"Motywacja jest tym, co pozwala ci zacząć, nawyk jest tym, co pozwala ci wytrwać."
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kurczak. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kurczak. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 18 lipca 2011

Kurkumowo-kardamonowy KURCZAK Z MARCHEWKĄ

W nawiązaniu do poprzedniej notki i kilku komentarzy do niej.
Tak.
Zdecydowanie interesuje mnie psychologia jedzenia - to, co i jak jemy oraz co w związku z tym przeżywamy i bardzo żałuję, że w Internecie na ten temat niewiele można znaleźć - czyżby wciąż była to jeszcze naukowa terra incognita?
Bo nieliczne wzmianki na temat powiązań pomiędzy reprezentowanym typem budowy ciała a stylem odżywiania się, wpływu przekonań i innych czynników na preferowane bądź odrzucane menu, znaczenia wyboru miejsca, formy, konsystencji i rodzajów posiłków, oddziaływania na nasz nastrój kolorów spożywanych dań, etc. stanowczo nie wyczerpują tematu, ba - ledwie go sygnalizują.

Pełno jest za to w sieci artykułów dotyczących zaburzeń odżywiania - anoreksji, bulimii, kompulsji i wszelkiego rodzaju jedzeniowych uzależnień, tak jakby  uwagę psychologów były w stanie przykuć jedynie zachowania skrajnie odbiegające od normy.

Może psychologia jedzenia to dopiero pieśń przyszłości?
A może już zawsze przyjdzie nam słuchać wyłącznie o jej nieudanych wykonaniach?;)

Trochę na przekór tym przykrym tendencjom poruszę dzisiaj temat roli koloru w naszej diecie. A że lato w pełni i za oknem znacznie więcej słońca, niż w innych porach roku, a także, że blog jest kulinarny i redukcyjny - skupię się na energetyzującej, optymistycznej żółci.:)

W nawiązaniu do kulinariów to temu kolorowi właśnie przypisuje się głównie działanie wzmacniające i intensyfikujące pracę układu trawiennego; w chromoterapii, czyli leczeniu kolorami, barwa żółta jest stosowana przy problemach z wątrobą, zaparciami i chroniczną niestrawnością, zaś najbardziej kojarzona z tym kolorem jest zalecana przez dietetyków i lekarzy kuchnia indyjska.


W Indiach może nie żyje się długo, ale zdrowo.

No dobrze, żeby nie być posądzoną o nadużycie napiszę inaczej - Hindusi niemal nie chorują na nowotwory, co jak się przypuszcza, zawdzięczają głównie swojemu bogatemu w warzywa, nasiona roślin strączkowych, ryż i przyprawy sposobowi odżywiania.

Warzywa jak warzywa, nasiona jak nasiona a ryż jak ryż (żadnego bynajmniej nie lekceważę, ale nie mam też ambicji popełnienia tu i teraz na ich temat rozprawy doktorskiej), jednak mnie zainteresował szczególnie ten czwarty czynnik czyli przyprawy.

Według starożytnej medycyny indyjskiej, uznanej przez WHO koncepcji zdrowia i terapii - ajurwedy - "Jesteś tym, jak trawisz", toteż przyprawy mające dla tego procesu niebagatelne znaczenie, zajmują w kuchni indyjskiej poczesne miejsce - jest to zdecydowanie najbardziej bogata w aromaty i smaki dieta na świecie. 

Kuchnia Indii dosłownie tonie w przyprawach, co u osoby nieprzywykłej do tego typu różnorodności i mającej z nią kontakt po raz pierwszy, może wywołać wręcz szok.

Przyznam, że mnie się taki kilka lat temu przytrafił - przy okazji sporządzania wołowiny biryani - i chwilę trwało, zanim go oswoiłam.:) Za to już na dobre.:)

W daniu, które przygotowałam dzisiaj, jak na Indie niezwykle skromnie reprezentowanym przez przyprawy, więc doskonałym na początek przygody z ichnią kuchnią, użyte zostały:

- usprawniający system trawienny - wspomagający wchłanianie pokarmów i ułatwiający trawienie białek - kardamon oraz
- wykazująca silne właściwości przeciwwirusowe, antybakteryjne, przeciwgrzybiczne i, jak donoszą ostatnie wyniki badań, również antynowotworowe - kurkuma.

Kardamon jest trzecią po szafranie i wanilii najdroższą przyprawą świata, a kurkuma to bodaj najbardziej rozpowszechniony korzenny dodatek do potraw, na zachodzie stosowany w przemyśle spożywczym jako podstawowy barwnik nadający produktom sporządzonym przy jego udziale pyszną, zachęcającą do konsumpcji, żółtą barwę.

No i ?
Zachęca ta kurkumowa barwa choć trochę?
Pobudza wydzielanie soków trawiennych?
Mam nadzieję, że tak!:)

Składniki:
  • 2 łyżki oliwy
  • 300 g filetu z piersi kurczaka pokrojonego na kawałki wielkości kęsa
  • 1 ząbek czosnku drobno posiekany
  • 1 łyżeczka kurkumy
  • 2 duże marchewki pokrojone w kostkę
  • 6 strąków kardamonu /użyłam 1/4 łyżeczki mielonego/
  • 200 g ryżu basmati
  • 300 g pomidorów obranych ze skórki i pokrojonych w dużą kostkę
  • 500 ml bulionu z kurczaka
Wykonanie:
  1. Na dużej patelni rozgrzej oliwę i obsmaż mięso wraz z czosnkiem i kurkumą. Usmażonego kurczaka przełóż na talerz.
  2. Na patelni umieść marchew, dodaj kardamon i ryż - smaż mieszając 2 minuty.
  3. Dodaj pomidory i bulion, doprowadź całość do wrzenia, przykryj pokrywką, zmniejsz ogień i duś bez otwierania 10-12 minut, aż ryż będzie wystarczająco miękki. Dołóż z powrotem mięso i podgrzewaj jeszcze 2-3 minuty, w razie konieczności pozbycia się nadmiaru płynu - bez przykrycia. Podawaj na gorąco.

