"Motywacja jest tym, co pozwala ci zacząć, nawyk jest tym, co pozwala ci wytrwać."

sobota, 14 maja 2011

KANAPKI z ciabaty NA GORĄCO

Śniadanie najmilej jest jeść w weekendy, z rodziną, kiedy zwykle nie goni nas czas i nie rozdzielają obowiązki.

Tej przyjemności nie doświadczyłam od bardzo dawna – od niespełna 5 lat cała nasza trójka spędza weekendy osobno, a ostatnio kilka wspólnych śniadań jedliśmy w minione wakacje.

Z niecierpliwością, ale i pewnymi obawami, czekam na zmiany, które wkrótce mają nadejść i które kolejny już raz wywrócą nasz świat do góry nogami. Oby były to zmiany na lepsze.:)

Takich przewrotów doświadczyłam już kilka i jakoś tak się zawsze składało, że dotyczyły one również obszaru kulinariów.

Największy z nich, rewolucyjny wręcz, był związany z moim pobytem w Stanach.
Kiedyś na pewno rozwinę jeszcze ten wątek, myślę, że ciekawy, teraz jednak poruszę inny, usytuowany na jego pograniczu – opowiem Wam mianowicie historię o zmianie dokonanej w śniadaniowym menu pewnej starszej pani i jej – tej zmiany – konsekwencjach.

***
Dzisiaj będzie trochę inaczej, bo Lenny jutro leci do Las Vegas na 5 dni i będziemy robić zakupy. Sophie Las Vegas się nie podobało. Była tam kilka razy i nic nie wygrała, no ale skoro Lenny już koniecznie musi, to niech leci.

W
ogóle wczoraj miałam próbę cierpliwości. Wygląda na to, że w pewnych sytuacjach nie można za bardzo się starać. Kiedy za bardzo starasz się będąc z Sophie, mogą czekać Cię różne niespodzianki. Ona np. obowiązkowo musi mieć jakiś powód do zmartwienia i jeśli usuwa się jej podstawowe powody do tegoż, wymyśla sobie nowe, a wtedy może być groźnie... Tak jak teraz...

Sophie od Bóg wie jak długiego czasu je na śniadanie płatki owsiane instant z jabłkami i cukrem firmy Americas Choice. Jakiś miesiąc temu kupiliśmy jej z Lennym płatki firmy Quaker z jabłkami ale bez cukru (Lenny miał na nie kupon rabatowy). Jadła je 10 dni i mocno przeżywała tę zmianę. Ale jeśli ktoś myśli, że powrót do dawnych płatków przyniósł jej ulgę, to się myli.

Zasiał w niej wątpliwość - czy aby na pewno płatki, które je obecnie, są tymi jej ulubionymi, bo jej się wydaje, że tamte były bardziej czerwone (w tych płatkach nigdy nie było, nie ma i nie mogło być nic czerwonego, bo suszone jabłka, które wchodzą w ich skład są bez skorki – no comments).

I tak właśnie mijają trzy tygodnie, od kiedy kwestia płatków weszła na stałe na wokandę.

Dziesiątki już razy pokazywałam Sophie pudełko, z którego wyciągam dokładnie te same płatki, co wcześniej, ale to jej nie przekonywało. W sobotę poprosiła Lennego, żeby tym razem kupił jej właściwe płatki, takie z bardziej czerwonym w środku, a wczoraj... Wczoraj przypomniała sobie, że 40 lat temu kupowała płatki BEZ DODATKOW i zaraz uznała, że właśnie TE będą dla niej najlepsze. TE płatki akurat mamy, bo piekłam z nich ciasteczka. Są to zwykłe owsiane płatki błyskawiczne, dostępne w każdym sklepie w Polsce. Wiedziałam, że dla Sophie będą za twarde i że ich nie pogryzie, o czym ją poinformowałam. Nieopatrznie.

Tym samym uruchomiłam bowiem całą lawinę zdarzeń.
7 godzin swojej aktywności Sophie spędziła na analizowaniu przepisu na płatki błyskawiczne, wykonywaniu telefonów do swojej 92-letniej kuzynki Tessie, która jadła takie płatki dwa lata temu jesienią, zapisywaniu sposobu zalania płatków gorącą wodą i gotowania ich przez 1 minutę oraz wciąganiu mnie w cały szereg konsultacji na ten temat.


