"Motywacja jest tym, co pozwala ci zacząć, nawyk jest tym, co pozwala ci wytrwać."

wtorek, 5 kwietnia 2011

Jak schudnąć - część I - motywacja

Nastawionych na podaną na tacy gotową receptę niechybnie rozczaruję. Nie ma czegoś takiego jak jedna jedyna metoda, jeden obowiązujący sposób otwierania konserwy - wszyscy jesteśmy na tyle różni, że usiłowanie wtłoczenia kogoś z góry w określony schemat będzie od wejścia skazane na porażkę, toteż tego próbować nie będę. Poza tym stawiam na samodzielne myślenie, a nie korzystanie z cudzych rozwiązań - człowiek o wiele lepiej, najlepiej, realizuje zadania będące jego dziełem już od etapu koncepcji, niż te zlecone, nawet przez Bóg wie jakie autorytety.

Moje posty, ani ten, ani każdy kolejny z serii, nie będą więc zbiorem pouczeń typu rób to i to. Będzie ogólnie, o metodyce odchudzania, o tym, jak się za nie zabrać,  jak zacząć, żeby coś z tego wyszło, jak je organizować, na co, na jakie pułapki zwrócić uwagę już w trakcie - a wszystko to na specjalne życzenie Elizy i Kulinarnych-Smaków.


A teraz do rzeczy.
Komentujący moje osiągnięcia zwykli mi gratulować w pierwszej kolejności siły woli. Wygląda na to, że wielu z nas towarzyszy przekonanie jakoby sukces w odchudzaniu zależał głównie od tej zacnej cechy.
Czy faktycznie tak jest?


Co powoduje, że zabieramy się - dajmy na to - do upieczenia ciasta i że nam to wychodzi?
Siła woli czy jednak coś innego?


Przypuśćmy, że mamy ochotę na spotkanie z koleżanką, której nie uprzedziliśmy o naszej wizycie. Jedziemy do niej i zastajemy zamknięte drzwi. Jak reagujemy?


Przypuśćmy, że ta sama koleżanka poprosiła nas, żeby w czasie jej nieobecności co drugi dzień przez 2 tygodnie odwiedzać jej mieszkanie i przy okazji podlać kwiaty. Jedziemy któregoś dnia po pracy i już przy drzwiach okazuje się, że zapomnieliśmy kluczy. Co robimy?


Przypuśćmy, że w mieszkaniu koleżanki jest kot, którego też mieliśmy doglądać. Co robimy wtedy?


Przypuśćmy, że stojąc pod drzwiami, bez kluczy, słyszymy dochodzący zza drzwi podejrzany szum i towarzyszące mu przeraźliwe kocie miauczenie.  Jaka wówczas jest nasza reakcja?


A jaka by była, gdyby mieszkanie było nasze, a w jego środku zamiast kota znajdowało się małe dziecko?


Podejrzewam, że za każdym razem inna, bardziej zdecydowana, choć nie wydaje mi się, żeby w jakikolwiek sposób związana akurat z siłą naszej woli, której jakimś tam określonym zasobem dysponujemy (albo i nie) uczestnicząc bez wyjątku w każdej z przedstawionych sytuacji.


Z czym więc?


Bez chwili wahania stawiam na motywację, na powód naszego chcenia, na źródło naszego poweru, na to na ile ważne i/lub pilne jest dla nas to, co w danym momencie lub w ogóle, pragniemy osiągnąć.


W odchudzaniu jest dokładnie tak samo.
Jeśli nie stanęliśmy pod mentalną ścianą, jeśli zrzucenie iluś tam kilogramów nie jest dla nas potrzebą autentycznie istotną - NIE ZROBIMY TEGO, nie schudniemy.