Gotowe!

Bardzo smacznego!
Źródło - "Kuchnia dietetyczna"

czwartek, 30 czerwca 2011

Kalarepkowe STIR-FRY Z KURCZAKIEM

Mało ostatnio myślę o odchudzaniu - tyle się dzieje wokół, że moja głowa przypomina bardziej wok, niż parowar, a efekt zachodzących w niej procesów klasyczne stir-fry - jednakowoż wciąż niezmiennie dietetyczne.:)


Ale po kolei.

Dzisiaj opublikowano wreszcie wyniki matur. Pomysł z trzymaniem młodych ludzi w dwumiesięcznej nieomal niepewności uważam za jeden z bardziej przykrych a typowych dla polskiej mentalności przykładów kultu męczeństwa i martyrologii - następne w kolejce jest już chyba tylko przypiekanie żywym ogniem i rozciąganie na Madejowym łożu albo... wymyślenie takiego egzaminu z matematyki, żeby oblało go ok. 5 tys. uczniów województwa lubelskiego i 80-90 tys. w całej Polsce!

Chętnie dowiedziałabym się komu personalnie pogratulować ułańskiej fantazji wykazanej przy konstruowaniu egzaminu o nazwie PODSTAWOWY, którego wynik przedstawiony w formie graficznej ma się tak do obowiązujących w dydaktyce norm egzaminacyjnych tudzież oceniania, jak jego autorzy do... przedwojennych kawalerzystów.:)


Tak, drodzy Państwo X, nie oszukujmy się, zaiste wielkim osiągnięciem jest ustanowić normą parametry skrajnego pogranicza. A za skutek tego zabiegu obarczyć winą nieszczęsnych maturzystów. Dla mnie bowiem, Panie Kuratorze Babisz, zarzucanie lenistwa osobom, które zrobiły wiele, żeby zdać, co im się nie udało, bo je nauczają i oceniają słabi nauczyciele, słabymi programami i wg słabych skal, jest szczytem arogancji i tylko potwierdza moje obawy, że polska oświata nadal zmierza i zmierzać będzie w bardzo złym kierunku.


Co czwarty polski abiturient wg Pana, to leniwiec.
Takiego rozmiaru lenistwa nie przewidział nawet świętej pamięci Carl Friedrich Gauss, a Pana fakt ten ani przez chwilę nie skłonił do głębszej refleksji.
No właśnie.:(


Mnie skłonił, a już zwłaszcza, kiedy sobie obejrzałam wyniki matur pisemnych z rozszerzonego języka angielskiego. Ten egzamin ktoś jednak potrafił sporządzić rzetelnie, toteż niniejszym wnioskuję o nagrodzenie jego autorów premią za fachowość i kompetencję.
Brawo - dobra robota!
Wygląda na to, że to filologowie angielscy winni uczyć matematyków logicznego rozumowania i poruszania się w realnym świecie.


Tymczasem w naszym domu atmosfera pomaturalna jest radosna, no może nie do upojenia (bo niektórzy z nas są nie wiedzieć po kim potwornie ambitni, zwłaszcza jeśli o matematykę chodzi), ale jednak - średnia z 7 egzaminów wyniosła ponad 85% - grzechem byłoby się nie cieszyć. Więc się cieszymy wszyscy, najbardziej ja i - chyba - kot, który na tę(?) okoliczność mniej śpi, za to zdecydowanie więcej się drze - mam nadzieję, że na temat, ale kto tam kota wie.:)


No i ostatnia wiadomość typu stir-fry - najskuteczniejszy okazał się -> koktajl lingwistyczny, gdyby kogoś interesował taki szczegół.:)


A jeśli koktajl nieciekawy, to może kurczak będzie bardziej?
Zrobiłam go z kalarepką, która mnie kompletnie i bardzo przyjemnie zaskoczyła - krótko smażona idealnie naśladuje pędy bambusa - jest elastyczna, krucha i pyszna, a przy tym, no wiecie, od pana Zdzicha...;)
A groszek, ten zielony, to już w ogóle pobił wszelkie rekordy bliskości, bo jest z działki od mojej mamy, może ciutkę przerośnięty, ale za to ewidentnie taki "swój", że już bardziej się nie da.:)




