Miało być super hiper mega fajnie.:)
Weekend w kuchni zapięty na ostatni guzik.:)
Lodówka zaopatrzona od stóp do głów.:)
Ja - pełna zapału i całą sobą nastawiona na działanie, na tworzenie.:)
A tymczasem - big surprise - spotkała mnie dzisiaj wyjątkowa przykrość - aparat mi padł.:(
To, co kilka dni temu, przy okazji pieczenia -> brioszek, uznałam za swoje niedopatrzenie, okazało się poważnym problemem technicznym o zagadkowo brzmiącej nazwie - ERROR 99 - błąd nieokreślony.
Choć mnie osobiście określenie tego błędu nie nastręczyło żadnych trudności - wielki smutek i jeszcze większy kłopot.:(
Szczęściem w nieszczęściu, kiedy zaczęłam właśnie rozważać opcję pożegnania z blogiem na czas serwisowania aparatu, pojawiła się Ona - Dobra Dusza i poratowała potrzebującą. Ona jest koleżanką mojej córki, ma na imię Olga, a jej pasja to fotografia - muszę w tym miejscu dodać, że - naprawdę dużego formatu.:) Zresztą zobaczcie sami -> fotografie Olgi.
Olgo, bardzo serdecznie dziękuję Ci za Twój gest.:) Dzięki niemu mogę zaprezentować na blogu min. nasz dzisiejszy obiad - teksasko - meksykańską potrawkę z indyka.
Konia z rzędem temu, kto potrafiłby wyszczególnić, która część mojej potrawki jest która.;) Zwłaszcza, że zamiast pokroić indyczą pierś na kawałki, jak to jest w przepisie i jak robiłam to zawsze, dziesiątki już razy - nie wiedzieć czemu przepuściłam ją przez maszynkę.:)
W ten oto sposób, żyjąc sobie tu, w kraju nad Wisłą, przez przypadek zacieśniłam unię teksasko - meksykańską.:)
A ponoć dyplomacja nie jest moją mocną stroną.:)
Danie to stanowi idealny przykład, jak ja to nazywam - potrawy kompromisowej - czyli łączącej kulinarne gusta damsko - męskie. Smakuje jak porządny, treściwy mięsny gulasz, a tymczasem w jego składzie znajduje się zaledwie 300 g indyczej piersi i aż 1200 g warzyw!
Uzyskanie w tych arcy warzywnych warunkach tak spektakularnego efektu smakowego zawdzięczamy pokaźnemu dodatkowi chili, która nadaje potrawce mocnego charakteru, cynamonowi - interesująco zaznaczającemu się w tle, bulionowi drobiowemu i podpieczonemu na złoto żółtemu serowi, którego ilości tym razem, z uwagi na mocno dietetyczny całokształt, wreszcie nie trzeba było specjalnie ograniczać.
Dodatkowo warto zwrócić uwagę jeszcze i na to, że do sporządzenia potrawy, przeznaczonej na obiad dla 4-5 osób, użyta została 1, słownie: jedna torebka ryżu, podczas gdy zwyczajowo w takich okolicznościach i dla takiej liczby stołowników, używa się ich co najmniej 2.
Potrawka ma wartość energetyczną - aż nie chce się wierzyć - ok. 1550 kcal. Teksascy Meksykanie, czy może meksykańscy Teksańczycy - ci to dopiero potrafią odchudzić posiłek!;)
Składniki:
- 1 łyżka oleju
- 1 grubo posiekana cebula
- 1 łyżeczka chili /jeśli ktoś lubi na ostro, to można nawet jeszcze troszkę więcej/
- 1/2 łyżeczki cynamonu
- sól
- 3 łyżki mąki pszennej lub 1,5 łyżki mąki kukurydzianej
- 440 g pomidorów z puszki w kawałkach
- 1 szklanka bulionu drobiowego
- 300 g mięsa z indyka pokrojonego w kostkę /użyłam piersi/
- 2 cukinie pokrojone w grubą kostkę ze skórką
- 1/2 dużej puszki kukurydzy
- 1 i 1/2 szklanki ugotowanego, długoziarnistego ryżu
- 100 g niskotłuszczowego tartego żółtego sera /użyłam mieszanki serów firmy Linessa z Lidla/
Wykonanie:
- Rozgrzej piekarnik do temperatury 180 stopni.
