"Motywacja jest tym, co pozwala ci zacząć, nawyk jest tym, co pozwala ci wytrwać."

wtorek, 12 lipca 2011

KREM KASZTANOWY

"Najlepsze kasztany są na placu Pigalle", a "Zuzanna lubi je tylko jesienią"*.


Ciekawe ilu z Was kojarzy ten tekst? W sensie skąd i dlaczego? 


Coś mi się zdaje, że nieliczni. 
I nic nie szkodzi, bo od pewnego czasu jest on już bardzo nieaktualny - najlepsze kasztany są u mnie w lodówce,

najlepszy na Placu Pigalle jest teatr "Czerwony Młyn" znany wszystkim bardziej pod nazwą Moulin Rouge i wsławiony najlepszym musicalem wszechczasów o tym samym tytule, ze ścieżką muzyczną napisaną przez mojego ukochanego kompozytora - najlepszego;) - Craiga Armstronga (ciekawostka - w filmie w roli narkoleptycznego Argentyńczyka wystąpił może nie najlepszy, ale znakomity polski aktor Jacek Koman), a co do Zuzanny... 
Otóż sądzę, że po skosztowaniu tych kasztanów z lodówki, będzie skłonna konsumować je z równym zapałem przez okrągły rok.:)

Potworna perspektywa i dla Zuzanny, i dla mnie!
Obdarowanie jej przepisem to jednak dużo praktyczniejsze rozwiązanie.:)

Super!


Żebym"ż" ja jeszcze tylko znała jakąś Zuzannę.
Choć pojedynczą.
A tu nic.
Zero.
Null.
Bezkresna Zuzannowa pustynia.

Zdarzyło mi się natknąć już w życiu na Saturninę, Walentynę, Honoratę, Teklę nawet Bernardę, ale na Zuzannę - nigdy.

I co ja mam teraz zrobić ze swoją recepturą na krem?
Ot i kłopot.:)

Nie jeden zresztą.
Drugi polega na tym,że nie mam pojęcia gdzie ją zaklasyfikować.

Taki krem to nie jest w końcu deser w dosłownym tego słowa znaczeniu, tylko raczej dodatek do deseru; w pojedynkę nie za bardzo nadaje się do konsumpcji, ale już jako uzupełnienie, w formie czy to masy do ciast, nadzienia do naleśników, smarowidła na tosty, gofry lub wafle, albo bazy do lodów ma szansę w pełni wykorzystać swój niezwykle interesujący potencjał smakowy.

Utworzył jak na razie moje -> dietetyczne lody No.1, a podany z serkiem homogenizowanym i odrobiną prażonych migdałów zabrzmiał na tyle niebanalnie przyjemnie, że na pewno jego pojawienie się na moim stole nie będzie jednorazowym epizodem.:)

Składniki:
  • 240 g kasztanów z puszki
  • 100-200 ml mleka /w zależności od tego, jaką konsystencję kremu chcesz uzyskać - ja dałam 200/
  • 110 g cukru brzozowego
  • cukier wanilinowy albo esencja waniliowa

Wykonanie:
  1. Wszystkie składniki kremu zblenduj dokładnie na maksymalnie gładką masę /mogłam się bardziej postarać/.
  2. Całość przelej do garnka o nieprzywierających ściankach i gotuj na małym ogniu przez około 20 minut co pewien czas mieszając, aż masa dostatecznie zgęstnieje.
  3. Krem ostudź, przełóż do zakręcanego słoiczka i przechowuj w lodówce do 1 tygodnia.

Gotowe!

Bardzo smacznego!

*Stawka większa niż życie – polski 18-odcinkowy serial telewizyjny, wyprodukowany w latach 1967-1968, w reż. Andrzeja Konica i Janusza Morgensterna. Autorem scenariusza jest Andrzej Zbych (pseud. Andrzeja Szypulskiego i Zbigniewa Safjana).
Cyt. pochodzi z odcinka 11, pod tytułem - "Hasło"

31 komentarzy:

  1. Ja mam w domu owieczkę Zuzannę ;-))) Może być? Jest słodka, choć lekko zezowata... a "Stawkę większą niż życie oglądam, gdy tylko mam okazję" ;-))
    Krem... hmmm... pyszny z całą pewnością, tylko że niby skąd ja mam wziąć kasztany? Do Paryża jakoś mi nie po drodze ;-))))