Składniki:
  • 2 łyżki oleju
  • 1 mały ząbek czosnku zmiażdżony
  • 1 łyżeczka startego świeżego imbiru
  • 3 młode cebule dymki pokrojone w piórka
  • 250 g piersi kurczaka umyte, osuszone i pokrojone w paski
  • 1 łyżka sosu ostrygowego
  • 1 gotowy bulion drobiowy
  • 1 łyżka wody
  • 100 g groszku cukrowego umytego i z usuniętymi końcówkami
  • 1 czerwona papryka pokrojona w paski
  • 1 młoda marchewka pokrojona w słupki
  • 1 kalarepka pokrojona w słupki
Wykonanie:
  1. Olej rozgrzej w woku, dodaj czosnek, imbir i dymkę. Smaż 1-2 minuty na dużym ogniu energicznie mieszając.
  2. Dodaj mięso i smaż do zrumienienia wciąż mieszając ok. 5 minut. Przełóż kurczaka wraz z dymką na osobny talerz.
  3. W woku połącz sos, bulion i wodę, dodaj groszek paprykę, marchew oraz kalarepkę i smaż ok. 3-4 minuty, ciągle mieszając.
  4. Dodaj kurczaka z dymką, wymieszaj i podgrzewaj jeszcze wszystko razem, ok. 2 minuty. Podawaj natychmiast po przyrządzeniu.
Z czym podawać:


Do dania idealnie pasuje makaron tajski, ale ja byłam tak głodna, że zjadłam stir-fry samo ze sobą.:)


Gotowe!

Bardzo smacznego!
Źródło - "Szybko i smacznie - kurczak"

czwartek, 16 czerwca 2011

KURCZAK WALDORF

Pamiętacie -> "Coronation chicken" bez chicken?

Przyroda nie znosi próżni - chicken się odnalazł!

I to niemal w równie zaszczytnej oprawie, bo w liczącej sobie 118 lat słynnej sałatce Waldorf, autorstwa wielce zasłużonego dla kulinariów nowojorskiego restauratora Oscara Tschirky.:)

Obcujących dotąd jedynie z klasycznym Waldorfem może namówię na odmianę?:)
Przed tymi natomiast, którzy jeszcze  nie mieli przyjemności, pojawia się niepowtarzalna okazja  u zarania porównać obie wersje i samemu uznać, która smaczniejsza.:) Tę z kurczakiem gorąco polecam, bo nie dość, że pyszna, to jeszcze białkowa - czyli wprost stworzona na odchudzanie.:)

Kurczaku, kurczaku, co byśmy bez Ciebie zrobili - my - odchudzający się?


Kilka rzeczy - spokojnie;), co już chyba udowodniłam, jednakowoż odchudzać się akurat z kurczakiem jest całkiem miło i co najważniejsze - skutecznie.:)


Gwoli ścisłości nie z całym kurczakiem w menu chudnie się jednakowo efektywnie - najmniej a właściwie wcale, nie są do redukcyjnego celu zalecane skrzydełka, czyli ta kurczęca część, która na stosunkowo małej powierzchni mięsa zawiera dużo od wiele od niego tłustszej skóry. O tej  - o skórze - lepiej zapomnieć, kiedy się zamierza zgubić zbędne kilogramy. 

Oczywiście sama wcale nie stosuję się do tego zalecenia ściśle restrykcyjnie i co pewien czas sporządzając kurczaka z rożna, pozwalam sobie skonsumować go wespół w zespół z mocno podpieczoną skórką, za którą przepadam. Ma to jednak miejsce raczej rzadko - w tym roku np. tylko jeden raz - i wtedy zwykle jem takiego kurczaka na obiad lub kolację już bez żadnych, nawet warzywnych dodatków.

Ale to i tak tylko takie około kurczęce, dość abstrakcyjne (dzisiaj) rozważania, dlatego, że z drobiową sałatką Waldorf nie wiążą się  żadne, ani mniej, ani bardziej tłuste dermatologiczne problemy. Jej składnik - kurczak - ma bowiem formę zupełnie nagiej piersi - mięsnego mistera chudości, gdyż w jego 100 g mieści się zaledwie 0,7 g tłuszczu.

Fakt ten pozwala na większą swobodę w kreowaniu sałatki - konkretnie umożliwia dodanie do niej sporej ilości tak wartościowych odżywczo orzechów, bez  zbytniego zamartwiania się ich wysoką kalorycznością.
Fajnie, nie?:)

Zapraszam na Waldorfa z kurczakiem.:)

Składniki:
  • 400 g filetów z piersi kurzej
  • 2 czerwone jabłka twarde i słodko-winne
  • 1 łyżka soku z cytryny
  • 2 łodygi selera naciowego pokrojone w cienkie plasterki (jeśli łodygi są szerokie, należy przeciąć je najpierw wzdłuż na pół)
  • 60 g jasnych orzechów włoskich grubo posiekanych
  • 2 łyżki majonezu
  • 2 łyżki serka homogenizowanego niskotłuszczowego
  • 1 główka zielonej, dowolnej kruchej sałaty
  •  sól
  • pieprz


Wykonanie:
  1. Do garnka z lekko osoloną gotującą się wodą wrzuć piersi kurczaka, cebulę, selera korzeniowego, marchewkę i listek laurowy. Całość doprowadź do wrzenia i gotuj na małym ogniu przez 20-25 minut, aż pierś będzie miękka. Ostudź ją a następnie pokrój w 1 cm kostkę. Wywar możesz odcedzić i użyć go do innych celów - również zamrozić.
  2. Jabłka dokładnie wyszoruj, najlepiej przeznaczoną do tego celu szczoteczką i pokrój wraz ze skórką w 1 cm kostki. Żeby nie ściemniały skrop je sokiem z cytryny. UWAGA: w tej sałatce wymiary składników są ważne, bo ona nie ma sklejacza typu ryż czy makaron.
  3. Połącz kawałki kurczaka z cząstkami jabłek, selerem i orzechami. Dodaj majonez i w razie potrzeby serek. Całość dokładnie wymieszaj i wstaw na 30 minut do lodówki.
  4. Sałatkę podawaj na liściach sałaty.
Gotowe!