- Rozgrzej olej na dużej patelni o średnicy co najmniej 28 cm.
- Wrzuć na patelnię cebulę i smaż ją na małym ogniu ok. 5 minut aż zmięknie.
- Dodaj chili, cynamon, sól i mąkę. Smaż 2 minuty ciągle mieszając.
- Dodaj pomidory i wywar. Doprowadź do wrzenia. Duś 2 minuty, ciągle mieszając aż całość zgęstnieje.
- Wyłącz ogień. Dodaj mięso, cukinię, kukurydzę i ugotowany ryż. Wymieszaj.
- Włóż potrawę do blachy do pieczenia i piecz 40 minut, aż całość będzie się gotowała. Posyp tartym serem i piecz jeszcze 5-10 minut, żeby ser się roztopił i zarumienił.
Gotowe!
Bardzo smacznego!
Źródło - "Potęga warzyw"
W takim razie wpraszam się na obiad. Mam nadzieję, że przynajmniej jednej osoby Wam brakuje do zjedzenia tych pyszności w całości ;)Jak by co pamiętajcie jestem gotowa :D Ide na śniadanie bo zrobiłaś mi smaka
OdpowiedzUsuńTexmex to moje ulubione połączenie ;) Ja bym jeszcze dorzuciła selera naciowego, bo go uwielbiam w takich potrawach.
OdpowiedzUsuńZapowiada się bardzo smakowicie! Bardzo chętnie takie danie bym spałaszowała :)
OdpowiedzUsuńŻeby się do Ciebie dostać musiałam blog założyć:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi tu u Ciebie podoba, uwielbiam czytać Twoje wpisy.
I ja też ide na śniadanie, nie zdrowo oglądać takich zdjęć na pusty żołądek:)) super przepis, lekki, dużo warzyw i zapiekany.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słonecznie!
lubie takie smaki...;):) pyszności..;)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze dołączam się do podziękowań dla Olgi (super zdjęcia), dzięki której dane nam było oglądać to cudeńko. Gdyby nie fakt dzielącej nas odległości już bym tam u Ciebie siedziała czekając na kawałek:)
OdpowiedzUsuń@Kulinarne-Smaki, a przyjeżdżaj! Jestem sama i mam w planie spędzić w kuchni cały dzień otoczona samymi przyjemnymi smakami i aromatami... No to jak?;)
OdpowiedzUsuń@Usagi, miło mi, że wpadłaś.:) Dziękuję.:) Seler naciowy jak najbardziej.:) Lubię, używam, i gorąco polecam!:)
@Doktorku, nie widzę przeszkód. Danie w sam raz na... dzisiaj na przykład.;)
Tak nas czasem coś natchnie, zupełnie bez powodu! I wychodzi pięknie! Jak u Ciebie ;) No i potrawka na blogu dzięki Oldze - popieram, naprawdę b. dobre zdjęcia :)
OdpowiedzUsuń@Irmelko, to jeden z najpiękniejszych komplementów, jakie dostałam - sprawił mi wiele radości - dziękuję z całego serca.:)
OdpowiedzUsuńZaraz pojawię się z wizytą u Ciebie.:)
@Żeńka, lekki, zdrowy i smaczny na dokładkę.:)
Przydadzą się te Twoje pro słoneczne życzenia. I jeszcze trochę anty wiatrowych by się przydało.:)
@Izko, potwierdzam.:) Pyszności.:)
@Aniu, @Mollisiu Olga jest the best i tego się będę trzymać.:)
A u Ciebie jak zwykle pysznie i kolorowo :)
OdpowiedzUsuńPS. Zdjęcia Olgi piekne :)
Uwielbiam! Słodko-kwaśno-pikantno-warzywno mięsna potrawka. Ua, ua, ua!
OdpowiedzUsuńLekka, niebo smakuje chlebem mlecznym z orange curdem, sernikiem już mniej :) Wpadnij do Piekarni ;-)
Bardzo ciekawa potrawa. Cynamon nadaje jej korzennego posmaku. Lubie takie zapiekanki. I taką rzeczywiście można bezstresowa zjeść z serem :P
OdpowiedzUsuńhttp://wlodarczyki.net/mopswkuchni/
wspaniale wygląda! bardzo lubię wszelkie kombinacje mięsno-warzywne
OdpowiedzUsuń@Monia, fakt, że potrawa ma w sobie same intensywne kolory. Smaki zresztą też.:)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy Olga przeczyta te wpisy, ale jeśli tak, to na pewno będzie jej miło.:)
@Kubełku, wizyty w blogowych piekarniach, jak i w ogóle chlebowo - bułkowe wpisy mnie frustrują, bo ja nie dorastam!!!