    OdpowiedzUsuń
  2. A myślałam, że w tym roku to już nie zobaczę pięknych kasztanów, bo już po maju i kwitnących pięknych drzewach zostało tylko wspomnienie. A tu proszę coś jeszcze lepszego, bo nie tylko patrzeć i podziwiać, ale też jeść.
    Dla Ciebie to dziś mogę być Zuzanną. Uściski!
    A musicali to nigdy nie mam dość! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja mysle, ze bylabys zdziwiona, ile osob pamieta ten kultowy tekst :) Bo o ile serialu mlodsi moga juz nie pamietac, o tyle tekst pozostanie niesmiertelny. Tak to juz jest z niektorymi tekstami (nie wiadomo dlaczego ;))
    Pieknie to ten krem nie wyglada, ale jakze"ż" czesto to co niepozorne, okazuje sie byc kulinarnym hitem :)
    Podejrzewam, ze tak wlasnie jest w przypadku tego kremu. Wierze ci na slowo, ze to niebo w gebie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rok staliśmy z połówkiem na placu Pigalle, a on zabawnie powiedział "i gdzie te słynne kasztany?" ;) ostatnio zaś oglądał się w sklepie za jadalnymi kasztanami i zapytał "a może by coś z nich zrobić?". No, jeszcze nigdy z nimi nie "współpracowałam" ;) ale może faktycznie zrobić krem i podać z naleśnikami? ;) mniam

    OdpowiedzUsuń
  5. chyba zjadłam słowo "temu" przed "rok" i poszło :D gdyby co, nie koczowaliśmy przez rok na placu Pigalle :D hehhe pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hehe, a ja kojarzę ten cytat na wstępie doskonalone:) i Zuzannę znam niejedną, której mogłabym przekazać tajną informację o tak doskonałym przepisie na deser!

    Ten twój krem przypomina mi krem z masła orzechowego, który był wyśmienity, ale dużo bardziej kaloryczny!:) strasznie jestem ciekawa jak smakuje taka kasztanowa wersja:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Tekst wymyślony na potrzeby filmu przetrwał jak najbardziej, znają go również młodzi, znają.
    A jak Moulin Rouge, to trzeba jeszcze dodać koniecznie Henryka Toulouse- Lautreca:)
    Kasztanów nigdy nie jadłam, bo nigdzie ich w sklepach nie widziałam. Pozdrawiam bardzo serdecznie.Irmela

    OdpowiedzUsuń
  8. @Margarytko! Jak to owieczkę? Żywą??? Może być! Naturalnie! Tym bardziej, jak słodka i zezowata!:) Tylko czy ona kiedykolwiek jadła kasztany? I czy lubi? Bo jak nie jadła i/albo nie lubi, da się przekonać na spróbowanie? Z owieczkami to, Ty wiesz najlepiej, nigdy nic nie wiadomo.;)
    Z puszki - są chyba już w każdym lepszym markecie.
    A gotowy krem widziałam u nas w Carrefourze - tylko muszę zobaczyć jego skład. Ale jakikolwiek by był i tak zakupię, bo muszę porównać smaki, sama rozumiesz.:)

    Dziekuję, @Kamilo-Zuzanno.:)))) Jak miło.:)))) Te kasztany są jadalne, różnią się od parkowych, ale jestem ciekawa czy kwitną podobnymi kwiatami i w ogóle, jak wyglądają i czy teraz też chorują.
    Ponoć uprawia się je również i w Polsce, ale tego nie wiem na pewno.:)
    Czy ten i Tobie podobał się najbardziej?
    Dla mnie to była, nadal jest, kinowa mistyka...