Bardzo smacznego!
Źródło - "Szybko i smacznie - Sałatki"

Sałatkę dodaję do akcji Magdy -> Jedzenie z muzyką w tle (kto będzie miał dość cierpliwości, żeby wysłuchać retro piosenki Cole Portera, natknie się w tekście (minuta 2:48) na odwołanie do sałatki Waldorf).:)


Goh, to wciąż nie TO.;)

niedziela, 5 czerwca 2011

PIERSI KURCZAKA grillowane W MUSZTARDZIE

Tak w ogóle to miała być zupełnie inna potrawa.
Dziecinnie prosta i łatwa w przyrządzeniu - mógłby sobie z czymś takim poradzić pewnie i siedmiolatek.


Tylko ja jakoś nie mogę.
I całkiem niewykluczone, że z racji tego, iż 7 lat skończyłam już jakiś czas temu.;) Widać teza o nabywaniu mądrości i doświadczenia z wiekiem w niektórych przypadkach się nie sprawdza. Szkoda, że trafiło akurat na mnie.;)

Tradycyjnie już powiem - nic to.

Wprawdzie nie wychodzi mi grillowanie piersi kurczaka w taki sposób, żeby utrzymał się na nich żółty ser, ale mam inne zalety.

Potrafię np.:
- odebrać koci poród, 
- nastroić gitarę bez kamertonu,
- przepłynąć kilometr z niezmienionym pulsem,
- zrobić dymek w html-u

Myślę, że te cztery umiejętności są w stanie zrównoważyć brak rzeczonej  jednej.

Aczkolwiek może niekoniecznie akurat w porze obiadowej.

Ale i wtedy nic straconego - pozostaje siła perswazji - przekonanie  siebie i stołowników, że choć naga kurczęca pierś nie jest może tak apetyczna jak ta w otulince z goudy, za to do tego stopnia super hiper mega niskokaloryczna, że po jej skonsumowaniu można sobie pozwolić jeszcze na deser.:)

No i co, warto?
Na pewno tak!
Ale o deserze, już w następnym odcinku.:)

Składniki:
  • 1 łyżka chudego mleka
  • 2 łyżki ostrej musztardy z ziarnami gorczycy
  • 4 filety z piersi kurczaka umyte, osuszone i delikatnie rozbite tłuczkiem
W wersji dla 7-latków
dodatkowo:
  • 4 łyżki chudej tartej goudy
  • 3 łyżki mąki
  • 2 łyżki siekanego szczypiorku
Wykonanie:
  1. Nagrzej piekarnik do 200 stopni.
  2. W jednej miseczce wymieszaj musztardę z mlekiem, a jeśli czujesz się na siłach - w drugiej - mąkę, ser i szczypiorek.
  3. Obtocz filety w musztardzie z mlekiem i wyłóż je na ruszt. Pokryj filety z wierzchu serową mieszaniną.
  4. Piecz filety w piekarniku 30-35 minut, na złocistobrązowy kolor, aż z mięsa po nakłuciu w najgrubszym miejscu będzie wypływał klarowny sos.
  5. Jeśli zdecydowałeś się na wersję serową, w żadnym wypadku nie obracaj filetów na drugą stronę, ponieważ ser odklei się od piersi, a przyklei do rusztu i wtedy - żegnaj serze! Wszystko przepadło, już nie będziesz miał szansy go skosztować i wierz mi - wiem, co mówię.;)
  6. Filety podawaj na gorąco lub na zimno.
Z czym podawać:

Znakomicie smakują z ziemniakami w mundurkach na gorąco lub/i z sałatą  z dressingiem na zimno.
    Gotowe!

    Bardzo smacznego!
    Źródło: "Dania niskotłuszczowe"

    piątek, 6 maja 2011

    ZAPIEKANE UDKA KURCZAKA z warzywami

    Oglądając zdjęcia tego kurczaka uznałam, że jest zwyczajnie ładny - że mu do... udek z przecierem pomidorowym.:)
    Zresztą towarzystwo w jakim się obracał w przepisie też mi się spodobało.
    Zgodnie z zasadą: "pokaż mi swoich przyjaciół, a powiem ci, kim jesteś" - pozostając w bliskim kontakcie oprócz przecieru również z kukurydzą i groszkiem - kurczak zapowiadał się na gościa z widokami na przyszłość.:)
    A już informacja, że potrafi zaledwie w 55 minut być gotów do ruszenia na podbój kulinarnej blogosfery wprawiła mnie - kobietę pracującą - niemal w  błogostan.:)

    Niestety, kiedy po wyznaczonym czasie zajrzałam do niego, chcąc sprawdzić na jakim etapie gotowości do degustacji się znajduje - okazało się, że był zupełnie, ale to zupełnie w proszku (czyt. surowy).

    Piekłam go więc kolejne 30 minut, a potem kolejne... nie wiem jak długo dokładnie, bo się w którymś momencie zagadałam i zupełnie zapomniałam, że gagatek cały czas tkwi w gorącym piekarniku.

    Na szczęście nie było jeszcze za późno. 
    Dla kurczaka.
    Bo na obiad już raczej tak.

