To lody wyłącznie dla prawdziwych twardzieli.
Oczywiście wcale nie dlatego, że gryzą, drapią, duszą czy coś, ale - bo są zrobione z surowych jajek, a wiem, że niektórzy boją się takich wręcz panicznie.
Ja się akurat nie boję. I to nie boję się tak bardzo, że aż... strach.;)
Nie może bać się surowych jajek ktoś wychowany na jajkach na miękko, lekko ściętych omletach, koglu - moglu i tortach z masami na surowych żółtkach a także majonezie własnej roboty (z wychowaniem na tym ostatnim, to trochę przesadziłam, bo majonez zaczęłam jeść dopiero w wieku 20 lat, no ale taki właśnie jadło się zawsze w moim domu rodzinnym).;)
Tak czy owak strach w tych okolicznościach i po takich doświadczeniach byłoby przecież kompletnie nielogiczny.
I faktycznie - jajeczny problem nie jest i nigdy nie był moją bolączką.
Stąd pomysł na "groźne" lody.
Zresztą nie tylko stąd - również dlatego, ponieważ tu gdzie mieszkam nie widziałam nigdy niskokalorycznych lodów, a takie właśnie były mi ostatnio potrzebne do wykonania -> przeproszeniowych brioszek.
Nie to nie.
Zrobiłam je więc je sama.:)
Oczywiście wcale nie dlatego, że gryzą, drapią, duszą czy coś, ale - bo są zrobione z surowych jajek, a wiem, że niektórzy boją się takich wręcz panicznie.
Ja się akurat nie boję. I to nie boję się tak bardzo, że aż... strach.;)
Nie może bać się surowych jajek ktoś wychowany na jajkach na miękko, lekko ściętych omletach, koglu - moglu i tortach z masami na surowych żółtkach a także majonezie własnej roboty (z wychowaniem na tym ostatnim, to trochę przesadziłam, bo majonez zaczęłam jeść dopiero w wieku 20 lat, no ale taki właśnie jadło się zawsze w moim domu rodzinnym).;)
Tak czy owak strach w tych okolicznościach i po takich doświadczeniach byłoby przecież kompletnie nielogiczny.
I faktycznie - jajeczny problem nie jest i nigdy nie był moją bolączką.
Stąd pomysł na "groźne" lody.
Zresztą nie tylko stąd - również dlatego, ponieważ tu gdzie mieszkam nie widziałam nigdy niskokalorycznych lodów, a takie właśnie były mi ostatnio potrzebne do wykonania -> przeproszeniowych brioszek.
Nie to nie.
Zrobiłam je więc je sama.:)
Bez maszynki.
I mimo, że ten proces nie był jakoś szczególnie kłopotliwy, to jednak myślę tak sobie, że taka maszynka okazałaby się wielce przydatnym sprzętem w moim domu.
Lodożercy, a zwłaszcza ci na redukcji, powinni ułatwiać sobie życie, ot co.:)
Wartość energetyczna lodów nie przekracza 460 kcal. Mają przy tym stosunkowo mało tłuszczu i węglowodanów, są za to prawdziwą kopalnią białka - zawierają go dwukrotnie więcej, niż lody sklepowe!
Składniki:
- 2 jajka
- 1 białko
- odrobina soli
- 1/2 szklanki jogurtu naturalnego /z racji waniliowego weekendu użyłam waniliowej Activii/
- 1 szklanka serka homogenizowanego niskotłuszczowego /użyłam 3% serka Pilos/
- słodzik
- opcjonalnie do przybrania owoce i sok owocowy /użyłam połówek moreli i rozpuszczonego niskocukrowego dżemu morelowego z odrobiną zaprawy pomarańczowej/
Wykonanie:
- Żółtka oddziel od białek i zmiksuj wraz z jogurtem, serkiem i słodzikiem na gładką masę.
- Białka z odrobiną soli ubij na sztywną pianę i ostrożnie wymieszaj z masą jogurtowo - serową.
