaków 12 małych kotlecików (po 3 na osobę).
  5. Roztop masło i olej na patelni i smaż kotleciki z obu stron na małym ogniu do zrumienienia.
  6. Podawaj gorące ze skarmelizowaną cebulą.
Gotowe!
 Bardzo smacznego!
Źródło - "Szybko i smacznie - kuchnia wegetariańska"

32 komentarze:

  1. Brzmi ciekawie, a wyglada naprawdę smakowicie!:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzeba było blog nazwać kapuścianym ;) A kotleciki świetne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lekka a Ty na tej swojej diecie to takie rzeczy mozesz?
    Ja takie placki bardzo lubie, bo znam je z dziecinstwa (tak, tak Polska poludniowo-wschodnia), ale cale wieki nie jadlam, bo jakos dietetyczne mi sie to nie wydaje. Oczywiscie od czasu do czasu trzeba zaszalec, ale nie teraz bo wlasnie zaczelam 3 dni temu diete i mam zamiar zrzucic zimowe kilogramy. Czekalam, az do teraz, bo w koncu warzyw jest pod dostatkiem i maja jakis smak.
    Nie podzielam niestety Twojego uwielbienia dla kapusty. To chyba jedyne warzywo, ktore eliminuje ze swojego jadlospisu, bo nie przepadam. Wyjatek robie dla coleslawa zimowa pora, kapusty pekinskiej z chrzanem, rowniez zimowa pora i pak-choya.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kapusta :D Dobre dobre. A te sytuacje z leniem znam. Upieklabym cos, ale to zbyt skomplikowane, na to nie mam ochoty, tamto teeez nie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny pomysł na piątkowy obiad,

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję, @Andziu, za miłe słowa i za odwiedziny.:)

    @Kabamaigo, chyba się dla kilku potraw nie opłacało.:) No i cała idea bloga przestałaby być jasna.:)

    @Thiesso, ja na swojej diecie jem WSZYSTKO - na tym ona właśnie polega i dlatego jest CUDOWNA. Bo ja nie jestem na diecie, tylko zmieniłam nawyki żywieniowe i jedynie jem lekko.
    Ta potrawa nie ma nawet 1500 kcal i wziąwszy pod uwagę, że zjadłam 2 kotleciki z większą porcją cebuli mój obiad miał zaledwie 250 kcal i stosunkowo mało tłuszczu - ok. 7 g. Wszystko dlatego, ponieważ jem teraz dużo truskawek i nie mogę sobie pozwolić na bardziej kaloryczne posiłki.
    Uwielbienia dla kapusty raczej nie mam, ale czasem - raz na miesiąc, dwa, mam na nią ochotę - może zawiera coś, co jest mojemu organizmowi potrzebne? Nie wiem. Ale colesława bardzo lubię i ciągle zapominam go jeść.;)

    @Katie, wiedziałam, że ktoś mnie zrozumie.;*)

    @Avelino, jakoś tak samo wyszło.:) Dzięki.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Droga Lekka vel Kapusto, mnie się kapusta kojarzy z powiedzonkiem "kapusta głowa pusta" z pysznym głąbem, który mamie zawsze wyrywałam wprost spod noża, lubiłam na surowo wcinać kapustę ale już ugotowanej nie cierpiałam. Młoda kapustka, jeszcze do tego z kminkiem? fuj. Tolerowałam jedynie ukiszoną. Teraz lubię, pasjami. Ale robię rzadko, bo mi się wydaje pracochłonne, to siekanie, i jakieś takie nieporęczne - dobrać się do takiej głowy kapuścianej niełatwo. Ja generalnie jestem leniwa, więc wstęp dla mnie nie jest niczym nowym.
    Chociaż właściwie, dziś doszłam do odwrotnych wniosków, będąc słomianą wdową, zamiast w weekend zaszaleć, sprosić kumpelki, wyjść na miasto, lub choćby zrelaksować się przy książce, właśnie wypucowałam na błysk łazienkę, puściłam praleczkę, zrobiłam porządek w szafie (no niecałkiem), a na jutro mam plany wyglancować resztę mieszkania. No ja już nie wiem jak to ze mną jest. Zdecydowanie mam schizofrenię.
    Przepraszam za słowotok, można mnie wyciąć. Zgadzam się bez bicia.
    MF