    Toteż po raz pierwszy zdarza mi się zaprezentować na blogu potrawę, której smaku nie znam.

    Edit popołudniowy:

    Zdanie powyżej jest już nieaktualne - kurczak został skosztowany i niniejszym mogę już bez obaw przystąpić do zarekomendowania go.

    Otóż muszę przyznać, że to moje największe kulinarne pozytywne zaskoczenie ostatnich czasów!:)
    No może eqsequo z -> dyniową babką z bourbonem.:)
    Zgadzam się, że pewnie trochę dlatego, że nie spodziewałam się po tym piekącym się wieki całe nielocie zbyt wiele, a właściwie, że go przez to spisałam na straty.

    Nawet jeśli faktycznie moja ocena nie jest przez to do końca obiektywna, nie waham się ją wyartykułować:

    Kurczaku, zwracam Ci honor - smakujesz wybornie!

    I ostatnia uwaga - kukurydza w kolbkach w tego typu jednogarnkowcu to zaiste dotknięcie mistrza! Bardzo, bardzo polecam zaeksperymentowanie z tym warzywkiem - czyni z daniem absolutne cuda.:)

    Składniki:
    • 350 ml przecieru pomidorowego
    • 120 ml wody
    • 1 kg udek kurczaka pozbawionych skóry  i wyluzowanych z kości /te nie zostały wyluzowane, ale na przyszłość na pewno już tej czynności nie zaniedbam - dziękuję Ci, Tadeuszu, za sugestię/
    • 10-12 szt. oskrobanych bardzo małych i podobnej wielkości, młodych ziemniaków - ok. 600 g
    • 2 łyżki posiekanej natki pietruszki
    • 200 g zielonego groszku /w ramach uprzątania zamrażarki użyłam mrożonego, który może nie prezentuje się najlepiej, ale co tam/
    • 300-400 g mini kolb kukurydzy ze słoika
    • 1/2 pęczka posiekanej bazylii
    Wykonanie:
    1. Rozgrzej piekarnik do temperatury 180 stopni.
    2. Do naczynia do zapiekania wlej przecier rozcieńczony wodą. Rozłóż kurczaka na przemian z ziemniakami, posyp całość pietruszką. Piecz pod przykryciem 45 minut. 
    3. Wyjmij naczynie z piekarnika, przewróć udka, obłóż je kolbami kukurydzy i zielonym groszkiem, następnie posyp bazylią, włóż ponownie do piekarnika - tym razem bez przykrycia i piecz dalej długo, bardzo długo, a potem napisz w komentarzach ile czasu Ci to zajęło i kiedy kurczak i ziemniaki zrobiły się wreszcie miękkie.
    4. Podawaj gorące.
    Gotowe!


    Bardzo smacznego!
    Źródło - "Szybko i smacznie - kurczak"

    wtorek, 29 marca 2011

    KURCZAK Z PĘDAMI BAMBUSA

    Chińskie jedzenie uwielbiam od... Zaraz...
    Nie, od...
    Nie, nie, to było jeszcze wcześniej.

    ... od 26 lat.

    Tak, od wtedy. Od jakiejś warszawskiej restauracji, której nazwy już nie pamiętam, w której jadłam coś, czego też nie pamiętam, a jedyne co pamiętam, to to, że było to INNE i że mi szalenie smakowało.

    A potem była dłuuuga przerwa z jakimiś pojedynczym chińskim epizodem w Łodzi - bardzo sympatycznym zresztą - kurczak 5 smaków, wieprzowina słodko-kwaśna.

    A jeszcze potem był już cały chiński ciąg, nie do powtórzenia zapewne, z początkiem w vicestolicy chińskiej kuchni czyli na zachodnim wybrzeżu Stanów, w Portland i kontynuacją dokładnie po przeciwnej stronie kraju - najpierw w Richmond (Virginia), następnie w szeregu różnych miast i miasteczek New Jersey i wreszcie w Nowym Jorku. Półtora roku, w którym to czasie miałam okazję spróbować, ba - żywić się chyba wszystkim (cywilizowanym), co  się w Chinach i na całym świecie powszechnie chińskiego spożywa.

    Mandarin Chinese Restaurant Cove w Portland*
    Po tych amerykańskich peregrynacjach wsiąkłam w chińską kuchnię doszczętnie i teraz, kiedy się tylko wyrwę ze swojego zaścianka gdzieś dalej i poczuję głód, którego nie mogę zaspokoić we własnym zakresie, to mnie w pierwszej kolejności wiedzie uparcie w jedną stronę - w stronę najbliższej knajpy z chińszczyzną.

    Kuchnia tego zakątka świata nie dość, że smaczna (krewetki w cieście uznaję za jedyne danie mogące dla mnie konkurować z czekoladą) jest wprost stworzona do osiągnięcia i zachowania szczupłej sylwetki.

    Widziałam w swoim życiu wielu grubych, bardzo grubych i monstrualnie grubych ludzi (łącznie ze sobą), i nie kojarzę, żeby którykolwiek z nich był Chińczykiem (ja też nie jestem), choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że i tacy się zdarzają i pewnie wcale nierzadko.
    Generalnie jednak chiński naród należy do szczupłych i z całą pewnością ma w tym swój udział ichniejsza dieta.

