"Motywacja jest tym, co pozwala ci zacząć, nawyk jest tym, co pozwala ci wytrwać."

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

KREWETKI PO HINDUSKU

Okazja wypróbowania na córce -> siły oddziaływania makaronu na inne produkty pojawiła się szybciej, niż myślałam i w okolicznościach sprzyjających mi bardziej, niż bardzo.
Do E. miał przyjść Ważny Gość.
Oznajmiając mi to zapytała, czy może go przyjąć obiadem i czy mogę na ten obiad przygotować makaron.

Impuls skojarzeniowy i:

- "Dobrze - mówię - nie ma sprawy, pod warunkiem, że będzie to makaron z krewetkami".
Spodziewałam się zwyczajowego oporu, konieczności zastosowania szeregu technik negocjacyjnych, planowałam trwające kilka dni zawieranie kontraktu, burzliwe dyskusje, naprzemienne ważenie się siły stanowisk i argumentów, zaczynałam powoli być dumna jak wiele trudności byłam w stanie przewidzieć i z iloma jeszcze się zmierzyć, a usłyszałam krótkie:
-"Okej".

Zaskoczoną odpowiedzią stać mnie było jedynie na głupawy uśmiech.

I mam teraz kolejny dowód na to, że nigdy, człowieku, nie przygotujesz się na każdą ewentualność i że również najbliżsi, których - wydaje się - znamy jak zły szezląg;) mogą nagle okazać się sporą niespodzianką.

Ponieważ gra szła o dużą stawkę - krewetkowe być albo nie być w życiu córki i jej Ważnego Gościa, który dotąd miał przyjemność, ale pojedynczą i nieśmiałą - żadne ryzyko, żadne eksperymenty, żadna improwizacja nie wchodziły w grę. Więcej nawet - przygotowywane krewetki musiały być wypróbowanym, stuprocentowym kulinarnym pewniakiem.

I ja takiego pewniaka chowam w zanadrzu od dość dawna. Pewniaka, którym przekonałam do krewetek bez wyjątku wszystkich nimi dotąd poczęstowanych, w tym 2 osoby z nastawieniem super hiper antykrewetkowym.

Krewetki po hindusku.
Pomysł na krewetkowy debiut pierwszorzędny, ponieważ aromatyczna i kolorowa kuchnia hinduska jest w stanie odwrócić uwagę od wszystkiego tego, co zwykle zniechęca do krewetek - ich naturalistycznej formy i stosunkowo niewyszukanego smaku.

Ale zanim będzie o przepisie, chciałabym jeszcze napomknąć kilka słów o krewetkach w diecie. Nie tylko odchudzającej.
Otóż o krewetkach krąży opinia, że podwyższają poziom cholesterolu.
Z badań również wynika, że to prawda.
Czyli co? Krewetki out?

Zanim wyrzucimy do kosza świeżo zakupione krewetki wniknijmy w tę prawdę nico głębiej.
Podwyższają poziom cholesterolu - ale jakiego?
Wiemy, że są dwa - ten "zły" - LDL i ten "dobry" - HDL.

Zły
osadza się na ścianach tętnic, zmniejsza ich światło powodując miażdżycę czyli chorobę zwyrodnieniową tętnic. Przyczynia się również do powstawania kamieni żółciowych. 
Zawierają go głównie:
tłuste mięso, masło, tłuste mleko, śmietana oraz margaryny utwardzane, ciastka, frytki i chipsy.

Dobry 
obniża całkowity poziom cholesterolu we krwi i usuwa ten zły ze ścianek tętnic czyli nie tylko zapobiega miażdżycy, ale nawet ją cofa. 
Źródła  korzystnie wpływające na poziom tej frakcji to: 
warzywa, owoce, zboża, zioła, ryby, czosnek, olej i oliwa.