- Całość włóż na 2 godziny do zamrażalnika, co 15 minut mieszając, żeby zapobiec tworzeniu się kryształków lodu.
- Podawaj po lekkim rozmrożeniu.
Moje refleksje:
Mogę o sobie powiedzieć, że jestem smakoszką lodów - jeśli już je jem, to tylko określone - takie o konsystencji gęstego, aksamitnego kremu, bez tłustego filtra - jestem w tym temacie szalenie wybredna.
Te lody nie są aż tak wyrafinowane, ale biją na głowę wiele, jeśli nie większość dostępnych w sprzedaży - myślę, że to dla nich dostatecznie dobra rekomendacja.:)
Gotowe!
Bardzo smacznego!
Przepis dodaję do akcji Mirabelki -> Waniliowy weekend.
Wyglądają super! Ja już od paru dni tworze przepis na lody- już pare prób wyszło bardzo smakowicie ;)
OdpowiedzUsuńAle owocki u ciebie bardzo kuszą hihi :)
Kusisz Lekka, oj kusisz.. no to pewnie zrobię takie lody, bo nie boję się surowych jajek, tym bardziej, że są z pewnego źródła.
OdpowiedzUsuńMi też już bardziej lekko - 5 kg.. :)
lody domowej roboty- to musi być coś wspaniałego;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam lody... a za sorbety oddam wszystkie inne słodycze. Czasem w Lidlu udaje mi się kupić lody z tej serii na "L" (kurka nie pamiętam nazwy, za to pamiętam jak wyglądają ;-)
OdpowiedzUsuńI ja się surowych jaj nie boję, bom uświadomiona, że ewentualne pałeczki salmonelli znajdują się tylko na skorupkach, więc grzecznie jajka myję pod bieżącą wodą przed włożeniem do lodówki, a przed użyciem surowych wkładam je na 2 - 3 sekundy do wrzątku. Potem dobrze myję łapska i już. Surowe jaja wykorzystuję do tiramisu, do tortu czekoladowego itp... i nie omieszkam wykorzystać do tych lodów, bo brzmią pysznie, a na brioszkach wyglądają jak morelowo - lodowy orgazm (ups... nie ma jeszcze 22.00 ;-))
Lekka żeby nas tu od samego rana tak kusić smakołykami i to na dodatek tak obłędnie wyglądającymi lodami. Ja "lodoholik" czuję się niezwykle źle (źle to mało powiedziane) nie mogąc ich skosztować.
OdpowiedzUsuńWyglądają tak pysznie, że aż strach :DD
OdpowiedzUsuń@Doktorku, to umieszczaj, zwłaszcza, jak wynajdziesz coś ciekawego. Ja też postanowiłam eksperymentować z lodami - jak na razie to chyba jednak najbardziej dietetyczny deser, ale szukamy, szukamy dalej...;)
OdpowiedzUsuńNo tak, tych owocków na Dukanie nie można...
Ale galaretkę owocową z herbaty można!!!
:)
@Grażynko, no super wynik!!!
Niech Cię uściskam!
Szalone masz tempo!
Te lody na Dukanie jak najbardziej można.:)
@Malwinko, dawno tu nie zaglądałaś - cieszę się, że znowu jesteś.
A lody naprawdę niezłe.:)
w takim razie ja jestem twardzielką ;-) ufff...
OdpowiedzUsuńMmmmmmmmmmmmmmm tyle tylko powiem!!!
OdpowiedzUsuńacha, ja też się nie boję surowych jaj, a szczególnie w formie Takich kulek lodowych:)
Pozdrawiam
Wiesz, co @Margarytko, Ty z Twoimi upodobaniami masz normalnie skłonności do bycia mega szczuplakiem - w życiu nie jadłam sorbetu! U mnie musiało być zawsze solidnie - czekoladowo, nugatowo, toffiowo - na tym po prostu nie da się być szczupłym.