    Jeśli więc - Drogi Czytelniku - jesteś na redukcji i nie za bardzo orientujesz się co i jak jeść - zaopatrz się w pierwszą lepszą chińską książkę kucharską.

    Zasada jest prosta - bierzesz przepis, gotujesz i jesz.
    Zero modyfikacji, zero przystosowań, zero zamienników produktów full na light - wszystko w oryginale gotowe do spożycia od tu i od teraz (naturalnie z zastrzeżeniem, że ma być urozmaicone i nie w dużych ilościach) i proszę uprzejmie - chudniemy.:)

    Dygresja
    Czasem zadaję sobie pytanie - czy nie prościej byłoby będąc dietetykiem zamiast diety 1000 czy nawet 1200 kcal zlecać na odchudzanie dietę chińską, japońską czy śródziemnomorską?;)
    W mojej opinii prościej i dużo zdrowiej, a przy tym jakże praktycznie, bo przestałby się jeden z drugim człowiek miotać, targany niepokojem, czy może zjeść to albo tamto i czy na danym produkcie ma szansę schudnąć, czy też nie. Siadałby, jadłby, dziękował i chudł.;)

    No więc (wiem, że nie zaczyna się zdania ani od "no", ani od "więc"), no więc -  ponieważ aktualnie jestem jak wiadomo na redukcji, skorzystałam z własnej rady, wzięłam książkę kucharską, wybrałam z niej przepis na kurczaka (z pędami bambusa), sporządziłam, zjadłam i chudnę.
    Patent działa.;)

    Bambus ponoć też.:)
    Jak przeczytałam w necie - wspomaga, a nawet wręcz intensyfikuje przemianę materii a przy okazji zapobiega przeziębieniom - słowem - roślina w sam raz dla dietujących i w sam raz na teraz.:)


    Kaloryczność dania nie przekracza 1800 kcal, przy czym jest ono prawdziwą kopalnią pełnowartościowego białka, co przekładając na język polski oznacza, że na tych kaloriach, Drodzy Państwo, nic tylko się chudnie i chudnie.:)


    Składniki:
    • 220-240 g pędów bambusa /użyłam odsączonego z zalewy bambusa w plastrach ze słoika. Bambus świeży trzeba by było wcześniej obgotować, przepłukać zimną wodą i zostawić do przestygnięcia/
    • 1 kurczak średniej wielkości, bez kości, pokrojony na cienkie paseczki /użyłam kawałków kurczaka: 3 piersi, 2 udek, 3 podudzi - wszystko bez skóry/
    • 1-2 łyżki oleju sezamowego
    • 1 ząbek posiekanego drobno czosnku
    • 1 łyżeczka startego imbiru
    • 1 łyżka wina ryżowego Shaoxing /użyłam sake/
    • 1 łyżka sosu ostrygowego
    • 300 ml bulionu z kurczaka
    • sól
    • pieprz
    • 1 łyżeczka mąki kukurydzianej rozrobionej z małą ilością wody
    • opcjonalnie szczypta ciemnego cukru
    Wykonanie:
    1. W woku, lub na powlekanej patelni rozgrzej olej na dużym ogniu i smaż na nim kurczaka wraz z czosnkiem i imbirem do lekkiego zrumienienia nieustannie mieszając.
    2. Dodaj wino, wymieszaj. 
    3. Dodaj sos ostrygowy, bulion, pędy bambusa, sól, pieprz i gotuj 2-3 minuty mieszając.
    4. Dodaj rozrobioną mąkę, wymieszaj i podgotuj chwilę aż sos zgęstnieje.
    5. Podawaj natychmiast (choć ja osobiście wolę, jak się smaki "przegryzą" i chińskie dania, które sporządza się błyskawicznie, lubię odgrzewane).
    Z czym podawać:

    W przepisie jest mowa o kolbach młodej kukurydzy i jeśli planujemy zaserwować danie w jednej tonacji kolorystycznej, będzie to dobry wybór.

    Jako alternatywa proponowany jest smażony groszek cukrowy, który to pomysł podoba mi się bardziej i chętnie bym go podchwyciła, gdyby nie fakt, że tu gdzie mieszkam, groszku cukrowego niestety w sklepach nie uświadczę. W tym roku planuję zrobić sobie jego zapas i zamrozić, bo mam w zanadrzu wiele przepisów, których nie zrealizowałam z powodu braku właśnie tego jednego, jedynego składnika.

    Kukurydza mi nie leżała, groszku nie było, innych pomysłów też - podałam więc bambusowego kurczaka bez żadnych warzywnych dodatków, z makaronem ryżowym, ale patrząc teraz na zdjęcia dochodzę do wniosku, że powinnam go była - makaron znaczy - wzbogacić o jakiś żywy kolor, to by się kurczak z bambusem zaprezentowali w nieco optymistyczniejszym wizualnie wydaniu.
    Nic to!:)
    Do dwóch razy sztuka!:)

    Gotowe!

    Bardzo smacznego!
    Źródło - "Kuchnia chińska"

    *Restauracja, którą miałam przyjemność odwiedzić, niestety bez aparatu, toteż jej zdjęcie zostało zapożyczone ze strony:

    Potrawę dodaję do akcji Ireny i Andrzeja -> Z Widelcem po Azji.

    sobota, 19 marca 2011

    Makaronowa ZAPIEKANKA Z KURCZAKA I FENKUŁA

    Kiedy wspomniałam, że na obiad będzie kurczak, usłyszałam od córki zarzut, że ciągle jemy kurczaka, za to wcale - zgadliście:) - makaronu.
    Teza zaiste interesująca.
    Definicja "ciągle" w ustach maturzystki oznacza bowiem 2 obiady z kurczakiem na 15 wszystkich, które popełniłam ostatnio.
    Okej - co się będę czepiać -  "ciągle" można w końcu pojmować dowolnie. Wszak żyjemy w wolnym kraju.

