"Motywacja jest tym, co pozwala ci zacząć, nawyk jest tym, co pozwala ci wytrwać."

wtorek, 1 marca 2011

Luty na wadze

Po poukładanym, przykładnie równiutko spadającym z wagi styczniu, luty pokazał nieco odmienne oblicze odchudzania:



Jego graficzny zapis przypomina wykres rejestrujący sezonową migrację pchły szachrajki w okresie godowym - przyczajenie - skok w górę - skok w dół - skok w bok;). Istny taniec świętego Wita - oglądając go można odnieść wrażenie, jakby tracące na wadze ciało za wszelką cenę starało się utrzymać dotychczasowe status quo i desperacko broniło każdego swojego tłustego grama.


Jednak nie ze mną te numery - ciało.
Zwalczyliśmy - ja wraz z moim wiernym sprzymierzeńcem - dietą - opór materii i kolejne 3,4 kg poszło precz, oby na zawsze. 
Albo jestem niepoprawną optymistką, albo... następny tego typu wpis zamieści już nie Lekka z nadwagą, a Lekka - Normal.:)
Ale lepiej nie mówić hop i spokojnie poczekać do kwietnia. Niczego w diecie nie zmieniając, bo tempo redukcji, choć nieznacznie szybsze, niż średnia z całego okresu odchudzania, utrzymuje się wciąż jednak w przyzwoitych granicach - 1 kg na 9 dni.
I niech tak będzie.:)
Sporządzanie wykresu wagi umożliwiła mi strona  -> Exerceo Lifestyle

21 komentarzy:

  1. No gratulacje! Ja z racji tego, że karmię odżywiam się hmmmm nieco "na luzie", ale przyjdzie i na mnie czas, choć na szczęście natura obdarzyła mnie czymś, co nazywamy dobrą przemianą materii i czasem mogę sobie pozwolić na małe co nieco więcej:), ale niestety czasy kiedy byłam chuda jak szczypior dawno już minęły...

    OdpowiedzUsuń
  2. oj Lekka jak ja Ci zazdroszczę tego spadku kilogramów. U mnie to tylko taki lekki postęp, że po 18 nic nie jem tzn. staram się, ale jak gdzieś wychodzę to się zdarzy, no i kotlety mielone piekę zamiast smażyć. Może jakąś szczegółową poradę dasz w postaci posta od czego zaczynałaś i jak to było.

    OdpowiedzUsuń
  3. gratlejszyns :)))))))
    ps. skoki w bok na diecie???? to chyba tylko sex co? :D Hmmm... zawsze to jakis ruch ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. aaaa... a'propos wielbladow...
    to mowisz, ze tłuste? ja myslalam, ze to charty pustyni :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja na pewno z tego wykresu nie skorzystam :D ze strachu ;) dziś rano przeanalizowałam wagowy przebieg mojej diety, sponsorowany ostatnio coraz częściej przez niekonsekwencję i wiesz, hmm, no nie takie wyniki mieć powinnam :D
    ale Twój taniec św. Wita uważam za piękny i gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. gratuluję!!! piękny wykres, piękny wynik, motywujący:D
    Uściski:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki, @Aniu, też nie wydaje mi się, żeby okres karmienia piersią był dobry na redukcję, choć pewnie różnie to bywa - są przecież kobiety, które w ciąży potrafią nabrać i 30 kg, więc ograniczenia w spożywaniu tłuszczu pewnie by ani im, ani dziecku nie zaszkodziły. Ale i tak najlepiej jest do wszelkich swoich dietowych eksperymentów jednak nie mieszać dzieci.

    @Kulinarne-Smaki, bo to wszystko właśnie tak miało wyglądać - miało być o odchudzaniu. Tylko jak tu trafiłam, do grona takich Miszczów;) Kuchennych, to mną te kulinaria i fotografowanie tak zawładnęły, że meritum, z którym się tu pojawiłam stało się tłem.:)
    Ale oczywiście tak - w którymś momencie wystosuję taką notkę - zajawkę, bo wiem, że to ważne i niezbędne - dobry początek.