    OdpowiedzUsuń
  8. Droga @Mnemonique, prędzej by mi palce uschły i klawisze z laptopa wypadły, niżbym się zdecydowała na taki krok jak wycięcie Cię - NIGDY W ŻYCIU!:)
    No właśnie dlaczego pusta? Nie dość, że napakowana, co widać w przekroju, to jeszcze ma głąb zwany kaczanem - o niebo bardziej pusta jest taka np. papryka, a nikt jej nie przezywa.;)
    Też tak miałam do kapust, tzn. uczucia mieszane, z wyjątkiem gołąbków, które lubiłam zawsze, ponieważ moja mama robi najlepsze gołąbki na świecie.:) I kminku nie lubiłam, jak Ty. Zresztą teraz też jem tylko zmielony, a i to do niektórych (nielicznych) potraw.
    No tak, potwierdzam, że jak na leniwca to Ty stanowczo zbyt żwawa jesteś - bardzo ciekawy przypadek.;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Lekka a jak ty właściwie masz na imię??? :) zdradź proszę, bo nie zasnę, zabiłaś mi ćwieka tą historią z Kapustą (Kapuścina-Karolina?)... Uwielbiam twoje dygresje:) Leżę przed kompem, czytam i się chichram pod nosem:)

    Kotleciki takie bardzo lubię, ale jeszcze nie robiłam z dodatkiem kapuchy:)

    OdpowiedzUsuń
  10. To po prostu musi być pyszne! :)
    Młodą kapustę uwielbiam, więc takie kotleciki super sprawa :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jesteś bardzo blisko, @Gosiu,:))) Mam na imię Aneta i nazywano mnie Anecina-Kapuścina.:))))
    Cieszę się, że się chichrasz, bo najpierw coś napiszę, a potem się martwię, czy to wyszło, jak zamierzałam - uff!:) Nadmieniam, że oczywiście wszystkie te historie są prawdziwe, tylko - wiadomo - nie zawsze umie się je dobrze opowiedzieć.:)
    Kiedyś w czasach ciężkiej kuchni robiłam je bez kapusty, z podsmażoną cebulą i dodatkiem mąki i sosem pieczarkowym na śmietanie - jakieś 2 do 3 razy tyle kalorii.;)

    OdpowiedzUsuń
  12. propozycja rewelacyjna!
    wspaniała alternatywa dla ciężkich mielonych.
    których w takie upały jeśc aż tak bardzo się nie chce xd

    OdpowiedzUsuń
  13. Lekka - Aneto, ja też się chichram! Po prostu uwielbiam Cię czytać, mogłabyś wpisy umieszczać nawet 3 razy dziennie, a nie byłoby nudno! I chyba u Ciebie najczęściej zostawiam komentarze, takie we mnie wzbudzasz emocje i gadulstwo.
    Dziś przepis w sam raz dla mnie - pyszny, bezmięsny, do tego niskokaloryczny - po prostu jestem w raju! Kiedy go czytałam, to przypominał mi się irlandzki colcannon, który zawsze robie na św.Patryka i który uwielbiam (ale nie moge częściej, bo jest ze śmietaną)
    .
    Ziemniaki bardzo lubię, włoską kapustę - z kapust chyba najbardziej, ale surówkę z młodej białej dziś uczyniłam. Znikła w tempie ekspresowym!
    Też mnie często leń dopada, najbardziej na świecie nienawidzę prasowania! Ale - co ciekawe - lubię haftować, zwłaszcza krzyżykami, co przecież wymaga cierpliwości i chyba pracowitości... Ot, zagadka!

    Dziekuję i gorąco pozdrawiam, a jak możesz, to pisz częściej!