    Ale jak się ma "wcale" do "ciągle" zważywszy, iż zastosowana przeze mnie proporcja dań makaronowych do innych jest dokładnie taka sama?


    Zgodnie z logiką mojej córki ma się nijak - bo to jest zupełnie CO INNEGO. To są INNE KATEGORIE. I tego NIE MOŻNA PORÓWNYWAĆ.

    Okej - ja tam niespotykanie zgodliwa jestem.
    Skoro co innego, skoro inne kategorie i ich porównywanie jest błędem, to zaproponowałam córce zestawienie obydwu czyli obiad w postaci makaronowej zapiekanki z kurczaka.

    Pomysł spotkał się z przyjęciem wręcz entuzjastycznym.
    Jak się okazuje nudnemu kurczakowi wystarczy tylko zmienić towarzystwo na makaronowe aby naraz awansował w rankingu atrakcyjności, ba - stał się obiektem godnym największego pożądania.
    Hmm... kolejny materiał do przemyśleń: ciekawe jaką szansę miałyby z makaronem krewetki, o których jak do tej pory córka nawet nie chce słyszeć?
    Zamierzam to przetestować.

    Mimo, iż do potrawy użytych zostało dużo i dość wysokokalorycznych składników: makaron, mozarella, parmezan i rodzynki - jej wartość energetyczna wynosi zaledwie ok. 2100 kcal. 
    Jak to możliwe?
    To skutek tego, iż ponad 50 % dania stanowią warzywa - głównie fenkuł, który jest obok selera jednym z najmniej kalorycznych warzyw na świecie (100 g kopru włoskiego zawiera zaledwie 12 kcal).
    To zresztą nie jedyna jego zaleta. Oprócz posiadanych typowych dla wszystkich warzyw walorów zdrowotnych, fenkuł może się jeszcze pochwalić ciekawą właściwością organoleptyczną - silnie anyżkowym posmakiem, który po obróbce cieplnej wprawdzie wyraźnie łagodnieje, niemniej wciąż jest przyjemnie wyczuwalny. 
    W prezentowanym przeze mnie dzisiaj daniu połączenie anyżku z rodzynkową słodyczą sprawia, iż jego smak określić można jako wręcz wyrafinowany. 
    Gorąco polecam wypróbowanie tegoż właśnie mariażu.:)

    Składniki:
    • 2 duże bulwy fenkułu pokrojonego w cienkie plastry
    • 2 pokrojone w talarki czerwone cebule
    • 1 łyżka soku z cytryny
    • 150 g małych pieczarek pokrojonych na ćwiartki
    • 1 łyżka oliwy z oliwek
    • sól
    • pieprz
    • 225 g pełnoziarnistego makaronu typu penne
    • 60 g rodzynek
    • 225 g pokrojonego w małą kostkę filetu z piersi kurczaka
    • 400 g niskotłuszczowego serka z czosnkiem i ziołami /użyłam naturalnego 5% serka Turek, 2 ząbków rozgniecionego czosnku i łyżeczki suszonych ziół prowansalskich/
    • 125 g mozzarelli pokrojonej w cienkie plastry /użyłam Zottarelli light firmy Zott/
    • 2 łyżki startego parmezanu
    • opcjonalnie nać fenkułu do dekoracji

    Wykonanie:
    1. Fenkuł i cebulę skrop sokiem z cytryny.
    2. Rozgrzej oliwę na bardzo dużej patelni (co najmniej 28 cm średnicy a jeszcze lepiej 32 - ewentualnie usmaż warzywa w dwóch porcjach pamiętając o podzieleniu na porcje również oliwy), wrzuć na nią fenkuł, cebulę i pieczarki, i smaż je na dużym ogniu tak długo aż wyparuje z nich woda, staną się miękkie i zaczną się przyrumieniać. 
    3. Zagotuj wodę i do lekko osolonej wrzuć makaron. Gotuj zgodnie z przepisem na opakowaniu.
    4. Podsmażone warzywa dopraw do smaku solą i pieprzem i przełóż do dużej miski.
    5. Odcedź ugotowany makaron i połącz go z warzywami.
    6. Rozgrzej piekarnik do 200 stopni.
    7. Do makaronu i warzyw dodaj rodzynki, surowe mięso z kurczaka a następnie ser. Wszystko dokładnie wymieszaj.
    8. Połączone składniki przełóż do naczynia żaroodpornego, przykryj bardzo szczelnie (im szczelniej, tym lepiej) plastrami mozzarelli, posyp parmezanem i włóż do gorącego piekarnika na 30 minut, aż ser przyrumieni się na złocistobrązowy kolor.
    9. Przybierz nacią fenkułu i natychmiast podawaj.

    Gotowe!