    Hahaha;))), @Małgoś, ekstra, ze czujesz ten spirt.:))) To wszystko zamierzone - nie wiem czy też to zauważyłaś, ale na kulinarnych blogach jest na ogół śmiertelnie poważnie, ewentualnie romantycznie lub głęboko duchowo. Mało kto się śmieje. Nie wiem dlaczego. Sama w każdym razie lubię i mam zamiar jak najczęściej się śmiać.

    Wielbłądy - charty pustyni.:))) Świetne.:))))
    Dziękuję.:)

    Wiem, o czym mówisz, @Turlaczku, dobrze wiem...:)
    Tym bardziej, że Dukan wiąże się z wieloma wagowymi niespodziankami - u mnie to była ciągła frustracja, której nie wytrzymałam - albo zastój, albo wzrost, po czym gwałtowne, ale pojedyncze spadki - jestem za delikatna psychicznie na takie atrakcje, wolę większą stabilizację chudnięcia.
    Dużo Ci jeszcze zostało do końca? W której jesteś fazie?
    I dzięki za miłe słowa.:)

    OdpowiedzUsuń
  8. podziwiam Cię kobietko;) ja sama nad sobą muszę popracować, bo kto to widział żeby jeść wieczorami (mam skłonność do zjadania największego posiłku tuż przed snem i to w godzinach wręcz nocnych).
    ostatnio jak robiłam kolację było już tak późno a ja tak zmęczona, że praktykowałam rzut miską przez mieszkanie- w rezultacie ściany, sufit, moja pidżama i twarz całe w soczewicy;) w rezultacie nie zjadłam nic- chyba muszę to opatentować;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratulacje. Trzymam kciuki:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Duuużo. Duuużo. Jestem w drugiej fazie i trwa to już sto lat :D co by to było, gdybym chciała schudnąć 40 kg?
    Mnie też śmiertelna powaga nie służy, gdyż albowiem musiałabym się załamać ;).
    A tak poważniej to zostały mi jeszcze ze 2 kg, ale jestem przy jakiejś normalnie żelaznej kurtynie, której przekroczyć nie mogę.

    OdpowiedzUsuń
  11. W takim razie ja z utęsknieniem czekam na wpis związany z przygotowaniem się do dobrego rozpoczęcia diety. :) Może i mi się to udzieli

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzięki,@Żeńka, cieszę się, że Ci się podoba.:)

    Nie robię niczego nadzwyczajnego,@Malwinko, i mówię to serio, bez fałszywej skromności czy krygowania się - moja dieta jest naprawdę łatwa, właściwie wcale jej nie ma - ja tylko jem lekko, regularnie i niewiele. Nic poza tym.
    A rano o której jesz?

    Rzut miską i soczewica na suficie - hahaha.:)))

    Takie atrakcje to u mnie domena męża.:)))
    Nigdy nie zapomnę jak kiedyś nie było przez jakiś czas wody, w zlewie stał kubek po kawie, z fusami i mój mąż odkręcił kran, z którego ta woda chlusnęła nagle pod dużym ciśnieniem - wyobraź sobie co się działo - cała kuchnia w kawie, cały on - twarz, włosy, a jego mina przy tym nie do opisania - bezcenna.:))) Hahaha.:))))

    Dzięki @Ilko.:) Walczymy dalej.:)

    @Turlaczku, a może Ty już chudzielec jesteś po prostu i nie masz z czego spadać?
    Przyznawaj się tu szybciutko.;)

    Ok, @Kulinarne-Smaki, tylko się uzbrój w cierpliwość, bo wiesz, muszę mieć na taką notkę natchnienie.;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Lekka, nigdzie nie mogę znaleźć Twego maila więc piszę tu. Podaj mi swój adres do wysyłki nagrody.