Nie schudnie ktoś, kto (niby) tego chce, a w rzeczywistości jedynie chciałby i w tym swoim (domniemanym) procesie chudnięcia raz za razem wsuwa baterię pączków, ptysiów, czy innych ciastek i ciast, pakuje kolejny kubek śmietany do zupy lub sosu, smaży placki ziemniaczane albo frytki, wstaje od stołu nagminnie przejedzony, ewentualnie raz pości, raz biesiaduje, etc. Wygląda to tak, jakby usiłując wydostać dziecko z mieszkania, w międzyczasie plotkował z sąsiadką, ucinał sobie drzemkę czy też skakał do kosmetyczki albo na piwo.


Nie schudnie ktoś, kto tak naprawdę ma inne priorytety - bardziej niż schudnąć potrzebuje mieć pełny żołądek, poczuć na języku określony smak, albo pielęgnować w sobie i w innych swój obraz ofiary - nałogu, słabości charakteru, takiego czy innego wieku, okoliczności, czy czego tam jeszcze (zdolność człowieka do usprawiedliwiania samego siebie nie ma granic).


Tym, którym sprawia trudność wyodrębnienie posiadanych priorytetów, proponuję zadanie sobie prostego pytania: do jakiego celu przybliża mnie to, co za chwilę zamierzam zrobić?
W przypadku osoby chcącej schudnąć wybieranie większości zachowań kulinarnych anty odchudzeniowych świadczy dobitnie o tym, iż nie zależy jej na zrzuceniu kilogramów wystarczająco mocno i najprawdopodobniej właśnie dlatego nie chudnie.


Pisałam to już, ale powtórzę, nie z racji demencji, tylko ważności tego stwierdzenia:


"Jeśli się naprawdę chce, to można wszystko."
- Martyna Wojciechowska


Można zrobić to, co zrobiła Martyna, czyli wejść na Mount Everest.
Można zrobić też to, co zrobiłam ja - zrzucić z pleców swojego klona,




powodowana, podejrzewam, tym samym co Martyna, potężnym, wewnętrznym imperatywem i jednoznacznie, bez ściemy, nastawiona na osiągnięcie założonego celu.


A Ty?
Czego chcesz Ty?
Schudnąć?
Naprawdę?
Jeśli tak, to dlaczego tego nie robisz?


Uwaga na koniec.
Gdyby ktokolwiek poczuł się dotknięty tym, co tu przeczytał - uprzejmie informuję, że pisałam o sobie. Nieprzekonanym pozostaje rozważyć opcję, że mogę mieć rację.

49 komentarzy:

  1. Święte słowa! Nic dodać nic ująć (to znaczy można temat ciągnąć w nieskończoność, ale mi się nasuwa wyłącznie jedno słowo: konsekwencja (w znaczeniu bycia konsekwentnym i w znaczeniu efektu:)). Pozdrawiam cieplutko!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bardzo chcę schudnąć. Mam nawet poważną motywację, o której jednak zapominam w chwilach słabości. 32 lata temu nieodwołalnie rzuciłem palenie. Teraz czekam na teń dzień kiedy dostanę jakiegoś nowego kopa, aby się przestać faszerować wyszukanymi daniami.
    Zazdroszę kucharzom, którzy przygotowując smakołyki, sami ich nie jedzą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mądry post. Chcieć to móc, ale naprawdę trzeba chcieć!
    http://wlodarczyki.net/mopswkuchni/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jedna wielka prawda :)
    Konsekwencja i chęć zmiany może czynić cuda! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fakt, @Aniu, bez konsekwencji niewiele się zdziała. Jeszcze o tym napiszę, bo to jeden z kolejnych, kluczowych etapów osiągania każdego celu.:) Dzięki za głos w dyskusji.:)