OdpowiedzUsuńAle myślę tak sobie, jak idealne mogłoby być połączenie tych opcji...
W necie krąży opinia, że te pałeczki to ponoć również i w środku. Ale ja tego nie wiem na pewno.
A z jajkami postępuję jak Ty.
Trzymam w lodówce w osobnych opakowaniach.
Myję, sparzam, rąk po rozbiciu nie wycieram w ścierkę tylko w papierowy ręcznik albo od razu pod kran.
Orgazm mówisz...
No...
:)
Lodoholiku - @Kulinarne-Smaki, jesli nawet teraz nie możesz, to do wieczora szybko może się to zmienić, przecież.
I jak Cię znam, to jeszcze na dużo lepsze.:)
Hahaha.:))), @Turlaczku.:)))))
@Auroro, nie miałam co do tego najmniejszych wątpliwości.:)
Ja tez sie nie boje - wychodze z zalozenia, ze surowe jajko mnie nie zabije, a co mnie nie zabije, to mnie wzmocni :) Za lodami przepadam, niestety, najbardziej za tymi na prawdziwej smietanie, ale po mrozone jogurty tez chetnie siegam.
OdpowiedzUsuńWiesz, ten wpis jest zaadresowany dla mnie...po to by przełamać tą barierę. Bo ja właśnie się surowych jajek boję (może to dlatego, że nie jestem pokoleniem kogla-mogla;))...w tiramisu, kremach, lodach, ale przełamuję co jakiś czas mój strach. Dziękuję za przepis na lody jogurtowe, bo ostatnio takiego szukałam, a Twój wydaje się być idealny :) Pozdrawiam ciepło!!
OdpowiedzUsuńpoproszę jedną porcję, albo nie...dwie! wspaniała propozycja na deser
OdpowiedzUsuńOstatnio i ja pokonałam swój strach - ale z grubej rury - tatarem:). Jest taka zasada "jajka trzeba dobrze wyszorować" - he he, ale dwuznacznie zabrzmiało:)
OdpowiedzUsuńTekst i zdjęcia bardzo na czasie.
OdpowiedzUsuńNadchodzi epoka lodowcowa (no, może sezon na lody). Super przepis, który po raz kolejny udowadnia, że lody nie tuczą (nie muszą).
Świetny pomysł biznesowy. Ktoś to opatentuje i zarobi kolosalne pieniądze :)
A ja się akurat boje.
OdpowiedzUsuńZjedzenie surowych jajek poskutkowało u mnie dwutygodniową traumą i nie wylądowałam w szpitalu tylko dlatego, że ktoś zgubił moje wyniki badań. A później jeszcze cała brygada z sanepidu w domu.
A lody... wyglądają pysznie.
Aniu - mój tata raz wyszorował. Domestosem. Możesz sobie wyobrazić jaki był efekt. Jako całkiem dobry biolog wiem, że salmonella obcuje głównie na skorupce jajka. Ale przezorny zawsze ubezpieczony :)
OdpowiedzUsuńNo, @Maggie, lody na śmietanie kremówce to jest zdecydowanie to, co tygrysy lubią najbardziej.:)
OdpowiedzUsuńZa bardzo wręcz.
Gdyby lubiłyby je choć trochę mniej, wtedy mogłyby je nawet jeść.;)
Proste zasady higieny i ryzyko złapania salmonellozy tak minimalne, że prawie żadne.
Trzeba by mieć pecha.
A jak się ma pecha, to się człowiek zarazi nie od jajka, a od sałaty.:)
@Escapade, jeśli czujesz potrzebę przełamania tej fobii, to ją łam - fajnych rzeczy wtedy pokosztujesz.:) Ale jeśli masz coś robić wbrew samej sobie, to nie jestem pewna, czy warto...
To już Ty sama wiesz.:)
@Kaś, już nie ma...
Ale na pewno będzie jeszcze nie raz.:)
Dziękuję.:)
@Aniu, tatar - łał - najgrubsza rzecz, którą ja rezerwuję już na następne wcielenie.:)
Szacun.:)
A jak smakował?