Wieczorem byłam już kwestią płatków prawdziwie udręczona, toteż nie bacząc na porę zaproponowałam Sophie empirię. Płatki rzecz jasna zupełnie jej nie smakowały, co zdenerwowało ją do tego stopnia, że kazała je natychmiast wyrzucić. Z wielkim trudem udało mi się przekonać ją, że skoro smakowały jej ciasteczka, które z nich piekłam, to może jednak uda się zrobić z nich jeszcze jakiś praktyczny użytek.


Godzinę 7 PM przyjęłam z prawdziwą ulgą. Postanowiłam dzisiaj "zapomnieć" podlać kwiaty i podać Sophie PILL-sę - nie można starać się za bardzo. W byciu perfekcjonistą należy starannie zadbać o zaniedbania, które będą mogły zapewnić innym odpowiednią dozę oswojonych problemów, czyli dokładnie to, czego im potrzeba do szczęścia...;)


Dopisek po kilku dniach

Wiadomość z przedostatniej chwili: kupiłam dzisiaj mojej Sophie gift - pudełko płatków owsianych instant z cukrem firmy Quaker - uwaga - z czterema rodzajami dodatków(!!!): truskawkami, jagodami, brzoskwiniami i bananami - trzymam kciuki, żebyśmy obie jakoś przeżyły ten odjazd (na wszelki wypadek w rezerwie chowam również płatki z jabłkami, jednakże w dalszym ciągu bez czerwonego w środku.:))


Dopisek po kilku dniach

Recenzja dodatku truskawek w płatkach: kolor - "OK.", smak - "something like apple".;) Czyżby więc to właśnie truskawki były tymi mitycznymi jabłkami z czerwonym w środku???


Dopisek po kilku dniach

Zakończony został proces proces testowania nowych smaków płatków. Ku mojemu zaskoczeniu wszystkie smakują "all right" i Sophie WSZYSTKIE lubi. Przestałam wiec kompletnie rozumieć o co chodziło z tą naglą nietolerancją jabłkowych bez czerwonego...;)


Dopisek po kilku dniach

Dziś rano rozgryzłam tajemnicę płatków.

Podałam Sophie te z jabłkami.

Po konsumpcji połowy zapytała mnie co je. Informację o tym, że swoje dawne, ukochane płatki skwitowała obojętnym: - "Dobre". To doprowadziło mnie do rozwiązania. Tu wcale nie o płatki chodzi, tylko o godność. Kiedy praktycznie całe Twoje życie zależy od widzimisię innych, potrzebujesz odrobiny kontroli nad czymkolwiek, choćby pozornej, byleby była. Masz tę kontrolę, wydaje ci się, że ją masz, to znaczy, że jesteś. Uff... Chwila intelektualnego drobienia w miejscu i jest krok do przodu! To miłe.:) 
***


Taak, to miłe...
Tak jak miłe jest chcąc zjeść na śniadanie ciabatę, móc to zrobić.:)
Kto nie wierzy – proszę spróbować.:)

Składniki:
  • 1 pokrojona ciabata bez piętek
  • 100 g sera mozzarella pokrojonego na plasterki /użyłam sera light firmy Zott/
  • 1 pomidor pokrojony na cienkie plasterki
  • 1 czerwona cebula pokrojona na cienkie plasterki
  • duże listki świeżej bazylii
  • sól
  • pieprz
  • 4 łyżeczki oliwy z oliwek
Wykonanie:
  1. Plastry mozzarelli i pomidora osusz papierowym ręcznikiem.
  2. Na co drugiej kromce ciabaty ułóż po kolei po 1-2 plasterku mozarelli, pomidora, cebuli i listku bazylii. Całość dopraw obficie solą i pieprzem. Przykryj pozostałymi kromkami pieczywa.
  3. Rozgrzej połowę oliwy na patelni, małym ogniu. Połóż kanapki. Smaż mocno dociskając je szpatułką aż się przyrumienią, ok. 2-3 minuty. Dodaj pozostałą część oliwy. Ostrożnie obróć kanapki, smaż kolejne 2-3 minuty, aż druga ich strona również się zrumieni, a ser rozpuści.
  4. Podawaj gorące.
Gotowe!

Bardzo smacznego!
Źródło - "Potęga warzyw"

Blogger robi nam od kilku dni psikusy - najbardziej żal mi komentarzy, które pojawiają się i znikają w najmniej oczekiwanych momentach, za co wszystkich Komentujących serdecznie przepraszam.
Mam nadzieję, że od tego posta sytuacja wróci już do normy.
Pozdrawiam Wszystkich Cierpliwych i Nie.:)

37 komentarzy:

  1. dobre rzeczy serwujesz, zjadłabym z wielką przyjemnością kilka takich kanapeczek!