    @Tadeuszu, wyobrażam sobie, że możesz mieć trudno. Wierzę jednak, że nie niemożliwie i że są sposoby, żeby te trudności jakoś obejść, ominąć, przeskoczyć...
    Wszystko zależy na ile ta motywacja, o której piszesz, jest poważna dla Ciebie samego i czy jest Twojego autorstwa, czy też ktoś Ci ją zakomunikował, a Ty się wobec niej wewnętrznie buntujesz.
    Piszesz, że czekasz na kopa.
    Nie wiem, co na to odpowiedzieć.
    Może lepiej, żebyś zrobił to sam.
    Dzięki, że się odezwałeś.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Mopswkuchni, @Justynko, @Doctor - dzięki wielkie.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. No tak, moge się tylko zgodzic jako osoba, która kiedyś też stanęła przed taką ścianą i SAMA podjęła decyzję... Nadal kocham kucharzenie , nie tyję, bo kocham mądrze....i siebie też pokochałam i szanuję.
    Lekka, gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  8. Mądra z Ciebie kobitka:) moje najszczersze uznanie! I ja, choć drobinka, wiele mądrości z tego bloga wyciągnę...

    OdpowiedzUsuń
  9. Lekka cudowny wpis. Tak jak sobie patrzę to to co zrobiłaś i robisz jest większym wyzwaniem niż wejście na największą górę. Dlaczego? Bo nie da się tego zrobić raz - potrzeba konsekwencji.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Wielgasiu, cieszę się, że Cię poznaję - zajrzałam na Twoją stronę i widzę, że łączą nas nie tylko zgubione kilogramy.:)
    Dziękuję bardzo i za Twoje słowa, za to, że tu wpadłaś i że zdecydowałaś się napisać coś na temat, o którym wiesz nie tylko z teorii, ale z własnego doświadczenia. Tym bardziej to dla mnie cenny głos.:)

    @Dzięki, @Beti, dzięki serdeczne.:) To co napisałaś bardzo zobowiązuje...:)

    @Kabamaigo, aż się zarumieniłam... No różnie jest z tą moją konsekwencją, tzn. ona mi się czasem potrafi odwinąć na drugą stronę, ale robię, co mogę, żeby nie odwinęła się na dobre.;)
    Bardzo Ci dziękuję.:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję :)
    Jeśli mogę to proszę za jakiś czas o kolejną motywację. Ja zaczęłam biegać, jem mniej ale ciągle mam ciągoty do słodkiego :( to jest moją zgubą Jak to opanuję to będzie dobrze
    A Tobie zazdroszczę takiego rezultatu i siły w dążeniu do celu Pozdrawiam
    Ciao

    OdpowiedzUsuń
  12. Moze bym nawet napisala cos madrego, ale... to co ty napisalas, to jest takie... "w punkt", ze naprawde - myslalam i myslalam, a do glowy wciaz przychodzilo mi tylko AMEN - "niech sie stanie" :*


    Ps. Ja chcialam uczyc jogi. BARDZO. Bardziej niz BARDZO. I ciagle to odkladalam, ciagle mowilam sobie, ze albo za malo umiem, albo nie wiem, jak to zrealizowac, albo w koncu, ze jestem juz na to za stara. Az w koncu zrobilam pierwszy, malutki kroczek. I kiedy go zrobilam, wsiadlam do samochodu i wlaczylam radio. I uslyszalam: wszystko sie moze zdarzyc, gdy glowa pelna marzen, gdy tylko czegos pragniesz, gdy bardzo chcesz - WSZYSTKO moze zdarzyc sie..."
    I co? I poooooszło! :)
    Sila naszej woli jest niesamowitym narzedziem. Tylko trzeba chciec tak naprawde

    OdpowiedzUsuń
  13. @Kulinarne-Smaki, będzie następna.:)
    Choć tak bardzo dobrych wiadomości dla Ciebie nie mam, sama zmagam się z patologiczną ochotą na słodkie. Czasem nie mam z tym większego problemu, ale czasem...
    Wspaniale, że biegasz - podkręcisz sobie tym metabolizm.:)
    I dzięki za uznanie, choć to nie siła jest moją mocną stroną.:)

    OdpowiedzUsuń
  14. @Małgoś, no cóż - jestem praktykiem, wszystko to przeszłam - tę całą wojnę z samą sobą, robienie się w konia, odsuwanie od siebie odpowiedzialności i przerzucanie jej na wszystko i wszystkich byle tylko nie zacząć działać.