Nieważne jak dwuznacznie to brzmi - szorować trzeba i już.:)
@Piotruś, fajnie to napisałeś.:) Nadchodzi.:)
Mam wielka nadzieję na maszynkę do lodów.:)
Dziękuję.:)
Bardzo apetyczne - skusiałabym się z chęcią na takie lody.
OdpowiedzUsuńUuuu, aaaa, oooo, takie straszne te Twoje lody,że chyba dla relaksu po tak potężnym szoku-jaki owe lody wywołały-...zjem te lody!;-PPP
OdpowiedzUsuńchetnie bym Ci ta miseczke porwala i zjadla te lody...mniam:) na pewno sa pyszne:)
OdpowiedzUsuńSmakował - tak sobie, bo mięso mąż zakupił "gotowy tatar" czyli nie wiem czym sypane (konserwowane)bo smak zupełnie straciło. Za to we wczesnej młodości tatara jadałam dość często i jest to niesamowicie miłe wspomnienie, kogel-mogel też jadałam i piłam jajka (robi się dziurki z obu stron i wysysa zawartość) - nie pamiętam czy jajka były gruntownie szorowane, ale nigdy się po nich nie pochorowałam:)
OdpowiedzUsuń@Kubełku, to było tylko podejrzenie czy salmonelloza?
OdpowiedzUsuńA jajka z jakiego źródła?
Domestos - hahaha:))) Pomysłowego masz tatę.:)))
Dzięki, @Haniu.:) Znaczy Ty też z tych odważnych?;)
No proszę ile bohaterek!:) I Ty, @Sabienne, wśród nich.:) I słusznie - bo lody zjedzone, a ja mam się jeszcze lepiej, niż wcześniej.;)
Owszem, @Ago, całkiem udany wyrób.:) Do ideału mu jeszcze daleko, ale to mój debiut w końcu.:)
Salmonella.
OdpowiedzUsuńUf, trauma, trauma.
@Kubełku, o Bidulo (utulam). Ale jak się znam na medycynie, to Twojej w tym winy nie było wcale...
OdpowiedzUsuńJa się nie boje surowych jajek, pewnie nie zliczyłabym, ile razy już je jadłam, zupełnie przypadkowo i nie koniecznie przypadkowo :P
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie bardziej, czy te lody smakują jak te "tradycyjne" dukanowe...? Bo jeżeli tak, to chyba zrezygnuję z ich zrobienia. Dukanowe były spoko, ale nie na tyle, by robić je po raz kolejny w momencie, gdy można sobie pozwolić na normalne lody. :P
Witaj!
OdpowiedzUsuńPrawdę powiedziawszy nie jadłam lodów dukanowych.
No jasne!