    OdpowiedzUsuń
  2. proste, a jakie smakowite! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mniam, bardzo apetyczne. Chętnie zjadłabym taką kanapkę na śniadanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam takie kanapeczki :) Smaczne i tak ślicznie wyglądają :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany jakie boskie śniadanie!

    OdpowiedzUsuń
  6. @Kaś,
    @Daisy,
    @Haniu,
    @Doctorku,
    dziękuję bardzo.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz, wydaje mi się, że starsze osoby właśnie potrzebują tego wpływu i bycia "ekspertami" w jakiejś dziedzinie...

    Co do Twojego przepisu to często zamawiam takie przystawki w restauracji jak czekamy na danie. Są pyszne!

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzymam w takikim razie kciuki za (jak najbardziej) pozytywne zmiany!
    A cytowana historia prawie jak ze znanego mi czyjegos zycia wzieta ;) Na cale szczescie nie wszystkie staruszki sa takie... meczace ;)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Urocza historia ze starszą Panią w roli głównej. Jak to czytałem to przypomniał mi się film "Arszenik i stare koronki". Napisałem, że historia urocza, ale pewnie dla czytelnika. Gdybym brał udział w takiej akcji pomyślałbym o arszeniku :)
    Oczywiście to czarny humor. Jest jakiś urok w tej historii z kulinariami (płatkami).
    Dla mnie to potwierdzenie starej prawdy, że kobieta (dama) zmienną jest i ma prawo mieć wątpliwości co do tak ważnych i strategicznych decyzji w jej życiu, jak wybór odpowiednich płatków na śniadanie :))

    OdpowiedzUsuń
  10. Takie kanapeczki uwielbiam :) mają moje ulubione składniki! ja jednak zapiekłabym je w piekarniku, tak bez tłuszczu :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo wzruszają mnie takie historie, jak ta z Sophie...
    Lubię sobie wyobrażać, ze rozwikłuje zagadkowe zachowanie i potrafię prostować te lęki, utulać je i ugładzać...
    Myślę, że potrafię sobie wyobrazić, jak to jest być zepchniętym na margines życia, jak to jest tęsknic za tym, by wrócić do jego ( życia) wartkiego nurtu...
    Wydaje mi się, że rozumiem, ze to dokładnie o godność chodzi...
    Wiem, że mnie też to czeka...

    A grzanki super. Aż mi tutaj zapachniało...
    A moja "brazylia" wysiana w skrzynce za oknem, za jakiś tydzień już będzie do "koszenia" ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. A żebyś wiedziała, @Aniu, normalnie niebo w gębie!:)

    Dokładnie, @Atrio, choć Sophie wystarczyło tylko móc czymkolwiek się zająć - miała 90 lat - od wielu nie chodziła, a jedynymi jej namiętnościami były - śledzenie prognozy pogody i ustawianie temperatury w domu, więc historia z płatkami była dla niej niczym wyjazd na safari - niezwykle emocjonująca.:)

    Dzięki, @Bea.:)
    Oprócz tego, co było trudne, było wiele tego, co było piękne, wzruszające, a często zabawne.:)
    Z wielką nostalgią wspominam moją Sophie...

    Hahaha.:))) Świetny komentarz Piotrusiu.:)))
    Ze starszymi osobami można sobie świetnie radzić pod jednym warunkiem, że się nie jest na nie skazanym - w takich okolicznościach łatwo o problemy, a często nawet tragedie...
    A płatki, jak widać, to może być wręcz fundamentalna sprawa.:)

    @Beti, też najczęściej zapiekam, ale czasem nie.:) Wszystko po to, żeby smakowało inaczej.:)

    OdpowiedzUsuń
  13. aaaa
    Zapomniałam jeszcze o kwestii Kartaginy ;)
    Ta pozostaje bez zmian :)

    OdpowiedzUsuń
  14. historia urocza, a kanapeczki takie to my bardzo lubimy :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo ladnie napisana historia :) Lubie takie urywki z zycia :)

    OdpowiedzUsuń
  16. mmmm... lubie takie:) ale smakowite masz te zdjecia:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Taaak, @Agik, chyba właśnie wzruszeń dostarczył mi kontakt z Sophie najwięcej, ale też i radości.:)))
    Dokładnie... To jest w starości takie smutne, że się gdzieś odpływa od tego głównego nurtu, że się zostaje krążąc przy brzegu, podczas gdy inni pędzą wartko przed siebie i nie za bardzo mają czas, żeby przystanąć, zainteresować się, zagadnąć...