Ale już przedsięwzięłam pewne kroki i może za niedługo...
@Mopswkuchni, ciekawa, pyszna i bardzo lubiana przez całą naszą rodzinę.:)
@Kaś, dziękuję.:) Ta kombinacja na pewno by Ci posmakowała.:)
Swietna ta twoja potrawka, nawet po teksaskiej masakrze maszynka do miesa :) I faktycznie, az sie wierzyc nie chce, ze takie to lekkie - zwlaszcza patrzac na to zdjecie z pieknie uchwyconym zapieczonym serem...
OdpowiedzUsuńZdjecia Olgi bezbledne. Ma dziewczyna dobre oko :)
Indyk w sam raz w takiej potrawce się komponuje.. zapowiada się pyszne jedzonko!
OdpowiedzUsuńwww.przysmakiewy.pl
Hahaha.:))) Uśmiałam się @Maggie z Twojego komentarza - super!:))) Dzięki.:))))
OdpowiedzUsuńKolor niech Cie nie myli - ta mieszanka ma ciemne i jasne sery - to żółte to nie tłuszcz, tylko roztopiony ser w ciemnym kolorze.
Te sery mają niewiele więcej, niż połowę zawartości tłuszczu przeciętnych żółtych serów - 16-17%, podczas gdy normalne sery mają tego tłuszczu ok. 30%.
Mają też większą zawartość białka, bo prawie 30 g!
Wartość kaloryczna 100 g sera Linessa to 285 kcal.
Zgadzam się z Twoją opinią o oku Olgi.:) Jest oko.:)
@Biedronko, zapowiadało, bo już po nim.
OdpowiedzUsuńNo może niezupełnie po. Pozostał zamrożony kawałek dla dwóch osób...;)
Oj bardzo smacznego. Dyplomacja jest jednak Twoją mocną stroną.
OdpowiedzUsuńdietetycznie i pysznie. Brawo!
OdpowiedzUsuńNie szkodzi,że nie wiadomo,co jest co...Kolorowo za to.A kuchnia tex-mex potrafi zaskoczyć.
OdpowiedzUsuńNa taki obiadek to bym się wprosiła... tylko Lekka, dlaczego Ty mieszkasz tak daleko, co? No, żeby jeszcze jakaś szybka kolej była... a tu zonk - normalnie drugi koniec świata.
OdpowiedzUsuńPs. Przesyłka dotarła?
@Kabamaigo, no miła jesteś, ale sama powiedz, czy znasz jakiegokolwiek dyplomatę - Barana?;)
OdpowiedzUsuń@Szano, zgadza się, tak własnie jest, dziękuję.:)
@Amber, podobno jest już znacznie bardziej zamerykanizowana, niż meksykańska, ale akurat w takim wydaniu, to niech będzie.:) To tylko na zdrowie.:)
@Margarytko, też się zastanawiam skąd się wzięłam akurat tu, na samym końcu świata...
I najgorsze, że w Twoich stronach nigdy nie bywam. Kiedyś, wiele lat temu byłam raz w Pile, kilka razy w Poznaniu, tak czy owak dawno...
Przesyłka doszła, cudowna, DZIĘKUJĘ!!!:), chciałam Ci zrobić niespodziankę z nią w roli głównej, ale to, że wiesz, że doszła, nic nie zmienia i mam nadzieję, że i tak niespodzianka mi się uda.:)
Serdeczności.:)
Mam pytanie o zasadność zastosowania sera odtłuszczonego.
OdpowiedzUsuńPorównałam wartość ( według kalkulatora, na Twoim blogu) sera normalnie tłustego i tego odtłuszczonego- szacunkowo to jest minus 100 kcal na 100g sera ( no ina całe danie- dla kilku osób)
Warto? wpuszczać sobie rozbite cząsteczki tłuszczu (więc i cholesterol) wprost do żył?