Jeśli się nie ma potrzeby schudnięcia czy stosowania lekkiej kuchni, to firmowe lody full wypas - wiadomo - zawsze będą lepsze.:)
Piękne, apetyczne i co najważniejsze - niskokaloryczne! Tylko że ja, w odróżnieniu od Ciebie, lubię sorbety i lody mocno owocowe także, a może nawet bardziej niż te kremowe... Też nie przepadam za lodami ze sklepu, zwykle mnie nie zadowalają. Mieszkam na wsi i w okolicznych sklepach są dostępne tylko najprostsze i najtańsze wyroby: waniliowe nie mają wiele wspólnego z wanilią, owocowe są chyba wytwarzane z jakiegoś proszku, czekoladowe zaś są zbyt słodkie i za mało czekoladowe! Nie można marzyć o egzotycznych smakach - mango, imbir, sorbet brzoskwiniowy czy cytrynowy, lody jogurtowe, a gdy zaczną się upały - zakup jakichkolwiek w miarę przyzwoitych lodów graniczy z cudem! W związku z tym jesienią ubiegłego roku kupiłam MASZYNĘ DO LODÓW!!! Nie mam z nią wielu doświadczeń, bo zaraz po zakupie zrobiło się chłodno i już nikt nie miał ochoty na lody, ale zdążyłam zrobić waniliowe, mocno czekoladowe, karmelowe i jakiś sorbet owocowy, chyba brzoskwiniowy... Do ideału daleko było moim lodom (tylko karmelowe smakowały nieziemsko, reszta dała się zjeść), ale i tak WSZYSTKIE były lepsze, niż te sklepowe... I w dodatku wiedziałam, co mają w sobie: prawdziwą wanilię, prawdziwą gorzką czekoladę, prawdziwe owoce! W tym roku zamierzam podjąć więcej eksperymentów lodowych z moją maszyną, niech no tylko się ociepli! Myślę, że ze względu na chudnięcie warto w pierwszej kolejności wypróbować Twój przepis, wygląda naprawdę zachęcająco. Dziękuję za inspirację, tylko niech lato się pospieszy! (albo chociaż ciepła wiosna)
OdpowiedzUsuńWitaj, @Hajduczku! Cieszę się, że jesteś.:)
OdpowiedzUsuńMam tak samo.:)
Też mieszkam na wsi i lody, które tu można kupić nie dorastają do pięt tym z mojego przepisu.
Najgorszy jest ten tłusty filtr na podniebieniu i języku - ohyda. I faktycznie dominuje w nich smak... proszku, a rozpuszczają się na wodę - że też coś takiego serwuje ludziom! Blee...
Jakbyś miała ochotę skrobnij, proszę któryś z Twoich przepisów, np. ten na lody karmelowe - chętnie wypróbuję.:)
Zamierzam do tych swoich dodać jeszcze zmiksowane owoce - to wprawdzie zwiększy kaloryczność lodów i zawartość węglowodanów, ale może warto?
Muszę, a tam - chcę:) - się przekonać.
Teraz nie zrobiłam tego celowo, bo lody miały występować w towarzystwie owoców, soku i kalorycznego ciasta, więc to by było za dużo dobrego naraz.
Mam nadzieję i ja już niedługo cieszyć się maszynką do lodów.
Bo ciepła wiosna nadejdzie bez względu na wszystko.:)
Serdeczności.:)
akurat pada za moim oknem, więc pogoda nie zachęca do jedzenia lodów, ale jak tylko wyjdzie słońce- skorzystam z twojego przepisu :)
OdpowiedzUsuńLekka, już sam wstęp i określenie 'dla twardzieli' przyprawił mnie o atak śmiechu :)) Chcę być twarda, więc zrobię jak tylko będę miała więcej czasu, a co! Na razie ślę uściski :)
OdpowiedzUsuńJa tam się nie boję surowych jaj, więc możesz mnie takim deserem lodowym poczęstować :)
OdpowiedzUsuńAle się wpraszam, hihi ;)
O ranyyyyy!!!! Jak mi dzisiaj wolno twoja strona chodzi. Juz chcialam rezygnowac, ale sie udalo.
OdpowiedzUsuńLody wygladaja pysznie, ale gdzie dzisiaj nie wejde, tam ciasto, albo cos na slodko, a ja mam taka ochote na slodkie, takie mega-ssanie, ze az mnie skreca... U ciebie przynajmniej dietetycznie, to sie dluzej nad przepisem zadumałam ;) Ale mam dla ciebie zadanie, ty mi wymysl jakies bardzo odchudzone ciasto, bo jak nie wbije zebow w jakis biszkopt, to... juz chyba tylko w ściane. Jutro zamierzam kombinowac nad czyms slodkim acz nietuczacym (i najlepiej, zeby tego nie trzeba bylo mieszac co 15 minut LOLek
:*
ps. dostalam, dziekuje, odezwe sie :)
Ach, narobiłaś mi Lekka smaku na takie lody. Choć nie powiem, zawsze jakąś obawę przed surowymi jajkami mam... A w życiu najadłam się koglu-moglu niemało, ale on zawsze u mej prababci był robiony, ze świeżo wyzbieranych przeze mnie jajek...