No dobrze, to jaki w końcu cholesterol podwyższają te nieszczęsne krewetki?
Otóż wszystko wskazuje na to, że oba - zły o 7%, ale dobry aż o 12, a jako bonus oferują naszemu organizmowi również dodatkowe 13%-owe obniżenie poziomu trójglicerydów - substancji jeszcze niebezpieczniejszych od złego cholesterolu, bo odpowiedzialnych za powstawanie zakrzepów, zawałów i udarów. 
Bilans wychodzi więc bardzo na plus, a to znaczy, że dobrze jest wprowadzić krewetki na stałe do swojej diety, nawet jeśli dotąd nie chciało się o tym nawet słyszeć.:)

Więcej cennych informacji o krewetkach znajdziesz tu -> Krewetki,
a o cholesterolu i trojglicerydach tu -> 17 pogromców cholesterolu 

Wartość energetyczna dania wynosi zaledwie ok. 600 kcal.

Składniki:
  • 1 zgnieciony ząbek czosnku
  • 2 łyżeczki startego korzenia imbiru
  • 2 łyżeczki mielonej kolendry
  • 2 łyżeczki mielonego kminu rzymskiego
  • 1/2 łyżeczki mielonego kardamonu
  • 1/4 łyżeczki chili
  • 2 łyżki koncentratu pomidorowego
  • 5 łyżek wody
  • 3 łyżki świeżo siekanej kolendry
  • 500 g gotowanych krewetek tygrysich
  • 2 łyżki oleju
  • 2 małe pokrojone w talarki cebule
  • 1 świeża posiekana zielona papryczka chili /użyłam papryczki jalapeno ze słoika/
  • sól
  • pieprz

Wykonanie:
  1. W misce wymieszaj wszystkie przyprawy z wyjątkiem zielonej papryczki, cebuli, soli i pieprzu. Dodaj wodę i koncentrat pomidorowy.
  2. Wrzuć do miski krewetki, obtocz je dokładnie w marynacie i odstaw na 2 godziny.
  3. Rozgrzej olej na patelni, wrzuć cebulę i smaż do mocnego przyrumienienia. Dodaj krewetki z marynatą i chili. Smaż je na dość dużym ogniu, aż się skręcą w pierścionki, po ok. 3-4 minuty z dwóch stron (dłuższe smażenie spowoduje, że staną się łykowate), dopraw solą i pieprzem.
  4. Potrawę podawaj natychmiast udekorowaną posiekaną kolendrą.
Z czym podawać:

Krewetki bardzo dobrze smakują z indyjskim pieczywem i ryżem, raczej jednak nie same, bo mają na to zbyt zdecydowany smak.
Ja podałam je z makaronem tajskim.
I mam w dorobku kolejną dwójkę przeciągniętych na jasną stronę mocy - moją córkę i jej Ważnego Gościa również.:) 

Gotowe!

Bardzo smacznego!
Źródło - "Dania niskotłuszczowe"

Potrawę dodaję do rozszerzonej o owoce morza akcji Kingi -> Ryby!!!

28 komentarzy:

  1. Myślę, że z ryżem też by można :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym nie miała oporu przed TAK przyrządzonymi krewetkami. Wyglądają i brzmią bosko! Z makaronem tworzą parę wybitną :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Można z makaronem, można z ryżem, a nawet same :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. @Kawiarenko, już naniosłam Twoją sugestię.:)

    @Escapade, a pamiętasz swój pierwszy krewetkowy raz?:) Też uważam, że z makaronem smakują najlepiej.:)

    @Lashqueen, same byłoby je dość ciężko jeść - są wręcz zatopione w dość ostrych przyprawach, ale jeśli znalazłby się amator i na taką wersję, to czemu nie?;)

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam makaron z krewetkami! na pewno wypróbuję ten przepis. jaki to musiał być zapach od tych wszystkich przypraw :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie ciągle wychodzą gumiaste krewetki, chociaż staram się smażyć przepisową ilość czasu.
    Kupuję już odgotowane różowe black tiger, tylko takie u nas są.