    Miło znów Cię czytać, @Małgosiu.:)
    No właśnie byłam ciekawa, czy tekst tylko funkcjonuje w obiegu, czy młodzi ludzie oglądają lub oglądali "Stawkę", ale z odpowiedzi wynika, że tak! To niesamowite, bo sama nie widziałam jej już pewnie ze dwadzieścia, albo i więcej lat!
    Przykro mi, że krem Ci się nie spodobał. No cóż, wydawało mi się, że blendowałam go dość długo, ale widać można było zrobić to jeszcze lepiej.
    Będę jeszcze próbować.:)
    Niebem w gębie jednak bym go nie nazwała - kasztany mają jednak dość specyficzny posmak i zdecydowanie nie wszystkim będą smakować - gdyby było inaczej, czyż nie zyskałyby powszechnej popularności? A jednak to niszowy przysmak, choć myślę, że naprawdę ze sporym potencjałem.
    Dla mnie jednak zdecydowanie jedynie na słodko - jego konsystencja do wytrawności mi nie pasuje i już.:)
    Pozdrawiam mając nadzieję, że Twoje ścieżki powoli się prostują.:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kasztana jadalnego miałam okazję oglądać w ogrodzie botanicznym, więc w Polsce też można go spotkać. Jadłam pieczone kasztany, ale nie bardzo przypadły mi do gustu, a domku na swoją kolej stoi puszeczka kremu, ale jeszcze nie mam weny co z niej można przygotować.
    A Moulin Rouge uwielbiam, jak nie oglądam to słucham sobie choć. Pozdrawiam
    Zuzanna

    OdpowiedzUsuń
  10. Lekka, owieczka jest "prawie" żywa - Zielonooki prowadzi z nią bowiem żywe dysputy :-) Jej fotka poszła do Ciebie mailem, bo stworzenie choć zezowate bardzo jest fotogeniczne :-)))
    A czy da się namówić na spróbowanie? No pewnie, że się da... "wyjada" nam z talerzy co lepsze kąski...
    Ps. No Lekka, przez Ciebie to ja mam teraz kosmiczną głupawkę i śmieję się do ekranu jak głupi do sera ;-))))

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj, @Kasiu.:)
    Hahaha.:))) W pierwszej chwili tak pomyślałam, że to zjedzone "temu", ale zaraz przyszło mi do głowy, że może tam pracowaliście, w jakimś sklepie, czy coś.:))) Jedno zgubione słówko, a wyobraźnia już pracuje.:)))
    Jeszcze nie jadłam gotowego kremu, ciekawe jak bardzo różni się od tego mojego, tzn. czy jest lepszy.:)

    @Goh, jesteś bezkonkurencyjna, tak gładko wchodząc w konwencję - uśmiałam się z Twojego komentarza.:)))
    No wiesz, dla mnie smaku orzechów nic nie zastąpi, ale patrząc na to pod kątem kaloryczności, to tu jest jakaś 1/4 kcal tego, co tam, przy czym gdyby rozrysować krem kasztanowy na wykresie, to znalazłby się on w 1/4 odległości pomiędzy masą marcepanową a orzechami - tak to mniej więcej widzę.;)

    @Hej, Irmelko.:)
    No to mam z tego radochę, bosz to kultowy serial mojego dzieciństwa.:)
    O tak! Fajnie, że piszesz o tym wielkim, a stosunkowo mało znanym malarzu.:) Choć może to tylko ja znam go mało, bo ze wszystkich sztuk pięknych, malarstwo interesuje mnie najmniej, właściwie wcale...
    Carrefour ma w swojej ofercie - stoją obok maseł orzechowych, nutelli i innych takich.:)

    OdpowiedzUsuń
  12. @Kamilo-Zuzanno, no to sorry, że Ci tak wyłuszczałam różnicę.:) Teraz tak mi przyszło do głowy - czy te czekoladki - Kasztanki - nie są przypadkiem na bazie kasztanowego kremu?
    Przy El Tango - każdorazowo jestem w innym świecie...:)

    @Margarytko, hahaha:))) Słowem trzymasz w domu na wpół żywą zezowatą jagnięcinę o imieniu Zuzanna? I tylko wspomnij mi coś jeszcze o swojej łagodności.:)))
    Zaraz obejrzę to zwierzę.:)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj pamiętamy, pamiętamy :) Wszystko zależy pewnie od rocznika urodzenia... Ten film to moje dzieciństwo. Ja obecnie swojej córce zaczynam przybliżać filmy z tamtego okresu. Wakacje z duchami "pochłonęła" jednym tchem(nawiasem mówiąc mój trzylatek też). W zanadrzu mam jeszcze "Podróż za jeden uśmiech".
    A plac Pigalle, co ciekawe kasztanów nigdy nie miał...A my Polacy i tak wiemy, że tam są najlepsze :)
    Twój krem kasztanowy wygląda fantastycznie!