OdpowiedzUsuńForma na muffiny jest na 12 sztuk, no i teraz robiłabym je codziennie ;)
pozdrawiam gorąco!
Kochana, ale moje lody karmelowe nie są w najmniejszym stopniu dietetyczne, więc pewnie ich nie spróbujesz... Jesienią miałam baaardzo dużo pracy i dużo ruchu, więc po pierwsze nie musiałam tak bardzo liczyć kalorii, a po drugie naprawdę musiałam pocieszyć się czymś pysznym. A ja uwielbiam karmel pod każdą postacią: krówki, toffi, mazurek kajmakowy, lody... Nie moge mieć w domu niczego karmelowego, bo działa na mnie bardziej niż czekolada, nie dam rady się powstrzymać przed zjedzeniem (czekolady wystarczy mi kawałek od czasu do czasu, więc nie jest niebezpieczna nawet na diecie). No chyba, że prześlę przepis (zresztą wyszukany w sieci), a Ty przerobisz go na dietetyczny...
OdpowiedzUsuń@Werandko, doczekamy tej wiosny w końcu i tego czasu na lody.:)
OdpowiedzUsuńWczoraj wyglądało na to, że to już, już, a wieczorem znowu zaczęło padać i wiać...
@Kasiu, no to się cieszę, że mi się udało Cię rozśmieszyć - to chyba lepsze, niż zasmucanie.
Chociaż gdybyś się chciała czasem akurat zasmucić, to skrobnij, podrzucę Ci kilka filmowych tytułów do płaczu.;)
Mówisz, że twarda chcesz być?
No proszę, jaka ambitna dziewczynka!;)
;)))
@Monia, a jasne, że mogę, że bym chciała.:)
Czasem się blogerki spotykają - może nam sie kiedyś uda coś skonstruować?
@Małgoś, a to nie wiem dlaczego wolno - żadnych prac konserwatorskich na niej wczoraj nie przeprowadzałam. Może to przesilenie wiosenne?;)
Z tym odchudzonym ciastem to tylko filo. Tylko filo nas może uratować. I prędzej Ciebie, niż mnie, bo w moim mieście nie można go kupić.
Ale osobiście wciąż się intensywnie rozglądam również po sieci. Nie tracąc nadziei, że gdzieś tam istnieje takie super ciasto, co to na nim się chudnie.:) No dobra, chociaż nie tyje.;)
To Cię ładny głodek dopadł - jestem pełna podziwu.;)
PS. Spoko, mamy czas.:)
@Saxony, naprawdę szczerze jestem ciekawa, ile przypadków salomonellozy zdarzyło się przy zachowaniu WSZELKICH możliwych zasad ostrożności i serio myślę, że bardzo niewiele, że większość to po prostu skutek słabości "systemu" - a to jajka z niewiadomego źródła, a to produkty z surowych jajek w cieple czy nawet gorącu przez kogoś trzymane, a to zjedzenie ich w dużej ilości naraz, np. na jakiejś imprezie.
Naprawdę złapać salomellozę wcale nie jest tak bardzo łatwo.:)
Też sobie kupię taką formę.:)
@Hajduczku, czasem jem i bardzo klasyczne rzeczy, choć fakt, że raczej tylko u ludzi lub w drodze - sama staram się robić tylko to, co mogę jeść bezkarnie.
Ale może coś tam faktycznie z tymi lodami z karmelem można pokombinować?
Domyślam się, jaką można mieć do niego słabość.;)
Mazurek kajmakowy (mój pierwszy w życiu mazurek) teraz na święta będzie u Ciebie obowiązkowo?