Tylko pytam, bo jak dla mnie- nie warto.
A poza tym- niezwykle smakowicie wygląda zapiekanka ( masz rację z tym, ze nawet widok czegoś, co wygląda na "dogodzone" tłuszczem działa jakoś podprogowo, bo się wzięłam i zasliniłam...) No i przepiękne zdjęcia.
Wszystko co robię, @Agik, jest głęboko przemyślane, nie działam po omacku i na ślepo - schudłam z klinicznej, operacyjnej otyłości samodzielnie i bez pomocy lekarzy, według swojej ściśle opracowanej strategii, co jest, jak mi się wydaje, chyba najlepszym dowodem na to, że warto.:)
OdpowiedzUsuńNie teoretyzuję sobie, nie wymyślam, nie wysysam swoich teorii z palca - każdy swój krok zaplanowałam i wypracowałam osobiście, po czym wszystko wypraktykowałam na sobie samej.
Więc ja nie tylko WIEM, że warto, ale też UDOWODNIŁAM TO własnym przykładem.
Sama jestem produktem swojego doświadczenia.:)
Ograniczam zwierzęcy tłuszcz gdzie tylko się da, ale nie ograniczam normalnego życia.
Nawet kilka gramów tłuszczu mniej (w tym wypadku aż 13 - 1 łyżka smalcu!!!, to jest zawsze coś.
A drugą łyżkę smalcu, tę w serze - zjem, bo lubię żółte sery i nie będę z nich rezygnować, skoro nie muszę.
Tłuszcz zwierzęcy nie jest trujący. Szkodliwy staje się dopiero w nadmiarze.
Z Twojego komentarza wnioskuję, że chyba nie orientujesz się, że same kalorie to nie wszystko. Ten odtłuszczony ser ma również więcej białka, niż inne. Więcej ma już tylko parmezan. Białkowe kalorie spala się inaczej, niż kalorie z węglowodanów lub tłuszczy.
Więcej o tym poczytaj sobie w necie, bo minie pewnie jeszcze trochę czasu, zanim o tym napiszę na blogu.
Jasne, że taką zapiekankę można zjeść i bez sera. Można i bez indyka, który przecież również ma cholesterol i zamiast bulionu można użyć wody - nic przecież nie stoi na przeszkodzie, żeby tak właśnie zrobić, tym bardziej, jeśli ma się problemy z cholesterolem. Zresztą wtedy już wymagana jest chyba specjalistyczna dieta.
Ja jestem zdrowa jak byk, na nic nie choruję i nic mi nie dolega, a to, co jem i efekty tegoż - prezentuję na swoim blogu - one są spójne, mają ręce i nogi, i naprawdę dobrze mi służą.:)
Służą tak zresztą nie tylko mnie, ale i całej mojej rodzinie.:)
W rzeczy samej tłuszcz poprawia smak potraw i nic na to nie poradzimy.:)
A co do zdjęć to 3 razy tak.:
Lekka, ale jak kiedyś zawitasz w moje strony to drzwi mojego domu są dla Ciebie otwarte :-) nawet jeśli nie będzie Ci po drodze :-)
OdpowiedzUsuńTo, co zrobiłas jest rzeczywiście godne podziwu i przecież nie podważam zasadności całej diety.
OdpowiedzUsuńTylko widzisz- sama pisałaś o kuku, jakie sobie sobie zrobiłaś stosując dietę 1000 kalorii. A przecież to jest dieta najczęściej polecana przez lekarzy.
Doskonale sobie zdaję sprawę z tego, ze kaloria kalorii nierówna.
Tylko, że zdaję sobie tez sprawę z tego, że nie ma nic za darmo. I za darmo też nie ma odtłuszczonego sera. Już pomijając inne ( chemiczne) rzeczy, które sa dodane "zamiast", najbardziej groźny wydaje mi się przemysłowy proces tego odtłuszczania. Tłuszcz rozbity na małe cząsteczki trafia wprost do żył- paradoksalnie odtłuszczone produkty wprowadzają tego tłuszczu wiecej, niz produkty normalnie tłuste, bo te z kolei trawione są w wątrobie i częściowo wydalene.
Inna sprawa: tłuszcz jest nośnikiem smaku, więc kiedy się go "zabiera", by ten smak zachować ( smak sera normalnie tłustego) dodawane są dodatki mające wpływ na układ hormonalny.