    No to za tydzień "brazylię" w garść i w grzankę.:)

    O tak - kwestia Kartaginy pozostaje niezmienna.;)

    @Magdo,
    @Katie,
    dziękuję.:)

    OdpowiedzUsuń
  18. super śniadanko, ciągnąca się mozzarella to coś idealnego dla mnie:D a z pomidorkiem i świeżą bazylią, to już w ogóle smakowa rozkosz:)

    fajna ta historia z Sophie, szukałam na dole gwiazdki i bibliografii z jakiej to powieści:) a to historia z życia, no proszę:D pisz dalej:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja też najbardziej lubię weekendowe wspólne śniadania:) Twoje nie dość, że pięknie wygląda, to z samych pyszności skomponowane! Świetne!!!!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo lubię ciepłe kanapki,pełne ulubionych dodatków.Już samo ich komponowanie jest pyszną przyjemnością.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten brak czasu, dla kogoś, który trzeba "kupować" jest chyba najbardziej dotkliwy... I to zawstydzenie, że właśnie ten czas kupujesz- dając pieniądze wnukom, żeby chciały przyjść na chwilę i trochę tego szybkiego życia, w nudne poranki i popołudnia wpuścić.
    Moja ciocia chodziła na zakupy, kupowała masę niepotrzebnych przypraw, rajstop, bielizny ( nie mogła dużo nosić, ale leciutką przyprawę, czy jakąś małą paczuszkę- kosmetyków, czy drobnych pierdółek zawsze przyniosła. W cenie tej duperelki przynosiła ze sobą kontakt z żywym człowiekiem, o który nie musiała żebrać...
    Szkoda, ze wcześniej tego nie wiedziałam...
    Teraz już takich ludzi wyłapuję wzrokiem, kiedy jestem na targu... Nie jestem nachalna, ale szczery usmiech tak bez okazji zawsze dla nich mam. Czasem zagadają do mnie, jak widza, że nie jestem groźna, czasem opowiedzą, czemu kupują tylko jedna marchewkę...

    A wracając do "brazyli"- Tak skwitowała moją okienna uprawę Księżniczka Starsza ( 5-letnia siostrzenica) "Ciociu, jaką masz piękna brazylię!!! Mogę podać?" ;))) Brazylia pływała w wodzie :P
    Już ją troszkę skosiłam- trza było przepikować i najsłabsze roślinki trafiły do miseczki z pomidorami- niesamowita koncentracja olejków eterycznych w takiej małej roślince jest :)

    OdpowiedzUsuń
  22. @Ago, dzięki.:)
    Z ust Takiego Fotografa, jak Ty, to duży komplement.:)

    @Goh, jesteś bardzo Kochana.:*) Bardzo mi tym, co napisałaś pochlebiłaś - dziękuję.:*)
    A te kanapki uwielbiam.:)

    @Anno-Mario, bo od wspólnego, weekendowego śniadania lepsze jest jedynie wspólne, weekendowe pyszne śniadanie.:) To jeszcze nie to, ale może już niedługo...:)

    @Amber, z moją kreatywnością w kulinarnych tematach jest - powiedzmy - tak sobie, ale chociaż uczę się chętnie.:)
    I ja pozdrawiam.:)

    @Agik, dużo rzeczy nie wie się wcześniej, do bardzo wielu trzeba dojrzeć. Moje obie babcie umarły dawno - jedna jak miałam 7, druga - jak 17 lat. Nie miałam od kogo nauczyć się starości. Dopiero od Sophie.:)
    Agik, lepiej późno, niż wcale, choć kiedy się nie zdąży i nasi starzy bliscy odejdą, to się okazuje, że późno właśnie oznacza wcale. No cóż...

    Fajną masz siostrzenicę.:)
    Pozdrowienia dla niej.:)
    Brazylia z pomidorami jest najlepsza.:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Chrupiąco - bazyliowe cudeńka:) Mozzarella, pomidor no i oczywiście bazylia to moje ulubione trio, do tego dobra oliwa z oliwek...i wszystkie zmysły budzą się:)
    I ja mam nadzieję, że bloger już takich niespodzianek nam nie będzie płatał.
    Pozdrawiam mocno:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Lekka chyba się wproszę do Ciebie na śniadanie.