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo mi się taki krem kasztanowy podoba! Orginalny i aż prosi żeby go spróbować! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nosz ja łagodna jestem jak ta owieczka... a przyznać musisz, że ona jak niewiniątko wygląda :-)
    Przy Zuzie nie używamy słowa "jagnięcina", chyba, że w wielkiej konspiracji (sobie na uszko) :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. już go sobie wyobrażam jako dodatek w jakimś cieście - mniammmmmmm

    OdpowiedzUsuń
  17. Miło mi Cię poznać, @Ewo.:)
    Dokładnie.:) Właśnie jak czytam profile blogerek to widzę, jakie są młode - większość to uczennice, studentki i osoby zaraz po studiach. Przynajmniej większość moich stałych gości.:)
    Wakacje z duchami!
    Każdego roku czekałam na nie z jednakową niecierpliwością - muzę z motywu przewodniego nucę sobie do dziś.:) Podróż za jeden uśmiech!
    Nawet teraz uśmiecham się do samego wspomnienia - co to były za czasy!:) Dzięki za przywołanie tych tak miłych dla mnie obrazów.:)
    Też tak słyszałam, że nie miał.:)))
    Dziękuję serdecznie za tak miłe słowa.:)

    @Doctorku, zawsze to jakieś nowe doświadczenie.:)

    @Margarytko, Twoja Zuzanna jest rzeczywiście przesłodka! I twierdzisz, że ma zeza? Nie zauważyłam.:) Ale dziewczyna prowadzi światowe życie - sesje fotograficzne, podróże - mogłabym się z nią zamienić, chętnie. Tylko nie mam tak ładnie na imię...;)

    Konspirację rozumiem i popieram.
    Sama stosuję podobną zasadę względem mojego samochodu, który też lepiej, żeby nie wiedział wszystkiego.;)

    @Kulinarne-Smaki, ciekawe, ciekawe.;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie tylko o kasztany chodziło :) Trzeba zobaczyć film (po raz kolejny), żeby usłyszeć odpowiedź por. von Vormanna (Leszek Herdegen).
    Ale mniejsza o cytaty.
    Najważniejsze, że najlepszy krem jest na tym blogu. A czy Zuzanna lubi go tylko jesienią? Powinna cały rok. Kto ją tam jednak wie? Z tego co wiem, to Zuzanny bywają chimeryczne. Może jakaś się z czasem objawi i powie otwarcie kiedy lubi ten krem. Będziemy mieli informację z pierwszej ręki :)
    Ja już szykuję koszyk na jesienne kasztany do produkcji kremu :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Kultowy tekst krąży, więc pamiętam :) Kasztanów w puszce innych niż wodne nie widziałem, miałem za to krem kasztanowy w tubce.

    OdpowiedzUsuń
  20. Czyli już nie wątróbka? No to chyba zaczynam znowu mieć ochotę. Jak nic wynajdę jakąś Zuzannę i przyjadę spróbować.

    OdpowiedzUsuń
  21. Po raz kolejny się uśmiałam. Dzięki, Lekka, humor na dziś zapowiadał się do bani, a tu proszę - niezawodnie jak zwykle ;).
    Kasztany w puszce? Gdzie dają takie cuda? Nigdy nie widziałam, a krem bym zrobiła. Bo obchodzić się z kasztanami takimi w skorupkach nijak nie umiem.
    Zuzanna... hmm. Znam dwie. Jedną od maleńkości, obecnie ma jakieś 19 lat. Nazywano ją od zawsze raczej Zyzio, bo fajna chłopczyca.
    I druga malutka, córeczka koleżanki.
    No, jest jeszcze ta, co ją w Biblii obleśne staruchy podglądały ;).

    OdpowiedzUsuń
  22. ja tekst kojarzę, ale wcale nie ze Stawki... tylko z powtarzania tych cytatów przez ojca mego.
    W Paryżu nie byłam, ale jadłam kasztany w Serbii. W takiej papierowej tutce. Z piecyka prosto, grzały dłonie i było fantastycznie.
    Do domu nigdy nie kupowałam, zawsze miałam stres że nie będę umiała ich przyrządzić.
    A Twój krem jest fajny. Krem kasztanowy znam też z firmy Bon Maman, w ładnych słoikach na półkach hipermarketów stoi.
    Pozdrawiam ciepło
    Monika

    OdpowiedzUsuń
  23. jakos jeszcze nigdy nie probowalam kasztanow, ciekawa jestem ich smaku:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Skąd ty to wytrzasnęłaś w środku lata :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Jestem ciekawa kremu kasztanowego, przy najbliższej okazji muszę nabyć puszkę kasztanów i wypróbować.