Zdaję sobie sprawę z tego, że są to wszystko produkty dopuszczone do sprzedaży, jako "bezpieczne". Tak samo, jak cała tabela różnych E, tak samo, jak glutaminian sodu.
Tylko dlaczego tak dużo dzieciaków ma alergie?
To tylko przykład.
Dla mnie to wojna o wartości, stąd sobie pozwoliłam na polemikę. Nie czepiam się bez powodu i mam nadzieję, ze Ci w żaden sposób nie dokuczyłam, bo nie było to moim zamiarem.
Nie podważam również ani Twojej wiedzy, ani doświadczenia- wręcz przeciwnie, jestem pełna podziwu- najbardziej chyba dla tego, W JAKI SPOSÓB do tego podchodzisz- z entuzjazmem, fantazją. Tylko o te produkty light mi chodzi.
Przy okazji- widziałam ksylitol w sklepie z naturalną żywnością. Kosztuje 16 zł za 200, czy 300 g. Masakra. Proza życia się kłania :(
Na koniec chciałabym dodać, ze uważam, ze Kartagina powinna zostać zburzona :)
Pozdrawiam serdecznie
Aga
@Margarytko, Kochana, i vice versa.:)
OdpowiedzUsuńNie masz jakiejś rodziny w Lubelskiem? Nie bywasz tu czasem?
@Agik, dieta 1000 kcal jest polecana przez lekarzy tak samo, jak antybiotyki - wcale nie dlatego, że to najlepsze, ale dlatego, że to działa. Nigdy nie kwestionowałam skuteczności diety 1000 kcal - uważam jedynie, że jest niezdrowa. Będę o tym pisać.
OdpowiedzUsuńCo do tłuszczu rozbitego na małe cząsteczki...
Czy nie jest to rola żółci? Ona też rozbija tłuszcz na drobne cząsteczki, co zapobiega ich odkładaniu się na ściankach tętnic...
Ale to może inne cząsteczki - nie jestem fachowcem w tych sprawach.
W każdym razie chętnie dam do porównania dane dotyczące cholesterolu i trójglicerydów mojej rodziny z danymi rodzin odżywiających się tradycyjną kuchnią polską - sama jestem ciekawa takiego zestawienia.
Jeśli o dodatki chodzi to wiem, że są w zamian za tłuszcz.
Ale ja już wybrałam.
To tłuszcz mało mnie nie zabił.
Walka z chemią, Agik, to nie jest coś priorytetowego w moim życiu.
Ja już mam jeden problem z jedzeniem do ogarniania i dołączanie do niego dodatkowej fiksacji byłoby, uważam, już całkowitym przegięciem.:)
I tak jest wystarczająco zabawnie, kiedy latam po Europie z wagą kuchenną.;)))
Wyobraź sobie, że kupujemy teraz obie gospodarstwo rolne, siejemy zboże, uprawiamy ekologiczne rośliny, hodujemy zwierzęta a tu nam spadają z nieba kwaśne deszcze, przychodzi zaraza, zwierzaki chorują...
Nie... ja już się na to nie piszę, Agik.
Ja, jeśli pozwolisz, zostanę już przy swoim odchudzaniu. Ale jeśli Ty założysz bloga antychemicznnego to ja będę tam często zaglądać, może nie jako wyznawczyni, ale pierwsza ciekawa Rzeczpospolitej, ok.?;)
Nie lubię i nie chcę walczyć, a już na pewno nie o wartości, bo to są fundamenty niezmienne.
Jak wartości nie grają to i cała reszta prędzej czy później się rozpada.
Myślę, że dobrze byłoby uznać, że mamy inne i tyle.
Najważniejsze, że coś nas jednak łączy - stosunek do problemu Kartaginy.:)))
Też go kupiłam w ubiegły piątek, ksylitol. I boję się używać, bo to cukier...:(
Taka to proza życia z mojego punktu widzenia.:)
I ja pozdrawiam
Jo :)
OdpowiedzUsuńAle pogadać możemy? :)( poza anty- chemicznym fisiem, którego mam, pasjami lubię gadać :)- taka pierodłowata gaduła z mnie... )
Uda nam się, jesli uznamy, ze szanujemy nawzajem swoje stanowiska i wymieniamy sie po prostu poglądami, oraz mając na uwadze sprawę Kartaginy? ;)
Ja uważam, ze tak :)
A Ty?