    OdpowiedzUsuń
  25. Salatka caprese na cieplo? Czemu nie.
    U nas jest czas na powolne, wspolne sniadanie tylko w niedziele i wtedy moge przyrzadzic cos, na co nie ma czasu w tygodniu, tym bardziej, ze ostatnio sie sprawy pracowe troche skomplikowaly i malzonek tylko na weekendy przyjezdza do domu. Sobota z kolei odpada, bo jedzimy rano do stadniny.
    Chetnie poczytam kiedys o twoim amerykanskim epizodzie, ciekawa jestem jak ci tam bylo i jak sobie radzilas.
    PS. Dzisiaj znowu mialam kulinarny sen, troche glupi.
    Ksiadz mial 2 opakowania fasolki winged bean (nie ma to chyba odpowiednika w j. polskim) i nie bardzo wiedzial co to jest i chcial to komus dac. Przyszli lysi i wyrzucili za okno. Zajrzalam za to okno i zobaczylam, ze wyladowala na zywoplocie. Pozniej to juz przez pol nocy usilowalam wyprowadzic sie z labiryntow tego budynhku, zeby ja zdobyc.

    OdpowiedzUsuń
  26. takie zwykłe a jednak niezwykłe

    OdpowiedzUsuń
  27. Mhmh.. cudownie chrrupiące ;-)


    www.przysmakiewy.pl

    OdpowiedzUsuń
  28. takie kanapki z patelni przypominaja mi domowki u przyjaciolki. Czesto robila takie kanapeczki z serkiem. Czasem nawet takie z czosnkiem i posypane oregano - uwielbialam je :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Z tą potrzeba kontroli..tak, to prawda..teraz mam ciągle na oku małą h. co ma rok i 7 miesięcy...jak nie może "siama" to jest bardzo źle...i musi chciec sama nawet jeżeli prośby bliskich są zgodne z jej chęciami...fajna jest:)
    A ciabatki to moje ulubione pieczywko na kolacyjki..własnie w tym stylu co prezentujesz:)

    OdpowiedzUsuń
  30. @Żeńko, to mocne, włoskie zestawienie - w Kampanii wiedzą, co zrobić, żeby było zdrowo, smacznie i ładnie.:)
    Uściski serdeczne.:)

    @Kabamaigo, weź ze sobą te odłożone szparagi.:)
    I może muffiny z rabarbarem.;)

    @Thiesso, macie konie?

    Będę starała się co pewien czas coś o Ameryce napisać - była to przygoda, która zmieniła nie tylko moje życie, ale i mnie samą...

    Hahaha.:))) Niezły sen.:))) Czasem bawię się w interpretacje snów, ale ten wydaje mi się dość skomplikowany.:)
    Musisz być osobą o dużej wyobraźni i dość skomplikowanym wnętrzu.:)

    @Kulinarne-Smaki, prawda?:) A przy tym jednoznacznie - pyszne.:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Lekka my koni nie mamy. Uczymy sie na nich jezdzic, bo za 2-3 lata wybieramy sie na stepy Mongolii.
    Czekam w takim razie na te wzmianki o Ameryce i bede sie starala jakos je sklecic w calosc.
    Na codzien jestem bardzo poukladana, wrecz pedantyczna do granic mozliwosci i nadzwyczaj praktyczna i moze dlatego jakos to potem we snie odreagowuje i mam takie niepoukladane sny?

    OdpowiedzUsuń
  32. A ja przed sniadaniem jestem...ech ;)

    Takie śniadanie mogłabym jeść codziennie.

    Historia Sophie, ciekawa. Wiem jak to jest gdy starsza osoba musi mieć kontorlę nad czymkolwiek, chociaż do niczego "życiowego" się już nie nadaje z racji wieku...ale jest święcie przekonana, że bez niej świat by nie istniał (czyt. moja babcia), a my byśmy umarli z brudu i głodu ech...

    OdpowiedzUsuń
  33. @Bieronko, dzięki.:)

    @Katie, bo to mogą być przecież również takie niezobowiązujące, sympatyczne przystawki.:) Albo nawet i kolacje, jeśli się ktoś nie odchudza.