    OdpowiedzUsuń
  7. Całe wieki temu byłem razem z żoną w nowo otwartym sklepie IKEA w Warszawie (okolice Dworca Centralnego). Wielkie przeżycie, ponieważ do chwili otwarcia sklepu, IKEA była nam znana tylko z katalogów przywiezionych ze Szwecji.
    Aż nastąpił ten wielki dzień.
    Wrażeń co nie nie miara. Sklep mały w porównaniu z tymi obecnymi, ale powiało w końcu wielkim skandynawskim światem. Po bardzo drobnych zakupach zmęczeni odpoczywaliśmy w szwedzkim barze. Kiedy wybieraliśmy menu, z rozmachem postawiłem na tacy dwie czarki z krewetkami. Dopełnieniem (chyba sparzonych krewetek) była cytryna i coś zielonego.
    Robiłem dobrą minę do złej gry. Człowiek chciał być europejczykiem na długo przed wstąpieniem do EU. Nie dało się jednak. Krewetki nas nie porwały (delikatnie mówiąc). Przez wiele lat zastanawiałem się: jaka jest tajemnica ich kulinarnego powodzenia.
    Odpowiedź nadeszła po latach w chińskiej restauracji gdzie po raz pierwszy zjadłem krewetki w cieście. To było autentyczne odkrycie. Pewnie tajemnica popularności (jedna z wielu) tkwi w sposobie ich przyrządzenia.
    Od niedawna krewetki dla mnie to uosobienie delikatnego smaku i zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba muszę swoim domownikom dać ten post do przeczytania - może to ich przekona do spróbowania tych małych "robaczków"

    OdpowiedzUsuń
  9. @Kaś, i zapach super i smak - uwielbiam te krewetki.:)

    Witaj, @Irmelo, może to, że są gotowane tak działa? Ponoć najlepsze krewetki to jednak surowe.
    Ja niestety nie umiem takich sprawiać i tak jak Ty kupuję gotowane.
    Robione tym przepisem mają konsystencję udka kurczaka.:)

    @Piotruś, jestem o tym przekonana.
    Pamiętasz te krewetki, które robiliśmy razem ostatnio, w Kopenhadze?
    Te smażone na maśle?
    Też zrezygnowałeś po zjedzeniu kilku sztuk.
    Te po hindusku są naprawdę okej. Bardzo mi zależy, żebyś spróbował i ocenił.:)

    @Kulinarne-Smaki, post może nie wystarczyć, ale zawsze warto próbować.:)
    A ryby jedzą?

    OdpowiedzUsuń
  10. Krewetki to moja miłość! Muszę koniecznie spróbować je w takiej postaci :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie do krewetek żadne tam niby statystyki i wyniki badań nie zniechęcą :-D uwieeeelbiam je, z przepisu chętnie skorzystam ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Pyszne wyglądają i ja z pewnością przechodzę na Twoją stronę, bo dotychczas z krewetkami średnio się lubimy...
    Przepis już zapisałam i na pewno wypróbuję!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Lekka, dzięki za honorowy tytuł. Nie wiem kto powiedział, że filo jest trudne - ja się nawet ubawiłam, robiąc je. I zrelaksowałam, o tak. Spróbuj, sama zobaczysz. Mam nadzieję, że Twoja dieta dopuszcza coś takiego. Bez masła to nawet: BEZ CHOLESTEROLU :D

    A krewetki... No cóż, niebiańskie. Ale poszukiwać tutaj świeżych to jak szukać igły w 3 stogach siana.

    OdpowiedzUsuń
  14. ciekawe informacje o tych krewetkach czytam :) a czy krewetki przyczyniły się do "udanej gościny" (randki??)? jak tak, to koniecznie je zrobię :)

    OdpowiedzUsuń
  15. @Doctor, próbuj i pisz, bardzo proszę.:) Jestem ogromnie ciekawa, ile osób są w stanie uwieść.:)

    @Auroro, na szczęście to nie statystyki zniechęcają, tylko ich nie zawsze właściwa interpretacja.
    Już na zaś życzę smacznego!:)

    @Anno-Mario, wygląda na to, że jeśli o krewetki chodzi, dobry przepis to jednak podstawa. Na razie osobiście robiłam krewetki w trzech wersjach i ta jest zdecydowanie najsmczniejsza.:)

    @Kubełku, do drożdzowego dorastałam dobrych kilkadziesiąt lat. W tym tempie mojego rozwoju, przygoda z filo czeka mnie około setki...;)
    Na razie pozostanę przy podziwianiu Cię.:)

    Moja dieta dopuszcza WSZYSTKO.:)
    I za to ją kocham.:)

    @Beti,a owszem, owszem...:)
    Kobieca intuicja Cię nie zawodzi.:)
    Rób w ciemno!
    Polecam jak quesadillę.:)