A jeszcze jestem ciekawa odnośnie takiej rzeczy: w przyszłym miesiącu ( najdalej w czerwcu) - bedziesz już w idealnej wadze ( o ile dobrze zrozumiałam)- rozumiem, ze plan dietowy będzie już mniej rygorystyczny? Będziesz dalej pisać? I odchudzac społeczeństwo?
Ja bym bardzo chciała...
P.S.
Bardzo wygodna wymówka z tym skażonym srodowiskiem :) Niezwykle wręcz wygodna dla producentów chemicznej żywności :)
P.S 2 - wpisz w google hasło "marcepan z krainy czarów"- mam wrażenie, ze może Ci to w czyms pomóc. I od razu dodaję, że to tylko wrażenie, taka wiesz... intuicja ;)
Przyjdę zaś... Mogę?
No i jeszcze odnośnie żółci- tak to jest to, co pomaga trawić tłuszcze. Tylko, że te produkty chemicznie odtłuszczone sa w taki sposób, ze tłuszcz jest rozbijany na maleńkie cząsteczki, które w ogóle nie trafiaja do wątroby, tylko wprost do krwi- to jest właśnie ten cholesterol, który bardzo szybko trafia do krwi.
OdpowiedzUsuńTeż nie jestem fachowcem. Jestem socjologiem i humanistą, i w zasadzie to myślę wyłącznie o dwóch rzeczach: o seksie i o jedzeniu ;) - tylko ja muszę wszystko wiedzieć bardzo dokładnie ( taka już moja uroda), stąd to, co może uznałaś za upierdliwość...
Pozdrawiam :)
Gadać - zawsze, @Agik. Tym bardziej, że przecież ja nie jestem pro chemiczna. Tylko tak się staram balansować gdzieś pośrodku tego całego cywilizacyjnego tygla - taka jest moja życiowa filozofia - na maksa zcentralizowana.;)
OdpowiedzUsuńA szanować będę każde poglądy, które nie są ewidentnie, obiektywnie i w dowiedziony sposób szkodliwe. Twoje takie nie są na pewno.:)
Będę pisać, bo ja tak już jem od 5 lat cały czas. Kiedy się skończę redukować, po prostu zwiększę sobie porcje posiłków.
Bardziej nie poszaleję. Nie z moją historią.:)
Wymówka nie. To nie wymówka, to fakty, którymi staram się nie zaprzątać sobie specjalnie głowy.
Kiedyś nawet zastanawiałam się czy były robione jakieś badania na temat odporności gatunku ludzkiego na toksyny.
Na wizażu przeczytałam, że ona jest dość spora, ale najpierw nie byłam w stanie zweryfikować tej informacji, a potem gdzieś mi się ten wątek zagubił. Pisała to jakaś studentka dietetyki.
Oglądałaś film - Jedzenie ma znaczenie?
Można obłędu dostać. OBŁĘDU.
Ja się poddaję - ja postanowiłam po prostu sobie żyć. Na tyle zdrowo, na ile dam radę.
Marcepan z krainy czarów - nic nie wyskakuje.
Nie lubię marcepanu.:)
Ale domyślam się, jak bardzo jest fabrykowany.
To o to chodzi?
Podeślij jakiś link o tych cząsteczkach, bo szukałam dzisiaj w sieci, ale nic nie znalazłam.
Upierdliwość?
Nie.
To Twój priorytet i ja to szanuję.:)
Linki odszukam,( o rozbijaniu czasteczke tłuszczu i o marcepanie ( to taki dzienniczek dziewczyny uzaleznionej od cukru. Od białego cukru)
OdpowiedzUsuńTen film- to o tych sokokroplówkach, leczeniu raka owocami? Coś mi się tak kojarzy.
Jeśli to ten- to rzeczywiście robi wrażenie, tylko robi też krzywdę( ale to inna historia) tylko ja bardzo nieufnie podchodze do wszelkich teorii spiskowych. Jeszcze jest taki o aspartamie- też robi wrażenie ;)))
Czym innym jest skażenie środowiska, bo rzeczywiscie większość z nas nie wyprowadzi się bloków na wieś.