    @Trzcinowisko, starsi ludzie pod tym względem są bardzo często jak dzieci, to skutek zawężonej percepcji, choć oczywiście nie jest to twarda reguła.:)
    No to wesoło masz w domu.:)

    @Thiesso, niesamowite są te Wasze podróże!:)
    Dopiero wczoraj dotarłam do strony głównej Twojej witryny i odkryłam Waszą niezwykłą pasję.:) Oglądaliśmy zdjęcia razem z mężem i oboje jesteśmy pod dużym wrażeniem.:)
    Wymaga to wszystko całego mnóstwa różnorodnych przedsięwzięć - jak nie przymierzając odchudzanie.:)

    Pewnie się bardziej kontrolujesz, niżby tego pragnęła Twoja dusza...

    @Monia, to do dzieła!
    Wszystkich nas to czeka - starość. Co zrobić, kiedy takie właśnie są najczęściej jej konsekwencje...
    Serdeczności.:)
    I zjedz coś, żebyś nie zemdlała.;)

    OdpowiedzUsuń
  34. Lekka dzieki.
    Faktycznie trudno jest dotrzec do glownej strony, jesli ktos zna ja tylko od strony bloga. Sprawami organizacyjnymi zajmuje sie moj maz, ale wymaga to niezlej logistyki. Zaplonowanie trasy i miejsc, ktore chcemy odwiedzic rozpoczyna sie wiele miesiecy wczesniej czytaniem przewodnikow i relacji z podrozy w internecie. Pozniej decyduje cena biletu lotniczego. Jesli jest gdzies wyjatkowo tanio to kupujemy i kwestia dopracowania trasy to juz szczegol, bo juz wczesniej wiadomo co warto w jakims kraju zobaczyc.
    Nie masz ochoty sie czasem gdzies wybrac w nieznane? Czesto prowadzimy pomiedzy soba rozmowy dotyczace zabrania kogos do towarzystwa.

    OdpowiedzUsuń
  35. @Thiesso, chylę czoła, bo bycie dobrym logistykiem to niezwykły talent, czegokolwiek by dotyczył.:)
    No i szalenie podoba mi się, że dzielicie tę pasję.:) Z wielu względów.:)
    Oczywiście, że mam ogromną ochotę!!!
    Choć muszę Ci powiedzieć, że nie do wszystkich miejsc - są takie, które bardzo bym chciała zobaczyć, o których marzę i takie, które nie wiedzieć czemu zupełnie mnie nie ciągną. Niech będzie, że z czysto metafizycznych przyczyn, bo nie umiem znaleźć ich racjonalnych podstaw.
    Np. zupełnie nie chcę zobaczyć Indii, a bardzo - Kenię.
    Tak więc Twój pomysł jest dla mnie niezwykle atrakcyjny.:)

    OdpowiedzUsuń
  36. Lekka no to dalej, moze sie kiedys zmowimy?
    Mnie z kolei szalenie pociaga Azja a podrozowanie po Europie jakos zupelnie nie. Ot wszedzie prawie tak samo jak u nas. Fakt, ze Kenia moze byc ciekawa. Ja to co w Kenii mozna zobaczyc juz widzialam w RPA, bardziej jestesmy ukierunkowani na Botswane i Namibie a i Ameryke Srodkowa chetnie bym zobaczyla, te mniej komercyjne kraje i to pewnie co Ty moze mialas okazje zobaczyc - parki narodowe USA. Na poczatku lipca wybieramy sie do Armenii. Najpierw pojezdzimy po kraju a na koncu wybieraly sie na Kaukaz i bedziemy zdobywac najwyzszy szczyt. Wlasnie kompletujemy ekwipunek na ta wyprawe to tez jest niezla zabawa (gwizdek na psy np.)

    OdpowiedzUsuń
  37. @Thiesso, jestem otwarta i bardzo ciekawa Waszych planów.:)
    Ameryka Środkowa to jest coś, co i mnie pociąga. Niestety nie widziałam parków, ani Wielkiego Kanionu. Mój pobyt w US nie miał charakteru turystycznego, toteż zobaczyłam jedynie to, co przygotował dla mnie sam los.:)
    Cały czas pozostaję pod ogromnym wrażeniem tego, co robicie.:) I Waszej nieokiełznanej ciekawości świata.:)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mnie cieszy każdy wpis, a Twój szczególnie.:)

Jeśli piszesz jako Osoba Anonimowa, podaj swoje imię albo nick - będzie mi miło wiedzieć z kim rozmawiam.:)

Dziękuję.:)

Blog jest obecny w serwisie

TOP 10 ostatniego miesiąca