    Ale tak, masz rację, bardzo często to zwlekanie ma swoje źródło w braku wiary w swoje siły. O tym napiszę następnym razem.:)

    Cieszę się, że się przełamałaś i zaczęłaś robić w końcu to, czego pragnęłaś. Mam nadzieję, że daje Ci to taką satysfakcję, jakiej oczekiwałaś.

    Siła naszej woli, a raczej naszego chcenia, bo ja to jednak rozgraniczam, jest ogromna.
    Przeżyłam kiedyś taki moment, kiedy każdą swoja komórką pragnęłam zostać wystrzelona w kosmos i to się autentycznie stało, bo znalazłam się za oceanem.
    W każdym z nas drzemie taka moc.
    Tylko trzeba NAPRAWDĘ chcieć.
    Dziękuję, że napisałaś i że tyle ważnego.:)
    MOC uścisków.:)

    OdpowiedzUsuń
  15. O łał.. Lekka Ty naprawdę teraz jesteś Lekka:) Wiesz co mówisz, bo tego doświadczyłaś, wiesz co mówisz, bo to zrobiłaś. Wszystkich, którym to się udaje podziwiam i gratuluję z całego serca, bo ja jestem po tej stronie, która też może pomóc...
    Z serca Ci gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  16. to, że schudłaś to jedno, ale to, że utrzymałaś tę wagę, to zupełnie co innego - i za to należy się największe uznanie. Łatwo po diecie zacząć sobie folgować i wrócić do starych, niezdrowych zwyczajów

    OdpowiedzUsuń
  17. Niewiarygodne te zdjęcia... :)

    (z ukłonem w Twoją stronę - nowa funkcja Piekarzynka ;))

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo mi się podoba.
    Moja siostra w ramach autoterapii czytała różne książki, motywacyjne, budujące poczucie wartości.
    Niestety, nie pamiętam tytułu dzieła, z którego utknęło mi w pamięci takie zdanie: byłem człowiekiem DOBROWOLNIE otyłym, bo przecież nikt na siłę nie pakował mi tego jedzenia do ust, sam to robiłem- jakoś tak to leciało...

    Fajne jest to zdanie ( chyba z komentarza), że stosuje się różne techniki manipulacyjne i taką metodę magicznego myślenia- zamknę oczy, a ośrodek decyzyjny będzie poza mną.

    Ja się akurat nie odchudzam, ale zasada jest ta sama właściwie do wszystkich "zadań" życiowych: to JA jestem winna swojemu nieszczęściu (najpierw ciężko to przyjać, ale potem już jakoś idzie, jak się uda wydostać z doła).
    A potem- Ja, no i co z tego? Optymistyczna odpowiedź jest taka, że w związku z tym, to również JA jestem w stanie temu zaradzić. Fajnie :) Nie muszę się na nikogo oglądać, tylko robic to co dla MNIE najlepsze.

    Teoretycznie, hi ;)))

    Świetna notka

    OdpowiedzUsuń
  19. Ta weryfikacja obrazkowa to musi być?
    Jak musi- to trudno...
    Ale jakby nie musiała- to super by było...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  20. @Ewelajno, zajrzałam na Twój profil i widzę, że Twoja działka to aktywność fizyczna. Druga strona medalu zdrowia, która u mnie totalnie leży.
    Szukam sposobu na siebie w tej materii i ciągle znajduję powody, które mnie odciągają od jakiegokolwiek intensywniejszego ruchu.
    Czyżby Twoje zjawienie się tutaj nie było przypadkowe?:)
    Dzięki za miłe słowa.:)

    @Nino, utrzymałam wagę jedynie przez 3 lata, potem straciłam nad sobą kontrolę i znowu zaczęłam tyć. Na szczęście zdołałam się zatrzymać, zanim zrobiło się za późno.
    Tak, utrzymanie wagi to coś o wiele, wiele bardziej trudnego, niż schudnięcie...
    Dziękuję.:)

    @Rynn, pokazałam je wczoraj mężowi. Sam był zdziwiony.:)
    Nowa funkcja bezcenna.:) Byłoby idealnie, gdyby istniała możliwość sumowania kalorii - tworzenia zestawów.
    No chyba, że jest, a ja tego nie dostrzegłam.:)

    OdpowiedzUsuń
  21. @Agik, dokładnie tak. Świetnie powiedziane z tym wpychaniem do ust.
    Zapytaj, proszę, siostrę o jakieś tytuły - bardzo chętnie bym coś poczytała na ten temat - jestem i już zawsze będę w drodze.