    OdpowiedzUsuń
  14. jak ja lubie do Ciebie wpadać i zaczynać dzień od lektury Twojego bloga. jesteś po prostu rewelacyjna;)

    OdpowiedzUsuń
  15. ooo, hajduczku, siostrzana duszo, zgadzam się z Tobą - prasowanie (właściwie jakiś głupi kanon gładkich ubrań) wymyślił sadysta pierwszej wody.
    Lekka, goh. - ja też się chichram, cieszę się do monitora, tak jak cieszę się jadąc tramwajem i czytając Chmielewską, lub jadąc w piątki do pracy rowerem i słuchając pana Manna.
    Odnosząc się do samego przepisu, placuszki każdego rodzaju jem chętnie. Takich jeszcze nie próbowałam, ale brzmią i wyglądają fantastycznie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozkosz. Tak to się powinno nazywać :D

    OdpowiedzUsuń
  17. @Karmelitko, tym bardziej, że można tam dodać mięsko - np. resztki wędliny, z którą nie bardzo wiadomo, co zrobić.

    @Hajduczku, ale radość czytać takie słowa w sobotni poranek - aż się człowiekowi żyć chce.:)
    Dziękuję Ci bardzo.:*)

    Dodałam do przepisu białko, bo pomyślałam, że kotleciki będą się lepiej trzymać - czy wegetarianie jedzą jajka?

    Muszę poczytać o colcannon/ie? To się odmienia?

    Haftowanie wymaga pracowitości, takiej mrówczej wręcz - tej umiejętności nie posiadam, a uważam, że właśnie bardzo kształtuje charakter - na pewno uczy cierpliwości.

    A co do prasowania, to może Goh, która reklamowała tutaj nowe żelazko, ma rację, że nie taki diabeł straszny?

    @Malwinko, nie wiem, co powiedzieć, więc powiem po prostu - jesteś Kochana.:*)

    @Moniko, "kanon gładkich ubrań" - świetne określenie!:))) Dokładnie, to dokładnie moje przemyślenia na temat prasowania. Dołożę do tego jeszcze pragnienie, aby wszystkie ciuchy produkowano po prostu z niegniotących się materiałów - w skali świata byłaby to potężna oszczędność prądu i na pewno co najmniej kilka pożarów rocznie mniej.
    Jesteś Miodziem.:)

    @Turlaczku, mocno powiedziane, ale, że smaczne, to się zgodzę.:) Zwłaszcza to połączenie z cebulką uważam za całkiem udane.:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Niektórzy wegetarianie jedzą jajka, sery, piją mleko. I ja należę do tej właśnie, najbardziej tolerancyjnej grupy. Można powiedzieć, że jemy prawie wszystko...
    Całkowicie unikają produktów odzwierzęcych (nawet miodu) weganie. Podziwiam, ale dla mnie byłoby to bardzo trudne nie dlatego, że lubię jajka i ser, ale dlatego, że wszędzie musiałabym chodzić z własnym jedzeniem. Bo przecież "normalni" ludzie pieką ciasta z masłem i jajkami w środku, kupują lub robią lody, do sałatek wrzucają kawałki sera lub majonez... No nie wiem, co weganie jedzą na imieninach u cioci, naprawdę! W naszej kulturze jest to bardzo niewygodne towarzysko. A na wszelkich wyjazdach już zachowanie wegetariańskiej diety jest niełatwe (czasem jemy tylko frytki i piwo, choć coraz rzadziej), będąc weganką musiałabym chyba wcinać suchy chleb i zagryzać pomidorem. Bo trzeba Ci wiedzieć, że nawet margaryny w większości nie są wegańskie... Pozostaje oliwa, ale nią nie da się posmarować chlebka...
    Więc sama widzisz, jak ja mam łatwo! No bajka po prostu! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. No muszę się wtrącić bo ja tu przybywam z moją misją szerzenia gładkich, idealnie wyprasowanych ciuchów :D Uwielbiam prasowanie, mogę na tournee po waszych garderobach się wybrać i wam wyprasować całą zawartość szaf, nie ma problemu :D
    A potem wpadnę do Lekkiej na takie kotlety - bo ja z tych, co kapustę lubią i to nawet bardzo. A takie kotlety mi się coś kojarzą z dzieciństwa, muszę je zrobić i się przekonać czy to faktycznie to :D

    OdpowiedzUsuń
  20. hehe, Anetko, nigdy bym nie zgadła Twojego imienia:) uwielbiam twoje historie i proszę o więcej:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Takie kotleciki z karmelizowaną cebulą to ja bym bardzo chętnie.Kapustę mniej,choć ostatnio robiłam surówkę z młodej kapusty z koperkiem.
    Co za zabawna historia!