Czym innym jest świadomy wybór konsumenta. No, ale to też jest inna historia.
Wiedziałam, ze będziesz chciała poczytać o tych produktach light ;)
Jestes do bólu uczciwa wobec siebie i czytelnika ( myśle, ze dlatego Twój blog ma takie powodzenie- bo nie cyganisz, tylko podajesz rzeczy takie, jakie są. Przynajmniej na mnie to robi wrażenie, nienawidzę nawijania makaronu na uszy) i rzetelna.
Odszukam i podeślę.
Pozdrawiam serdecznie :)
Bardzo chętnie, @Agik, poczytam.:) Zainteresował mnie też ten dzienniczek, bo co niektórzy uważają, że nie istnieje coś takiego, jak uzależnienie od cukru. Ja bardzo dobrze wiem, że istnieje.:)
OdpowiedzUsuńTu masz linka do pierwszej z ośmiu części tego filmu:
http://www.youtube.com/watch?v=8jC4GEkYbOI
Też staram się mieć dystans do wszelkich sensacji. Ten film jest zrobiony na tę modłę, co jednak nie przeszkadza mu mieć w wielu sprawach sporo racji.
Dziękuję za Twoje słowa, @Agik - wiele dla mnie znaczą. Ty wiesz.:)
Trochę jestem sfiksowany. Jak czytam o potrawie teksasko - meksykańska słyszę tentent kopyt na teksasko - meksykańskiej prerii gdzie Teksańczycy i Meksykanie jedzą wyżej wymienione danie (oczywiście jak zsiądą z konia).
OdpowiedzUsuńZa dużo westernów w młodości i za mało kuchni teksańsko - meksykańskiej :)
Tak, to ten film. Mozna obejrzeć, ale przerażające jest to, ze niektórzy ludzie rezygnuja z ratunku, jaki może im nieść agresywne leczenie raka, bo uwierzyli w ten film :(
OdpowiedzUsuńRzeczywiscie jest sugestywny. I Tworzy spiskową teorię dziejów... Szkoda, bo niektóre z przesłań mogą być bardzo inspirujace. O aspartamie oglądałaś? ;) jak chcesz, to też odszukam.
Pamiętnik, o którym pisałam wcześniej : http://www.psychotekst.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=3259
Artykułu o produktach light nie odnalazłam jeszcze, ale szukam. Założyłam temat na moim forum o tych produktach- może Dziewczyny pomogą mi szukać.
Tak swoja drogą- jak archiwizować ciekawe artykuły z neta? Tak, aby można je było w razie potrzeby odnaleźć, zamiast posiłkować się pamięcią? I gołosłownie twierdzić, że czytałam, ale nie znajduję w tej chwili? :(
Pozdrawiam serdecznie
@Piotruś, ta notka to znak, że czas to zmienić.:)
OdpowiedzUsuńKomenda: - "Z konia! Do potrawki mex-tex marsz!".;)
Myślę, @Agik, że oprócz tego całego agitacyjnego zadęcia jest też w nim faktycznie wiele prawdy. Wziąwszy pod uwagę dietę wielu ludzi, cudem można nazwać fakt, że w ogóle żyją.
Pocieszające jest to, że my, tutaj, w Polsce wciąż jednak funkcjonujemy w nieco odmiennych warunkach.
Nie oglądałam. Znam tylko to:
http://polska.aspartame.info/pdfs/Aji-Ramazzini%20statement%205_POLISH.pdf
Wiem, że jest najdokładniej dotychczas przebadaną substancją słodzącą, której nie udało się udowodnić szkodliwości mimo, iż lobby jego przeciwników jest znacznie potężniejsze, niż zwolenników.
Przepisywany i promowany przez dietetyków.
Ja zapisuję artykuły do ulubionych, a potem i tak większości nie mogę znaleźć.;)
Raj, no po prostu raj dla podniebienia. I dla oczu. Gratulacje - wspaniały przepis i piękne zdjęcia Olgi :)
OdpowiedzUsuń@Turlaczku, jesteś przemiła.:) Dzięki.:)
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że jest to raj - cała nasza rodzina lubi te potrawkę do tego stopnia, że co pewien czas regularnie do niej wracam, mimo, że przecież do zrealizowania jest jeszcze tyle ciekawych przepisów.:)
Serdeczności.:)