    Bardzo smacznego!
    Źródło - "Dania niskotłuszczowe"

    piątek, 11 marca 2011

    GULASZ Z KURCZAKA z fasolą i dynią

    Mam takie marzenie.
    Że kiedyś wejdę do sklepu, przejdę na dział warzywny, na którym będzie stała dłuuuga lada chłodnicza, sięgnę ręką na półkę i z kilku różnej wielkości owiniętych w folię kawałków wybiorę ten o wadze 750(?) g, który następnie, już w domu, pokroję i przyrządzę. Jak zechcę. Może zrobię z nich tortellini? Może flan? Może ciasto? A może gulasz?

    Gulasz z dyni, bo o tym wszechstronnie utalentowanym użytkowo warzywnym cudzie tu mowa, przyrządziłam już dzisiaj, nie czekając na samoistne spełnienie się moich marzeń.


    Marzenia się realizuje, a nie o nich śni; szkoda czasu na sen, kiedy cele są do osiągnięcia - realnie, na jawie. Może nie wszystkie i nie zawsze, ale też znacznie więcej i częściej, niż na ogół myślimy. 

    Zwykle to kwestia nie Bóg wie jakich nadzwyczajnych ludzkich zdolności, ale najpierw odpowiednio silnej motywacji, następnie zaś - właściwego zorganizowania.

    Mówicie - a tam, gadanie.
    Wiele bym chciał, czy chciała, staram się i tak i owak, a nie wychodzi.

    No właśnie.
    Tak już jest ten świat dziwnie skonstruowany, że ludziom częściej udaje się osiągnąć to, czego (tu, teraz i naprawdę) chcą, niż to, czego by (gdzieś, kiedyś i ewentualnie) chcieli.

    Dotyczy to, nie inaczej, również uzyskania wymarzonej sylwetki.


    "Jeśli się naprawdę chce, to można wszystko"*


    Schudnąć.
    Być szczupłym.


    Jak również mieć możliwość gotowania potraw z dyni i z dynią przez cały rok, nawet w sytuacji, kiedy warzywo to jest w Polsce dostępne w sprzedaży jedynie jesienią.


    Ponieważ dynię uwielbiam i chcę ją mieć na stole nie tylko w październiku, to ją sobie mrożę i przechowuję w zamrażarce, i się wściekam, bo przez tę całą dynię niewiele co mogę tam jeszcze wcisnąć, więc marzę o ladzie chłodniczej w sklepie, w dziale warzywnym, i nic, i nic wciąż się w tej materii w naszym kraju nie dzieje! 


    Ale co moje, to moje - silna motywacja, właściwa organizacja i:


    1.) chudnę, chudnę, CHUDNĘ
    2.) dynię - w Polsce - mam i jem, również w marcu, czego i Wam serdecznie życzę.:)

    Podane niżej składniki tworzą potrawę (dla - nawet - 6 osób) o wartości energetycznej ok. 2300 kcal. Mimo to liczbę kalorii można w niej jeszcze zredukować i to na szereg sposobów:

    - używając do jej sporządzenia wyłącznie piersi
    - przygotowując ją z kawałków kurczaka pozbawionych skóry
    - usuwając skórę przed podaniem
    - usuwając tłuszcz z powierzchni schłodzonego gulaszu.

    Ja przygotowałam i podałam gulasz bez żadnej antytłuszczowej interwencji.
    Prezentowanie obnażonego kurczaka wydało mi się jakieś takie... nie za bardzo stosowne.
    W dodatku publicznie.
    I w zimie.

    Ale Wy już róbcie, jak chcecie.;)

    Składniki:
    • 1 łyżka oliwy z oliwek
    • 1,5 kg kawałków kurczaka /użyłam piersi, udek i podudzi/
    • 1/2 łyżeczki soli
    • 1/4 łyżeczki pieprzu
    • 1 średnia cebula grubo posiekana
    • 4 ząbki czosnku obrane i przekrojone na pół
    • 1 szklanka białego wina /użyłam półsłodkiej Sophii/
    • 2 łyżki koncentratu pomidorowego
    • 2 liście laurowe
    • 1/2 łyżeczki suszonego tymianku
    • 450 g białej fasoli z puszki, odsączonej i wypłukanej
    • 750 g dyni pokrojonej w dużą kostkę

    Wykonanie:
    1. Kawałki kurczaka przypraw połową soli i pieprzu. Rozgrzej oliwę i podsmaż je z dwóch stron na dużym ogniu na złoty kolor, następnie przełóż kurczaka do naczynia żaroodpornego z przykrywką.
    2. Zmniejsz ogień, wrzuć na patelnię cebulę i czosnek. Smaż ok. 3 minuty, aż zmiękną. Dodaj wino, koncentrat, liście laurowe, tymianek oraz resztę soli, doprowadź do wrzenia i powstałym sosem zalej kurczaka.
    3. Piecz całość w piekarniku, pod przykryciem, w temperaturze 180 stopni, przez 45 minut.
    4. Dodaj fasolę i dynię. Piecz kolejne 30-45 minut, aż mięso i warzywa będą tak miękkie, jak lubisz. Przed podaniem wyjmij z potrawy liście laurowe.

    Z czym podawać:

    Z uwagi na obecność zarówno dyni, jak i fasoli można gulasz traktować jako samodzielne danie, bez konieczności uzupełniania go nawet pieczywem.

    Gotowe!

    Bardzo smacznego!
    Źródło - "Potęga warzyw"

    *słowa Martyny Wojciechowskiej, po zdobyciu w 2006 roku Mount Everestu.

    Blog jest obecny w serwisie

    TOP 10 ostatniego miesiąca