    Przyjmowanie większości prawd jest bardzo trudne.
    Przed prawdą chronimy się sami i inni nas chronią również - tak np. działa mechanizm współuzależnienia - głaskania po główkach w sytuacji, kiedy znacznie mądrzejszą, pożyteczniejszą reakcją, tylko z pozoru brutalną, byłoby danie komuś przyjacielskiego prztyczka w nos.

    Ale tak, masz rację, nie można się oglądać na prztyczki, trzeba samemu poczuć potrzebę zmiany. Nie można delegować trzeźwienia na kogoś.
    Dzięki za wiele mądrych słów.:)

    Zlikwidowałam weryfikację. Zobaczymy jak to będzie działało teraz.:

    OdpowiedzUsuń
  22. Lekka, umiesz stopniować napięcie :). Podoba mi się ten post. Niby wszystko to wiemy, a jednak mądre i przemawiające. I to porównanie zdjęć na końcu - nie wiedziałam, że tak pięknie ten efekt wygląda. Brawo.

    OdpowiedzUsuń
  23. Prawdę Lekka rzeczesz... takie proste się wydaje, a dobrze wiemy jak jest. Cholernie trudna to droga, choć możliwa do przebycia. Ale tylko to co trudne i okupione wysiłkiem przynosi prawdziwą satysfakcję... to co lekko przyszło to i lekko pójdzie.

    OdpowiedzUsuń
  24. O... już nastawiłam się na weryfikację, a tu niespodzianka - nie ma kodu, który wkurzał mnie niemiłosiernie, bo często zapominałam o nim i potem szukałam swojego komentarza... a on poszedł w niebyt ;-))
    Kłaniam się nisko za ten gest ;-)

    OdpowiedzUsuń
  25. @Turlaczku, dopiszę tę zdolność do swojego CV.;)))
    Generalnie uważam, że im mniej tych "nibów" w trakcie odchudzania, czy osiągania jakiegokolwiek innego celu, tym lepiej.:)
    Dzięki.:*)
    Z tego, co dzisiaj przeczytałam u Ciebie na blogu, to Twój efekt jest chyba porównywalnie piękny.:)

    @Margarytko, dość trudna - nie przeczę. Ale najważniejsze, że jak najbardziej możliwa do przebycia i - fakt - satysfakcjonująca jak mało co.:) Dla mnie oznaczała odzyskanie własnej godności.:)
    A ten gest to już zasługa wyłącznie Agik.:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Przeczytałam ten post wczoraj, ale musiałam się z tym przespać.
    "Tym, którym sprawia trudność wyodrębnienie posiadanych priorytetów, proponuję zadanie sobie prostego pytania: do jakiego celu przybliża mnie to, co za chwilę zamierzam zrobić?"
    I te słowa mi dzięczą w głowie i mam nadzieję że nie ucichną:)
    Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  27. Lekka, doskonale Cię rozumiem :) Miałam w przeszłości podobne problemy. Chudłam (chwilowa motywacja) a potem znowu powrót do starej wagi, czasem z nadwyżką :( Ale jakieś trzy lata temu nie wiem skąd wewnętrzna siła się znalazła, by w ciągu roku zrzucić 20kg, które do tej pory do mnie nie wróciły. Zmiana nawyków żywieniowych, więcej sportu i można wszystko!
    Tak jak napisałaś klucz jest jeden, jak we wszystkim co robimy w życiu... MOTYWACJA :)

    Miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Motywacja zależy także od czynników które spowodowały że nałapaliśmy kilogramów.. np. rzucenie palenia, stres, nieregularne jedzenie.. Trzeba czasami dostać kopa.. i się obudzić.. tak jak ja się właśnie obudziłam.. po prostu nie mam co na siebie włożyć. Skutek tego obudzenia? Kupiłam książkę o diecie Dukana, podeszłam profesjonalnie do sprawy, a nie po łebkach i już – półtora kilo mniej ;)
    A tak na marginesie to niezła laska z Ciebie Lekka :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Moja siostra zeznała, że najprawdopodobniej chodzi mi o książkę Josepha Murphy'ego "Potęga ludzkiego umysłu"
    ( ale to chyba nie ten Muphy od "praw" ;)))

    OdpowiedzUsuń
  30. Joseph Murphy i jego wspaniałe książki na pograniczu psychologii - napisał wiele wspaniałych książek - polecam "Potęga podświadomości " tego autora.. niesamowita książka którą miałam jako lekturę na studiach i często wiele zasad, i mądrości życiowych płynących z tej książki czerpię do dnia dzisiejszego :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Motywacja jest najważniejsza. Ile kilogramów ci zeszło? Ja schudłam 15.

    OdpowiedzUsuń
  32. @Żeńko, wspaniałe jest to, co napisałaś i bardzo Ci za to dziękuję.:)

    @Eve, bardzo mnie interesuje ten "moment krytyczny" - skąd się wziął, czy do niego dojrzewałaś, czy był to impuls. Może kiedyś zechcesz coś na ten temat napisać?
    20 kg to piękny wynik.:) Gratuluję!:)

    @Grażynko, masz we mnie wiernego kibica.:)
    U mnie tak było - ten kop - zobaczenie swojego obrazu w lustrze - decyzja o odchudzaniu zapadła w ciągu kilku sekund, minut, nie wiem - w każdym razie był to impuls, a raczej grom z jasnego nieba.;)
    Dzięki za komplement.:) Kiedyś faktycznie trudno mnie było porównać akurat do laski.;))))
    I za tytuł dziękuję.
    Wydaje mi się, że już czytałam tę książkę, ale dawno, zbyt dawno temu. Zaraz poszperam w necie.:)

    @Agik, już szukam.:) Dzięki za ten tytuł.:)

    OdpowiedzUsuń
  33. Wspanialy wpis. To prawda, ze chciec to moc. Liczy sie konsekwencja w dazeniu do upragnionego celu. Dwa lata temu postanowilam, ze sie bede pierwszy raz w zyciu odchudzac i najtrudniejszy byl moment zadecydowania kiedy rozpoczynam. Pozniej jakos poszlo i bylam bardzo dumna z siebie, ze ani razu w ciagu diety nie pozwolilam sobie na zadne potkniecie i nie odpuscilam zadnego dnia cwiczen.
    Najwieksza nagroda jest wymiana niemal calej garderoby.
    Ale coz znaczy moje 16 kg w stosunku do tego co Ty osiagnelas? Jestes Krolowa!

    OdpowiedzUsuń
  34. @Slyvvio, oba zdjęcia dzieli 63 kg. Na tym grubym ważyłam 125 i nosiłam rozmiar 60, na tym normalnym ważyłam 62. Przez 3 kolejne miesiące schudłam jeszcze dodatkowe 5 kg, ale to nie był dobry pomysł - wyglądałam okropnie. W moim wieku zbyt mała waga już postarza, a zwłaszcza taka po schudnięciu.

    Gratuluję wyniku! Minus 15 kg to ogromny sukces - nota bene - jaką metodą?. Tak trzymaj!:)

    OdpowiedzUsuń
  35. Lekka - i Ty mi mówisz, że ja jestem wielki człowiek?

    Nie żartuj proszę. Twoje osiągnięcie to jest dopiero coś! Gratuluję Ci szczerze i bardzo podziwiam...