    Pozdrawiam,
    Kuba
    kuba.pichci@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  14. @Kuba, już dane wysłane.:)
    Dzięki.:)

    OdpowiedzUsuń
  15. gratuluję! trzymam kciuki za dalsze spadki oraz... czekam na kolejne kulinarne pomysły, które w dużej mierze przyczyniają się do tych spadków :)

    OdpowiedzUsuń
  16. co do porannych posiłków to jem około 11 z reguły- czasem wcześniej czasem później. nie jadam obiadów (mój organizm nie toleruje ciepłych posiłków). z resztą jak zjem coś ciepłego w dzień to wyglądam jakbym była wstawiona i idę spać;D

    OdpowiedzUsuń
  17. Dzięki, @Kaś, trzymanie kciuków zawsze przydatne.:)

    No to znaczy, @Malwinko, że wszystko w porządku - 12-to godzinna przerwa nocna zachowana, chociaż funkcjonujesz jakby bardziej w czasie północno atlantyckim.;)
    O ile się nie mylę, bo mi się nie chce sprawdzać.;)

    Natomiast z tymi obiadami to mnie zdziwiłaś. Choć powiem Ci, że w kwestii ludzkiego podejścia do jedzenia, to już mnie naprawdę mało co dziwi.

    Czy wiesz, że masz dzięki temu szansę wydłużyć sobie młodość, wzorem generałowej Zajączkowej?;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Gratuluję zgubionych kilogramów! :)
    Też pochwalę się sukcesem - po niecałych dwóch tygodniach 3 kilo w dół :) Może trochę za dużo, ale myślę, że to przez ćwiczenia, chyba muszę trochę zwiększyć dzienną rację żywieniową ;)
    Dzięki jeszcze raz za ten blog!
    Trzymam kciuki za dalsze sukcesy w walce z... (chyba już teraz można to tak określić) "lekką" nadwagą :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  19. @Aniu, ale się cieszę!!!
    Wiedziałam wiedziałam, że ta dieta jest niezawodna i, że nie może się nie udać.:)
    Napisz, proszę coś więcej - jak Ci idzie, jak się czujesz, czy masz z czymkolwiek kłopoty - bardzo jestem ciekawa.
    Niech Cie uściskam - to najmilsza wiadomość dnia!:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Cieszę się, że się cieszysz ;)
    O dziwo, idzie mi całkiem dobrze i czuję się taka "lekka" :) Pierwsze trzy dni były ciężkie, bo byłam non stop głodna, ale potem już chyba żołądek przestawił się na nowy rytm dnia :)
    Na początku zaopatrzyłam się w wagę kuchenną i korzystałam z tabeli kalorii, do których link zamieściłaś na stronie. Tak było mi łatwiej, musiałam kontrolować, czy przy ćwiczeniach 4 razy w tyg. nie jem za mało, bo jak zaczynam się odchudzać, to zawsze przesadzam i jem bardzo mało, a potem efekt jo-jo. Przyjęłam sobie za limit 1600 cal/dzień, jadłam 5 posiłków dziennie, po 250g na porcję. Chyba będę ją musiała zwiększyć do ok. 280g, bo jednak za szybko schudłam. Na początku wydawało mi się, że jem za dużo i za często, i mimo tego, że byłam głodna to obawiałam się, że taka dieta nie spowoduje utraty wagi, a tu taka miła niespodzianka :) Chyba po prostu pokutowało jeszcze we mnie przekonanie, że żeby schudnąć, trzeba drastycznie ograniczyć jedzenie. Teraz wiem, że tak nie jest! :)
    Dodam jeszcze, że sporo czasu poświęciłam na poszukiwania w necie najlepszej diety i po drodze natknęłam się na koncepcję indeksu glikemicznego produktów w diecie Montignaca i staram się też z niego korzystać, tzn. nie łączę produktów typu płatki śniadaniowe, pieczywo ciemne, ryż brązowy i makaron z mąki durum z tłuszczami, czyli tłustym nabiałem i tłustym mięsem. Dżem jem słodzony sokiem owocowym, a nie cukrem. Jeśli już mam naprawdę dużą ochotę na coś słodkiego, to słodzę herbatę słodzikiem, choć wiem, że to nie jest zdrowe, ale raz na jakiś czas nie zaszkodzi. Na śniadanie jem muesli Twojego przepisu z mlekiem 0,5% lub chleb ciemny żytni i do tego opcjonalnie chudy twaróg, wspomniany wyżej dżem lub chude gotowane mięso. Do każdej porcji staram się jeść warzywa surowe lub gotowane.
    Bardzo mi życie ułatwiają wspomniane kiedyś w innym poście przyprawy, naprawdę są fantastyczne w smaku i nie zawierają soli.
    Generalnie nie sądziłam, że będąc na diecie będę jadła często, nie czuła głodu i w dodatku jadła większość rzeczy, które jadłam do tej pory, tylko że w wersji light (staram się, przynajmniej na początku, nie smażyć - jem gotowane mięso i ryby pieczone saute)
    Najtrudniej mi było zrezygnować z białego chleba i ziemniaków, bo kocham frytki ;)
    Ale, jak widać, wszystko jest do osiągnięcia, jak się bardzo chce :)))
    Mam też wrażenie, że mam większą świadomość, tego co jem, zwracam uwagę na etykiety produktów, i czuję się jakbym przechodziła jakiś detoks od cukru, tłuszczów i innego badziewia, którym katowałam swój organizm przez te lata. Mam więcej energii, nie jestem ospała, generalnie czuję się bardzo dobrze :)
    Myślę, że ten styl odżywiania zagości u mnie na dłużej, a nie tylko do momentu osiągnięcia optymalnej dla mnie wagi 59 kg.
    Jak zwykle się rozpisałam, gaduła ze mnie :)
    Pozdrawiam i czekam na dalsze relacje z "pola walki" :) No i oczywiście na następne pyszne przepisy!