    OdpowiedzUsuń
  22. @Hajduczku, ja bym nawet może i mogła, gdyby do tego dodać ryby, bo kuchnia bez ryb byłaby dla mnie tragedią.
    Coś o weganach czytałam, kiedy szukałam dobrego gotowego mleka sojowego i kiedy się okazało, że większość z tych dostępnych na rynku nie jest w całości roślinna. To z jednej strony jakiś obłęd, a z drugiej... no współczuję właśnie takiego życia, o którym piszesz - bycia swoim własnym niewolnikiem.
    Nie chcę być natrętna i Cię zbytnio wykorzystywać, ale czy możesz mi napisać jak długo jesteś wegetarianką?

    Arven, wyjdziesz za mnie?;)

    Do tych klasycznych dodaje się jajko i mąkę, a potem smaży albo obtoczone w mące albo w bułce tartej - te są niestety dietetyczne, więc pewnie nie tak atrakcyjne w smaku i wizualnie, jak takie w wersji full, ale i tak je polecam.:)

    Dzięki, @Gosiu, serdeczne.:)

    @Amber, widzę, że kapusta nie u wszystkich wzbudza entuzjazm i że jest preferowana bardziej na surowo. Przeze mnie też, choć zapiekaną lub smażoną lubię ją również.:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Kapusta:) - słodko:). Bardzo lubię - a w Twoim daniu wszystko mi odpowiada i mi się teraz takich kotlecików chce!

    OdpowiedzUsuń
  24. Jestem już prawie "pełnoletnia", w październiku stuknie nam 18 lat. W związku z tym planuję wielką imprezę, chyba także z akcentami wegańskimi!

    Gdybyś się jednak zdecydowała na zmianę diety, to będąc semi-wegetarianką mogłabyś jeść ryby i owoce morza...

    A tak w ogóle, to nie jesteś natrętna, pytaj, o co tylko chcesz, chętnie odpowiem. Ja odwiedzając Ciebie dużo korzystam, więc jeśli mogę się czymś odwdzięczyć, to jest mi bardzo miło i czuję się spełniona!

    OdpowiedzUsuń
  25. Dobre te ziemniaki, że hej !
    Odmianę takich ziemniaków (jak kotletów) jadłem często z sosem pieczarkowym (właśnie), bez kapusty. Tak jak napisałaś, kalorii było co niemiara. Pamiętam jak spływały po brodzie te kalorie podłe :) Cieszy mnie ten przepis w wersji soft. Dla miłośników ziemniaków (do których się zaliczam) to niezwykła gratka. Pewnie dołączą miłośnicy kapusty i cebuli i będzie nas niezła kulinarna gromada :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Bardzo apetyczny obiad!Serdecznie zapraszamy do udziału w naszym pierwszym konkursie!
    Dzięki naszym utalentowanym Użytkownikom Wykrywacz rozwija się w imponującym tempie i wielkimi krokami zbliżamy się do pierwszego tysiąca zdjęć!
    Z tej okazji postanowiliśmy uhonorować nagrodami osobę, której uda się dodać zdjęcie z numerem 1000! :D Osoba ta otrzyma kulinarną nagrodę od naszego portalu oraz nagrodę niespodziankę od miłego sklepu Przydasiownia!
    Będą też inne niespodzianki, więc serdecznie zapraszamy do dodawania zdjęć!