Chciałabym spróbować takiego Twojego kajmakowego wypieku lub wyrobu - u fachowca na pewno muszą być doskonałe.:)
Tak czy owak w temacie lodów - działamy!:)
U "fachowca"? Ale mi komplementy prawisz, jaki tam ze mnie fachowiec, zaledwie miłośnik! A wiesz, tym razem na Wielkanoc nie będzie mazurka z kajmakiem, co więcej - nie będzie żadnego mazurka! Zupełnie wyjątkowo święta będą dietetyczne - z konieczności. Na cały Wielki Tydzień wyjeżdżamy na wymarzoną wycieczkę do Rzymu, wrócimy w sobotę wieczorem, więc zdążę upiec tylko drożdżową babę, bez której absolutnie święta nie mogą się obyć. Na wegetariańskie wielkanocne śniadanie - żurek i jajka pod kilkoma postaciami, i już... Muszę przyznać, że choć uwielbiam działać w kuchni, taka opcja bardzo mi się podoba! To będzie zupełnie nowe doświadczenie...
OdpowiedzUsuń@Hajduczku najlepsi fachowcy wywodzą się z miłośników. Tak właśnie uważam.:)
OdpowiedzUsuńTo wspaniałe święta! Fantastyczne! Będą niezapomniane nie tylko ze względu na brak mazurka.:) Cieszę się z nich razem z Tobą.:)
I wiesz... chyba oddałabym każdy kajmak, ba, każdą czekoladę za jeden Rzym...:)
No to wróciłam, Rzym rzeczywiście wspaniały, całkiem niemożliwy do opisania... Święta się kończą, a ja załączam link do karmelowych lodów, które osobiście wypróbowałam. Pyszne i łatwe przy użyciu maszyny do lodów, nie wiem, jak to da się zrobić bez niej. Ale próbuj i męcz się, skoro chciałaś...
OdpowiedzUsuńhttp://brulionzprzepisami.blox.pl/2009/10/lody-karmelowe-bez-jajek.html
Pozdrawiam gorąco i życzę smacznego!
@Hajduczku, ale mi miło, że pamiętałaś o tych lodach!:) I dziękuję za linka - gdyby nie on, nawet bym nie wiedziała, że masz bloga i to jakiego pięknego!!! Już funkcjonuje w moich ulubionych.:)
OdpowiedzUsuńNie będę się męczyć z tymi lodami, tylko poczekam na maszynkę. Jeśli nie w maju, to w czerwcu mam nadzieję już na pewno ja dostać.:)
Cieszę się ogromnie z Twojej radości z podróży, z tego, ze szczęśliwie z niej powróciłaś i z Twoich wspomnień, które zostaną w Tobie już na zawsze.:)
Uściski.:)
Fajnie, że pomyślałaś, że to mój blog, ale niestety - muszę Cię rozczarować! Już wcześniej wspominałam, że przepis wynalazłam w sieci i z niego skorzystałam, nie zamierzam się podszywać pod czyjąś wytężoną pracę! Ten blog jest rzeczywiście bardzo fajny i podglądam go systematycznie, prowadzi go dziewczyna mieszkająca w Irlandii, dużo młodsza ode mnie.
OdpowiedzUsuńJa natomiast mieszkam sobie na wielkopolskiej wsi, nie mam dość talentu literackiego, żeby pisać własny blog, a poza tym często brakuje mi czasu, więc byłoby to pisanie baaardzo niesystematyczne...
Mam nadzieję, że sprostowanie zostanie przyjęte. Dziękuję za ciepłe słowa i też przesyłam uściski :)
@Hajduczku, sprostowanie nie tylko przyjęte, ale nie będę ukrywać, że mnie wręcz ucieszyło.:) Zostawiasz mnie mianowicie z większą nadzieją, że będziesz tutaj nie tylko zaglądać, ale też czasem pisać, co przy działalności blogowej nie jest już takie oczywiste, bo niestety dużo trudniejsze do ogarnięcia.
OdpowiedzUsuńA blog w ulubionych zostaje; jest obiektywnie piękny i kropka.:)
Moc całusów.:)