    OdpowiedzUsuń
  26. nigdzie nie widziałam u mnie tych kasztanów. jak tylko je gdzieś zobaczę to kupię, bo Twój przepis brzmi super. no i jest lekko ;). zjadłabym z nimi naleśniki - takie z pełnoziarnistej mąki oczywiście ;).

    nawiązując do Twojego poprzedniego wpisu, mam nadzieję że nie poczuję w nich specyficznego 'wątróbkowego' smaku, bo wątróbek szczerze nie znoszę. taka tam trauma ze szkolnej stołówki.. :)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  27. O qrcze, @Piotruś, odpowiedzi von jak mu tam Vormana, to już nie pamiętam.;)))
    Czyżbyś znał jakieś Zuzanny?
    Na razie czekamy.
    Zuzanny nabrały wody (a może kremu???) w usta.:)
    Hahaha.:)))
    Już Cię widzę maszerującego z koszykiem, a potem w domu sortującego kasztany:
    - ten na ludzika
    - ten do garnka
    - ten na korale
    - ten do garnka
    :))))

    @Jadalne-Pijalne, już jakiś czas mam ogromną ochotę na te kasztany wodne. Widziałam przepis z nimi na taką ładną sałatkę.;)
    Tylko miałeś ten krem?
    Czy go również użyłeś?
    A jeśli tak, to jakie wrażenie na Tobie wywarł?

    @Kabamaigo, tak jak pisałam przy lodach - watróbkowy posmak ginie zupełnie w zetknięciu z dodatkami. Inaczej na pewno nie zagustowałabym w kasztanowych deserach - choćby były nie wiem, jak zdrowe.:)

    Obie z Zuzanną będziecie zawsze mile widziane.:)

    OdpowiedzUsuń
  28. @Turlaczku, utulam.:) Cieszę się.:)

    Największy wybór jest chyba tu:

    http://www.rajsmakosza.pl/kasztany-jadalne-c-188.html

    Miałam takie pakowane próżniowo.:)
    Tu znajdziesz całe mnóstwo przepisów:

    http://www.marron.pl/przepisy/

    No to wokół Ciebie prawdziwe bogactwo Zuzann.:) Nawet pomijając tę biblijną.;)))

    @Monia, właśnie podejrzewałam, że jak większość.:) Moje pokolenie nie jest chyba najbardziej reprezentatywną grupą blogosfery.:)

    Łał, chciałabym spróbować tak przyrządzone kasztany...
    Krem zakupię. Nie wiem jakiej firmy, ale wiem, że jeszcze w tym tygodniu, bo już mi się znowu lodów chce.;)

    @Ago, już widzę oczami wyobraźni przepiękne ciasto z ich udziałem.:)

    @Auroro - z szuflady.:)

    @Avelino, mamy te same plany.:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Witam Cię, @Audrey, serdecznie!:) Zajrzałam na Twojego bloga - świetnie się zapowiada - życzę Ci weny i wytrwałości w jego prowadzeniu!:)

    Myślę, że z naleśnikami smakowałby wybornie.:) I z kleksem zimnego, słodkiego serka... Chyba dzisiaj dokończę słoiczek.;)

    Ooo, współczuję traumy! Wątróbka jest taka pyszna! Trzymam kciuki, żeby wszystko, co złe z nią związane, zostało zapomniane.:)
    Serdeczności.:)

    OdpowiedzUsuń
  30. O jaaa, Lekka, toż to prawdziwy raj kasztanowy :))

    OdpowiedzUsuń
  31. Prawda, @Turlaczku?:)
    Zaszalejemy?:)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mnie cieszy każdy wpis, a Twój szczególnie.:)

Jeśli piszesz jako Osoba Anonimowa, podaj swoje imię albo nick - będzie mi miło wiedzieć z kim rozmawiam.:)

Dziękuję.:)

Blog jest obecny w serwisie

TOP 10 ostatniego miesiąca