    OdpowiedzUsuń
  27. Dziś dopiero poczytałam i to może być chronologicznie nie a propos do kolejnej notki- bo znakomicie kapuścianego lenia gasi krajalnica, która stanowi dodatkowe wyposażenie kuchni ...
    A mnie się z szatkowaniem kapusty kojarzy inne wydarzenie, które sprawia, że z uśmiechem biorę się do szatkowania kapusty ( ja zresztą lubię, i robię to dużym nożem ;))
    Otóż ojciec mojej koleżanki ( taki typ macho) przytargał kiedyś 10 głów kapuchy białej(wielkich, jak księżyc), każąc mamie szatkować, na kapustę kiszoną. Tak się złożyło, ze mama tej mojej koleżanki wyszła akurat ze szpitala, po jakiejś operacji brzucha, z oczywistym dość zaleceniem, żeby nie dźwigać, nie męczyć się, oszczędzać siły.
    I moja koleżanka tak się wkurzyła na ojca, że taki głupi, bezmyślny, ze przecież kapustę do kiszenia można kupić już poszatkowaną, że mamę traktuje jak zwierze pociągowe, że wzięła ręczną szatkownicę i te wszystkie główki zszatkowała w... 30 minut. Kapusta ino fiurgała... Potem opierdzieliła ojca i kazała mu wszystko sprzątać, ale już, natychmiast. I zabrać tą cholerną kapustę, bo ona za siebie nie ręczy.
    Zawsze przy szatkowaniu mam przed oczami obraz tej latającej kapusty, która spadała zewsząd, jak kapuściany śnieg :)

    Solidaryzuję się z Tobą, łączę w bólu i wspieram :)

    A kotleciki - pychotki :)

    OdpowiedzUsuń
  28. @Aniu, no, słodko.;))) Dzieciom takie kotleciki też by pewnie smakowały.:)

    @Hajduczku, no to gratuluję!
    A co zadecydowało o tej decyzji? Kwestie ideologiczne czy jakieś inne?

    Teraz na szczęście wegetarianie maja co jeść. Za czasów mojej młodości, to dopiero była jazda!
    Moja koleżanka, kiedyś 25 lat temu, chciała zjeść wegetariańską zupę w jakiejś knajpie i pyta panią czy takowa jest. A pani, że owszem, może wyjąć mięso...;)))

    OdpowiedzUsuń
  29. Hahaha, @Piotruś, zobaczyłam tę gromadę oczami wyobraźni z transparentami.:))) Miłośników cebuli i kapusty zjednoczonych z miłosnikami ziemniaków kotletem.:))) Hahaha.:)))

    @Wykrywaczu Smaku - dziękuję.:)

    @Agik, hahaha:))) Gaszenie lenia krajalnicą.:))) Dobre!:)))) Ubawiliście mnie z Piotrem setnie z samego rana.:)))
    Ale historia też świetna.:))) Kompulsywne szatkowanie.:))) Przydałaby mi się taka reakcja organizmu na stres, zamiast zjadania czekolad.:)
    Fruwająca po kuchni kapusta.:)))
    U mnie kiedyś fruwały ino kluski, ale o tym kiedyś pewnie notkę popełnię, więc na razie cicho sza.:)
    Wiedziałam, wiedziałam, że na Ciebie mogę liczyć.:)
    Dzięki.:)

    OdpowiedzUsuń
  30. Zdaje się apetyczne ;-) Jutro zamierzam zrobić krokiety ruskie ;-D Jeżeli ktoś jest zainteresowany to zapraszam na moją stronę, w najbliższym czasie się ukaże ;-)


    www.przysmakiewy.pl

    OdpowiedzUsuń
  31. Lekka, kwestie ideologiczne tylko i wyłącznie. O innych powodach (zdrowotnych) też opowiadaliśmy krewnym i znajomym, ale tylko dla zamydlenia oczu, bo pewnie uznaliby nas za kompletnych oszołomów. Zwłaszcza, że wciągaliśmy w to nasze 4-letnie wówczas dziecko...

    OdpowiedzUsuń
  32. @Biedronko, ja - zawsze.:)

    @Hajduczku, kiedy wybory dorosłych są świadome, przemyślane, odpowiedzialne i mądre, to i dzieciom w nich uczestniczącym żadna krzywda się nie stanie.:)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mnie cieszy każdy wpis, a Twój szczególnie.:)

Jeśli piszesz jako Osoba Anonimowa, podaj swoje imię albo nick - będzie mi miło wiedzieć z kim rozmawiam.:)

Dziękuję.:)

Blog jest obecny w serwisie

TOP 10 ostatniego miesiąca