    OdpowiedzUsuń
  21. Dzięki za tak wyczerpującą relację.:)
    Te 3 pierwsze dni to chyba problem każdej diety - organizm niechętnie akceptuje przykręcanie kurka.:)
    Ze zmianą porcji nie reaguj szybko - zwykle tempo metabolizmu reguluje się w kilka tygodni - początki chudnięcia są energiczniejsze, potem sytuacja się stabilizuje. Ale całkiem niewykluczone, że będziesz te porcje musiała zwiększyć - jesteś młoda, wysoka, aktywna - nie to, co ja.:)
    Niełączenie produktów też wpływa na dietę tempo przemiany materii aktywizująco - zaatakowałaś tuszę frontalnie ze wszystkich stron - nie ma bata - pod takim naciskiem nic się nie utrzyma.:)
    Za jakiś czas i na frytki sobie będziesz mogła pozwolić, nie martw się - jest na nie kilka odchudzających sposobów.;) A to bardzo ważne, żebyś w diecie nie musiała walczyć ze sobą, bo tego się długo nie wytrzyma. Lepiej iść z nią łeb w łeb.;)
    Z Twojej energii się cieszę podwójnie - raz, że ją masz, a dwa, że potwierdzasz to wszystko, co i ja czuję w związku z takim odżywianiem - wbiegam na 4 piętro bez zadyszki!!! Ta sztuka nie udawała mi się nawet w 8-mej klasie!
    Serdeczności!
    Gratulacje!
    I jestem cały czas z Tobą.:)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mnie cieszy każdy wpis, a Twój szczególnie.:)

Jeśli piszesz jako Osoba Anonimowa, podaj swoje imię albo nick - będzie mi miło wiedzieć z kim rozmawiam.:)

Dziękuję.:)

Blog jest obecny w serwisie

TOP 10 ostatniego miesiąca