    OdpowiedzUsuń
  36. Wszystko jest kwestią czy dobrze się czujemy z tym jak wyglądamy. Ja też schudłam swoje kg i jestem z siebie zadowolona. Teraz tylko by starać się kontrolować swoją wagę, ale bez przesady.. na słodkości też jest miejsce ;-))


    www.przysmakiewy.pl

    OdpowiedzUsuń
  37. Dzięki Lekka...chyba nie tylko ja tego potrzebowałam, ale cieszę sie że byłam Twoim motywatorem...tak jak ty jesteś od niedawna moim:)
    PS Otręby owsiane pomagają:))!!, rowerek nie szkodzi:)

    pozdrawiam Cie serdecznie i ciągle czekam na Twoje wpisy...szkoda że piszesz tylko co drugi dzień:)

    OdpowiedzUsuń
  38. @Thiesso, bardzo jest mi miło, dziękuję za wszystkie dobre słowa.:) I dziękuję za to, że do mnie zajrzałaś.:)
    To bardzo ważne, co piszesz. Niektórzy, bardzo wiele osób, do momentu rozpoczęcia potrzebują czasu, poczucia w sobie tej gotowości do zdecydowanego działania.
    Serdecznie gratuluję Ci Twojego osiągnięcia, bo dobrze znam jego cenę.:)

    Co znaczy Twoje 16 kg? Dokładnie to, co moje 68 - sukces, wieeelki sukces.:)
    Serdeczności.:)

    OdpowiedzUsuń
  39. Wiesz, @Kubełku, wszystko zależy jak na to patrzeć. Jeśli od stopnia mojego sukcesu odjąć stopień upadku, to wychodzi co najwyżej na zero.:)
    Prawdziwi bohaterowie to ci, którzy nie muszą się podnosić, bo cały czas się trzymają.:)

    @Biedronko, zgadzam się z Tobą. To niezły motywator brak zadowolenia ze swojego wyglądu.
    Trzymam za Ciebie kciuki.:)

    OdpowiedzUsuń
  40. Prawdziwi bohaterowie to ci, którzy potrafią się podnosić, a nie Ci co leżą narzekając na swój los...:) Ciągnij się za uszy jak upadniesz...! Snów najlepszych!

    OdpowiedzUsuń
  41. @Elizko, postaram się jeszcze.:)
    Pisz czasem, jak Ci idzie - jestem bardzo ciekawa i chętna do kibicowania Ci w Twoich zmaganiach.:)

    A co do mojego pisania.
    Bardzo, wręcz pasjami lubię to robić, ale idzie mi to zwykle dość opornie - te dwa dni to absolutny szczyt moich możliwości literackich.:)
    I z wiekiem wcale mi się nie poprawia.;)

    OdpowiedzUsuń
  42. Dziękuję za przemiłe słowa!

    Podziwiam i gratuluję tak silnej motywacji! Jest to naprawdę osiągnięcie!
    pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy!

    OdpowiedzUsuń
  43. Witaj, zaglądam po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni. Cenię ludzi, którzy potrafią na trudne tematy wypowiadać się wprost, jednocześnie nikogo nie obrażając.
    Nie mam problemów z wagą, ale rzeczywiście, zauważyłam, że ostatnio nieco zmieniły mi się priorytety (z konieczności trochę) i sprawność fizyczna stała się mniej ważna. Kondycja siada, nie czuję się z tym dobrze, ale wiem, że to moja wina. Wybrałam inne obowiązki, inne przyjemności, inne rozrywki. Zamiast wyciskać siódme poty na macie - klepię w klawisze komputera. Czy trzeba wybierać? Ja przyznaję, że u mnie winien jest także wewnętrzny leń.
    Gratuluję Ci życiowej mądrości i uczciwości wobec siebie samej. I wobec innych też. :)