    OdpowiedzUsuń
  16. chetnie bym pojadla takich krewetek, wygladaja smakowicie:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudne. Lekka chyba będę musiała dać Ci znać jak już będę jechać :) Może uda mi się coś dobrego przekąsić ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wspaniały blog! przepis smakowity, wart wykorzystania!
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  19. Prezentuje się oczywiście apetycznie. A do tego ten wspaniały kolor.. często oceniam potrawę na podstawie koloru.. u Ciebie egzamin zdany!

    www.przysmakiewy.pl

    OdpowiedzUsuń
  20. @Ago i takie są - bardzo smakowite.:)

    @Kabamaigo, koniecznie i obowiązkowo.:) Nie ma to jak kąszenie w miłym towarzystwie.:)

    @Saxony, witaj!
    Dzięki za miłe słowa i zapraszam do siebie częściej.:)

    @Biedr_ona - czerwień jest bardzo apetycznym i jak się okazuje również zdrowym kolorem - smakuje intuicyjnie wręcz.:)
    Dziękuję.:)

    OdpowiedzUsuń
  21. I jak tam młodemu człowiekowi podobały się żyjątka na talerzu? Mój Boże, teściowo, u Ciebie gość w dom to rzecz święta :D. I ta indyjska wersja, mrrrr.

    OdpowiedzUsuń
  22. @Turlaczku, podobały bardzo, ale bo też to taki człowiek, który po prostu lubi jeść, co w nim zresztą bardzo cenię.
    Uważam, że nasz stosunek do jedzenia obrazuje sposób, w jaki żyjemy. Ludzie smętnie snujący widelcem po talerzu to osoby ustawiające się obok głównego nurtu życiowego, ci z fobiami kulinarnymi mają też liczne fobie życiowe, żarłokom często brak hamulców i w innych dziedzinach życia.
    Największe notowania mają u mnie smakosze - wiem, że są otwarci, że nie boją się ryzyka, że lubią iść do przodu.
    Ten test kulinarny działa bez pudła. Przynajmniej mnie dotąd nie zawiódł.

    A Ważny Gość jadł już u mnie z powodzeniem dynię, kasztany, fenkuła i inne tego typu - nie bałam się, że mu nie posmakują moje krewetki.
    I słusznie.:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Nigdy nie jadłam i nie będę jadła, a sam widok juz mnie odstrasza.
    Napisałabym, że wyglądają wspaniale.. ale byłoby to nieprawdą.
    Lekka, gotujesz wspaniale i często lubię zajrzeć do Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Fajny gość! :) a ja swoją drogą też spróbowałabym u Ciebie tych pyszności. Wiele jeszcze smaków przede mną :).

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja mam tak do móżdżku, @Grażynko.:) Fatalne skojarzenia.:) Dzięki za miłe słowa.:)

    Fajny, @Turlaczku.:) Czy to znaczy, że jeszcze nie krewetkowałaś?

    OdpowiedzUsuń
  26. W towarzystwie tych aromaycznych przypraw krewetki musiały smakować nieziemsko!!! Bardzo mi się podoba:)
    Pozdrawiam mocno!!!

    OdpowiedzUsuń
  27. Lekka, ano nie krewetkowałam. Znaczy jadłam raz, z mrożonki. Paskudne były. Sama nie umiem, ale spróbuję, jak wyhaczę w sprawdzonym lokalu ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. @Żeńko, były to pierwszy przepis na krewetki, na który postawiłam chcąc się do nich przekonać. I muszę powiedzieć - tak, smakują nieziemsko.:)

    @Turlaczku, i ja zaliczyłam paskudny smak krewetek, więc wiem, o czym mówisz.:) Sprawdzony lokal może się okazać strzałem w 10! I tego strzału Ci życzę, bo krewetki naprawdę są go warte.:)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mnie cieszy każdy wpis, a Twój szczególnie.:)

Jeśli piszesz jako Osoba Anonimowa, podaj swoje imię albo nick - będzie mi miło wiedzieć z kim rozmawiam.:)

Dziękuję.:)

Blog jest obecny w serwisie

TOP 10 ostatniego miesiąca