    OdpowiedzUsuń
  44. Zajrzalam tutaj raz jeszcze, zeby poczytac komentarze, bo dziewczyny tez wiele madrych rzeczy pisza, ale przede wszystkim dlatego, ze zapomnialam ci napisac, ze az mnie w fotel wgniotło na widok twoich zdjec! To, ze jestes niesamowita, o naprawde malo powiedziane. To jest taki ogrom zrzuconych kilogramow... Uswiadomilam sobie, co by bylo, gdybym musiala caly dzien nosic na sobie drugiego czlowieka...? Tak wziac na plecy 63 kilo i chodzic z tym caly dzien...? Kiedy to sobie wyobraze, to mam dla ciebie tyle podziwu, ze az nie umiem tego wyrazic słowami...
    Jestes debesciak :)))))

    OdpowiedzUsuń
  45. @Ewelajno, też sobie czasem tak powtarzam.:)
    Może nie dociera to do mnie tak do samej głębi, ale ponoć kropla drąży skałę.;)

    @Saxony, dzięki serdeczne! A to trafione gratulacje;), choć ni w ząb nie potrafię dociec gdzie w tym moja zasługa.;)))
    Ja również czekam na Twoje.:) Dzisiaj rano miałam przyjemność odwiedzić Twoją stronę i bardzo mi się tam spodobało.:)

    @Sabbath, dziękuję za odwiedziny i Twoje bardzo miłe słowa.:) To co napisałaś, świadczy o tym, że masz dużą samoświadomość - coś ogromnie cennego, z czym pewnie trudniej ale i pełniej się żyje, nawet w okolicznościach, z których może nie do końca i nie zawsze jest się zadowolonym.;)
    Będzie mi szalenie miło gościć Cię u siebie jak najczęściej.:)

    @Małgosiu, dokładnie. Dokładnie tak było - drugi człowiek na plecach i wspinanie się z nim po schodach i pochylanie się, żeby sprzątnąć kocią kuwetę, czy zawiązać buty. Nie mogłam przejść więcej, niż 10 m - po tym mega dystansie, byłam gotowa położyć się, choćby i na drodze. Teraz wbiegam, WBIEGAM na 4 piętro, jak młoda dziewczyna, bo sama, bez drugiej siebie do dźwigania.

    Dzięki za wszystko, co napisałaś.:) Dzięki serdeczne.:)
    Choć co do przyznania tytułu debeściaka, to bym raczej dyskutowała. Czy debeściaki robią sobie same takie kuku, które zrobiłam sobie ja?
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  46. (...)wazne sa tylko te dni, ktorych jeszcze nie znamy,
    Waznych jest kilka tych chwil, tych na ktore czekamy (...)
    Co bylo, to bylo, najwazniejsze jest to, co jest teraz i co bedzie - to moje zycowe motto :)
    Do przeszlosci (tej złej) staram sie nie wracac. Nauczylam sie to odgradzac od siebie, odcinac ostrym nozem, zamykac na klucz i spychac gdzies tam, w najciemniejszy kat umyslu. Tak jest dobrze. I łatwiej :)

    OdpowiedzUsuń
  47. chcieć to móc. tego trzeba się trzymać :)
    bardzo gratuluję wyników! jak się patrzy na zdjęcia, to dopiero "widać" te stracone kilogramy! trzymam kciuki za dalsze spadki! zdrowo do celu :)

    OdpowiedzUsuń
  48. I to jest, @Małgosiu, bardzo zdrowe podejście (do siebie, ludzi i świata), którego mogę się od Ciebie uczyć. Taka higiena umysłu i jednocześnie kumulowanie sił i energii na tym, co się dzieje, a nie na tym, co się już odbyło, czego nie zmienimy.
    Powinnam częściej myśleć w ten sposób.:)
    Dzięki.:)

    @Kaś, dziękuję.:) Zostało jeszcze jakieś 5 kg. Myślę, że do lata będę już w pełni zadowolona ze swojej wagi.:)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mnie cieszy każdy wpis, a Twój szczególnie.:)

Jeśli piszesz jako Osoba Anonimowa, podaj swoje imię albo nick - będzie mi miło wiedzieć z kim rozmawiam.:)

Dziękuję.:)

Blog jest obecny w serwisie

TOP 10 ostatniego miesiąca